Co jest po śmierci? - Parodia
UWAGA!
Jeśli masz inne poczucie humoru a ten one-shot w jakiś sposób zniszczy twój światopogląd czy wypali oczy - nie biorę na to żadnej odpowiedzialności!
CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO!
P.S. Powodzenia :)
- Syriusz dobrze się czujesz?- zapytał Voldemort.
- Nieźle dzięki. A nie czekaj! Właśnie coś sobie przypomniałem... tak! Próbowałeś zabić mojego chrześniaka!
- Przestań, stare czasy. Jesteś w końcu na moim statku kosmitologicznym. I pozwoliłem ci zabrać karmę dla psa!
- Wiem... Jestem za to wdzięczny, ale kiedy tylko znajdziemy się na Marsie, więcej się do ciebie nie odezwę.
Voldemort zrobił minę smutnego pieska.
- HEJ ! Co się tutaj dzieje? – zapytał James.
- Właśnie omawialiśmy kwestię gastronomiczną.
- O. – James obrócił się i nagle sobie przypomniał jaką rolę gra w tym fanficu i zaczął histerycznie płakać.
- James nie płacz. – powiedział Voldek.
- A-ALE JA-AA MUUUSZĘ! – ryczał w niebogłosy. – Harry jest taki dzielny! I PRZYSTOJNY! Po tatusiu.... A ja nigdy nie mogłem mu tego powiedzieć....
Płakał dalej, kiedy mijali księżyc.
- Hej kochanie. – odezwała się rudowłosa i pocałowała swojego męża, nie zważając na węża.
- A ja?? – zapytał Voldemort.
Lily wzruszyła ramionami i wywróciła oczami po czym podeszła do Czarnego Pana i pocałowała go jak dama.
- Lily twoje czynności zawsze się tak ładnie rymują! – zaśmiał się Syriusz (jak pies) – HAU HAU HA HA HAU.
Lily obróciła się na pięcie, nie bacząc na zakręcie. (Po czym usłyszała swoje wzdęcie...)
- WOW!!! A teraz nawet KOMBO! – wrzasnął Łapa.
- Dzięki Siri. – zaśmiała się Lily.
James zaczął ocierać łzy jej swetrem, a jego żałosne płacze można było usłyszeć na całym statku kosmitologicznym.
- Chciałby zwrócić uwagę, Tom, że to nie jest twój statek. - rozległ się stary głos...
- Jest!
- Nie jest.
- Jest!
- Nie jest. – odpowiadał spokojnie Dumbledore ssąc cytrynowe dropsy.
- Jest!
- Nie jest.
- Jest!
- Nie jest.
- Jest!
- Nie jest.
- Jest!
- Nie jest.
- Jest!
- Nie jest.
- Jest!
- Nie jest.
- Jest!
- Nie jest.
- Jest!
- Nie jest.
- Jest!
- Nie jest.
- Jest!
- Nie jest.
- Jest!
- Nie jest.
- A właśnie, że JEEEEEST! Stary dropsie!
- To statek śmierci. To dlatego każdy kto jest jego pasażerem nie żyje.
- To znaczy, że nie lecimy na Marsa? – zapytał Syriusz żałośnie.
- Nie Syriuszu. Nie lecimy na Marsa.
- D-DDLACZ—EEEGO?!?!!? – ryczał zrozpaczony James.
- O! O! To może na Wenus? – zapytał Remus.
- Obawiam się, że nie. – odparł Dumbledore.- Lecimy kochani ku nowej wielkiej przygodzie.
- A może poczekamy na Harry'ego Pottera, sir? – wtrącił się Zgredek.
A wszyscy po wymianie spojrzeń potaknęli ochoczo głowami.
PIĘĆDZIESIĄT LAT PÓŹNIEJ....
- MÓWIŁAM CI RON, ŻE TY NIE NADAJESZ SIĘ DO PROWADZENIA MUGOLSKIEGO SAMOCHODU!
- PROWADZIŁEM GO JAK MIAŁEM DWANAŚCIE LAT!
- A TERAZ MASZ SIEDEMDZIESIĄT DWA! I ROZBIŁEŚ SIĘ AŻ 30 RAZY ZANIM NAS W KOŃCU ZABIŁEŚ!
- TO I TAK LEPSZE OD TEGO TWOJEGO GŁUPIEGO .... Ej gdzie my w ogóle jesteśmy?
- Ja... Nie wiem...
- NIESPODZIANKA! – wrzasnął Syriusz, Remus, James, Tonks, Lily, Peter, Dumbledore, McGonagall, Slughorn, Fred, Bellatrix, Voldemort, Fabian, Gideon, Molly, Artur, Snape. Pomfrey, Regulus, Zgredek, Lucjusz, Narcyza, Charlie, Bill, Fleur, państwo Granger, Dołohow, Percy ( zastrzelony przez swoją sekretarkę mugolkę), Kingsley, Deadalus Diggle, Olivander, Luna, Lovegoodowie, Quirrel, Longbottomowie, Flitwick, Moody, Mundungus, bracia Creevy, Lavender, Dursleyowie, Gilderoy i jakaś blondynka.
- Yyy... - zaczął głupio Ron.
- Czekaliśmy od dawna na kogoś z Golden Trio! – wykrzyknął Syriusz.
- Oczywiście wolelibyśmy, żeby to był Harry... Ale lepsze to niż kolejny skrzat domowy. – mruknął Voldek.
- Aha. Fajnie. – odparła Hermiona. – Jest Krum?
- Jeszcze nie. – odpowiedział Albus z błyskiem w oku.
- Aha.
- aha. – odpowiedział tłum.
- No to... - zaczął Ron.
- Dobra chodźmy skończyć kolorować te plakaty, żeby być gotowym jak Harry w końcu umrze.- zarządził Snape.
- Tak, to dobry pomysł. – stwierdzili wszyscy.
10 LAT PÓŹNIEJ...
- GINNY!
- Cześć wszyscy! – krzyknęła rudowłosa.
- Gdzie Harry?
- YYyy a gdzie ma być? Pewnie w pracy.
Rozległo się zawiedzione westchnienie.
- Dobra ludziska! To tylko Ginny Potter! To jeszcze nie Harry! – krzyknął ktoś do tłumu ludzi z tyłu.
10 LAT PÓŹNIEJ...
- Ostrzegałem cię, że nie powinniśmy byli wchodzić do środka!
- Och Al, daj spokój zobacz! Jesteśmy na statku kosmicznym!
- Nie, to nie jest statek kosmiczny, to Umieralnia. My nie żyjemy Scorb, mówiłem ci, że ten łuk to nie jest przejście do kuchni!
- ALBUSIE SEVERUSIE POTTERZE! – wrzasnęła Ginny.
- Cześć Mamo...
- SCORBIUSIE MALFOYU! – krzyknął Draco Malfoy.
- GDZIE DO DIABŁA JEST HARRY POTTER?! – krzyknął tłum ludzi.
- Na wakacjach, surfuje na Hawajach.
Ludzie zaczęli szeptać między sobą.
- To znaczy, że może się utopić! – krzyknął Moody.
- JEJ!!!!!
JAKIEŚ WIELE LAT PÓŹNIEJ...
- A to ci dopiero fajna miejscówka... - mruknął Harry pod nosem.
- ZAMKNIJ SIĘ CZEKAMY NA HARRY'EGO POTTERA!- wrzasnął ogromny tłum ludzi na starca, który nagle się pojawił.
- Oh, Harry'ego Pottera mówicie? – zapytał cicho wpatrując się po twarzach. – Spoko, poczekam z wami.
I tak Harry Potter czekał na Harry'ego Pottera przez wieczność, bo wszystkim jakoś umknął ten fakt, że Harry zachorował na starość na poważnego alzheimera....
KONIEC.
Nie wiem jak wy, ale ja miałom wielki ubaw pisząc to "coś"!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top