„5" - phaxsia

Tytuł: 5
Autor: phaxsia

Kiedy Naze zbierała się do wyjścia ze szkoły, za oknem deszcz ledwo kropił, ale teraz, kiedy z niej wyszła podało już na całego. Dziewczyna zaczęła szybkim krokiem iść w stronę domu. Nie miała daleko. Tuż obok przejechał autobus rozbryzgując wodę w brudnej kałuży. Na jej tafli przez chwilę było widać odbicie szesnastoletniej dziewczyny z blond włosami, w skórzanej kurtce, czarnych dziurawych jeansach i martensach na nogach. Nikt nie zwrócił na to uwagi, ale odbicie na moment zmieniło się na do złudzenia podobną nastolatkę z czerwonymi włosami, robiącą balona z różowej gumy. Zaraz jednak wróciło do normy.

Dziewczyna poszła dalej nawet nie zwalniając. 

Naze myślami była już w swoim świecie. Planowała dzisiaj zacząć pisać nowy rozdział swojej opowieści. 

Wyciągnęła telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się informacja: Wattpad - siedemdziesiąt jeden powiadomień. Wszystko to były nowe gwiazdki dla opublikowanego podczas przerwy obiadowej rozdziału.

Dziewczyna zignorowała powiadomienie.

Nagle podniosła wzrok znad telefonu. Stała przed swoim domem. Równo skoszony ogród, brukowany podjazd, dom z białymi ścianami i- 

Cała posesja jakby zamigotał i na ułamek sekundy stała się cztero - piętrowym budynkiem z kolorowej cegły, trochę zaniedbanym lecz ładnym. 

Naze nieco się zdziwiła. To był dom jednej z jej OC, Myfu. Teraz znów miała przed sobą swój dom, ale mogła by przysiąc, że jeszcze przed chwilą stał tam dom Myfu i jej rodziny. Blondynka pokręciła głową. Musiało się jej wydawać. 

Podeszła do furtki, wpisała kod i skierowała się po pustym podjeździe w stronę domu. W drodze zajrzała jeszcze do budy swojego psa. Była pusta. ,,Pewnie jest jeszcze z rodzicami u stylisty." - pomyślała. ,,Ostatnie przygotowania do wystawy"

Blondynka podeszła do drzwi i przyłożyła palec do czytnika. 

Ten zapikał odblokowując zamek. Dziewczyna otworzyła drzwi. Mimo dziwnych przeczuć tego dnia w środku wszystko było w porządku.

Zamyślona nie zauważyła kotki. Kiedy zwierzątko się o nią otarło Naze, aż podskoczyła. Starając się uspokoić, delikatnie pogłaskała sierść Amber.

W tem telefon w kieszeni nastolatki zawibrował. Natychmiast przypomniała sobie o spotkaniu na wideo z czytelnikami Ekitabo - jej najnowszej powieści. Do liva zostało co prawda jeszcze 30 minut, ale zawsze warto się przygotować. Szybko pobiegła na górę i otworzyła drzwi do studia. 

Studiem nazywała niewielkie (ok. Siedem m²) pomieszczenie z biurkiem, kilkoma ekranami, kamerą, tabletem graficznym i podobnymi gadżetami niezbędnymi do prowadzenia działalności na taką skalę jak ona. 

W wejściu zrzuciła plecak. Postanowiła jeszcze raz przeczytać notatki jakie zrobiła na to spotkanie. Otworzyła laptop i wybrała folder. Podczas czytania w myślach podkreślała elementy, o których nie wolno jej było zapomnieć. ,,Kolejny rozdział za tydzień; nie mam ulubionej postaci i nie będę opowiadać na takie pytania bo to faworyzacja; zapytać o pytania... Ok. Chyba jestem gotowa."

...

Po spotkaniu Naze była wykończona psychiczne. Kilku hejterów dostało się na wideo. Nie było to przyjemne doświadczenie. Takie sytuacje w przeszłości już się zdarzały. Czasem były to pojedyncze osoby, które po prostu chciały za śmieszkiwać, a czasem wytrawni hejterzy regularnie ją atakujący. I jednych i drugich dziewczyna nauczyła się ignorować. Miała również własny team wsparcia: Olivia kryjąca się pod nickiem Tiuna i Yoschi z nazwą użytkownika Duvuu sprawdzali się idealnie. Zawsze jedno z nich było gotowe do pomocy w takiej, czy innej sprawie.

Naze spotkała kiedyś Yoshi na zlocie fanów fantastyki. Był średniego wzrostu chłopakiem w okrągłych okularach z piegami i burzą kręconych włosów na głowie. Samej Olivia fizycznie nigdy nie poznała, ale widziały się na wideo wiele razy; miała długie, ciemne włosy, które bezskutecznie próbowała zafarbować. Niezależnie od wszystkiego jej włosy były jakby odporne na farbę która zmywała się po max miesiącu. Mimo zapewnień, że jej włosy są piękne, Tiuna dalej próbowała zmienić ich kolor. Właśnie teraz postanowiła zadzwonić do Naze, zapytać o spotkanie i pokazać jej tym razem zielone włosy:

— No i jak ci poszło?! Opowiadaj! 

— Jak zwykle kilku hejterów, ale Yoshi ich wywalił. Poza tym ok. W ogóle to fajne włosy, jednak naturalne są lepsze. Ile razy mam ci to powtarzać? 

— Nigdy nie pogodzę się z czarnymi włosami, a ty dobrze o tym wiesz. Tym razem farba nie zejdzie. 

— Zawsze tak mówisz...

— Tym razem mam rację!

— Poprzednio też niby miało nie zejść po 2 tygodniach.

— Daj spokój. To była farba z sieciówki.

— A teraz to niby skąd ją masz?

— Z sieció... - Olivia na chwilę urwała. — Dajmy sobie spokój.

— Cześć wam! — Kacper dołączył do rozmowy. — Naze, jak spotkanie?

— W porządku, ale jestem padnięta. Już dzisiaj nic nie napisze. 

— No to jutro będziesz musiała podwinąć rękawy. Masz masę roboty.

— Ugh. Wielkie dzięki za przypomnienie. 

— Nie chciałabym wam przerywać tego narzekania, ale mam wiadomość z naszego sklepu internetowego. W tym miesiącu poszło naprawdę nieźle. Koszulki sprzedają się świetnie. — Oliwia od pół roku była pełnoletnia, co bardzo pomagało w prowadzeniu sklepu.

— Muszę kończyć — oznajmiła Naze, zerkając na wyświetlacz telefonu. — Pa! 

Naze przesunęła palcem, aby odebrać połączenie od mamy:

— Cześć, córciu! Pewnie nic jeszcze nie jadłaś przed wyjściem, kupiłam ci sushi. O ile Amber go nie zjadła, powinno stać na blacie. 

— Dzięki. Zaraz tam zajrzę. Jak poszło u stylisty? 

— Jest dobrze. Jutro jedziemy na wystawę. Spodziewam się medali.

— Wow. Świetnie. Kiedy będziecie?

— Za jakąś godzinę. Zjedz obiad do tego czasu!

— Dobra, dobra. — Nastolatka wywróciła oczami. — Już schodzę na dół. Buziaczki!

— Buziaczki, pa!

Blondynka zeszła na parter. Jej spojrzenie padło na blat. Stała tam papierowa torba z krzykliwym napisem ,,Sushi Studio". Śladów wskazujących na penetrację przez kota nie było. Kiedy otwierała pudełko nagle usłyszała stukot. To pałeczki spadły na podłogę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że kota nie było w pobliżu, a dziewczyna zajmowała się zupełnie czymś innym. Kształt pałeczek wykluczał również sturlanie się z blatu. Ktoś musiał je zrzucić. Tylko kto. 

Naze starała się to ignorować. Zjadła sushi, wbiegła na piętro, a potem wspięła się po drabinie na poddasze do swojego pokoju. Przez dwa duże okrągłe okna, wychodzące na wschód i zachód, widać było piękny krajobraz przedmieść. Blask zachodzącego słońca dostawał się do środka przez jedno okno, przez drugie widać było gwiazdy i...  Dziewczyna jeszcze raz się przyjrzała, ale obraz nie zniknął. Zamiast zwykłego widoku z okna znajdowała się tam farma Dyniowego Johana. W oddali widać było podniszczoną stodołę. Tą samą stodołę, w której według planu Grupa Zero miała schować się przed handlarzami ludźmi. W stodole nikogo nie było. John musiał być nadal w polu. Kiedy się przyjrzała faktycznie zobaczyła sylwetkę rolnika z dynią na głowie. Szedł on powoli podpierając się na swoich widłach, w stronę majaczącej na horyzoncie stodoły. ,,Dotrze tam za trzy godziny" obliczyła szybko dziewczyna. Nagle jakby oprzytomniała i patrząc się ciągle w okno wyjęła telefon. Nadal nie spuszczając oka z farmy otworzyła aparat. Dopiero wtedy spojrzała na wyświetlacz. Zamiast znów zobaczyć upiorną stodołę na tle nocnego nieba zobaczyła rzędy luksusowych domów z równo przystrzyżonymi trawnikami, do których przywykła. Spojrzała z powrotem przez okno. Po polach pełnych złotych zbóż widziała tylko przedmieścia. 

Dziwne uczucie towarzyszące Naze od rana kazało jej przyjrzeć się temu zdarzeniu. Po chwili przypomniała sobie sytuację z początków swojej książki. Starsza siostra przychodzi do domu z sushi dla rodzeństwa. Torbę stawia na blacie, a pałeczki kładzie obok. Następnie odchodzi na chwilę. W tym momencie jej siostra Marlin wbiega do kuchni i przez nieuwagę strąca pałeczki z blatu. Czy to możliwe, że...

Nie. Nastolatka stanowczo odrzuca tę myśl, lecz po chwili znów do niej wraca. Półtorej godziny temu kiedy wracała do domu jej dom wydał się jej domem Myfu. Mniej więcej w tym czasie główna bohaterka książki wraca z zajęć sztuk walki. Rzuca worek...

Podobieństwo było zbyt duże.

Naze szybko zeszła po drabinie. Chwyciła laptop i otworzyła opowieść. Sprawdziła wszystko jeszcze raz. Zgadza się. To opowiadanie zaczęła pisać dzień wcześniej, niemożliwe żeby przepowiadała przyszłość.

Blondynka podnosi wzrok i przez chwilę znów wydaje się jej że jest w domu Myfu. Ściany z wyblakłą kolorową tapetą...

Wizja ta trwała zaledwie moment, była znacznie krótsza od poprzedniej. Mimo to Naze zdążyła dostrzec szczegóły, takie jak niebieski wazon z konwaliami. 

Przerażona nastolatka jedną ręką rzuca laptop na sofę, a drugą wybiera telefon do przyjaciół. 

— Pomocy! Wiem, że to dziwne zabrzmi, ale potrzebuję waszej pomocy!

— Gadaj co się dzieje. — Yoshi nie mogło opanować emocji. — Za dziwniejszą i tak nie możemy cię uznać.

— Nie byłabym taka pewna. Wydaje mi się... Mech... Jestem pewna, że nasz świat i świat z mojej historii się przeplatają. Mam dowody. Wczoraj napisałam fragment opowiadania, w którym Myfu wraca do domu, a półtorej godziny później jej siostra zrzuca pałeczki z blatu. Ja wróciłam do domu półtorej godziny temu, a przed chwilą spadły mi pałeczki. Do tego miewam wizję, w których mój dom jest domem Myfu. 

— Okej. To dziwne. A co dalej ma się wydarzyć? — Olivia próbowała zacząć do twardych i niepodważalnych faktów. Jednak nigdy nie uzyskała odpowiedzi. Naze niespodziewanie się rozłączyła. 

— Naze wyszła. Oddzwonię do niej — Yoshi próbowało znów nawiązać połączenie, ale poczta głosowa odezwała się od razu.

— Mam złe przeczucia. Yoshi, masz jeszcze plan wydarzeń z tamtej opowieści. Naze miała ci wysłać taki plik. 

— Mam tylko część. Dostałem to kiedy była w połowie pisania, ale raczej nie uległ zmianie. 

— Szybko. Gdzie to masz.

— Muszę poszukać...

— Szukaj szybciej. Nasza koleżanka jest fanką mrocznych historii. 

— Mhm...

— Masz?

— Trochę cierpliwości. To zajmie jeszcze chwilę...

— Ok. Mam. 

— Otwieraj i czytaj. Już.

— Okej, okej... Mhm... Matko boska!

— Co tam jest? 

— Myfu i jej przyjaciele zostają porwani przez handlarzy ludźmi. 

...

Naze obudziła się z okropnym bólem głowy. Spróbowała dotknąć ręką czoła. Nic z tego. Ręce miała przykute do podłoża. Otworzyła oczy. Siedziała w prosto. Prawdopodobnie w wozie. Na głowie miała worek, jej ręce i nogi były w niezbyt wygodnej pozycji, przytwierdzone do podłogi żelaznymi obręczami. 

Przez krótką chwilę dziewczyna zastanawiała się jak się tu znalazła, zaraz jednak przypominała sobie wcześniejsze wydarzenia. Odkryła przenikanie się rzeczywistości. Dzwoniła do przyjaciół i w pewnym momencie otrzymała cios w głowę. Zrobiło jej się ciemno przed oczami, potem straciła przytomność. 

Wtem wóz gwałtownie zahamował. W jednej chwili rozległy się krzyki i pełne przerażenia rżenie koni. W połączeniu z stukotem łańcuchów dawało to niemal kakofoniczny hałas. Jutowy worek zsunął się z głowy nastolatki. Po chwili jej wzrok przyzwyczaił się do światła. Ujrzała karawanę długą na około trzydzieści klatek, w każdej od jednego do czterech niewolników. Jechała w jednej z ostatnich. Trzy klatki drzwi do klatki obok były otwarte szeroko, nikogo w nich nie było. Uciekinierzy stali obok. Wysoka dziewczyna z średniej długości czarnymi włosami trzymała nóż. Za nią w obronnym szyku widać było dwie dziewczyny osłaniające chłopca, gorączkowo szukającego czegoś w księdze zaklęć. Jedna z dziewczyn trzymała łuk. Naze rozpoznała w nie Okuvanę, swoją OC. Drugą z dziewcząt, tą z mieczem dwuręcznym też dobrze znała. To była Myfu. Jeśli tak to chłopak w tle miał na imię Omyzi i był bliźniakiem łuczniczki. 

Podczas, gdy reszta handlarzy niewolników zabezpieczała pozostałe klatki, dwóch z nich biegło w stronę grupki oddając strzały ostrzegawcze ze swoich pistoletów. Nożowniczka, Kyla, była na to gotowa. Jeden nóż rzuciła płasko tuż przy ziemi. Szybko zmienił się on w węża który wspiął się na najbliższego przeciwnika i wytrącił mu broń z ręki. Napastniczka w tym czasie wyjęła z pasa drugi nóż. Kopnęła drugiego mężczyznę w brzuch, a gdy ten upadł wbiła mu broń głęboko w ramię. Przez dużą ranę broń już w postaci węża, wpełzła do wnętrza przeciwnika dając pewność, że ten już nie wstanie. Drugi przeciwnik mimo węża wspinającego się po jego plecach biegł w stronę kobiety. Tamta wyruszyła mu naprzeciw. Odbiła się od kamienia, wyskoczyła w górę i robiąc salto zdjęła węża przemienionego na powrót w nóż. Bez wahania wbiła go od tyłu w szyję przeciwnika. 

Naze przez moment podziwiała umiejętności tej kobiety. Sama z pomocą swoich Munno pokonała dwóch uzbrojonych mężczyzn. Nagle jej spojrzenie napotkało wzrok Myfu. Wojowniczka chyba dostrzegła podobieństwo między nimi. Mimo protestów Okuvany ruszyła uwolnić blondynkę. W biegu przecięła strażnika jej klatki na pół swoim mieczem. To samo spotkało zaraz potem pręty klatki i łańcuchy, w które zakuta była Naze. 

— Jesteś mną. Nie wiem jak to się stało, że masz takie włosy, ani w ogóle skąd tu się wzięłaś, ale pójdziesz z nami. — W tym momencie jednak Omyzi znalazł odpowiednie zaklęcie i jego myszy pod postacią różdżki zdołał je wykonać. Naze wiedziała co to za zaklęcie. Sama je wymyśliła. Za jego pomocą wybrane osoby przechodziły w stan niewidzialności połączony z przenikaniem przez materię. 

Dopiero wtedy nastolatka rozejrzała się. Byli na skraju dżungli. Nie tak daleko rysowała się stodoła Dyniowego Johana. Była wolna. Mogła tam znaleźć schronienie, zupełnie jak bohaterowie jej opowieści. Wstała, ale było już za późno. Jeden z mężczyzn wymierzył do niej z pistoletu i nacisnął spust. Nastała wieczna ciemność. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top