꧁USA & Reader꧂
Zamówienie od Aurora_Fantasy814
~~~~~
Dzień szkolny dobiegał już końca, lecz dla (Imię Siostry) dopiero zaczynała się prawdziwa zabawa. Wracała ze szkoły wraz ze swoją młodszą siostrą. Co prawda różnica nie była zbyt wielka, lecz starsza zawsze traktowała młodszą tak, jakby miała zaledwie dziesięć lat, mimo iż tak naprawdę miała już siedemnaście. Dziewczyny wracały zawsze po szkole razem, lecz dziś wyjątkowo starszej z sióstr towarzyszyły jej koleżanki z klasy, dlatego (Imię) szła z tyłu. Młodsza rozglądała się na różne strony, by jakoś zająć myśli. zazwyczaj wraz z siostrą rozmawiały o różnych bzdetach, lecz dziś? Dziś było inaczej... (Imię) nie przepadała za koleżankami siostry, ponieważ te specjalnie zagadywały ją, by nie zwracała uwagi na swoją młodszą siostrę. Także (Imię siostry) zdawała się specjalnie jej nie zauważać, nawet gdy koleżanki specjalnie nie zawracają jej głowy. Gdy dziewczyny dotarły do domu, (Imię) od razu udała się do swojego pokoju. Nie miała ochoty rozmawiać z siostrą. Po około godzinie matka dziewczyn zawołała je na obiad. (Imię) zwlekła się z łóżka i zeszła na dół jako pierwsza. Zajęła miejsce przy stole, a mama pogłaskała ją po głowie.
- Dziś się jeszcze nie witałyśmy. - odparła całując policzek (Imię). Dziewczyna uśmiechnęła się i cała złość przeminęła.
- Witaj mamo. - opowiedziała. Kobieta uśmiechnęła się i położyła na stole talerz pełen gołąbków. Po chwili przy stole zawitała także starsza siostra. Rozpoczęły razem posiłek. Po chwili starsza siostra rozpoczęła dialog z matką.
- Mamo, pamiętasz, że dziś mam urodziny, prawda? - odparła z uśmiechem dziewczyna.
- Naturalnie kochanie i tak jak się umawiałyśmy impreza dla rodziny jest za tydzień, gdyż nie było wolnej sali.
- Tak, tak, wiem. Ale chodzi o to, że chciałabym iść z koleżankami na małą imprezę dzisiaj.
- Przykro mi, ale dziś nie dasz rady.
- Ale mamo! To moje osiemnaste urodziny! Przecież obchodzi się je tylko raz! (Lub trzy tak jak ja XD ~~ autorka)
- Nie podnoś na mnie głosu. Pamiętaj, że jestem twoją matką.
- Mamo proszę. Ja już się umówiłam. zranię wszystkich jeśli się nie zjawię.
- Niech ci będzie, ale na moich warunkach. Razem z tobą ma iść (Imię).
- Dlaczego?! - siostra uniosła się, a (Imię) poczuła smutek, że starsza zareagowała w taki sposób.
- Dlatego, że dziś idę jeszcze raz do pracy, a nie chcę, by (Imię) siedziała sama w domu. Dlatego, jeżeli chcesz iść to musisz zabrać ją ze sobą i pilnować jej jak oka w głowie.
- To, że jestem starsza nie znaczy, że będę jej niańką!
- Nie tym tonem moja droga! - mama dziewczyn wstała, co zasygnalizowało zbliżającą się granicę jej cierpliwości. Dlatego (Imię) skuliła się, podobnie jak starsza. - Dałam ci warunek. Albo go spełnisz albo zostajesz w domu. I nie myśl o ucieczce, bo wtedy dostaniesz szlaban do odwołania. Wiesz, że prędzej czy później dowiem się wszystkiego. - odparła surowo, ponownie zajmując miejsce przy stole. Starsza siostra westchnęła i spojrzała na (Imię), która starała się jeść dalej obiad udając, że wszystko jest w porządku. (Imię siostry) westchnęła i skrzyżowała ręce na piersi.
- Niech będzie. - odparła, a matka uśmiechnęła się.
- W takim razie możesz iść. Tylko wróćcie przed pierwszą.
- Zgoda. - odparła starsza. Resztę obiadu wszystkie milczały. Wieczorem matka dziewczyn udała się do pracy, a one do znanego klubu nocnego. (Imię) nie podobało się to miejsce, ale siostra wcale jej nie słuchała. Gdy weszły do środka, podeszły do znajomych starszej. (Imię) czuła się jak piąte koło u wozu. Nie chciała być w tym miejscu. Mijały godziny, a starsza nie miała zamiaru zwracać uwagi na (Imię). Dziewczyna udała się do łazienek, a gdy z nich wyszła, zauważyła siostrę całkiem napitą. Zniechęcona jej stanem odeszła na bok i oparła się o ścianę.
- Hej. - usłyszała nagle. Odwróciła się w kierunku osoby, która się do niej zwracała. Był to chłopak starszy od niej. (Imię) rozpoznawała w nim kolegę swojej siostry.
- (Imię), prawda? Dobrze pamiętam?
- Tak...
- Jestem Ameryka, ale mów mi USA albo Ame. Tak jest szybciej. - odparł z uśmiechem.
- Dobrze. - odparła i chciała wycofać się do siostry, lecz zauważyła, że miejsce, na którym siedziała jest puste.
- Coś się stało? - spytał chłopak.
- Nie widzę swojej siostry...
- Nie rozumiem jak mogła zostawić taką śliczną dziewczynę samą.
- Przepraszam? - (Imię) spojrzała na Ame, który stał obok opierając się o ścianę barkiem.
- Jest od ciebie starsza, prawda? Więc czemu cię zostawiła.
- Nie była zadowolona z mojego towarzystwa... Ale nie mogę uwierzyć, że mnie tak po prostu zostawiła...
- Też tego nie pojmuję. Ja byłbym bardzo zadowolony biorąc cię na imprezę. - odparł Ameryka głaszcząc policzek (Imię). Dziewczyna cofnęła się, lecz Ame nie wydawał się tym zbyt przejęty.
- Ja naprawdę powinnam wracać. - odparła niepewnie. Ameryka uśmiechnął się i uniemożliwił jej ucieczkę, gdyż przyszpilił ją do ściany. Ręce położył po obu stronach jej głowy.
- Spokojnie, mogę ci pomóc. - odparł, lecz dziewczyna nie czuła się dobrze.
- Dam radę sama. - odparła starając się uciec, lecz on ciągle odgradzał ją od świata.
- Nic ci ze mną nie grozi. - odparł, ale (Imię) nie wierzyła mu. Chłopak po chwili ujął w palce kosmyk jej włosów i zaczął go delikatnie głaskać kciukiem.
- Proszę ja nie chcę kłopotów, chcę tylko wrócić do domu... - odparła. Lekko zaczęła drżeć co nie umknęło uwadze USA.
- Jest ci zimno? - spytał, lecz nim odpowiedziała, zarzucił na nią swoją bluzę. - Musisz uważać, by nie zachorować. - odparł i uśmiechnął się. Położył dłoń na jej ramieniu, a drugą zaczął głaskać bok jej głowy. (Imię) zaczęła na nowo martwić się sytuacją.
- Proszę nie rób mi krzywdy, ja nie chcę... - odparła i popchnęła go nieco mocniej, następnie skorzystała z sytuacji i uciekła na zewnątrz. Jak na złość musiało się rozpadać. (Imię) zaczęła drżeć z zimna. Otuliła się bluzą Ameryki i rozejrzała się za jakąś taksówką lub innym transportem. Bała się sama wracać do domu. Dodatkowo chciała jak najszybciej uciec z tego miejsca. Było już późno. Zbliżała się godzina druga, a ona wciąż była poza domem. Nagle poczuła rękę na ramieniu podskoczyła i odwróciła się. Ponownie ujrzała Amerykę.
- Odejdź! - odparła pewniej cofając się. Teraz miała długą drogę ucieczki, gdzie nie mógł jej do końca unieruchomić.
- Spokojnie mała. Wiesz, że nie chcę twojej krzywdy. Słuchaj, zaraz ma przyjechać mój brat, podwieziemy cię.
- Podziękuję. Nie ufam ani tobie, ani twojemu bratu. Dam radę sama. - odparła stanowczo. Po chwili nadjechał srebrny samochód, z którego wysiadł nieco starszy chłopak od Ame. (Imię) westchnęła i przygotowała się do ucieczki w razie czego.
- Ame ja naprawdę robię to ostatni raz. Mam dość nieprzespanych nocy przez obowiązki, a gdy mam wolne to ty musisz się upić. - odparł chłopak o niebieskich oczach. Ameryka przewrócił swoimi oczami i skrzyżował dłonie na piersi.
- Nie przesadzaj Kan. Były urodziny (Imię siostry).
- Co nie zmienia faktu, że jesteś pijany. - odparł Kanada. Po chwili spojrzał na zagubioną (Imię). - Hej, potrzebujesz pomocy? - spytał, a jego ton był przepełniony troską, co zdziwiło dziewczynę.
- Nie, dam radę sama. - odparła ciągle będąc nieufną.
- Rozumiem, ale wydaje mi się, że lepiej by ktoś cię podrzucił. Deszcz raczej nie ma zamiaru przejść, a jest już późno.
- Dopiero druga. - wtrącił Ame.
- Aż druga! - poprawił go starszy. - Brat słuchaj, kocham cię, ale muszę ci chyba izolatkę założyć. - odparł i spojrzał znów na (Imię). Wtedy dostrzegł, że ma ona na sobie bluzę USA. - To twoja bluza. - zauważył.
- Ja ją oddam. - odparła szybko (Imię), lecz Kanada powstrzymał ją kładąc dłonie na jej ramionach.
- Spokojnie. Oddasz ją gdy będzie okazja. Teraz lepiej byś miała ją na sobie i się nie przeziębiła. Nalegam, zgódź się, bym cię podwiózł. - odparł, a (Imię) niepewnie skinęła głową.
- Dobrze...
- Gdzie mieszkasz? - spytał Kanada. Dziewczyna podała adres, a Kan westchnął. Podszedł do brata i chwycił go za klamoty. Zmusił do wejścia do samochodu i zamknął go z tył. Dziewczynie natomiast otworzył przednie drzwi. (Imię) weszła niepewnie, a już po chwili ku swojemu zaskoczeniu znajdowała się pod domem. Podziękowała Kanadzie i wróciła do środka.
Następnego dnia powiedziała o wszystkim mamie. Za skutkowało to ogromnym szlabanem dla starszej. Podczas kłótni matki ze starszą z córek, rozległ się dzwonek do drzwi. (Imię) wstała by je otworzyć. W drzwiach stał Kanada z uśmiechem. Zaraz za nim stał skrępowany USA.
- Jak się czujesz (Imię)? - spytał z troską kładąc dłonie na jej ramionach i przyglądając się jej uważnie.
- Dobre, dziękuję, że pytasz. Co was sprowadza? - spytała, a Kan spojrzał na brata z uśmiechem i odsunął się, by ten wyszedł naprzeciw (Imię).
- Chciałem cię przeprosić za wczoraj... Za dużo wypiłem i byłem dla ciebie zbyt.... nachalny... Jest mi głupio z tego powodu... Przepraszam
- Nic nie szkodzi. - odparła niepewnie (Imię). Ameryka spojrzał na nią ze smutkiem.
- Ja naprawdę żałuję i jeśli to możliwe chciałbym zacząć naszą znajomość od nowa, ponieważ polubiłem cię i nie chcę byś miała o mnie złe zdanie...
- Niech będzie, ale dam ci tylko jedną szansę. - odparła dziewczyna. Po chwili sięgnęła do wieszaka i podała chłopakowi jego bluzę.
- Dzięki i jeszcze raz przepraszam.
- Nie szkodzi. - odparła (Imię). Po chwili obok stanęła matka dziewczyny.
- Kochanie kto to? - spytała, a gdy usłyszała odpowiedź wymierzyła Ameryce porządny policzek.
- Należało mi się. - odparł załamany Ameryka masując obolałe miejsce. W tym czasie Kanada rozmawiał z matką (Imię), a sama (Imię) pomagała Ameryce z policzkiem.
- Musze ograniczyć picie...
- Koniecznie. - zaśmiała się (Imię), a jej śmiech stał się nową nadzieją dla Ameryki. Przez to on także się uśmiechnął.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że nie jest źle. Osobiście uważam, że jest okej, ale to wasze zdanie liczy się dla mnie najbardziej. ^^
One shot byłby szybciej, gdyby nie lekcja His-u, gdzie to ja musiałam czytać cały temat T^T
Nie jestem tez pewna, czy tak miało wyglądać zakończenie, ale myślę, że chyba trafiłam w oczekiwania ^^
Lecę pisać kolejny c:
(1632 słowa *^*)
~~ Bakuś
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top