꧁PRL ~ część 2 ꧂
Zamówienie od TadStrange5
Tłumaczenie książek już dawno mi się znudziło. Ile można w koło robić to samo? Ciągle widzę te same słowa i zastanawiam się, czy nie lepiej zrobić coś innego. W końcu postanowił*m wyjść z pokoju. W końcu to nie więzienie. Idąc korytarzem dane było mi słyszeć kłócących się Rosję i Ukrainę.
- Jestem starszy od ciebie!
- No gratulacje staruszku! Medal za to chcesz?
- Ukraina! Zaraz oberwiesz!
- Chcesz by ZSRR z tobą pogadał?
- A ty się w "małe dziecko co do tatusia biegnie i się skarży" chcesz się bawić ? - wtrącił*m. Ukraina spojrzał na mnie karcąco.
- Od kiedy trzymasz z nim?! - krzyknął Ukraina zły.
- Więc kto jest lepszy! - wtrącił Rosja.
- W to wątpię. - odparł*m. - Obaj jesteście jak dzieci.
- Mówi ktoś o wzroście karła. - odparł Rosja.
- Ta, mówi ten co broni się jedynie wzrostem, bo w walce jest tak słaby, że faktycznie zalicza się do kategorii seniorów. - odparł*m z irytacją. W końcu znalazł*m się w kuchni. Tam udało mi się spotkać Estonię, który zmywał naczynia.
- Teraz nie kolej tych idiotów?
- Kłócą się tak już od dłuższego czasu. Jakbyśmy mieli czekać na nich, to padlibyśmy z głodu. - zaśmiał się chłopak. Jego tolerował*m najbardziej z grona dzieci ZSRR. Nie był tak wkurzający jak inni. Choć czasem był zbyt miły, ale jakoś można to znieść.
- Ej Esti, wiesz może gdzie jest ZSRR?
- Mówił, że musi jechać do kogoś w sprawie jakiegoś zaginięcia. Nie jestem go końca w temacie.
- Chodzi o mojego brata...
- Polskę?
- Nie mam innego... - odparł*m z irytacją.
- Wybacz. Wiesz, że rzadko rozmawiamy.... - chłopak spuścił głowę.
- Dobra... Wybacz... Ponosi mnie ostatnio...
- Spokojnie, ja to rozumiem. ZSRR wspominał, że wróci wieczorem.
- Czyli muszę czekać.
- Jeśli chcesz jakoś zająć sobie czas to możesz rozdzielić Ukrainę i Rosję. Niech w końcu przestaną się kłócić i zaczną coś robić, bo ZSRR znów będzie kazał wszystkim stać na zimnie za niewykonanie obowiązków domowych.
- Dobra zajmę się tym. - po tych słowach zostało mi iść do tych dwóch debili. O dziwo siedzieli i patrzyli na siebie, co mnie zaskoczyło. - Gracie w kto pierwszy się zakocha czy jak?
- Zamknij się PRL! - krzyknęli obaj.
- Zastraszamy przeciwnika. - wtrącił Ukraina.
- I tym samym wszystkich domowników... - odparł*m.
- Daj spokój PRL. Nikt jeszcze nic nie powiedział.
- Przychodzę od Estonii. Mówi byście ogarnęli dupy, bo ZSRR znów będzie kazał wszystkim stać na zimnie. Wtedy dostaniecie łomot miesiąca od rodzeństwa. - powiedział*m. Oni westchnęli i poszli do swoich pokoi. Chyba mi się udało, prawda? No nic. Zostało mi czekać na ZSRR i jakieś wiadomości o Polsce. Niech Bóg będzie miał go w opiece.
Po godzinie nareszcie przyjechał ZSRR. Jakoś udało mi się opanować, chęć uduszenia go za tak długą nieobecność.
- I co ?! - od razu chciał*m wiedzieć co, jak i gdzie.
- Wiem, że mój znajomy widział niemieckich żołnierzy, jak pakują Polskę do samochodu i odjeżdżają.
- To wina tej suki! - warkn*ł*m.
- Też jej nie toleruje, ale trzeba się jeszcze upewnić.
- Przecież widział niemieckich żołnierzy! To jej sprawka!
- PRL! Spokój. Jeszcze nic nie jest potwierdzone.
- Wiesz co mam to już głęboko w poważaniu! Idę szukać brata! - po tych słowach nie zważając na nic wybiegł*m na ulicę. Polska był dla mnie najważniejszy i nie będę się przyglądać, gdy on jest w niebezpieczeństwie. Słyszał*m wołanie ZSRR, ale ignorował*m je. Było ciemno, a ja już po chwili nie wiedział*m, gdzie iść. W końcu stwierdził*m, że raz się żyje. Znalazł*m się przed domem tej suki. Niechętne pukanie w drzwi, oznajmiło o moim przybyciu. Otworzyła mi ona i przyjrzała się z pogardą.
- Czego?
- Wiem, że masz mojego brata. Gadaj gdzie on jest!
- Pff. Myślałam, że posiadasz większą inteligencję niż reszta dzieci ZSRR, a jednak widzę, że to ten sam poziom głupoty.
- Nie zmieniaj tematu! Gadaj gdzie Polska albo będziesz tego żałować!
- Słuchaj! Mam gdzieś gdzie on jest! Jak dla mnie może zdechnąć pod mostem, ale ja go nie mam! Wypad mi spod domu albo to ty będziesz żałował, że tu jesteś!
- Rzesza! - krzyk ZSRR przerwał naszą "rozmowę".
- Jeszcze ciebie tu brakowało...
- Nie waż się tknąć PRL-u.
- To jazda mi spod domu! Nauczył byś swoje dzieci kultury, a nie! Wszystkie jak ojciec tępe do potęgi.
- Uważaj na słowa! Może i nie przepadasz za moją osobą, ale nie pozwalaj sobie na zbyt wiele.
- To obecnie wy mnie nachodzicie bez powodu.
- Porwałaś mi brata!
- Kiedy ten twój tępy umysł pojmie, że go nie mam?
- Widziano jak niemieccy żołnierze pakują go do samochodu, więc gadaj suko!
- Posłuchaj uważnie, bo powiem to tylko raz. Nie ma tu twojego durnego brata, nie było żadnych żołnierzy i nikogo po niego nie posłałam! A teraz won! - odparła i trzasnęła drzwiami.
- Po do za mną szedłeś?!
- PRL! Nie widzisz jakie głupoty robisz? Bez podstaw przyjść do niej, gdzie mogłaby cię nawet zabić! To nie jest rozważne!
- Mam to gdzieś! Pragnę tylko dowiedzieć się co się dzieje z Polską!
- Polska? - usłyszeliśmy cichy głos z boku. Gdy tam spojrzeliśmy okazało się, że stoi tam Rumunia.
- Tak, zaginął!
- Ja widziałem go. - odparł. Szybko znalazł*m się przy nim i złapał*m jego ramiona.
- Gdzie?!
- Um... Ostatnio... Wiem, że spotykał się z jakimś chłopakiem o czerwono-zielonych włosach. Dziwny ubiór, ale co będę komentować.
- Gdzie się spotkali?!
- Na mieście. Było to może tydzień temu. Bardziej wyglądało to tak, jakby się znali dłuższy czas. Nie wiem czy coś ich łączy, ale wydają się być sobie bliscy.
- Nie znasz tego chłopaka?!
- Nie, ale wydaje mi się, że jedna osoba może go kojarzyć. Austria. Ona raz z nim i Polską gdzieś szła. - nie czekając na koniec jego słów pobiegł*m do domu Austrii. Cieszę się, że z nudów oglądało się czasem mapę miasta i zapamiętało wszelkie drogi do konkretnych domów. ZSRR nie zdążył mnie złapać, przez co pewnie zaczął pogoń na nowo. Gdy dotarł*m na miejsce zapukał*m do drzwi. Austria uchyliła je i zdziwiła się widząc mnie.
- Dzień dobry....
- Hej, nie kojarzysz mnie, ale wiem, że znasz Polskę.
- Tak, zgadza się...
- To mój brat! Proszę powiedz mi, kim jest chłopak o czerwono-zielonych włosach, z którym się spotyka.
- Pewnie chodzi ci o Węgry.
- Węgry?
- Tak, od jakiegoś czasu się przyjaźnią.
- Wiesz gdzie może teraz być?!
- Cóż, mieszka na końcu miasta. Może jest w domu.
- Dzięki! - krzykn*ł*m i biegiem ruszył*m do wskazanego przez nią miejsca. Nie pukając znalazł*m się w środku. Nagle do moich uszu dotarły jęki bólu. Rozpoznał*m w nich Polskę i pędem zbiegł*m do piwnicy. To co zobaczył*m zamurowało mnie... Polska wraz z tym całym Węgrami grali w twistera... CO DO CHOLERY?!
- Polska?! - mój krzyk było słychać na cały dom. Polak wystraszył się i spojrzał na mnie, a Węgry wywrócił się na matę.
- PRL?! - krzyknął radośnie mój brat i podbiegł do mnie. Objęliśmy się mocno, a Węgier wstał z ziemi i stanął z boku.
- Co do cholery?! O co chodzi?!
- PRL ja...
- Adoptowałem Polskę. - wtrącił Węgier. - By mógł sobie spokojnie żyć, bez nadzoru Brytanii i Ameryki.
- A ten cały teatrzyk z porwaniem?!
- Cóż... Można powiedzieć, że miał na celu wkopanie Rzeszy w jakieś gówno.
- Tak... Wybacz, jeśli cię to zmartwiło PRL...
- Zmartwiło? Ja myślał*m, że cię zabiją!!!
- Przepraszam...
- Dobra... - westchn*ł*m. - Czyli wszystko gra?
- Tak, jest cudownie. - odparł Polska. Poczuł*m ulgę. Po chwili do piwnicy wparował ZSRR.
- Nie będę ganiał za tobą jak pies! - warknął na mnie.
- Przepraszam... - po tych słowach, ZSRR zorientował się w sytuacji. Po wytłumaczeniu mu co miało miejsce zabrał mnie do domu. Węgry obiecał, że będę wraz z Polską chociaż raz w tygodniu mnie odwiedzać. Już nie mogę się doczekać pierwszych odwiedzin.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top