2 III Zsrr

Zsrr - *W myślach*Dzisiaj są moje urodziny. Nie lubię ich obchodzić i wszyscy o tym wiedzą więc poprostu albo do mnie przyjeżdżają na obiad albo piszą mi życzenia. W tym roku wszyscy wyjechali gdzieś. Na szczęście mam Rzeszę.

Rz - *W myślach* Co roku na urodziny Zsrr przyjeżdża jego rodzina ale w tym roku nie przyjeżdża a tradycją jest, że w tym dniu się wymyśla chore gry. Ciekawe co w tym roku wymyśli dla naszej dwójki.

*Wieczór*

Zsrr - To co Rzesza gotowy na grę?

Rz - Chyba tak a co to będzie?

Zsrr - Mam tutaj wódkę i jeśli który z nas się skrzywi ten musi zasłonić oczy i całkowicie mu się oddać i się go słuchać. Czaisz?

Rz - Raczej tak ale według mnie to nie fair.

Zsrr - Czemu?

Rz - Bo Ty wiesz, że ja wódki nie lubię i się na stówę skrzywię w porównaniu z tobą.

Zsrr - Specjalnie dlatego mam jakąś tam mocniejszą której sam nawet O DZIWO nie piłem.

Rz - No to teraz lepiej.

Zsrr - To co umowa stoi?

Rz - Dobra ale chcę coś dodać.

Zsrr - Słucham zatem.

Rz - Obstawiam co będziesz chciał ale jeśli mi się to nie spodoba i będę cię prosił o zaprzestanie z powodów na przykład bólowych to przestajesz ok?

Zsrr - Ok ale zapewniam, że może na początku ale potem będzie lepiej słowo honoru. No to umowa stoi?

Rz - Stoi.

Po tym Zsrr poszedł do kuchni a Rzesza cały w nerwach siedział w salonie na kanapie aż po chwili Sowiet przyszedł z wódką i kieliszkami. Zsrr od razu nalał dla nich po kieliszku.

Zsrr - Gotowy?

Rz - Tttttak.

Zsrr - No to na trzy. Trzy.

Rz - Dwa.

Zsrr - Jeden.

I wypili wszystko. Wódka była tak gorzka, że aż Zsrr miał wątpliwości czy się pierwszy nie wykrzywi ale po minucie Rzesza ostatecznie przegrał.

Rz - Pamiętaj obiecałeś.

Zsrr - Jasne a teraz zawiąż oczy.

Rz - Dobrze.

Zsrr dał Rzeszy opaskę a ten od razu zawiązał ją sobie na oczach cały w nerwach. Zsrr po prostu wziął Rzeszę w stylu panny młodej i poszedł z nim wiadomo gdzie. Kiedy dotarli Zsrr wyciągnął z szafki nocnej kajdanki i skuł nimi nadgarstki Rzeszy. Ten pod wpływem zimnego metalu aż otrzepał się.

Zsrr - *W myślach* Kurwa jak ja kocham urodziny.

Wtedy Zsrr zaczął powoli rozbierać Rzeszę jeżdżąc palcami po każdym skrawku jego ciała nie mogąc powstrzymać wzroku od patrzenia się w niego.

Rz - *W myślach* Kurwa czemu, żem nie mógł gdzieś w ten cholerny dzień gdzieś pojechać tylko akurat z Jim zostać. A poza tym nie ważne czy na trzeźwo czy nie on I tak by mi to zrobił prędzej czy później ale czemu musi robić to w TEN sposób.

Zsrr bo ściągnięciu koszuli Rzeszy zaczął robić mu malinki na szyj powoli schodząc do jego torsu i albo go przygryzając albo liżąc albo jeszcze robić malinki. Kiedy to w końcu mu się znudziło zamilkł rozsuwając swój rozporek (BOŻE, SZATANIE RATUNKU). Rzesza w pewnym momencie gwaownie się spiął i wiedział, że będzie się zaczynać. Zsrr wsadził swojego w usta Rzeszy tak, że ten prawie się nim zakrztusił. On od razu zaczął go ssać a Zsrr zaczął cicho pojękiwać. Kiedy w końcu Zsrr doszedł w ustach Rzeszy ten nie zdołał wszystkiego połknąć i trochę wypłynęło kącikami jego ust. Zsrr wytarł wszystko co z Rzeszy ust wyciekło i wyjął też swojego z jego ust. Wtedy już nie wytrzymał I ściągnął opaskę Rzeszy by spojrzeć w te jego piękne oczy. Rzesza gdy tylko miał odsłonięte oczy zaczął dokładnie analizować co się wokół niego dzieje i kiedy spojrzał na Zsrr jego oczy gwaosnie się rozrzeszyły a jego oczy zaczęły się szklić. Zsrr gdy tylko to zauważył od razu położył swoją dłoń na jego policzki i kciukiem po nim jechał mówiąc:

Zsrr - Ciiii spokojnie. Nic ci nie będzie chcesz mogę ci dać wybór.

Rz - Chccccę.

Zsrr - Albo zrobię to wolno i będzie lekko bolało albo mogę to zrobić szybko ale cię przyszykuję ale też będzie bolało.

Rz - *Myśli* Chcccccę... szybbbko.

Zsrr - Jesteś pewien?

Rzesza tylko kiwnął głową na tak i Zsrr od razu wsadził w niego pierwszego palca i Rzesza wygiął się w lekki łuk. Potem Zsrr zaczął nim ruszać i dokładać drugi i na końcu trzeci coraz bardziej go rozrzeszając. Zsrr gdy tylko uznał, że Rzesza jest gotowy bez ostrzeżenia wbił swojego członka prosto w wejście Rzeszy (BOŻE) a Rzeszy w tym samym momencie z oczu zaczęły lecieć łzy. Zsrr wtedy pocałował Rzeszę słodko i delikatnie ale zarazem ostro i namiętnie a Rzesza bez siły na opór a nawet z chęcią zaprosił Zsrr do głębszego pocałunku. Kiedy już skończyli się całować Rzesza się uspokoił a na jego twarzy zagościł lekki uśmieszek.

Rz - Będziesz tak we mnie siedział czy może w końcu się ruszysz?

Zsrr - Osz ty.

Zsrr w tym momencie wyjął taśmę i zakleił Rzeszy usta. Rzesza wtedy zrozumiał jak wielki błąd popełnił. Ten zaczął w niego nawalać tak mocno, że w niektórych momentach na pościel skapywała pojedyncza kropelka krwi. Rzesza wtedy już nic nie widział przez łzy. Zsrr Kiedy już zaczął się lekko męczyć zwolnił ale tylko minimalnie. Potem położył swoją rękę na podbrzuszu Rzeszy lekko je masując.

Zsrr - Ciiii spokojnie. Wszystko będzie dobrze.

On wtedy bardzo delikatnie ściągnął Rzeszy taśmę a ten otworzył usta by naprać więcej powietrza gdyż nosem było niewystarczająco. Kiedy tylko unormował oddech powiedział do Zsrr cichutko ale zrozumiale.

Rz - Proszę... skończ już... to tak bardzo boli. Gorzej niż kulka w bok.

Zsrr - Obiecuję na wszystko co mam, że teraz będzie dobrze ok?

Rz - Wiedz, że Ci ufam.

Zsrr - I nie zawiodę. Mogę już?

Rz - Tttak.

Zsrr zaczął powoli ale rytmicznie poruszać się w Rzeszy tak aby już więcej bólu mu nie sprawić. Ten po jakimś czasie zaczął cichutko jęczęć aż z czasem jak Zsrr przyśpieszał jęki Rzeszy były coraz bardziej głośniejsze.

Rz - Ah... Z-zs-rr Zsrr... Ah... szyb... ciej.

Ten za każdym razem jak Rzesza mówił szybciej przyśpieszał ruchu. Jeszcze trochę to trwało aż w końcu Rzesza poczuł jak coś przyjemnego i ciepłego roznosi się wewnątrz jego ciała i od razu zrozumiał, że Zsrr w nim doszedł. Zsrr gdy tylko doszedł wyszedł tak gwałtownie z Rzeszy, że ten aż jęknął chyba ze wszystkich pozostałych sił w gardle. Jak Zsrr wyszedł biała ciecz aż się wylewała z Rzeszy. On położył się koło Rzeszy pocałował go w czoło I powiedział:

Zsrr - Byłeś wspaniały.

Rz - Se...se...serio?

Zsrr - Tak najwspanialszy.

Rz - Pypypy... pytanie.

Zsrr - Słucham.

Rz - Robiłeś to już kiedyś?

Zsrr - Z chłopakiem czy dziewczyną?

Rz - Oboje.

Zsrr - Tak a ty robiłeś to kiedyś z chłopakiem?

Rz - Nnnnie... nie.

Zsrr - A z dziewczyną?

Ten w odpowiedzi się gwałtownie zarumienił.

Zsrr - Czekaj.

Zsrr - Czyli... ty prawiczek byłeś.

On tylko kiwnął głową na tak.

Rz - Dob... dobrze... było?

Zsrr - Czy było dobrze? Ty się jeszcze pytasz? Byłeś wspaniały.

Rz - Dzięki.

O Boże, o Boże O BOŻE ratunku. Błagam pisać od 1 do 10 jak wam się podobało. Tutaj się nie chamowała. Pozdrawiam

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top