Mina x Sero
- ... więc dom, który znajduje się w lesie, został przepisany do Sero, a dla jego rodziców kwota pieniężna, około dziesięć tysięcy złotych... - mówił jakiś adwokat. Nieznany się na tym. Mówił jakiś typek w garniturze. Wszyscy już się oswoili ze śmiercią wujka. I tak nie był za młody, ale też zbyt stary nie. Jednak... już trochę czasu minęło, więc po co dalej marnować energię na płacz? Ehh, i tak niektórzy płaczą za stratą wujka. To smutne...
Po godzinie wszystko się skończyło. Serio dostałem ten domek i klucze... W końcu jestem już pełnoletni... Ale nie wiem czy ten domek to dobry pomysł, jednak chce go obejrzeć. Wracałem z rodzicami do domu. Zaczęła się stypa... Nigdy nie lubiłem czegoś takiego, ale i też było mi to trochę obojętne. Gdzieś pomiędzy nie lubianym, a obojętnym. Oczywiście, że siedziałem ze wszystkimi przy stole, aż do wieczora. Ruszyłem do swojego pokoju, aby zabrać kilka gratów. Spakowałem się i poszedłem do rodziców.
Sero - Jadę na kilka dni do tego domku w lesie. - oznajmiłem podchodząc do rodziców. Mama podeszła do mnie.
Mama sero - Dobrze. Tylko uważaj na siebie. Nigdy nic nie wiadomo, co dzieje się w lesie. - kiwnąłem głową, przytakując. Mocno objąłem rodzicielkę.
Tata Sero - Jak coś ci się stanie, to ja cię jeszcze dobije. - powiedział podchodząc i nas przytulając. Zaśmiałem się z jego żartu.
Sero - Dobra, już. Wrócę za jakiś tydzień lub szybciej. - puściłem ich i podszedłem do walizki.
Mama Sero - I ani dnia później.
Sero - Dobrze! - zacząłem kierować się do wyjścia. Ubrałem buty i wyszedłem.
Po godzinie znalazłem się przed domkiem. Był drewniani, taki trochę mały i uroczy. Deski nie były jakieś podpuchnięte z deszczu. Pewnie były czymś specjalnie posmarowane, aby trzymały znacznie dłużej. Wszedłem do środka, i tak jak myślałem. Kominek. Ściągnąłem buty i ruszyłem do niego. W lesie jest trochę zimniej niż normalnie. Rozpaliłem ogień w kominku, przez parę minut oglądając go i ogrzewając się. Potem zabrałem się za sprzątanie domku.
Sero - Oj wujku... Chyba często tu nie przychodziłeś. - mruknąłem widząc wszędzie kurz, pajęczynę czy inny brud.
Sprzątanie zajęło mi jakieś dwie godziny. A może i dłużej? Cały domek wysprzątałem, a pierwsza noc w nim była odjazdowa. Zamierzałem za niedługo zaprosić do niego znajomych. Jednak następnego dnia, około godziny piętnastej, zaczęło padać. Coraz intensywniej zaczynało, a ja zacząłem palić w kominku, aby nie zmarznąć, i by w domku było ciepło. Jednak było coraz gorzej, a burza zaczynała uderzać w dach. Zacząłem się bać, a nawet chciałem zadzwonić do rodziców, ale no tak, jestem przecież w lesie, a na dodatek jest burza. Gdy mocno walnego w dach, a potem nie było piorunów, wyszedłem z domku, by zobaczyć czy nic się nie stało, i wtedy... Zobaczyłem coś jakby wróżkę lub nimfę. Osoba o różowej skórze, miała skrzydła różowe, latała, a za nią było światło. Miała małe rożki na głowie i lekko szpiczaste uszy. Wpatrywałem się w nią, a ona otworzyła oczy. Lekko podskoczyłem, wystraszony, ale mimo to powoli się do niej zbliżyłem.
Sero - Hej... Jak masz na imię? - ona przestała latać. Stanęła na swoich nogach. Też była dziwnie ubrana, jak jakaś wróżka, nie mając butów, ale jakieś jakby ozdobne, które najwidoczniej nie pomagały przy chodzeniu.
Mina - Mina Ashido. - powiedziała podchodząc do mnie. Stanęła w miejscu, uśmiechając się przyjaźnie.
- A ty, człowieku? - trochę dziwnie to zabrzmiało "człowieku", aż ciarki przeszły po moich plecach.
Sero - Sero Hanta. - powiedziałem lekko się uśmiechając.
- To ty spowodowałaś ten deszcz i pioruny?
Mina - Tak. Przestraszyłam cię? - lekko polowałem głową, wzruszając ramionami
Sero - Trochę... Chodź do domu. Tam jest cieplej. - szerzej się uśmiechnęła.
Mina - Dobrze. - powiedziała zadowolona. Gdy tylko weszliśmy, uderzyła nas fala przyjemnego ciepła, aż cicho mruknęła z radości. Czy nigdy nie czuła takiego ciepła? Aż trudno mi się jej o to spytać.
Siedzieliśmy przy kominku. Zacząłem jej opowiadać o życiu ludzkim. Jej też było ciekawe, ale prawie niczym się nie różniło, oprócz wyglądu, skrzydeł, latania, więcej sklepów i nauki, np sklep z rzeczami do skrzydeł i nauka jak latać. Tylko że ich świat był inny. Mówiła, że ziemia u nich wygląda jak chmury. To ciekawe, ale niestety, boi się mnie tam zabrać, jednak powiedziała że kiedyś to zrobi. Spędziłem z nią tu cały tydzień, a potem wróciłem do domu.
Mama Sero - I jak było, kochanie? - spytała przy obiedzie. Zacząłem bawić się obiadem.
Sero - Fajnie. Za trzy dni znów tam jadę. - odparłem lekko się uśmiechając i myśląc o Minie, która obiecała mi, że będziemy się przyjaźnić, a ona wtedy zabierze mnie do swojego świata.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top