Jake x Reader

Bawiłaś się telefonem, gdy nagle usłyszałaś jak drzwi od Twojego domu się otwierają. Przerażona złapałaś piórnik ze swojego biurka, żeby mieć się czym obronić na wszelki wypadek.

Nagle do pokoju wszedł wysoki chłopak. Miał czarne włosy do ramion. Ubrany był w skórzaną kurtkę i glany.

-No hey-mruknął podpierając się framugi od drzwi do Twojego pokoju.

Zaczęłaś się śmiać ze swojej głupoty. Naprawdę myślałaś, że obronisz się piórnikiem.

-Jake, wystraszyłeś mnie..-mruknęłaś przytulając się do chłopaka.

-Wybacz, drzwi były otwarte-jego brzuch zaczął się trząść pod wpływem śmiechu.

-No wiem, ale mimo to wszedłeś tak bez ostrzeżenia... Myślałam, że to jakiś nie wiem jezu, morderca.

Chłopak schylił się do Ciebie i lekko pocałował w usta.

-Wybacz, chciałem Cię gdzieś zabrać.

-Jake, pada..

-Wiem, ale pojedziemy tam samochodem, więc spokojnie.

-No okay, niech Ci będzie...

Chłopak wziął Cię za rękę i zaczął wyprowadzać z domu.

Otworzył Ci drzwi od strony pasażera i po chwili zajął miejsce za kierownicą.

Odpalił samochód i zaczęliście jechać w niewiadomym Ci kierunku.

-Gdzie jedziemy?-spytałaś z ciekawości.

-Zobaczysz-uśmiechnął się.

Zrezygnowana oparłaś głowę o zimną szybę i przymknęłaś oczy.
Poczułaś jak chłopak zatrzymuje auto, więc znowu je otworzyłaś. I wtedy zobaczyłaś gdzie Was zabrał. To było Wasze miejsce. Tu spotkaliście się po raz pierwszy, a jakiś czas potem tu zaczął się Wasz związek. Od tamtej pory tu nie byliście, przez co poczułaś łzy usilnie próbujące zmoczyć Twoje policzki.

Rozejrzałaś się po "odludzonym" miejscu plaży i nagle wszystkie wspomnienia wróciły.

-Wciąż pamiętasz to miejsce?-wydusiłaś.-Przecież to było dobre kilka lat temu.

-Hej, [Twoje imię], nie płacz...-przytulił Cię.-Oczywiście, że pamiętam... To tu Cię poznałem. Nie mógłbym zapomnieć.

Odsunęłaś się lekko i otarłaś łzy.

-Jesteś kochany-lekko się uśmiechnęłaś.

-Czekaj tu, zamknij oczy-szepnął i poczułaś jak się odsuwa.

Po chwili znowu czułaś zapach jego perfum, a potem jak lekko muska Cię swoimi wargami.

-Otwórz oczy-znowu szepnął.

Zobaczyłaś, że stoi przed Tobą trzymając [Twój ulubiony kwiat].

-To dla Ciebie-podsunął Ci kwiatek pod nos, a Ty od razu go przyjęłaś.

-Romantyk z Ciebie-zaczęłaś się śmiać.-Kto by pomyślał, że na codzień taki "Bad Boy"...-nagle do głowy przyszedł Ci szatański pomysł.-Jesteś słooodki...

-Co? Ugh. Nie jestem słodki-mruknął.

-Jesteś-dźgnęłaś go w brzuch, na co on zaczął Cię łaskotać przewracając Cię na piasek.

___________

Taki krótki... ;D
Ale mimo to mam nadzieję, że się podoba, booo Tak w sumie to ostatni.
(Smuteg)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top