Tańcząc z deszczem
Hinata nie chcąc podporządkowywać się wymaganiom ojca postanawia ruszyć w świat. Czy młoda dziewczyna żądna przygód napotka na swojej drodze problemy, czy ucieczka przed tym do czego zmuszał ją ojciec sprawi, że jej życie zmieni się na leprze?
Paring: Madara x Hinata
Gatunek: Romans
(4100 słów)
~*~*~*~*~*~
-Ale jak to zwiedzać świat? Gdzie będziesz spać? Nie masz przecież pieniędzy na hotele. -Usłyszałam zmartwiony głos mojej mamy. Westchnęłam cicho wkładając do plecaka bieliznę.
-Mamuś nie potrzebuje pieniędzy na hotele. Będę spać pod gołym niebem. -Powiedziałam prostując się i zapinając spakowany plecak.
-A jedzenie? Co będziesz jeść? -Jej głos ze zmartwionego zmienił się w przerażony.
-Zarobie na nie. -Powiedziałam wskazując opartą o ścianę gitarę.
-Dziecko przecież tak nie można. Nie po to chyba zdałaś studia żeby włóczyć się po świecie i grać na ulicy?
-Mamo to wy mnie zmusiliście żebym poszła na studia. Mówiłam wam, że nie chcę być prawnikiem. Nie nadaje się do tego. -Rozmowa zaczynała wymykać się spod kontroli.
Nie chciałam wyjeżdżać pokłócona, ale wiedziałam, że nie mogę ustąpić. Musiałam wyjechać z Konohy. To małe miasteczko nie było dla mnie. Chciałam poznać świat! Przywiązałam śpiwór u dołu plecaka i spojrzałam smutnym wzrokiem na matkę.
-Nie zatrzymasz mnie. Już postanowiłam.
-Puść ją. Nie ma sensu jej zatrzymywać. Za jakiś czas i tak wróci z podkulonym ogonem. -Usłyszałam głos ojca w progu.
Zacisnęłam w złości pięści. Nienawidziłam gdy mnie tak traktował. Jak bezradną dziewczynkę która nie potrafi sama się nawet ubrać. Dlatego też chcę ruszyć w świat. Chcę mu pokazać, że poradzę sobie bez ich pomocy.
Zarzuciłam plecak na plecy. Wzięłam w dłoń pokrowiec z gitarą i mijając go w progu wyszłam z pokoju. Ubrałam na stopy buty i cmokając w policzek zapłakaną siostrę, z którą rozmawiałam na ten temat dzień wcześniej, wyszłam z domu ruszając naprzeciw przygodzie.
Szłam dobrych kilka godzin. Słońce ślicznie świeciło a ptaki swym głosem umilały mi wędrówkę. Byłam już dość zmęczona więc postanowiłam sobie usiąść na poboczu.
Rozłożyłam na trawie śpiwór i położyłam się na nim spoglądając w niebo. Leżałam tak zaledwie piętnaście minut gdy usłyszałam jak obok mnie zatrzymuje się samochód.
-Co się stało? Wszystko w porządku? -Usłyszałam kobiecy głos a gdy podniosłam głowę moje oczy napotkały niebieskie tęczówki.
Młoda dziewczyna odgarnęła złotą grzywkę opadającą na oko. Podniosłam się do siadu i uśmiechnęłam do niej delikatnie.
-Wszystko dobrze tylko trochę odpoczywam. Przeszłam dziś dość spory kawał drogi. -Uśmiechnęłam się do niej.
-Uf całe szczęście. Wystraszyłaś mnie. Myślałam, że cię ktoś potrącił. Może cię gdzieś podwiozę? Za chwilę zacznie się ściemniać. -Powiedziała obserwując mnie uważnie.
-Jeśli byś mogła było by miło. -Odpowiedziałam szczęśliwa bo zmęczyło mnie łażenie polami.
-No to wskakuj. -Uśmiechnęła się otwierając bagażnik. Wrzuciłam do niego plecak i gitarę i siadłam na siedzeniu obok kierowcy zapinając pasy.
-Jestem Ino a ty? -Zapytała odpalając silnik.
-Hinata. -Odpowiedziałam opierając głowę.
-Gdzie szłaś?
-Prawdę mówiąc nie mam konkretnego celu, po prostu ruszyłam przed siebie. -Uśmiechnęłam się do niej.
-Serio? Bez żadnego planu po prostu wzięłaś gitarę i wyszłaś z domu? -Zapytała zdziwiona.
-Można tak powiedzieć.
-Eh ja bym się chyba nie odważyła. -Powiedziała zagryzając wargę.
-Życie jest tylko jedno trzeba korzystać puki można. -Puściłam jej oczko uśmiechając się.
-A gdzie będziesz spać? Masz chociaż pieniądze na jakiś hotel?
-Znajdę gdzieś kawałek trawy i mi wystarczy. -Zaśmiałam się cicho.
-To może dziś u mnie przekimasz? Mam wolną kanapę. -Zapytała zerkając na mnie.
-Jeśli ci to nie przeszkadza to jasne. -Uśmiechnęłam się. W oddali było widać jakieś miasto.
-To Tokio. Powinnyśmy dojechać za jakieś dwadzieścia minut. -Powiedziała a ja skinęłam głową na znak, że rozumiem i zaczęłam oglądać zachodzące słońce.
-Dzięki za nocleg i posiłek. -Uśmiechnęłam się przytulając po przyjacielsku Ino.
-Gdyby coś się działo to dzwoń. -Powiedziała patrząc mi w oczy. Pół nocy przegadałyśmy i zdążyłyśmy się zaprzyjaźnić.
-Jasne. Jeszcze raz dzięki i może do zobaczenia. -Blondynka pomachała mi a ja po chwili zniknęłam jej z oczu kierując się w stronę centrum.
Słońce grzało niemiłosiernie, plecak i gitara niesamowicie mi ciążyły i gdy tylko w centrum Tokio zobaczyłam wolną ławkę usiadłam na niej. Przymknęłam powieki wystawiając twarz w stronę słońca.
-Nie śpij bo cię okradną. -Usłyszałam miły dziewczęcy głos. Otworzyłam oczy spoglądając w brązowe tęczówki. Ciemno brązowe, mokre włosy ledwo sięgały ramion.
-Tam jest fontanna. -Powiedziała wskazując miejsce kawałek dalej.
-Woda jest cudownie chłodna idź się trochę ochlap to będzie ci lepiej. Strasznie czerwona jesteś a w taką pogodę łatwo o udar. -Powiedziała a ja niepewnie przygryzłam wargę patrząc na swoje manatki których nie chciało mi się już dźwigać.
-Idź przypilnuję ci tego. -Uśmiechnęła się zachęcająco a ja ruszyłam w stronę fontanny. Pochyliłam się nad nią i nabrałam wody w dłonie przemywając twarz.
Usłyszałam muzykę z drugiej strony fontanny. Ruszyłam pomału w tamtą stronę wycierając mokrą rękę w rozgrzany kark.
Pierwszym co ujrzałam było stare radio a przed nim czarny kapelusz do połowy wypełniony pieniędzmi. Drugie co zobaczyłam był tłum, na oko trzydziestoosobowy, wpatrujący się w tańczącego chłopaka. Jego taniec był niesamowity. Poruszał się tak lekko jakby grawitacja na niego nie działała. To nie był taniec tylko magia.
Jego czarne, długie do pasa włosy, przyklejały mu się do spoconej twarzy. Czarne jak noc tęczówki jakby były uśpione nie przejmując się niczym dookoła. Chłopak wyglądał jakby był w transie, jakby nic innego nie istniało oprócz jego i muzyki która właśnie ucichła.
Jego oczy przebiegły po tłumie zatrzymując się na mnie. Miałam wrażenie, że przewierca mnie na wylot. Poczułam jak moje policzki robią się ciepłe. Odwróciłam się szybko i nabierając jeszcze trochę wody w dłonie obmyłam szybko twarz i kark po czym ruszyłam do dziewczyny siedzącej na ławce.
-Nieźle tańczy nie? -Zagadnęła dziewczyna gdy tylko usiadłam. Skinęłam głową nie wiedząc za bardzo co powiedzieć.
-W ogóle to się nawet nie przedstawiłam. Jestem Rin a ty?
-Hinata. -Uśmiechnęłam się do niej.
-Jesteś stąd? Nie kojarzę cię w ogóle a z reguły znam ludzi w swoim podobnym wieku.
-Nie. Zwiedzam trochę świata. Wczoraj wieczorem tu trafiłam i dziś postanowiłam trochę pozwiedzać miasto.
-Rozumiem. Jeśli chcesz mogę pokazać ci kilka miejsc. -Powiedziała uśmiechnięta.
-Nie chcę ci zajmować czasu. -Powiedziałam niepewnie chociaż chciałam żeby mnie oprowadziła.
-Żartujesz? Ja mam mnóstwo wolnego czasu. Chodź zostawisz te rzeczy w samochodzie i pójdziemy coś pooglądać. -Powiedziała i łapiąc moją gitarę ruszyła pierwsza a ja chcąc nie chcąc ruszyłam za nią.
Przeszłyśmy obok fontanny jednak tłum ludzi uniemożliwił mi ponowne zobaczenie tańczącego chłopaka. Dziewczyna wyjęła z kieszeni krótkich spodenek kluczyk i otworzyła duży czarny kamper do którego weszła.
-Chodź do środka. Chcesz się czegoś napić? -Zapytała a ja niepewnie weszłam.
-Jeśli to nie problem to coś zimnego. -Powiedziałam rozglądając się.
Zlew, podwójna gazówka, jedna szafka i lodówka na wprost drzwi tworzyły małą kuchnie. Dalej były dwie pary zasuwanych drzwi, zapewne jedne od prysznica drugie od toalety, a dalej narożna kanapa i mały stół.
Dziewczyna otworzyła lodówkę i wyjęła z niej dwie puszki coli a ja zastanawiałam się gdzie ona śpi.
-Mieszkasz tu? -Zapytałam zaciekawiona.
-Tak z chłopakiem i jego kumplem jeździmy po świecie. -Powiedziała otwierając swoją puszkę po czym się napiła.
-Nie widzę tu łóżek. Gdzie śpicie? -Ja też otworzyłam napój którego się napiłam.
-Łóżka są na górze. -Powiedziała po czym chwyciła wystający z góry sznurek i spuściła na dół drabinkę a ja dopiero zauważyłam, że pojazd u góry jest jakby przedzielony na pół.
-Z jednej strony śpię ja z chłopakiem a z drugiej jego kumpel. -Uśmiechnęła się i wyrzuciła pustą puszkę do śmietnika.
-To co pokazać ci Tokio?
-Ale skoro mówisz, że też zwiedzacie świat to pewnie nie znasz tu zbyt dużo miejsc. -Westchnęłam zrezygnowana.
-Akurat Tokio znam jak własną kieszeń. Wychowałam się tu. Tydzień temu przyjechaliśmy przypomnieć sobie stare śmieci. -Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem po czym obie wyszłyśmy z kampera i ruszyłyśmy zwiedzać.
Głośny grzmot rozbrzmiał w mojej głowie aż się przestraszyłam. Spojrzałam na prawie czarne niebo.
-Spadamy zaraz rozpęta się niezła ulewa. -Powiedziała głośno Rin.
Byłyśmy tak pochłonięte rozmową, że żadna z nas nie zauważyła kiedy prażące słońce zmieniło się na czarne burzowe chmury. Skinęłam tylko głową i szybko ruszyłam za dziewczyną niestety nim dobiegłyśmy do kampera deszcz rozpadał się na dobre.
Całe przemoczone przeszłyśmy obok fontanny jednak ja zatrzymałam się wpatrując w tańczącego tam chłopaka. Deszcz zupełnie mu nie przeszkadzał. Mokre włosy i ubranie przykleiły mu się do skóry. Krople deszczu tańczyły między nim rozpryskując się pod jego nogami.
-Hina chodź bo cała przemokniesz! -Usłyszałam krzyk dziewczyny z kampera stojącego kawałek dalej.
Chłopak przeniósł wzrok na Rin a zaraz potem podążając za jej spojrzeniem wbił czarne tęczówki w moje oczy. Jasne światło przecięło niebo a sekundę później głośny grzmot rozbił się echem w powietrzu.
Poczułam dziwny skurcz w żołądku gdy chłopak wolnym krokiem podszedł do mnie. Przez chwilę stał na wprost mnie wpatrując się w moje oczy. Dzieliło nas zaledwie kilkanaście centymetrów. Nie potrafiłam oderwać od niego spojrzenia. Tak jakby jego oczy mnie zahipnotyzowały.
Nagle na jego twarzy zauważyłam delikatny zarys uśmiechu a po chwili poczułam jak łapie mnie za rękę i delikatnie ciągnie w stronę kampera. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nami, na mojej głowie wylądował ręcznik.
-Dziewczyno chcesz być chora? Po co tam stałaś? -Od razu zaatakowała mnie Rin a ja spuściłam głowę speszona.
-Rin spokojnie bo jeszcze ją przestraszysz i ucieknie. To moja wina jestem taki przystojny, że biedna nie mogła oderwać wzroku. -Chłopak uśmiechnął się uwodzicielsko wycierając włosy w swój ręcznik. Przygryzłam wargę czując jak moje policzki robią się gorące.
-Idź się przebierz żebyś się nie rozchorowała. -Powiedziała dziewczyna rozsuwając drzwi za którymi był prysznic.
Wyjęłam z plecaka suchą bieliznę, spodenki i koszulkę z krótkim rękawem i weszłam do małego pomieszczenia zasuwając za sobą drzwi. Zdjęłam z siebie przemoczone ubrania, wytarłam się ręcznikiem od dziewczyny i założyłam suche ciuchy po czym wyszłam z pomieszczenia.
Czarnowłosy chłopak gdzieś zniknął. Dziewczyna siedziała na kanapie w objęciach jakiegoś chłopaka. Miał krótkie, czarne włosy sterczące na wszystkie strony. Pół twarzy zdobiły blizny jednak nie odbierały one chłopakowi urody.
Gdy tylko dziewczyna zobaczyła, że wyszłam z łazienki przywołała mnie gestem ręki. Podeszłam do nich pomału i usiadłam na kanapie obok dziewczyny gdzie dłonią poklepała siedzenie dając znak żebym usiadła.
-To Obito mój chłopak. -Powiedziała pokazując na chłopaka.
-A to Hinata moja nowo poznana koleżanka. -Uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech.
-Rin mówiła, że zwiedzasz świat. Masz gdzie spać? -Zapytał patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem.
-Właściwie planowałam spanie pod gwiazdami, ale dziś mogę mieć z tym problem. -Powiedziałam wyglądając przez okno.
-Jak chcesz możesz się przespać tutaj. Powinniśmy mieć dmuchany materac. -Powiedziała Rin zerkając na Obito.
-W moim łóżku też jest sporo miejsca. -Usłyszałam za plecami lekko zachrypły głos. Odwróciłam się a moje oczy napotkały czarne spojrzenie tancerza z ulicy. Poczułam jak policzki mi płoną, ale znów nie mogłam oderwać oczu od jego spojrzenia.
-To Madara największy flirciarz jakiego świat widział. Nie polecam. -Rin objęła mnie ramieniem i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
-Nochara zdajesz sobie sprawę z tego, że gdybyś nie była laską mojego przyjaciela już dawno bym cie przeleciał. -Powiedział Madara uśmiechając się wrednie.
-Nie zapominaj przyjacielu, że tu jestem. -Powiedział Obito z drugiej strony kampera.
-Tylko się zgrywam Tobi. -Powiedział Madara po czym spuścił z góry schodki i wszedł na swoje łóżko znikając nam z oczu za zasuwanymi drzwiami.
-Zaraz poszukam materaca. -Westchnął Obito i tak jak Madara zniknął w górnej części kampera.
Noc minęła dość szybko. Około dwóch godzin jeszcze rozmawiałam z Rin przy herbacie a później obie poszłyśmy spać. Burza nie mijała. Miałam nadzieję, że gdy tylko się obudzę ruszę dalej, niestety deszcz skutecznie mi to uniemożliwiał.
Wybiła dwunasta a ja z Rin i Obito siedzieliśmy przy stole grając w karty z kubkami ciepłej kawy w dłoniach gdy Madara zszedł ze swojej sypialni.
-Widzę, że piękna pani wciąż z nami. -Uśmiechnął się zadziornie. Przygryzłam wargę nie bardzo wiedząc jak zareagować na jego słowa.
-Nie wiem jak wam, ale mnie deszcz nie przeszkadza i idę zarobić na jakieś żarełko. -Powiedział uśmiechając się delikatnie i wyszedł nie zamykając nawet za sobą drzwi.
Do kampera wpadło ciepłe powietrze. Na zewnątrz nie było zimno przeszkodą był tylko deszcz który jak widać nie wszystkim przeszkadzał. Podeszłam do drzwi żeby je zamknąć jednak znów jego widok tańczącego w deszczu zahipnotyzował mnie.
-Możesz zostawić otwarte. -Usłyszałam głos Rin. Spojrzałam na nią zagryzając wargę.
-On tak często? -Zapytałam niepewnie znów na niego patrząc.
-Prawie zawsze. -Westchnęła dziewczyna.
-Gdy jego brat zmarł zamknął się w sobie. Udaje twardziela jednak na prawdę jest wrażliwy. Tylko taniec jakoś utrzymuje go przy życiu. -Powiedział Obito ściągając z góry drabinkę.
-Pójdę poczytać. -Powiedział i wspiął się na górę.
-Pozwolisz, że cię zostawię samą i pójdę z nim? -Odezwała się Rin.
-Jasne leć. -Uśmiechnęłam się do niej. Dziewczyna odwzajemniała uśmiech i zniknęła tam gdzie jej chłopak.
Siadłam w drzwiach patrząc na tańczącego w kroplach deszczu Madarę. Tańczył bez żadnej muzyki, tak po prostu. W sumie nawet by nie miał jak włączyć radia przez deszcz. Przygryzłam wargę wpadając na pewien pomysł.
Nad drzwiami kampera był daszek więc byłam dobrze osłonięta od deszczu a chłopak tańczył dość blisko pojazdu więc idealnie by słyszał muzykę płynącą stąd. Wstałam i wyjęłam z pokrowca moją gitarę po czym znów wróciłam siadając w drzwiach kampera.
Przygryzłam wargę zastanawiając się jeszcze przez chwilę czy to dobry pomysł po czym uderzyłam w struny i zaczęłam śpiewać.
Mój głos szybko dotarł do uszu Madary który zdziwiony przestał tańczyć i wpatrzył się we mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego. Chłopak przez chwile patrzył na mnie zdezorientowany po czym też delikatnie się uśmiechnął i znów zaczął tańczyć.
https://youtu.be/E2exyLAOpF0
Patrzyłam na niego jak zaczarowana. Mój głos wypływał z moich ust łącząc się z jego idealnymi ruchami i niknąc między kroplami deszczu. Kilka zabłąkanych promieni słońca przebiło się przez ciemne chmury i leniwie padły, na skupioną na tańcu, twarz chłopaka.
Gdy ostatnie dźwięki wydobyły się z moich ust chłopak znów na mnie spojrzał. Poczułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Spuściłam głowę i znów zaczęłam grać lecz nim słowa wydobyły się z moich ust poczułam jak chłopak chwycił za gryf gitary.
Spojrzałam mu w oczy zdziwiona. Wyjął gitarę z moich dłoni i położył ją na podłodze kampera po czym pociągnął mnie delikatnie za rękę. Stanęliśmy kawałek od kampera. Madara okręcił mnie po czym złapał w pasie. Spojrzał mi w oczy a ja się utopiłam w jego tęczówkach.
Zaczął ze mną tańczyć. Jego pewny krok i silne ramiona nie pozwalały na jakikolwiek błędny krok. Miałam wrażenie jakbyśmy przez całe życie nie robili nic innego jak ten taniec. Jego czarne oczy przeszywały mnie, jakby chciały odgadnąć co myślę a ja nie byłam mu dłużna próbując odgadnąć jego myśli.
Nie miałam pojęcia ile trwaliśmy w tańcu. Nie czułam mokrych kropli na ciele. Nie czułam zimna. Liczyły się tylko jego silne ramiona prowadzące mnie w tańcu. Do momentu gdy poczułam delikatną dłoń na ramieniu. Odwróciłam się Patrząc w brązowe tęczówki.
-Przecież się rozchorujecie. -Powiedziała Rin zmartwiona a ja jak na zawołanie kichnęłam.
-No pięknie. -Westchnęła i pociągnęła mnie do kampera a Madara ruszył za nami.
-Wynocha pod gorący prysznic. -Rin wepchnęła mnie do pomieszczenia w którym już leżał przyszykowany ręcznik i suche ubranie.
-Długo tańczyliśmy? -Usłyszałam głos Madary przytłumiony zamkniętymi drzwiami.
-Prawie dwie godziny. Słuchaj to, że ty masz idealną odporność nie znaczy, że każdy ją ma. -Mówiła zdenerwowana Rin.
-Taa nie pomyślałem o tym. -Westchnął a ja nie słuchając już ich rozmowy odkręciłam ciepłą wodę i szybko się umyłam.
Wyszłam z łazienki ubrana i z ręcznikiem obwiązanym na włosach. Przy kuchni krzątała się Rin która od razu podała mi kubek z gorącą herbatą za który podziękowałam jej skinieniem głowy. Siadłam na kanapie zastanawiając się gdzie się podział Madara.
Na jego wspomnienie przygryzłam wargę czując dziwny skurcz w żołądku. Nie wiedziałam co mam myśleć o tej sytuacji. Westchnęłam cicho i znów kichnęłam. Dziewczyna spojrzała na mnie.
-Będziesz chora jak nic. -Odezwała się smutno podchodząc do mnie i przykładając dłoń do czoła.
-Chyba zostaniesz z nami nieco dłużej. -Powiedziała zabierając rękę z czoła.
-Madara! -Krzyknęła niespodziewanie aż podskoczyłam ze strachu. Po kilku sekundach chłopak zszedł z góry w suchych ubraniach i z ręcznikiem na głowie.
-Co jest? -Zapytał brunetki, ale patrzył na mnie a ja znów poczułam ten dziwny skurcz w żołądku.
-Idziesz po jakieś leki dla niej. -Powiedziała dziewczyna groźnie.
-Źle się czujesz? -Zapytał mnie ściągając z głowy ręcznik a kilka mokrych kosmyków opadło mu na twarz.
-Nie, nie. Wszystko w porządku. Nic mi nie je... -Zaczęłam, ale moją wypowiedź przerwało ponowne kichnięcie.
-Zaraz wracam. -Powiedział chłopak ściągając z wieszaka obok drzwi kurtkę przeciw deszczową i wyszedł.
-Rin nie trzeba. Ja nie mam pieniędzy na leki. Nie będę miała jak oddać. -Powiedziałam poddenerwowana.
-Nie przejmuj się pieniędzmi Madara cię wyciągnął w deszcz to niech teraz zapłaci. -Powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Westchnęłam tylko zrezygnowana nie znajdując żadnych sensownych argumentów. Oparłam głowę o kanapę i nawet nie wiedząc kiedy, odpłynęłam w krainę snów.
-Jak na złość wszystkie najbliższe apteki były pozamykane, a ta która była otwarta miała kilometrową kolejkę. -Usłyszałam jak przez mgłę męski głos.
Moje powieki były niesamowicie ciężkie i nie mogłam ich otworzyć. Poczułam delikatną dłoń na czole.
-Jest rozpalona. Nawet nie zauważyłam kiedy usnęła. Musimy ją położyć. Nadmuchaj materac. -Usłyszałam zmartwiony głos dziewczyny.
-Nie. Zaniosę ją do mojego łóżka. Nie może w takim stanie spać na dmuchanym materacu. -Odezwał się znów Madara. Poczułam silne dłonie pod sobą.
-Nic mi nie jest. -Wymamrotałam cicho a moja głowa bezwładnie opadła na ramię chłopaka.
-Ciii... -Wyszeptał chłopak w moje ucho a ja znów zasnęłam.
Poczułam na czole coś zimnego i mokrego. Otworzyłam oczy spoglądając w czarne jak noc tęczówki.
-Obudziłaś się. -Usłyszałam jego delikatnie zachrypnięty głos.
-Gdzie jestem. -Zapytałam cicho rozglądając się. Na około była tylko czarna pościel i małe poziome okienka z jednej i drugiej strony Dużego podwójnego łóżka.
-W moim łóżku maleńka. -Powiedział a ja poczułam skurcz w żołądku.
-Spokojnie nie dotknąłem cię. Nie tak jak sobie wyobrażasz. -Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech.
-To dlaczego tu jestem? -Zapytałam przygryzając dolną wargę.
-Dostałaś strasznej gorączki nie mogłem pozwolić żebyś w takim stanie spała na materacu. -Powiedział odwracając wzrok.
-Zająłeś się mną chociaż nie musiałeś. -Powiedziałam zatapiając się w jego czarne spojrzenie.
-To przeze mnie byłaś w takim stanie. -Wzruszył ramionami. Siedzieliśmy w ciszy przez chwile. Zastanawiałam się co powinnam teraz zrobić, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
-Czekaj chwilę coś ci przyniosę. -Powiedział nagle i zszedł na dół. Po chwili wrócił z miską gorącej zupy.
-Proszę. -Powiedział tylko, podając mi naczynie.
-Dziękuję. Nie musiałeś. -Powiedziałam czując jak na moje policzki wkrada się rumieniec.
-Rin ugotowała a ty musisz jeść żeby wyzdrowieć. -Uśmiechnął się delikatnie. Skinęłam głową i zaczęłam jeść.
Spędziłam w łóżku Madary trzy dni. Rin przynosiła mi książki żeby mi się nie nudziło, ale jakoś nie mogłam się na nich skupić. Mój wzrok wciąż lądował za małą szybkę na tańczącego kawałek dalej Madarę.
Nie wiedziałam dlaczego jego wzrok wywoływał rumieńce na moich policzkach. Dlaczego jego obecność powodowała skurcze w moim brzuchu. Był inny od moich znajomych ze szkoły. Wydawał się wielkim podrywaczem, ale przez trzy dni widziałam go zaledwie dwie godziny i to tylko przy posiłkach.
-Twój ruch. -Usłyszałam zniecierpliwiony głos Obito.
-Wybaczcie zamyśliłam się. -Powiedziałam odwracając wzrok od okna i rzucając kartę na kupkę.
-Nie szkodzi i tak już skończyłem. -Powiedział rzucając ostatnią kartę i wstając.
-Ja idę na jakieś zakupy a wy tu sobie plotkujcie. -Uśmiechnął się do Rin po czym pocałował ją w policzek. Wziął jeszcze portfel i wyszedł z kampera.
-Czy mi się wydaje czy ktoś tu Hinatkę pociąga. -Powiedziała Rin z zadziornym uśmieszkiem przyglądając mi się uważnie.
-C..co nie no coś ty. -Zająkałam się i przygryzłam wargę czując ciepło na policzkach.
-Nie żartuj przecież widzę, że mu się ciągle przyglądasz. -Szturchnęła mnie w ramię a ja tylko smutno westchnęłam.
-I co z tego? On raczej nie jest zainteresowany jak widać. -Mruknęłam bawiąc się kartami którymi jeszcze przed chwilą grałyśmy.
-Madara taki jest. Ciężko się do niego zbliżyć. -Powiedziała a ja tylko wzruszyłam ramionami wzdychając cichutko.
-To nie ma znaczenia. Czuję się już lepiej więc myślę, że jutro ruszę dalej. -Uśmiechnęłam się do niej promiennie choć w środku czułam dziwny smutek.
-Szkoda. Fajnie było z tobą. -Powiedziała i mnie przytuliła. Uśmiechnęłam się delikatnie znów patrząc przez okno na Madare.
-Wiesz gdzie mogłabym stanąć z gitarą?
-Stań koło Madary podzielicie się tym co będzie w jego kapeluszu. -Powiedziała uśmiechnięta.
-Nie chce mu zabierać jego działki. -Zakreśliłam cudzysłów w powietrzu mówiąc ostatnie słowo.
-Aj przestań. Bierz gitarę i chodź -Powiedziała dziewczyna i wstała pierwsza a po chwili już nie było jej w kamperze.
Westchnęłam i wyjęłam gitarę z pokrowca po czym ruszyłam za nią. Stała koło Madary mówiąc mu coś na ucho. Chłopak spojrzał na mnie i machnął ręką żebym podeszła co oczywiście zrobiłam. Czarnooki w tym czasie wyłączył radio i usiadł na fontannie.
Rin minęła mnie puszczając oczko, wracając do kampera. Siadłam niepewnie obok chłopaka i już chciałam zacząć grać, ale ten się odezwał.
-Chcesz już ruszać dalej? -Zapytał nie patrząc na mnie a ja miałam wrażenie, że w jego głosie słyszałam zawód.
-Tak. Zarobię trochę pieniędzy, zrobię jakieś zakupy i myślę, że jutro rano ruszę dalej. -Powiedziałam obserwując moje buty.
-Możemy też rano ruszyć. Gdzie się wybierasz? -Zapytał a ja poczułam, że na mnie patrzy.
-Nie wiem. Po prostu nie chce wam siedzieć na głowie. Nie chce przeszkadzać. -Powiedziałam i zaczęłam bawić się nitką wystającą z krótkich spodenek.
-Ale nie przeszkadzasz nam. Zostań. -Powiedział jakby prosząc.
Nie wiedziałam jak na to zareagować. Chłopak przez trzy dni nie zachowywał się jakby w jakikolwiek sposób interesowała go moja osoba a teraz prosi żebym została. Zagryzłam wargę nie wiedząc co zrobić.
-No nie wiem. -Mruknęłam niepewnie przypadkiem zaczepiając palcem o struny gitary.
-Nie musisz teraz odpowiadać zastanów się, choć na prawdę mam nadzieję, że zostaniesz. -Powiedział wstając.
-To co zagrasz coś do czego będę mógł zatańczyć? -Zapytał a na jego ustach zawitał delikatny uśmiech. Skinęłam głową i zaczęłam grać przyglądając się jego płynnym ruchom.
-No ładnie, w życiu tyle nie zarobiłeś Madara. -Powiedziała Rin przeliczając wieczorem pieniądze z kapelusza.
-Wiem. -Powiedział tylko i odwrócił wzrok na okno.
Prawdę mówiąc dalej nie wiedziałam co robić. Zanim stanęłam z Madarą na rynku i zaczęłam grać planowałam, że wieczorem zrobię zakupy, żebym miała co jeść i z samego rana ruszę w dalszą drogę. Niestety słowa chłopaka sprzed kilku godzin dalej zaprzątały moją głowę.
"Możemy też rano ruszyć."
"Nie przeszkadzasz nam. Zostań."
"Mam nadzieję, że zostaniesz."
Te słowa raz po raz obijały się o moją głowę a ja nie wiedziałam co począć.
-Hej Hina jesteś tu? -Zobaczyłam rękę przesuwającą się przed moją twarzą i otrząsnęłam się z zamyślenia.
-Wybacz Rin. Zamyśliłam się. -Powiedziałam po czym zagryzłam wargę widząc przed sobą kupkę z pieniędzmi.
-Twoja działka. -Mruknął Madara po czym wstał zabierając swoją część i wrzucił ją do szklanej miseczki w szafce kuchennej a następnie bez słowa ruszył na górę.
-Co mu się stało? -Zadziwiłam się jego zimnym zachowaniem.
-Nie mam pojęcia, ale czasem tak ma, że się odcina od nas na trochę, ale spokojnie do jutra mu pewnie przejdzie. -Powiedziała Rin wzruszając ramionami.
Wstałam i skierowałam się na górę za Madarą. Zapukałam w przesuwane drzwiczki i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka zamykając je za sobą. Madara siedział na łóżku i patrzył w okno.
-M..madara? Jesteś na mnie zły? Zrobiłam coś nie tak? -Zapytałam niepewnie.
-Nie jestem zły. -Powiedział nie patrząc na mnie, ale ja czułam, że coś jest nie tak.
-Więc o co chodzi? -Zapytałam podchodząc trochę bliżej i siadając na brzegu łóżka.
-O nic. -Powiedział tak zimno, że przeszły mnie dreszcze.
Przez chwilę milczałam nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Zrobiło mi się przykro. Parę godzin temu chciał żebym została a teraz zachowuje się jakby nie chciał na mnie patrzeć. Westchnęłam cicho próbując powstrzymać napływające do moich oczu łzy.
-Rozumiem. Nie martw się jutro rano mnie już nie będzie. -Powiedziałam wstając. Madara prychnął pod nosem.
-Nic nie rozumiesz. -Warknął dalej na mnie nie patrząc.
-To mi wytłumacz. -Powiedziałam błagalnie.
-Nie potrafię tego wytłumaczyć. -Mruknął pod nosem.
-No to skąd mam wiedzieć o co ci chodzi? -Westchnęłam zrezygnowania.
Nagle chłopak chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął na łóżko. Zawisnął nade mną i wpatrzył się w moje oczy milcząc. Czułam jak moje policzki i uszy robią się czerwone a w brzuchu mi się wszystko przewraca.
-Po prostu nie chcę żebyś odchodziła. -Powiedział po chwili a ja miałam wrażenie, że bardziej czerwona już być nie mogłam.
-A..ale d..dlaczego? -Wydukałam cicho.
-Nie wiem dlaczego, ale nie odchodź... -Szepnął przeszywając mnie wzrokiem.
-Ja... -Zaczęłam, ale nie miałam pojęcia co właściwie chcę powiedzieć więc znów zamilkłam przygryzając wargę.
Madara pomału zaczął się do mnie przybliżać. Patrzyłam w jego czarne tęczówki topiąc się w ich głębi. Chłopak delikatnie położył swoje usta na moich. Zamknęłam oczy oddając pocałunek. Nasze języki delikatnie muskały się wzajemnie jakby tańcząc w kroplach deszczu. Zupełnie jak ja z Madarą kilka dni temu. Po chwili, gdy nam obojgu brakło powietrza, odsunął się ode mnie nieznacznie.
-Zostanę. -Szepnęłam cicho po czym delikatnie zagryzłam wargę a na ustach Madary pojawił się delikatny uśmiech.
Po raz drugi złączył nasze wargi, delikatnie wplątując palce w moje włosy a ja właśnie uświadomiłam sobie, że to dziwne uczucie które towarzyszyło mi od momentu gdy na niego spojrzałam, to miłość od pierwszego wejrzenia.
No i w końcu mi się udało!
Tego schota zaczęłam pisać z rok temu (jak nie dalej) i za cholerę go nie mogłam skończyć... Na szczęście wreszcie udało mi się go doprowadzić do końca! Jestem z tego powodu mega szczęśliwa i mam nadzieję, że resztę zaczętych schocików też uda mi się w najbliższym czasie skończyć, ale zobaczymy.
Tym czasem życzę wam robaczki miłego dnia/wieczora/nocy (w zależności kiedy to czytasz) i do zobaczenia z jakiś czas ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top