Odnaleźć siebie
One-shot dla 1LastMoment
Nigdy nie pisałam nic na zamówienie, ale w sumie czemu by nie spróbować?
(Pierwszy raz napisałam coś bez udziału Madary brawo ja XD)
Główną bohaterką jest Sekana Genzai (OC zamawiającej)
Mam nadzieję, że chociaż w małej części jest podobna do tej którą stworzyłaś i nie będzie miała tylko jej imienia XD
Opis:
W czasach gdy młodzi ludzie nie mieli prawa decydować o swoim życiu, młoda dziewczyna odkrywa, że ktoś ją odurzył lekami na tyle, że zapomniała kim jest... Czy uda jej się odkryć co wydarzyło się w jej życiu i dlaczego ludzie których nawet nie zna uwięzili ją?
Mój wzrok spoczywał na książce którą trzymałam w dłoniach. Podniosłam głowę rozglądając się po pomieszczeniu. Jedne drzwi, obok nich zwykła drewniana szafa a z drugiej strony pojedyncze szpitalne łóżko. Siedziałam na bujanym fotelu obok okna za którym widać było dość spory kawałek poszarzałej trawy a dalej już tylko drzewa. Zamknęłam książkę i spojrzałam na czarną skórzaną okładkę.
Nie miałam pojęcia co to za książka. Nie pamiętałam dlaczego ją trzymałam i co ja tak właściwie tutaj robię. Nie byłam nawet pewna swojego imienia... Co się właściwie ze mną stało? Próbowałam sobie coś przypomnieć.
-Nie złapiesz mnie Sekana! -Usłyszałam w głowie chłopięcy krzyk. Przed oczami mignął mi obraz roześmianego chłopca w podartej koszuli biegnącego między końmi na pastwisku.
-Kim jesteś? -Zapytałam cicho samej siebie, ale zamiast odpowiedzi usłyszałam jak ktoś naciska na klamkę.
Spojrzałam na drzwi przez które przeszła kobieta koło trzydziestki. Miała niebieskie, krótko ścięte włosy a z jednej strony wczepiony duży, tak samo niebieski kwiat. W dłoniach trzymała srebrną tacę. Spojrzała na mnie marszcząc brwi i pomału podchodząc.
-Widzę, że czujesz się lepiej. -Odezwała się zimno i położyła na parapecie tacę a ja dopiero zauważyłam co na niej było.
Mnóstwo jakichś dziwnych kartek, szklanka z wodą a obok kieliszek z kilkoma tabletkami. Pomału podniosłam głowę spoglądając w jej złote oczy a w mojej głowie pojawiła się dziwna myśl żeby nie ufać tej kobiecie.
-Co ja tu robię? -Zapytałam niepewnie.
-Jesteś w szpitalu. Straciłaś pamięć i próbujemy cię wyleczyć. -Powiedziała podając mi kieliszek z tabletkami i szklankę z wodą a gdy je od niej wzięłam zaczęła pisać coś na kartkach.
-Uwolnię cię! Zawsze znajdę sposób! -Przed oczami znów mignął mi obraz tego samego chłopca tylko trochę starszego.
Kobieta była zajęta pisaniem więc ostrożnie, żeby nie widziała, wysypałam kapsułki na dłoń i niepostrzeżenie wsunęłam je pod udo. Po czym przyłożyłam kieliszek do ust a gdy na mnie spojrzała przechyliłam go udając, że wysypuję jego zawartość do ust po czym napiłam się trochę wody.
-Otwórz buzie. -Powiedziała zimno a ja wykonałam polecenie modląc się w duchu żeby nie kazała mi wstać.
-Grzeczna dziewczynka. -Powiedziała uśmiechając się wrednie po czym zabrała ode mnie szklankę i kieliszek następnie zabierając tacę z papierami z parapetu bez słowa wyszła.
-Co tu się dzieje? -Powiedziałam cicho wyjmując tabletki spod nogi.
Spojrzałam na nie, nie bardzo wiedząc co z nimi zrobić. Czułam, że nie mogę ich schować bo je znajdzie i mogę mieć problem. W oknie nie było klamki wiec nawet nie miałam jak ich wyrzucić. Wstałam z fotela rozglądając się po pokoju czując narastającą panikę.
Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Uklękłam i położyłam tabletki pod jedną szyną bujanego fotela po czym na nim usiadłam huśtając się kilka razy. Gdy spojrzałam pod fotel zobaczyłam już tylko biały proszek. Uśmiechnęłam się do siebie zadowolona ze swojego pomysłu po czym mocno dmuchnęłam a biały pył rozniósł się po pokoju nie pozostawiając po sobie śladu.
Siadłam znów w bujanym fotelu zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Wiedziałam jedynie, że moje imię najprawdopodobniej brzmi Sekana, ale nie byłam tego pewna oraz, że jakiś brązowo-włosy chłopak obiecywał, że mnie odnajdzie. Kim był? Nie miałam pojęcia a już tym bardziej nie wiedziałam dlaczego musi mnie szukać, ale miałam nadzieję, że faktycznie mnie odnajdzie.
~*~ ~*~ ~*~
Otworzyłam oczy czując ogromny ból głowy. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam, ale ten potworny ból skutecznie przerwał mi sen. Jęknęłam cicho łapiąc się za głowę. Nie mam pojęcia jak długo leżałam skulona próbując jakoś znieść ten ból. Przed oczami zaczęły pojawiać mi się obrazy.
Chłopiec w podartych ubraniach. Biały duży pies przywiązany do drzewa obok wielkiego zamku, patrzący na mnie ze smutkiem w oczach. Kobieta w czerwonej sukni wyszywanymi złotymi nićmi ciągnąca mnie za sobą, krzycząca coś. Nagle ni z tego ni z owego ból ustał a ja odetchnęłam z ulgą opierając się na fotelu.
Drzwi znowu się otworzyły a w nich pokazała się ta sama kobieta co wcześniej. Bez słowa podeszła do mnie i łapiąc mnie pod rękę pomogła wstać. Postanowiłam się nie odzywać. Czułam, że muszę udawać otępioną. Musiałam zaufać swojemu instynktowi więc pomału, ciągnąc za sobą nogami ruszyłam tam gdzie mnie poprowadziła.
Szłyśmy długim korytarzem. Starałam się nie rozglądać żeby niczego nie podejrzewała, ale kontem oka widziałam obrazy które świadczyły o tym, że na pewno nie byłam w szpitalu. Gruby, ręcznie wyszywany dywan po którym kroczyłyśmy tym bardziej nie był oznaką szpitalnego korytarza. Weszłyśmy przez jedne z wielu drzwi.
-Dziś się bardziej postaraj bo ostatnio miała tak mokre włosy, że zamoczyła sukienkę. -Powiedziała ostrym tonem a dziewczyna o granatowych włosach i białych jak księżyc tęczówkach pokornie schyliła głowę.
-Tak jest pani, bardzo przepraszam. -Powiedziała cicho dziewczyna a kobieta wyszła.
Dziewczyna nie wyglądała na więcej niż szesnaście lat chodź jej podkrążone oczy i szara cera nie wyglądały jak na szesnastoletnią dziewczynę przystało. Westchnęła cicho i podeszła do mnie ze smutną miną złapała delikatnie za nadgarstek i pociągnęła do dużej wanny której wcześniej nie zauważyłam. Złapała za zamek od sukienki i zaczęła mnie rozbierać a ja wzdrygnęłam się.
-Co ty robisz? -Zapytałam odsuwając się krok do tyłu.
-Ja... Tylko... Ty... -Zaczęła się jąkać a ja przewróciłam oczami.
-No wykrztuś coś wreszcie. -Westchnęłam a dziewczyna zamilkła spuszczając głowę na swoje buty.
-Powiesz coś wreszcie? -Zapytałam zniecierpliwiona a ona niepewnie podniosła na mnie wzrok.
-Czy panienka dziś wzięła lekarstwa? -Zapytała cicho a ja niepewnie spojrzałam na drzwi za którymi dopiero co zniknęła ta kobieta i niepewnie pokręciłam głową.
-Dlaczego panienka ich nie wzięła? -Zapytała a ja wzruszyłam ramionami
-Nie wiem. Poczułam, że nie powinnam ich brać. -Odpowiedziałam opierając się pupą o brzeg wanny.
-Rozumiem. Cieszę się, że jesteś świadoma, tak ciężko się na panienkę patrzyło w tym stanie. -Powiedziała delikatnie się uśmiechając.
-Możesz mi powiedzieć co tu się właściwie dzieje? Totalnie nic nie pamiętam. -Skrzywiłam się niemrawo.
-Tak dokładnie to nie wiem, ale któregoś dnia rodzice panienki oddali ją tym ludziom, razem ze mną. Chyba dają panience jakieś leki bo straciła panienka kontakt z rzeczywistością. Była taka nieobecna, jakby w jakimś transie. -Mówiła cicho a ja byłam w szoku.
-Razem z tobą? -Zapytałam o jedną z wielu rzeczy które kłębiły mi się w głowie.
-Byłam służącą panienki w jej rodzinnym zamku. Odkąd pamiętam opiekowałam się panienką razem z moją matką a gdy przedwcześnie umarła zbliżyłyśmy się do siebie.
-Skoro byłyśmy blisko czemu mówisz do mnie tak oficjalnie? -Zapytałam zdziwiona a dziewczyna się zarumieniła.
-Ja... Sama nie wiem... -Powiedziała cichutko a ja się uśmiechnęłam do siebie i wystawiłam w jej stronę dłoń.
-Jestem... -Zaczęłam, ale uświadomiłam sobie, że nie pamiętam mojego imienia.
-Sekana Ganzai. -Powiedziała za mnie a ja znów przypomniałam sobie uciekającego przede mną chłopca krzyczącego moje imię.
-Tak... To bardzo możliwe... -Mruknęłam bardziej do siebie niż do niej.
-A ja jestem Hinata Hyuga. -Powiedziała patrząc na mnie.
-Nie pamiętam cię. -Westchnęłam nie bardzo wiedząc co zrobić, ale dziewczyna pokręciła głową.
-Nie przejmuj się. Faszerowali cię lekami od roku to normalne, że nic nie pamiętasz. Na początku dodawali leki do jedzenia i picia a później gdy zaczęłaś tracić wspomnienia przestali się wysilać i dawali ci już normalnie tabletki.
-Jak widać chyba się na nie uodporniłam bo zanim dziś przyszła zaczęłam kontaktować ze światem i domyśliłam się, że nie mogę wziąć tych tabletek. -Powiedziałam wypinając dumnie pierś.
-Cieszę się, że czujesz się lepiej.
-Niestety dalej nic nie pamiętam. -Westchnęłam smutno.
-Całkiem nic?
-Pamiętam tylko chłopaka o brązowych włosach krzyczącego, że mnie odnajdzie. -Spojrzałam na Hinatę niepewnie.
-To Kiba. Nasz przyjaciel. Też służył w panienki domu. -Powiedziała cichutko a ja skinęłam głową, że rozumiem.
Później dziewczyna powiedziała, że zostało mało czasu. Szybko się umyłam i ubrałam po czym wysuszyła mi ręcznikiem włosy wcześniej podając mi lusterko bo nie mogłam sobie przypomnieć mojego wyglądu.
Hinata wycierała moje blond kosmyki a ja patrzyłam w taflę lustra obserwując moje morskie oczy, malinowe usta i gęste rzęsy. Nie byłam ani brzydka ani ładna. Od dziewczyna jak każda inna. Westchnęłam cicho gdy Hinata przerwała opowieści o dawnych zabawach naszej trójki.
-Pamiętaj nie bierz tabletek, odbierają ci wspomnienia i siły. Nic nie mów i udawaj obojętną żeby się nie zorientowali, że ich nie bierzesz bo znów zaczną rozpuszczać je w jedzeniu. -Mówiła poddenerwowana zabierając mi z rąk lusterko. Zdążyłam tylko skinąć głową zanim usłyszałam jak drzwi się otwierają.
-Jest gotowa? -Zapytała zimno kobieta.
-Tak, proszę pani. -Usłyszałam cichy głos Hinaty a już po chwili kroczyłam z kobietą do wcześniejszego pokoju.
~*~ ~*~ ~*~
Minął tydzień odkąd pierwszy raz nie wzięłam tabletek. Rano kobieta przynosiła mi śniadanie i tabletki, około godzinę później przychodziła Hinata sprzątać w pokoju. Później siedziałam sama aż do obiadu po którym Konan zabierała mnie przed dom. Stałyśmy przed nim jakieś dwadzieścia minut a gdy wracałyśmy z powrotem kobieta zostawiała mnie na chwilę samą po czym przychodziła z kolejną porcją tabletek. Wieczorem prowadziła mnie do pokoju z wanną gdzie się kąpałam i zaczęłam z Hinatą obmyślać plan ucieczki.
Co dzień w mojej głowie pojawiały się coraz to nowsze obrazy z przeszłości. Widziałam siebie, Hinatę i tego chłopca biegających po ogromnym podwórku za białym psem. Widziałam sady pełne jabłek i jak chłopiec wdrapuje się na jedno z drzew żeby strącić dla mnie i Hinaty jabłka. Widziałam siebie i Kibę przy fontannie, pod ciemnym rozgwieżdżonym niebem i pomyślałam, że musieliśmy być kimś więcej niż przyjaciółmi.
Na pewno chodziliśmy ze sobą, tylko dlaczego tyle czasu jestem tu bez niego? Nie! Nie mogłam się teraz tym przejmować, musiałam opracować plan ucieczki.
Hinata znała ten dom jak własną kieszeń w końcu musiała go sprzątać przez ponad rok. Narysowała mapę i opisała w których godzinach gdzie jest pusto żebyśmy mogły niepostrzeżenie przejść. Dziewięć dni po tym jak przestałam brać leki miałyśmy już wszystko ustalone.
-Jutro się zacznie. -Powiedziałam cicho do siebie chowając małą kartkę z mapą pod poduszkę i zamykając oczy.
~*~ ~*~ ~*~
Usłyszałam jak Konan zamyka za sobą drzwi. Odczekałam trzy sekundy i wstałam. Rzuciłam tabletki na materac po czym spod poduszki wyjęłam mapę. Przyjrzałam się jej jeszcze raz pomału licząc do trzydziestu czekając aż kobieta zniknie za zakrętem. Myśląc, że jestem pod wpływem leków nie fatygowała się nawet żeby zamykać drzwi więc miałam ułatwioną sprawę.
Cicho nacisnęłam na klamkę i wyszłam z pokoju kierując się w przeciwną stronę do tej w którą poszła Konan. Biegiem ruszyłam w miejsce w którym miałam spotkać się z Hinatą. Dziewczyna już miała przygotowane dla mnie buty i pelerynę z kapturem. Szybko się przebrałam i razem niepostrzeżenie wyszłyśmy z tyłu budynku i biegiem ruszyłyśmy schować się między drzewami.
Miałam dość. Siedzący tryb życia przez tak długi czas dawał mi się mocno we znaki. Po piętnastu minutach biegu lasem byłam wykończona i opadłam na ziemię ciężko dysząc.
-Sekana! -Pisnęła przerażona Hinata klękając przy mnie a ja się uśmiechnęłam dysząc ciężko.
-Mam beznadziejną kondycję. Nie dam rady już biec. Uciekaj sama i sprowadź kogoś kto nam pomoże. -Wysapałam.
-Nie ma mowy kiedyś obiecaliśmy sobie, że nie ważne co by się działo nie zostawimy się w potrzebie. Odpoczniesz parę minut i ruszymy dalej.
-Nie pamiętam tej obietnicy, ale masz rację. Nie poddam się. Nie zamierzam tak żyć. -Powiedziałam wstając.
-Spokojnie. Zanim się zorientują, że nas nie ma miną trzy godziny możemy chwilę odpocząć. -Powiedziała cicho a ja skinęłam głową przyznając jej rację po czym pomału uspokoiłam oddech.
~*~ ~*~ ~*~
Na niebie błyszczały już gwiazdy a my dalej szłyśmy. Nie wiedziałyśmy w sumie nawet dokąd. Nie mogłam wrócić do domu. Moi rodzice oddali mnie tym ludziom. Hinata nie wiedziała dlaczego a ja jeszcze tego sobie nie przypomniałam. Nie miałyśmy żadnego planu, ale wiedziałyśmy jedno: musimy uciec od tamtych ludzi którzy doprowadzili mnie do takiego stanu.
Obie byłyśmy głodne, spragnione i wykończone drogą więc gdy nagle usłyszałyśmy dźwięk łamanych gałęzi przeraziłyśmy się nie na żarty. Zobaczyłyśmy zbliżający się w naszą stronę płomień a po chwili przed nami stanął blondyn w dość drogich szatach. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś król, ale szybko odrzuciłam tę myśl bo przecież co król robił by w lesie w środku nocy?
-Co piękne panie robią w nocy w takim miejscu. -Zapytał a mnie przeszedł strach, ale dumnie wypięłam pierś do przodu i odezwałam się.
-A jak myślisz? Dama mojego pokroju nie wałęsa się nocą po lesie z własnej woli. Byłam na przejażdżce gdy na moją karoce napadli bandyci. Zabili mojego woźnicę i ukradli karocę. Cudem udało nam się z niej wyskoczyć. -Powiedziałam pierwsze co mi przyszło od głowy modląc się żeby uwierzył.
-Och rozumiem. Panie wybaczą, gdzie są moje maniery. -Powiedział schylając delikatnie głowę i wystawiając dłoń w moją stronę. Położyłam moją rękę na jego a on delikatnie musnął jej wierzch ustami a po chwili to samo zrobił z ręką Hinaty.
-Jestem książę Naruto. Może przyłączą się do mnie panie, razem ze znajomym rozbiliśmy niedaleko obóz. -Powiedział a ja uznałam, że sen dobrze nam zrobi a rano zanim wstaną ruszymy dalej.
-Dobrze zgadam się. -Powiedziałam sprytnie unikając tematu naszych imion. Musiałyśmy być bezpieczne w tej kwestii nie wiadomo czy ktoś już nas nie szuka. Chłopak się uśmiechnął promiennie po czym ruszył pierwszy.
Po paru minutach dotarliśmy do jego obozowiska. Słaby płomień z wygasającego ogniska ledwie oświetlał postać opierającą się o drzewo.
-Przyprowadziłem towarzystwo. -Powiedział Naruto a chłopak siedzący pod drzewem odwrócił twarz w naszą stronę. Poczułam jak żołądek związuje mi się w supeł.
-Kiba! -Pisnęła szczęśliwa Hinata rzucając mu się na szyję a ja zacisnęłam pięści. Nie wiedziałam czemu, ale ogarnęła mnie niesamowita złość. Nie mogłam jednak tego po sobie pokazać.
-Znacie się? -Zapytał zdziwiony Naruto, ale nikt nie raczył mu odpowiedzieć. Gdy Hinata wreszcie oderwała się od niego ten wstał szybko chcąc podejść do mnie jednak zatrzymałam go gestem ręki.
-Sekana co się stało. -Odezwał się a jego głos sprawił, że poczułam w brzuchu motyle.
Powinien mnie szukać. Przecież byliśmy parą prawda? Wiem że byliśmy. To wspomnienie gdy patrzyliśmy w gwiazdy nie było wymyślone. -W mojej głowie kłębiły się różne myśli.
-Hina co oni jej zrobili? -Zapytał wyraźnie zaniepokojony a ja nie wiedziałam jak się zachować.
-Nafaszerowali ją jakimiś lekami. Straciła pamięć. -Powiedziała Hinata niepewnie.
-Sekana to ja, Kiba. Twój przyjaciel. -Powiedział a ja poczułam dziwny uścisk w żołądku.
Przyjaciel? Byłam pewna, że był kimś więcej niż przyjacielem. -Pomyślałam nie wiedząc jak się zachować.
-Obiecałeś, że będziesz mnie szukać. -Powiedziałam patrząc mu ostro w oczy.
-Szukałem! Słowo. Niestety gdy tylko cię zabrali wtrącili mnie do lochu. Dopiero miesiąc temu udało mi się uciec i od razu zacząłem cię szukać. -Tłumaczył się podchodząc bliżej.
-Jestem zmęczona chcę się położyć. -Powiedziałam chłodno a ten tylko westchnął.
-Możesz się położyć na moim posłaniu. -Odezwał się nagle Naruto a ja skinęłam tylko głową a po chwili odpłynęłam w krainę snów.
~*~ ~*~ ~*~
Przebudziłam się czując, że zmarzłam. Niebo było jeszcze zasypane gwiazdami. Nie ruszyłam się słysząc cichą rozmowę.
-Sam nie wiem co mnie podkusiło żeby mu pomóc uciec. Teraz ojciec jest wściekły. -Powiedział Naruto a ja natężyłam słuch.
-Dobrze zrobiłeś. On nic złego nie zrobił. -Ledwo usłyszałam cichy głos Hinaty.
-Wiesz odkąd mu pomogłem nawiać nawija o tej dziewczynie. Znaczy o was obu, ale gdy zaczynał mówić o niej miałem wrażenie, że nie chodzi tylko o przyjaźń a ona go tak zimno potraktowała. -Westchnął Naruto i zamilkł na chwilę.
-To nie jej wina. Nic nie pamięta.
-Na prawdę nie wiem dlaczego go uwięzili. Dlaczego Sekane skazali na takie życie. -Odezwała się po chwili Hinata.
-Kiba mówił, że jak wrzucali go do lochu mówili coś o tym, że taki śmieć nie może związać się z księżniczką, że jest zaręczona z kimś innym. -Usłyszałam znów głos blondyna a gdy jego słowa dotarły do mnie w mojej głowie zaczęły pojawiać się obrazy z przeszłości...
***
-Mamo nie mogę wyjść za kogoś kogo nie kocham. Kogo nawet nie widziałam na oczy!
-Nie obchodzi mnie to! Jesteś zaręczona z księciem i koniec tematu!
-Ale ja kocham kogoś innego!
-Niby kogo? Tego stajennego z psem? To, że pozwoliłam ci się z nim bawić jako dziecko nie znaczy, że pozwolę ci się z nim związać!
-To nie sprawiedliwe! Nie możesz tak mnie traktować!
-Uwierz mi, że wszystko mogę a jeśli będziesz nie posłuszna utrzymam cię z daleka od tego dzieciaka aż do twoich zaślubin!
***
-Nie! -Krzyknęłam przerażona podnosząc się do siadu. Hinata i Naruto stojący kawałek dalej spojrzeli na mnie z niepokojem.
-Zły sen? -Zapytał Kiba wstając ze swojego posłania. Poczułam jak moje policzki płoną rumieńcem więc schowałam twarz za złotymi kosmykami.
Nie wiedziałam co robić wiedziałam na pewno, że go kocham. To z tego powodu i on i ja znaleźliśmy się w takich sytuacjach. To była moja wina.
-To moja wina... -Mruknęłam cicho do siebie.
-O czym ty mówisz? -Zapytał zdezorientowany Kiba. Nie odpowiedziałam rzucając tylko ostrym spojrzeniem mówiącym "nie twój interes".
-Hinata... Ja ruszam dalej. Jeśli chcesz możesz zostać z nimi, nie będę miała ci tego za złe. -Powiedziałam podnosząc się z posłania.
Jeśli mnie znajdą ludzie rodziców to Hinata i Kiba będą mieli kłopoty. Nie chcę ich narażać. Oni nie są niczemu winni to nie ich wina, że się zakochałam. Wyjdę za tego księcia i rodzice zostawią ich w spokoju. -W mojej głowie zaczęły krążyć myśli.
-Nie zostawię cię. Uciekniemy wszyscy razem. Znajdziemy sobie jakieś miejsce i wszystko się ułoży. -Powiedziała Hinata łapiąc mnie za dłonie. Przez chwilę patrzyłam jej w oczy po czym zabrałam ręce i odwróciłam się do nich plecami ruszając w las.
-Kiba zrób coś! -Pisnęła dziewczyna załamanym głosem a ja zacisnęłam pięści oddalając się.
-Jesteś samolubna Sekana. -Usłyszałam głos Kiby i odwróciłam się spoglądając na niego.
-Po tym wszystkim nas zostawiasz? Po wszystkich obietnicach, że zawsze będziemy się trzymać razem? Po naszej przysiędze? -Zapytał po czym delikatnie złapał dłoń Hinaty i wystawił ją w moją stronę a później pokazał też swoją.
Na obu dłoniach widniała blizna rozpościerająca się od kciuka do małego palca. Spojrzałam na swoją dłoń i spostrzegłam, że i ja mam taką samą.
-Nie mogę zostać. To wszystko było przez to, że nie chciałam się podporządkować rozkazom rodziców. Wykonam moje zadanie a wtedy nie będziecie musieli uciekać. -Powiedziałam wypinając pierś.
-Sekana nie musisz tego robić jakoś sobie z tym poradzimy. -Powiedział Kiba a ja pokręciłam głową.
-Nie. Już podjęłam decyzję. -Powiedziałam zimno po czym ruszyłam a oni już mnie nie zatrzymywali.
~*~ ~*~ ~*~
Siedziałam na krześle a jedna ze służek mnie czesała. Matka mi wybaczyła moje zachowanie jak i ucieczkę, od ludzi którzy mnie pilnowali, gdy powiedziałam, że się zgadzam wyjść za tego księcia. Postawiłam tylko jeden warunek. Nie będzie szukać ani Kiby ani Hinaty. Przystała na to a ja czułam się jak bym czekała na egzekucję.
Śmieszne jest to, że udało mi się nawiać niedługo przed planowanym ślubem, który miał się odbyć w dniu moich siedemnastych urodzin, czyli dwa tygodnie po tym jak uciekłam.
Podobno rodzice pana młodego też mieli z nim problemy, ale mówili, że do dnia ślubu nad nim zapanują.
Może też nie chce wychodzić za dziewczynę której nawet nie zna? Może się jakoś dogadamy? -Przeszło mi przez głowę. Zobaczyłam przed oczami biały materiał którym pokojówka zakryła mi twarz.
-Jest panienka gotowa. -Usłyszałam jej głos. Niechętnie wstałam i ciągnąc za sobą ciężkie płachty sukni ślubnej, ruszyłam przed zamek gdzie stała karoca zaprzężona w cztery białe konie.
Z pomocą furmana weszłam do środka po czym nie słuchając ględzenia matki zamknęłam oczy wyobrażając sobie, że jadę na spotkanie z Kibą.
Bądź silna. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz, że okaże się dobrym mężem. -Powtarzałam sobie w głowie próbując się nie rozpłakać idąc do ołtarza chwilę później. Nie patrzyłam na księcia z którym miałam spędzić resztę życia. Bałam się, że zaleję się łzami.
Gdy stanęłam przy ołtarzu a chłopak zdjął mi z twarzy biały materiał spojrzałam na niego a moje zdziwienie było ogromne bo przede mną stał Naruto. Ten sam który znalazł mnie i Hinatę w lesie.
No tak przecież mówił, że jest księciem. -Przeszło mi przez głowę. Chłopak mrugnął mi okiem i odwrócił się w stronę rodziców którzy siedzieli we czwórkę w pierwszej ławce.
-Matko, ojcze... Nie mogę poślubić tej dziewczyny ponieważ jej serce należy do kogoś innego a moje od niedawna też lgnie do kogoś. -Powiedział a ja otworzyłam usta ze zdziwienia.
-Co ty wyprawiasz? -Wysyczałam cicho żeby tylko on słyszał. Niestety chłopak nie zareagował.
-Naruto co ty odwalasz? -Wrzasnęła jego matka a długie czerwone włosy zakołysały się co wyglądało jakby zaraz miały zacząć płonąć. Ojciec chłopaka położył kobiecie dłoń na ramieniu uspokajając ją.
-O czym ty mówisz synu? -Zapytał jego ojciec spokojnie.
-Znam tą dziewczynę i znam chłopaka któremu już dawno przed naszymi zaręczynami oddała serce. Czy Bóg złączy serca które nie należą do siebie? -Mówił poważnie a ja stałam w totalnym szoku.
-Nie wkurzaj mnie dzieciaku mieliśmy połączyć królestwa. -Znów odezwała się jego matka.
-Mamo... Znałaś ojca zanim się pobraliście i już przy pierwszym spotkaniu między wami zaiskrzyło prawda? Gdyby ktoś ci wtedy kazał wyjść za kogoś innego zrobiła byś to? Tato myślisz, że jak wyjdę za kobietę do której nic nie czuję będę mógł być dobrym królem? -Naruto zamilkł a w kościele zrobił się gwar.
-Masz rację synu. -Odezwał się po chwili ojciec chłopaka.
-Żeby być dobrym władcą, trzeba mieć przy sobie kogoś, kogo darzy się największym uczuciem. Zrywam zaślubiny.
-Co? Ale jak to? -Oburzył się mój ojciec.
-Proszę chodźmy gdzieś w ustronne miejsce omówić warunki ugody. -Powiedział ojciec Naruto łagodnie do moich rodziców a matka chłopaka podeszła do nas.
-Oj dzieciaku co ja z tobą mam. -Powiedziała czochrając mu włosy po czym spojrzała na mnie łagodnie.
-To kim jest ten chłopak księżniczko?
-To ten któremu pomogłem uciec z lochu zamknęli go żeby nie mogli się kontaktować. -Odpowiedział za mnie szybko Naruto.
-Och rozumiem. Gdyby rodzice dalej robili ci problemy możesz przyjść do nas pomożemy. -Powiedziała a ja tylko skinęłam głową nie wiedząc co mogłabym powiedzieć.
-No co tak stoisz? Leć do niego. Znając mojego syna przyprowadził go tu ze sobą. -Dodała a ja uśmiechnęłam się i ruszyłam biegiem do wyjścia.
Gdy tylko wypadłam z kościoła zobaczyłam go. Stał wyprostowany kilka kroków dalej. Naruto chyba pożyczył mu swoje szaty bo wyglądał jak nigdy. Nie mogłam się ruszyć sparaliżowana. Po chwili Kiba pomału ruszył w moją stronę a gdy stał tuż przede mną otworzyłam usta żeby coś powiedzieć.
-Szzz... Zaczekaj, pozwól mi pierwszemu coś powiedzieć. -Szepnął kładąc mi palec na wargach a ja wypuściłam powietrze.
-Byliśmy przyjaciółmi od dziecka. Odkąd pamiętam byłaś przy mnie. Gdy byliśmy dziećmi wszystko było prostsze. Była nasza trójka a później... Czułem, że coś się zmienia. Czułem, że wolę się spotykać tylko z tobą. Chciałem patrzeć z tobą w gwiazdy, chodzić za ręce. Nawet nie wiem kiedy się w tobie zakochałem Sekana.
-Kiba ja... -Zaczęłam, ale znów mi przerwał.
-Ciii zaczekaj... Daj mi skończyć... Zakochałem się w tobie, ale nie chciałem przyznać tego nawet przed samym sobą. Gdy twoi rodzice ogłosili zaręczyny tylko stałem i patrzyłem bo wiedziałem, że nie mam szans z księciem. To ty zawalczyłaś. Gdy krzyknęłaś matce, że prędzej zginiesz niż wyjdziesz za kogoś bez miłości byłem w szoku. Niestety było już za późno na reakcje. Zabrali cię a mnie wtrącili do lochu. -Mówił a ja w ciszy słuchałam.
-Siedząc w celi i umierając z tęsknoty za tobą, obiecałem sobie, że jakoś cię znajdę, że w końcu wyznam swoje uczucia, że jakoś sprawię, że nie będziesz musiała wychodzić za kogoś kogo nie kochasz. Z pomocą Naruto mi się to udało. Ucieknijmy razem od twoich rodziców i zacznijmy nasze wspólne życie bo wiem, że i ty mnie kochasz. Słyszałem przez okno jak krzyczysz to matce.
-A co będzie z Hinatą? To nasza przyjaciółka. -Zapytałam niepewnie.
-Nie martw się o mnie. Naruto się mną zajmie. -Usłyszałam głos Hinaty za mną. Odwróciłam się w jej stronę.
-Ej podsłuchiwałaś. -Powiedziałam oburzona, ale szybko się uśmiechnęłam podchodząc do niej.
-Dasz sobie radę? -Zapytałam łapiąc ją za ręce.
-Jasne to nie ja muszę szukać dachu nad głową. -Zachichotała cicho. Przytuliłam ją mocno.
-Jeszcze się kiedyś zobaczymy. -Powiedziałam uśmiechając się. Poczułam jak Kiba łapie mnie za rękę. Spojrzałam mu w oczy i razem ruszyliśmy przed siebie.
Gdy stanęliśmy w miejscu gdzie kończyło się miasto, obróciliśmy się spoglądając raz jeszcze na wystający ponad domkami zamek. Zamek w którym spędziłam całe swoje życie. Zamek w którym poznałam swoją miłość. Spojrzałam na Kibę a on na mnie. Przybliżyliśmy się do siebie. Chłopak delikatnie położył dłoń na moim policzku i po raz pierwszy poczułam jak smakują jego wargi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top