Nie odchodź.
OPIS:
Madara wyrzucony z klubu nocnego przypadkiem spotyka siedzącą na ławce dziewczynę która uciekła z domu. Chłopak postanawia przygarnąć ją do siebie nie zdając sobie sprawy jak bardzo zmieni to jego życie.
Paring:
Madara x Hinata
2600 słów
Z dedykacją dla SakuraBlossomQueen
Która znalazła dla mnie arta na okładkę ❤
(Jeśli ktoś jest wrażliwy polecam naszykować sobie chusteczki)
~*~*~*~*~*~
-A niech was szlag! -Wrzasnąłem za ochroniarzem który wywalił mnie z klubu.
-Przynajmniej obiłem temu dupkowi mordę. -Uśmiechnąłem się do siebie i ruszyłem pomału przed siebie jednak mój wzrok przykuła postać siedząca na ławce.
Spojrzałem na dziewczynę. Stopy miała oparte na siedzeniu. Rękami obejmowała podciągnięte pod brodę kolana na których opierała czoło. Granatowe kosmyki gęstych włosów zasłaniały jej twarz.
Nie wyglądała na imprezowiczkę próbującą wytrzeźwieć przed klubem. Raczej na taką która pierwszy raz w życiu chciała zaszaleć, ale coś poszło nie tak.
Sam nie wiedząc czemu podszedłem bliżej i siadłem obok na ławce.
-Wszystko w porządku? -Zapytałem swoim naturalnym obojętnym tonem. Dziewczyna obróciła głowę w bok i spojrzała na mnie.
-Ta. -Mruknęła cicho i znów schowała twarz za granatowymi kosmykami.
-Co tu robisz? -Zapytałem obojętnie wbijając spojrzenie w niebo.
-Siedzę. Nie widać? -Odpowiedziała.
-Nie powinnaś być przypadkiem w domu? -Zapytałem zimnym głosem odrywając wzrok od nieba i przyglądając się brudnemu ubraniu dziewczyny.
-Nie twój interes. -Warknęła podnosząc się i ruszając przed siebie szybkim krokiem. Zerwałem się szybko z ławki i ruszyłem za nią zaintrygowany.
-Nie wyglądasz na dziewczynę która włóczy się po nocy po ulicy. -Powiedziałem idąc obok niej.
-A niby jak powinna wyglądać taka dziewczyna? Chyba muszę to zmienić. -Jej zimny ton mnie bardzo dziwił. To ja mówiłem takim tonem do ludzi nie ludzie do mnie.
-No nie wiem chodzą w krótkich spódniczkach z cyckami na wierzchu i toną makijażu na twarzy. -Powiedziałem nabierając mojego zimnego tonu.
-Spoko zapamiętam. -Warknęła przyspieszając kroku jednak nagle zachwiała się. Oparła dłoń o ścianę budynku koło którego właśnie szliśmy i zamrugała kilka razy powiekami biorąc głęboki oddech.
-Wszystko w porządku? -Zapytałem łapiąc ją za łokieć i przytrzymując żeby nie upadła.
-Ciemno. Nic nie widzę. -Jęknęła cicho, trochę przestraszona a ja zobaczyłem jak kolana pod nią się uginają i w ostatniej chwili zdążyłem ją złapać.
Dziewczyna leżała w moich ramionach nieprzytomna. Westchnąłem cicho i wróciłem na ławkę którą dopiero opuściliśmy. Położyłem ją na niej i siadłem obok układając głowę granatowo-włosej na moich kolanach.
Przyjrzałem się jej twarzy wyglądała na bardzo zmęczoną. Blada skóra i podkrążone oczy. Pomijając to dziewczyna była bardzo ładna. Westchnąłem cicho. Odgarnąłem z jej twarzy zabłąkany kosmyk a ona mruknęła i otworzyła oczy.
-Przepraszam. -Powiedziała podnosząc się z moich kolan.
-Powinnaś się przespać. Gdzie mieszkasz? Odprowadzę cie. -Zapytałem i zobaczyłem, że dziewczyna się spina.
-Ja... -Jęknęła zagryzając wargę i spuszczając głowę a ja domyśliłem się o co chodzi.
-Dawno uciekłaś z domu? -Zapytałem przenosząc wzrok na niebo.
-Tydzień temu. -Powiedziała cicho a ja westchnąłem i wstałem.
-Chodź. Prześpisz się u mnie. -Powiedziałem wyciągając dłoń w jej stronę. Dziewczyna przygryzła wargę i niepewnie podała mi dłoń.
Pociągnąłem ją delikatnie w moją stronę i położyłem jej dłoń na moim zgiętym ramieniu.
-Trzymaj się mnie. Nie chcemy przecież żebyś znów zemdlała prawda? -Zapytałem posyłając jej zawadiacki uśmiech na co na jej policzki wyskoczył słodki rumieniec.
-Jestem Madara a Ty? -Zapytałem ruszając w stronę mojego domu.
-Hinata. -Odpowiedziała krótko i zawstydzona odwróciła głowę w drugą stronę.
~ * ~
Wpuściłem ją pierwszą i zamknąłem za nami drzwi. Dziewczyna oparła się plecami o ścianę i zdjęła buty przyglądając się pomieszczeniu.
-Chodź dalej. -Powiedziałem gdy też zdjąłem buty. Wyminąłem ją i ruszyłem pierwszy a Hinata niepewnie szła tuż za mną.
Wszedłem do kuchni i włączyłem wodę w czajniku. Otworzyłem lodówkę szukając coś co mógłbym dać dziewczynie do jedzenia, ale oczywiście świeciła pustkami.
Tylko butelka sake i cola? Zapytałem sam siebie zrezygnowany. Muszę w końcu zrobić zakupy. Zamknąłem lodówkę i otworzyłem zamrażalnik w którym znalazłem pizzę.
-Mam tylko to. Może być? -Zapytałem pokazując dziewczynie znalezisko. Ta zdążyła już usiąść przy stole i oprzeć na nim zmęczoną główkę. Na moje słowa pomału podniosła się ze stołu patrząc na mnie.
-Nie trzeba, nie rób sobie kłopotu. Prześpię się tu tylko chwilkę i sobie pójdę. -Powiedziała niepewnie.
-Nie ma mowy. Zjesz, wykapiesz się, wyśpisz porządnie i dopiero będziemy o tym rozmawiać. -Powiedziałem lodowatym tonem trzaskając drzwiami zamrażarki.
Dziewczyna podskoczyła na niespodziewany trzask i patrzyła na mnie ze strachem. Odwróciłem się bez słowa do niej plecami wypakowując mrożoną pizzę z pudełka. Wsadziłem ją do piekarnika i ustawiłem temperaturę oraz czas.
Wyjąłem z szafki dwa kubki i postawiłem na blacie. Z innej szafki wyjąłem dwie torebki cherbaty i włożyłem do kubków po czym zalałem gorącą wodą. Postawiłem kubki na stole po czym odwróciłem się szukając cukru.
-Dziękuję. -Usłyszałem jej cichy głos. Zmieszałem się trochę, że tak wybuchłem. Wiedziałem, że uciekła z domu na pewno nie od tak.
Lepiej jak trochę zmienię swoje postępowanie bo stąd też ucieknie. Przeszło mi przez głowę. Postawiłem na stole cukierniczkę i podałem jej łyżeczkę.
-Nie ma za co. -Powiedziałem już łagodniej. Dziewczyna niepewnie wzięła ode mnie łyżeczkę i wsypała jedną z białym proszkiem do napoju po czym wymieszała.
-Jest. Pewnie leżała bym tam w rowie gdybyś za mną nie poszedł. -Westchnęła spuszczając głowę.
-Nie myśl o tym. -Powiedziałem patrząc na jej zaróżowione policzki. Wstałem od stołu.
-Zaraz wrócę. -Powiedziałem i wyszedłem z kuchni. Szybkim krokiem wszedłem do mojej sypialni i grzebiąc w szafie szukałem jakichś ciuchów które mógłbym pożyczyć dziewczynie do spania.
Po chwili z koszulką i starymi za małymi już na mnie spodenkami w dłoni zgarnąłem jeszcze czysty ręcznik z szafy i ruszyłem do łazienki. Zostawiłem wszystko na małej szafeczce obok prysznica i ruszyłem do kuchni gdzie właśnie zaczął dzwonić piekarnik.
Wyjąłem szybko pizzę pokroiłem na sześć części i położyłem na stole. Położyłem też dwa małe talerzyki jeden przed dziewczyna drugi z mojej strony stołu.
-Smacznego. -Powiedziałem siadając na przeciwko i biorąc jeden kawałek. Dziewczyna skinęła głową i zabrała się za jedzenie.
Gdy zjedliśmy pokierowałem ją do łazienki żeby się odświeżyła a ja poszedłem naszykować jej spanie. Już po piętnastu minutach usłyszałem jak wychodzi z łazienki.
-Chodź położysz się. -Powiedziałem przyglądając się wiszącym na dziewczynie moim ciuchom.
-Trochę duże, ale nic innego nie mam. -Powiedziałem ruszając do sypialni.
-Są w porządku. -Odpowiedziała pocierając oko pewnie ze zmęczenia. Wszedłem do sypialni pokazując jej łóżko do którego podeszła.
-Dziękuję. -Powiedziała cicho i siadła na nim.
-Nie ma za co. Odpocznij. -Powiedziałem i wyszedłem kierując się na kanapę w salonie.
~ * ~
Wszedłem do domu z pełnymi siatkami. Wstałem rano i zanim dziewczyna się obudziła udałem się do sklepu. Kupiłem mnóstwo jedzenia i parę ciuchów dla dziewczyny. Usłyszałem jak drzwi do sypialni się otwierają a chwilę po tym w drzwiach kuchni stanęła dziewczyna.
-Dzień dobry. -Powiedziała uśmiechnięta. Podałem jej siatkę z ubraniami.
-Trzymaj. Mam nadzieję, że trafiłem z rozmiarem. -Powiedziałem i zacząłem wyciągać jedzenie z siatek a dziewczyna zniknęła w łazience. Pochowałem zakupy do lodówki i wyjąłem patelnie żeby usmażyć jajecznice.
-Nie musiałeś mi nic kupować. -Usłyszałem jej głos w progu i odwróciłem się spoglądając na nią.
-Nie mam jak ci oddać. -Spuściła głowę na stopy.
-Pomóż mi ze śniadaniem i będziemy kwita. -Uśmiechnąłem się delikatnie. Dziewczyna tylko westchnęła i podeszła bliżej.
-Co mam robić?
-Nastaw wodę w czajniku i naszykuj herbatę. -Powiedziałem wbijając jajka na patelnie a po chwili oboje siedzieliśmy przy stole jedząc.
-Dlaczego uciekłaś z domu? -Zapytałem patrząc na jej bladą twarz.
-Nie chcę o tym rozmawiać. -Powiedziała zimnym tonem zaciskając dłoń mocniej na widelcu.
-Dobrze rozumiem. -Powiedziałem beznamiętnie.
-Zjem i się ulotnie. Nie będę ci więcej przeszkadzać. -Usłyszałem zimny głos dziewczyny.
-I gdzie pójdziesz? -Zapytałem przerywając jedzenie i obserwując ją uważnie.
-To już nie jest twój problem. -Powiedziała biorąc duży łyk herbaty.
-Trochę mój bo wczoraj cię jakby uratowałem i nie chciałbym żeby moje starania poszły psu w dupę. -Powiedziałem zimno. Dziewczyna westchnęła.
-I tak pójdą. -Mruknęła cicho pod nosem na co zmarszczyłem brwi.
-O czym mówisz?
-Nieważne. Dziękuję za posiłek nocleg i ubranie będę się zbierać. -Powiedziała wstając i idąc do przedpokoju. Wstałem idąc zaraz za nią.
-Hinata proszę. -Powiedziałem czując, ze nie mogę jej wypuścić.
-To, że nie chcesz mieszkać z rodzicami nie znaczy, że masz mieszkać pod mostem. Daj sobie pomóc. -Mówiłem patrząc jak dziewczyna ubiera buty.
-Nie potrzebuje pomocy. -Powiedziała beznamiętnie i wyszła z domu a ja patrzyłem za nią jak odchodzi nie wiedząc jak mógłbym ją zatrzymać.
~ * ~
Od poznania Hinaty minęły trzy dni a jej blada twarz cały czas widniała mi przed oczami. To było dziwne jak na mnie. Pierwszy raz nie mogłem zapomnieć o jakiejś dziewczynie.
Szedłem parkiem patrząc w gwiazdy i zastanawiając się gdzie może teraz być i co robi gdy usłyszałem głośne śmiechy kilka metrów dalej.
-Waleczna skubana.
-Za ręce, trzymaj ją za ręce. -Usłyszałem dwa męskie głosy po czym dziewczęcy krzyk.
-Puszczajcie mnie! -Ruszyłem szybko w ich stronę.
-Eh chyba znowu będę musiał obić komuś mordy. -Warknąłem tuż za plecami dwóch młodych chłopaków którzy odwrócili się na dźwięk mojego głosu.
-Jakbyś nie zauważył głąbie nas jest dwóch a ty jeden więc może się odwal jeśli ci życie miłe. -Powiedział jeden z nich a ja się tylko uśmiechnąłem pod nosem.
-Nawet jakby było was takich pięciu nie dalibyście mi rady. -Wykpiłem ich i w kilku zgrabnych ruchach położyłem ich na ziemi.
Podszedłem do dziewczyny leżącej kawałek dalej na trawie i podałem jej dłoń którą niepewnie przyjęła. Gdy stała już na swoich nogach a światło księżyca oświetliło jej twarz zorientowałem się, że to Hinata.
-Dziękuję. -Mruknęła cicho spuszczając głowę. Złapałem ją za dłoń i delikatnie pociągnąłem za sobą kierując się do mojego domu.
Wpuściłem ją pierwszą i zamknąłem na nami drzwi. Dziewczyna oparła się o ścianę i zsunęła się po niej na podłogę. Westchnąłem cicho patrząc na nią.
-Wstawaj musisz się położyć. -Złapałem ją pod ramię próbując podnieść.
-Dlaczego to znowu musiałeś być ty? -Zapytała a ja się uśmiechnąłem.
-Też się nad tym zastanawiam. No już chodź.
-Nie mam siły. Źle się czuję.-Powiedziała zamykając oczy i opierając głowę o ścianę. Westchnąłem cicho i wziąłem ją na ręce. Jej głowa bezwiednie opadła na moje ramię.
-Zabij mnie nie chce już czekać. -Powiedziała cicho w moje ramię a ja stwierdziłem, że ma gorączkę i bredzi.
Położyłem ją w moim łóżku w sypialni. Zdjąłem buty i przykryłem kołdrą. Westchnąłem cicho obiecując sobie w duchu, że tym razem jej nie wypuszczę.
Nie poznawałem siebie. Ja, Madara który na wszystko ma wywalone. Którego nic nie rusza martwi się o jakąś dziewczynę której nawet nie zna. Westchnąłem cicho i ruszyłem do salonu.
~ * ~
Obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła.
-Niech to szlag. -Usłyszałem zaraz po tym dziewczęcy głos który wywołał uśmiech na mojej twarzy. Podniosłem się z kanapy i ruszyłem do kuchni.
Hinata klęczała na podłodze w towarzystwie potłuczonego talerza i krwi kapiącej z jej palca. Spojrzała na mnie przygryzając wargę.
-Przepraszam nie chciałam. -Powiedziała drżącym głosem trzymając w zakrwawionej dłoni kawałki talerza.
-Zostaw to i chodź, opatrzę ranę. -Powiedziałem wyjmując z szafki wodę utlenioną i plaster.
-Nie mogę... Słabo mi. -Powiedziała cicho i zobaczyłem jak przechyla się do tyłu zamykając oczy. W ostatniej chwili osłoniłem ją przed upadkiem.
Podniosłem ją i położyłem na stole. Opatrzyłem jej ranę i zabrałem się za zamiatanie stłuczonego talerza a gdy wyrzucałem je do śmieci usłyszałem ciche jęknięcie. Spojrzałem na siedzącą na stole dziewczynę przyglądającej się plastrowi na palcu.
-Dziękuję i przepraszam. -Powiedziała zawstydzona.
-Proszę i za co?
-Za kłopot. Znowu mnie uratowałeś chciałam ci podziękować jakoś a dodałam tylko problemów. -Westchnęła smutno bawiąc się plastrem na palcu.
Podszedłem do niej bliżej i spojrzałem w oczy. Widząc jej zmieszanie uśmiechnąłem się delikatnie i odgarnąłem zbłąkany kosmyk z jej twarzy. Miałem ogromną ochotę ją pocałować, ale dziewczyna zawstydzona odwróciła głowę.
Skończyłem przygotowywanie śniadania które zaczęła Hinata i razem siedliśmy do stołu.
-Tym razem też chcesz uciec zaraz po śniadaniu? -Zapytałem patrząc na nią.
-Nie chce ci przeszkadzać. -Mruknęła cicho oglądając uważnie swój talerz.
-Wiesz następnym razem mogę cię nie uratować. Nie zawsze będę w miejscu w którym będziesz potrzebowała pomocy. -Westchnąłem patrząc na jej zaczerwienione policzki.
-Wiem, ale nie mogę siedzieć ci na głowie.
-Ale mnie to nie przeszkadza. -Powiedziałem uśmiechając się. Co się ze mną dzieje nie pamiętam kiedy wcześniej tak często się uśmiechałem. Przeszło mi przez głowę.
Dziewczyna westchnęła cicho. Przez chwilę milczała grzebiąc widelcem w talerzu.
-To jak będzie? -Zapytałem po kilku minutach zniecierpliwiony.
-Dobrze. Zostanę, ale pod jednym warunkiem. -Powiedziała spoglądając w moje oczy.
-Jakim warunkiem?
-Musisz obiecać, że się do mnie nie przywiążesz, że mnie nie pokochasz. -Powiedziała cicho przeszywając mnie wzrokiem. Zdziwiłem się trochę na te słowa, ale musiałem pokazać jej jaki jestem na prawdę.
-Ja nie umiem kochać. -Powiedziałem obojętnym tonem. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
-W takim razie zostanę. -Nie bardzo wiedziałem dlaczego to zrobiła. Przecież wszystkie dziewczyny chcą być kochane. Ona nie jest 'wszystkie'. Przeszło mi przez głowę, ale nie zwróciłem na to uwagi kończąc posiłek.
~ * ~
Trzy tygodnie w towarzystwie dziewczyny minęły jak z bicza strzelił. Dogadywałem się z Hinatą nadzwyczaj dobrze. Z nikim wcześniej nie miałem tak dobrego kontaktu.
Jedynym tematem tabu było życie dziewczyny przed ucieczką z domu. Ilekroć zahaczyłem o ten temat dziewczyna znikała za drzwiami mojej sypialni którą jej oddałem.
Po trzech próbach dowiedzenia się czegoś odpuściłem. Nie chciałem żeby przez moje zaciekawienie uciekła i mnie.
Niestety od paru dni mam dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Dziewczyna coraz więcej czasu spędzała w łóżku. Bardzo dużo spała i trochę jakby się ode mnie odsunęła.
Nie wiedziałem czy zrobiłem coś nie tak czy po prostu jak każda kobieta ma gorszy okres. Westchnąłem smutno. Wczoraj cały dzień spędziła w pokoju nie wychodząc z łóżka. Nie chciała jeść ani ze mną rozmawiać.
Wziąłem talerz który napełniłem jedzeniem i pokierowałem moje kroki do sypialni. Zapukałem w drzwi i nie czekając na odpowiedź wszedłem do środka. Położyłem talerz na szafce nocnej i siadłem na brzegu łóżka.
-Hina wszystko w porządku? Zrobiłem coś nie tak? -Zapytałem nie mogąc już znieść tej nie pewności.
Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem jej twarz była niesamowicie blada a oczy były podkrążone. Jej wzrok przeszywał mnie na wskroś a ja niepewnie czekałem na odpowiedź.
-Okłamałeś mnie. -Powiedziała cichutko a ja nie bardzo wiedziałem o co jej chodzi.
-Kiedy cie okłamałem?
-Obiecałeś, że się do mnie nie przywiążesz, ale widzę jak na mnie patrzysz. -Powiedziała a mnie przeszły dreszcze.
-Nie rozumiem. Dlaczego to jest dla ciebie takie ważne. -Powiedziałem nie mogąc oderwać wzroku od jej smutnego spojrzenia.
-Bo będziesz później cierpiał.
-Nie będę zostaniesz u mnie na zawsze możemy być szczęśliwą parą co w tym złego?
-Nie zostanę. Ja umieram. -Powiedziała a ja nie wierzyłem w to co słyszę.
-Co? Ale jak to? Nie rozumiem.
-Mam białaczkę. -Powiedziała a ja poczułem jak moje serce staje w miejscu.
-Co? To nie możliwe. -Wydusiłem z siebie tylko. Widziałem jak jej oczy się szklą od zbierających w nich łez.
-Przepraszam. Tak bardzo przepraszam. Nie chciałam żeby bliskie mi osoby patrzyły jak umieram dlatego uciekłam z domu. -Mówiła a po jej bladych policzkach pociekły łzy.
-Nie chciałam żeby cierpiały patrząc na tak żałosny widok.
-Twoi bliscy na pewno odchodzą od zmysłów. -Powiedziałem przerażony jej wyznaniem.
-A pomyślałaś o tym co się stanie z twoim ciałem jak już umrzesz? A gdybym cię wtedy nie zauważył? -Zapytałem czując jak moje oczy zachodzą łzami.
-Nie myślałam wtedy racjonalnie. -Powiedziała słabo.
-Musisz walczyć! Nie możesz się tak poddać. -Powiedziałem trzymając ją za dłoń usilnie powstrzymując łzy napływające mi do oczu.
-Nie ma sensu już walczyć. Przeszczep się nie przyjął nie ma już dla mnie ratunku... -Powiedziała ledwo słyszalnie.
-Przepraszam Madara.
-Nie przepraszaj mnie. Nie jakbyś wiedziała, że to już koniec. -Mówiłem błagalnym głosem.
-Ale to jest koniec. Nie mam już siły. Powiesz moim rodzicom, że ich bardzo kocham? -Na te słowa nie wytrzymałem. Z moich oczu pociekły łzy.
-Sama im to powiesz.
-Ja już nikomu nic nie powiem. To koniec Madara. Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś i przepraszam, że musiałeś to oglądać. -Powiedziała uśmiechając się delikatnie po czym zamknęła oczy.
-Nie. Proszę nie odchodź. -Powiedziałem cicho kładąc głowę na jej klatkę piersiową. Jej serce zamilkło. Odeszła w moich ramionach a ja nie zdążyłem jej nawet powiedzieć, że się w niej zakochałem.
~*~*~*~*~*~
No i co robaczki myślicie?
Ostatnio mam pomysły, ale gdy już zacznę pisać wena ucieka i nie jestem pewna czy to się w ogóle do czegoś nadaje :/
Eh... no nic to by było na tyle mam nadzieję, że te 2600 słów choć w małym stopniu umiliło wam dzień ^^
Dziękuję, że jesteście
Kocham Was
Do następnego
Bayo ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top