Yatori dla Zuzielka
<Yukine>
Mógłbym powiedzieć, że byłem zirytowany, ale to byłoby poważne niedociągnięcie, biorąc pod uwagę mój stan emocjonalny, którego powodem był zarówno Yato, jak i Hiyori. Te dwa głąby, bo inaczej nie da się ich nazwać, od paru dobrych miesięcy są w sobie zakochani. Wszyscy to widzą, nawet Yato, tylko nie Hiyori. Yato kilkanaście razy próbował, pokazać co do niej czuje i nic z tego nie wyszło. Kilka razy nawet powiedział to wprost! Jednak efekt był gorszy, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Brązowowłosa ubzdurała sobie, że zacznie się umawiać na randki, przez co relacje między tą dwójką nieco się zaostrzyły. Yato skutecznie odstraszał od niej potencjalne „zagrożenia", przez co brązowo oka była na niego wiecznie zła. Próbowałem z nią pogadać, ale bez skutku. Widziałem, jak ich relacje pogarszają się i nic nie mogłem z tym zrobić. Ta bezsilność bolała mnie. Czułem się samotnie, spędzając czas tylko z jednym z nich. Oboje traktowali mnie ze swego rodzaju dystansem, myśląc, że stoję po stronie „wroga". To bolało, a oni nie zdawali sobie sprawy, że swoim zachowaniem ranią nie tylko mnie, ale przede wszystkim siebie. A to wszystko przez to, że nie chcą ze sobą szczerze porozmawiać, bo jak jeden jest gotowy, to drugi nagle rezygnuje!
Bogowie muszą naprawdę mieć jakiś uraz do Yato, bo gdy oni cały czas się od siebie oddalali i kłócili ze sobą, ci przyszli, żeby dać mu miejsce w niebie. Byłem zły na nich z tego powodu, spodziewałem się, że on ich odrzuci. Myślałem, że dostanę ataku furii, gdy się zgodził. Oczywiście musiał zachować się dziecinnie i nie poinformować o tym Hiyori, bo po co. Dlatego też poprosiłem Kofuku, by to zrobiła, gdy brązowowłosa przyjdzie do niej, by zobaczyć się ze mną lub Yato.
Od czasu naszego wyjazdu minął rok. Z tego, co wiem, brązowo oka ani razu nie próbowała się z nami skontaktować. Mieliśmy jakiś tam kontakt w Kofuku, ale mały, przez co nie mogłem jednoznacznie określić, co się dzieje. Yato był nieszczęśliwy, choć nie okazywał tego, mu też było ciężko. Widziałem w jego spojrzeniu, że czasami tylko obowiązki powstrzymywały go od zejścia na ziemię i sprawdzenia, czy nic jej nie jest. Stał się bardziej odpowiedzialny, ale co z tego skoro był nieszczęśliwy? Wolałem go, kiedy zachowywał się jak idiota i był szczęśliwy. Sam tęskniłem za Hiyori, ale nic nie mogłem zrobić. Byłem tylko boskim orężem. Dlatego, gdy nadszedł dzień, w którym mogliśmy zejść na ziemię, byliśmy niezmiernie szczęśliwi. Yato oświadczył, że przeprosi ją i jeśli będzie trzeba, zrobi wszystko, aby wrócić na ziemię.
***
Weszliśmy do świątyni Kofuku. Od razu wyczułem, że coś jest nie tak. Normalnie różowo włosa była uśmiechnięta i zapewne rzuciłaby się na czarnowłosego, a teraz siedziała ze spuszczoną głową przy stole, kompletnie nie kontaktując, mimo że od dobrych dziesięciu minut staliśmy w drzwiach. Mieliśmy do niej już podejść, ale do pomieszczenia wszedł kolejny czarnowłosy.
— A co wy tu robicie? Dawno was tu nie było.
— Dostaliśmy dzień „wolnego" — powiedział Yato. — Co jej się stało? Gdzie Hiyori? Odwiedzała was w ostatnim czasie? Nic jej nie jest, prawda? — pytał czarnowłosy.
Mężczyzna spuścił wzrok i wbił go w podłogę obok niego. Położył rękę na karku i zerkał na nas, co jakiś czas otwierając i zamykając usta na zmianę. Na pierwszy rzut oka było widać, że coś jest nie tak. Mój żołądek zaczął boleć z nerwów, których przysparzało mi jego zachowanie i przytłaczająca cisza, która trwała zdecydowanie za długo, jak na mój gust.
— Kofuku? — Yato zwrócił się do bogini, która podobnie jak jej podwładny wbiła wzrok w podłogę.
— Dam wam adres Hiyori — oznajmił nam ponuro czarnowłosy.
— Ale...! — Różowo włosa chciała zaprotestować, ale została uciszona.
— Sami muszą się dowiedzieć — stwierdził, kręcąc głową.
Podszedł do komody, wyjął z szuflady kartkę i napisał na niej adres, po czym dał ja nam i wyprosił, tłumacząc się zmęczeniem. Miałem ochotę ich pocieszyć, ale nie wiedziałem jak. Tym bardziej że nie znałem powodu takiego zachowania i że sam mogłem niedługo również być w takim stanie. Hiyori była dla mnie jak matka, a przez ich zachowanie w mojej głowie pojawiały się coraz to nowe scenariusze, a żaden z nich nie był miły.
Razem z niebieskookim teleportowaliśmy się na adres i z zaskoczeniem odkryliśmy, iż jest to szpital.
<Yato>
Przez chwilę patrzyłem osłupiały na budynek potocznie zwany szpitalem. Moje serce ścisnęło się i zaczęło nagle szybciej bić. Miałem wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi i uderzy w płot, tworząc krwawą miazgę. Przełknąłem ślinę i powoli ruszyłem do wejścia. Wszedłem do szpitala i podszedłem do recepcji. Miałem w tamtym momencie gdzieś czy Yukine za mną idzie, czy nie. Chciałem dowiedzieć się, czy Hiyori nic nie jest.
— Um... Przepraszam — powiedziałem, chcąc zwrócić uwagę recepcjonistki.
— Tak? — Spojrzała na mnie zza okularów.
— Czy jest tu może Hiyori Iki? — Miałem wrażenie, że mój głos drżał.
— A kim pan dla niej jest? — spytała, patrząc na jakieś papiery.
— To jest jej narzeczony. Ja jestem jej kuzynem — wtrącił się blondyn.
— Ach, panna Iki jest na sali numer dwieście trzynaście.
— Dziękujemy.
Podeszliśmy do rozpisywać sal i zobaczyliśmy, że sala Hiyori jest na drugim piętrze. Teleportowałem nas na nie i ruszyliśmy prosto do sali. Stanęliśmy przed drzwiami. Bałem się, tego, co tam zastanę. Myślałem chwilę, o tym, co mogło się stać, a z tego wybudził mnie pchający drzwi Yukine. Weszliśmy do sali, w której stało tylko jedno łóżko, komoda i kilka urządzeń.
— Yukine? Yato? — usłyszałem zdziwiony głos Hiyori. Wypuściłem powietrze z płuc, które nieświadomie trzymałem.
— Hiyori! — krzyknąłem jednocześnie z blondynem i rzuciliśmy się na brązowowłosą.
— Nic ci nie jest! — powiedziałem głośno i z widoczną ulgą. Po chwili odsunęliśmy się od dziewczyny, by dać jej przestrzeń.
— Nie tak bym to ujęła, ale co miałoby mi być? — spytała zdziwiona.
— Tęskniliśmy! — zaczęła moja boska broń. — Gdy wróciliśmy, Kofuku była jakaś posępna i podała nam adres szpitala. Myśleliśmy, że nie żyjesz lub coś. — Blondyn podrapał się po głowie. Brązowooka zaśmiała się bez cienia humoru.
— Widzicie... — zaczęła i spojrzała na swoje nogi, przykryte białą kołdrą. — Jakiś czas temu miałam wypadek i... Cóż, straciłam władzę w nogach — wyszeptała, patrząc na pościel.
W sali zapanowała niezręczna cisza. Żaden z nas nie wiedział co powiedzieć. Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale nie mogłem znaleźć odpowiednich słów. Żyję już naprawdę długo i jeszcze nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja. Nigdy nie przyjaźniłem się z człowiekiem i nigdy się w żadnym nie zakochałem. Dlatego też zrobiłem to, co uważałem za najlepsze. Przytuliłem ją. Na początku byłą zdziwiona, ale potem odwzajemniła uścisk. Po chwili zaczęła drżeć, a potem się rozpłakała. Cały czas głaskałem ją po plecach i starałem się uspokoić.
Rozejrzałem się, szukając wzrokiem Yukine, ale nadal nie odrywając się od dziewczyny. Odkryłem, że mój przyjaciel gdzieś polazł, zostawiając mnie samego z nią. Normalnie bym go przeklinał w myślach, ale tym razem byłem mu wdzięczny. Chciałem zostać z nią sam na sam, by porozmawiać.
Złapałem ją za ramiona i delikatnie odsunąłem, by móc spojrzeć w jej załzawione oczy.
— Hiyori, pomogę ci. Tym razem nie zostawię cię — powiedziałem, całkowicie poważny.
— Obiecujesz? — spytała cicho.
— Tak. Jednak jest coś jeszcze.
— Co? — spytała, ocierając łzy.
— Znasz moje uczucia względem ciebie. — Brązowooka przytaknęła, delikatnie zarumieniona. — Jeżeli nie czujesz tego samego, rozumiem. Nie zamierzam cię zostawiać z tego powodu. Kocham cię, jak nikogo innego i nawet jeżeli będę miał być do końca twojego życia tylko przyjacielem, zrozumiem. Nie będę już odstraszał od ciebie chłopaków i stał na drodze do twoje szczęścia. — Uśmiechnąłem się delikatnie. — Jednak nie będę też miał nic przeciwko, jeżeli odwzajemnisz moje uczucia — powiedziałem szczerze i, chcąc rozluźnić jakoś atmosferę, uśmiechnąłem się szeroko.
— Yato, ty idioto. — Pociągnęła nosem, po czym przytuliła się do mnie. — Ja też cię kocham — wymamrotała.
— Co? — spytałem, udając, że nie dosłyszałem. Chciałem usłyszeć to jeszcze raz, jednak Hiyori jest za mądra, by się na to nabrać.
— Idioto! — Uderzyła mnie w głowę cała czerwona, a ja się zaśmiałem. Brązowowłosa nadęła policzki. Jednak po chwili jej twarz wróciła do normalnych kolorów, a jej mina wyrażała niepokój.
— Co jest? — spytałem zmieszany jej nagłą zmianą humoru.
— No, bo ty jesteś bogiem. Poza tym teraz mieszkasz u góry — powiedziała zmartwiona.
— Naprawdę myślisz, że tylko dlatego zrezygnuje z ciebie?
Po kilku godzinach moja nowa dziewczyna usnęła. Ja jednak nie chciałem zostawiać jej znowu samej, więc siedziałem przy niej, wpatrując się w jej twarz i gładząc jej dłoń, kciukiem. Gdy to robiłem, do sali wszedł Yukine.
— I jak?
— Wszystko w porządku — powiedziałem cicho, uśmiechając się i nie odrywając wzroku od dziewczyny. Blondyn położył mi rękę na ramieniu i usiadł obok.
Teraz gdy ją odzyskałem, musi być wszystko dobrze. Dopilnuję tego.
-------------------
Hej.
Shot dedykowany Zuzielka. Mam nadzieję, że ci się spodobał. Przepraszam, że dopiero teraz go publikuję :")
Nie ma to jak szukanie, czy dobrze oznaczyłaś osobę, która zamówiła shota xD
To nie oznacza, że odwieszam te książkę, ale mogę czasami coś wstawić, by ponownie się w to "wczuć".
To tyle. Pozdrawiam!
NikusMikus
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top