NatxuxLucy dla Cana_Love

CZĘŚĆ 2

<Natsu>

Zemdlała. Ale dlaczego? Zrobiłem coś źle? A może coś powiedziałem? Nie wiem. Starałem się być miły, w końcu niecodziennie mogę zdobyć taką dziewczynę... Jest ładna. Podeszłam do niej i przyłożyłem rękę do czoła. Oj niedobrze -pomyślałem gdy okazało się, że ma wysoką gorączkę. Wziąłem ją na ręce i zacząłem nieść w stronę pokoju. Wszedłem po drabince, potem do pokoju, który był zaraz obok drabinki u góry. Położyłem ją na łóżku, okryłem kocem i wyszedłem. Udałem się do kuchni po jakieś leki. Gdy już znalazłem coś na zbicie gorączki rozpuściłem w herbacie i zaniosłem do góry. Gdy otworzyłem drzwi zdziwiłem się, bo na łóżku siedziała blondynka przyglądając mi się z lekkim strachem zmieszanym z ciekawością. Uśmiechnęłam się szeroko. Bardzo lubiłem, gdy ktoś się mnie bał. Szczególnie, że ona teraz należy do mnie.

Poszedłem do łóżka i podałem jej herbatę. Przyjęła ją i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.

-Wypij. -powiedziałem chyba trochę za ostro, bo się skuliła lekko. -Nie bój się. Nic ci nie zrobię jeżeli będziesz się mnie słuchać.

-Nie rozumiem. -powiedziała cicho.

-Eh... -westchnęłam. -Od teraz jesteś moja, więc masz się mnie słuchać. Nie chcę słyszeć żadnego "ale" jasne? -spytałem lekko zirytowany. Ona posłusznie kiwnęła głową. -Dobrze więc wypij a jak poczujesz się lepiej to zejdź na dół. -powiedziałem jej, a ona znów przytaknęła. Wyszedłem i poszedłem do kuchni.

Usiadłem na krześle i myślałem. Jest naprawdę ładna, ale nie wiem jaki ma charakter... Trzeba będzie się przekonać.

Uśmiechnąłem się chytrze do swoich myśli.

<Lucy>

Po tym jak wypiłam rzeczywiście poczułam się lepiej. Nie wiedziałam nadal o co mu chodzi. Nie chodziło mi wcześniej o to, że nie rozumiem, że mam się go słuchać. Nie rozumiałam czemu mnie nie zabije. Wstałam z łóżka i ruszyłam na dół. Nie chciałam wracać do ojca, z resztą tu nie może być aż tak źle jak tam. Chociaż Natsu jest na pewno miły... w głębi duszy. Zeszłam z drabinki i rozejrzałam się. Nigdzie nie było go widać. Poszedł sobie? pomyślałam.

Nagle drzwi od kuchni się otworzyły a stanął w różowowłosy. Miał założone ręce na klatce piersiowej. Patrzyłam na niego.

-Czujesz się lepiej? -spytał.

-Mhm.

-Chodź. -powiedział łapiąc mnie za ramię i prowadząc do kuchni. Puścił mnie na środku i usiadł na krześle. Spojrzałam na niego pytająco. -Umiesz gotować?

-Tak.

-Więc zrób mi coś do jedzenia, bo głodny jestem. -powiedział znudzony. Przytaknęłam i wzięłam się za gotowanie. Zrobiłam mu sushi. Całkiem sporo. Chciałam wziąć i zanieść na stół, ale ktoś mnie uprzedził.

Czerwonooki wziął talerz i postawił na stole.

-Czemu nie pozwoliłeś mi tego postawić? -spytałam się.

-Bo takie dziewczyny jak ty nie mają do tego dość siły. -powiedział zaczynając jeść.

-Jasne, a chłopacy nie mają siły do gotowania i sprzątania. -mruknęłam.

-Czemu tak uważasz? -spytał się przerywając jedzenie.

-Twój dom wygląda jak chlew, a ci się nie chciało gotować. -zamierzał coś powiedzieć, ale go uciszyłam gestem.- Wiem to, bo widać, że sztućce nie były od dawna używane a garnki wyglądają jak z epoki kamienia łupanego.

Zamilkł i patrzał chwile na mnie a ja na niego. Dziwne było, że nie bałam się już.

-Dobra może w tym masz racje, ale to nie to że nie mam siły. Po prostu jestem za leniwy.

Zaczęłam się śmiać.

-Tak, tak.

Uśmiechnął się.

-Może zagramy w dwadzieścia pytań? -spytał mi się. Spojrzałam na niego trochę zdziwiona.

-Po co?

-Musimy się lepiej poznać skoro i tak będziesz tu resztę swojego życia. -powiedział obojętnie.

-Eh... Dobra. -powiedziałam po chwili. Usiadłam naprzeciw niego i zaczęliśmy.

-Ulubiony kolor? -spytał się mnie.

-Biały. Jesteś człowiekiem?

-Tak. Chcesz wrócić do swojego ojca?

-Nie. Dlaczego tak wyglądasz?

-Przez brata. Dlaczego nie chcesz wrócić do ojca? -zamilkłam. Nie wiedziałam co mu powiedzieć, prawdę? Nie, nie chciałam tego robić.

-Bo nie. Czemu zamknąłeś tamte dwa pokoje? -spytałam obojętnie. Jego mina zmieniła się diametralnie. Był zły i to było wyraźnie widać. Lekko drgnęłam, gdy wstał. Patrzył na mnie. Podszedł, chwycił mnie za ramię dość mocno i zaczął gdzieś prowadzić.

-O co ci... -nie dokończyłam, bo poczułam piekący ból na policzku i zobaczyłam jego wkurwioną minę.

-Zamknij mordę. -warknął. Zaprowadził mnie do pokoju w, którym się obudziłam. Wepchnął mnie tam, wyszedł rzucając mi nie przyjemne spojrzenie i zamykając drzwi na klucz.

Nie wiedziałam o co mu chodziło, więc siedziałam chwilę w ciszy na podłodze. Jednak potem wstałam. Podeszłam do łóżka i rzuciłam się na nie zasypiając.

4 miesiące później.

Mieszkałam z Natsu od czterech miesięcy. Poznałam go trochę lepiej, ale nadal mi chyba nie ufa do końca. Nie chce mi powiedzieć wielu rzeczy. A gdy pytam się o coś czego nie powinnam to zawsze się wścieka i zamyka mnie w pokoju. Rano wypuszcza i udaję, że nic się nie stało.

Ja też do końca mu nie ufam i nie chcę mu powiedzieć czemu lepiej mi się tu mieszka niż u ojca. Przynajmniej wiem o które rzeczy go nie pytać, by nie oberwać. Jednak ostatnio coś się zmieniło. Zrobił się bardziej.... natarczywy? Cały czas stara się mnie kontrolować i sprawdzać co robię. Nie wiem o co mu chodzi.

Dzisiaj zeszłam jak co rano do kuchni z zamiarem zrobienia śniadania. Jednak, gdy tylko zeszłam z drabinki i się odwróciłam od razu pojawiła się sylwetka Natsu.

-Gdzie idziesz? -spytał odrobinę zły zakładając ręce na klatkę piersiową i przyglądając mi się uważnie.

-Do kuchni zrobić śniadanie. -odpowiedziałam i już miałam go wyminąć, gdy nagle poczułam mocne szarpnięcie za ramię.

Zostałam przez niego przygwożdżona do ściany, złapał ręką mój podbródek bym patrzyłam na niego. On też z uporem wpatrywał się w moją twarz i był zły. Był tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech na mojej twarzy.

-Coś się stało? -spytałam lekko przestraszona.

-Tak. Dlaczego wyłazisz ciągle z pokoju jak ci nie pozwalam? -warknął. Zdziwiłam się bardzo, przecież jeszcze niedawno nie miał nic przeciwko.

-Nie rozumiem. -powiedziałam szczerze.

-Jak można tego nie zrozumieć?! -wykrzyknął wręcz. Ja się przestraszyłam i lekko skuliłam. Spuściłam głowę na dół, a on szarpnął mnie za włosy i kazał znów na siebie patrzeć. -Od dziś masz zakaz jakiegokolwiek wychodzenia z pokoju. -warknął.

-Dlaczego? -spytałam się zszokowana.

-Bo tak.

Poczułam mocne uderzenie w brzuch. Miałam mroczki przed oczami. Upadłam chyba na ziemię.

----------------------------------------------

Witajcie! ^^

Jak wam się podoba część? 

Hm... W sumie nie mam nic do napisania xD

Pozdrawiam i do zoba! ^-^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top