NatsuxLucy dla Kruulik

Część 4

  <Lucy>

-Hej — powiedziałam ochrypłym od płaczu głosem.
-Jak było? -nie odpowiedziałam. -Coś się stało? -zadał znów pytanie. Znów musiał się zadowolić ciszą. Zmarszczył brwi. -Lucy... Co jest? -spytał poważnie. -Lucy... Powiedz. I tak się dowiem, bo potrafię czytać wspomnienia. -spojrzałam na niego przerażona.
-C-co? -spytałam drżącym głosem.
-To, co słyszałaś. A więc powiesz, co się stało czy mam to sprawdzić sam?
-P-p-pro-s-szę -n-nie. -powiedziałam, a z moich oczu znów zaczęły lecieć łzy. Ten spojrzał na mnie zdziwiony, a potem bez słowa mnie przytulił.
-Nie płacz... Cii... -próbował mnie uspokoić.
-D-d-d-dobrze, ale daj mi, spokój proszę -szepnęłam.
-Ciiii... Stój. -powiedział i zaczął mnie rozkuwać. Gdy już to zrobił, bez słowa podniosłam się do pozycji siedzącej i przytuliłam się do niego. Był na początku zdziwiony.
-A więc... powiesz mi, co się stało? -spytał łagodnie, odwzajemniając uścisk. Pokręciłam przecząco głową. -Dlaczego? -teraz był chyba lekko zły.
-Proszę... nie pytaj... -powiedziałam błagalnie. Miałam nadzieję, że uszanuję moje zdanie.
-No dobrze... -westchnął. -Jednak potem porozmawiamy. -Przytaknęłam niechętnie głową. -A i jeszcze jedno... Aka i Burarun zostają u nas na kilka... naście dni -powiedział najspokojniej w świecie. A ja? Byłam przerażona. Z trudem powstrzymywałam łzy. Wielka gula utknęła mi w gardle, przez co nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa, bez rozpłakania się. Zaczęłam się lekko trząść z przerażenia, ale starałam się, to opanować najbardziej jak mogę.
-Lucy co jest? -spytał zmartwiony Natsu.
-Nic -odpowiedziałam z trudem. Mój oddech rwał się, przez to, że powstrzymywałam się od wybuchnięcia płaczem.
-Lucy... -zaczął gniewnie.
-Proszę... -powiedziałam, prawie się rozpłakując i jeszcze bardziej się w niego wtulając.
-Eh... ale potem mi powiesz? -spytał. Przytaknęłam niepewnie głową. -To teraz chodź. -wstaliśmy z łóżka i poszliśmy na dół. Tam czekali na nas Oni. Uśmiechali się, jakby nic się nie stało. To mnie przerażało. Bałam się ich w cholerę. Nie wiedziałam, czy powiedzieć Natsu o wszystkim, czy nie...
-Lucy zrób coś do jedzenia. -powiedział różowo włosy. Przytaknęłam tylko i ruszyłam w stronę kuchni.
Stanęłam przy kuchence i zaczęłam robić jakąś zupę. Oni usiedli chyba do stołu, bo słyszałam odsuwające się krzesła i ich rozmowę. Nie za bardzo mnie to interesowało, dlatego nie słuchałam jej. Skupiłam się na zupie. Cały czas się zastanawiałam co zrobić. Może tak, by wymyślić jakieś kłamstwo? Tak to chyba będzie najlepsze rozwiązanie. Tylko jakie?
Po kilku minutach zupa była gotowa, więc podałam do stołu. Wlałam każdemu do miski i chciałam już wrócić do pokoju i się w nim zaszyć, ale usłyszałam głos.
-Lucy gdzie idziesz? -spytał się Natsu, patrząc na mnie. Odwróciłam się.
-Do pokoju.
-Nie jesz? -spytał się, a jego prawa brew powędrowała w górę.
-Nie... Nie jestem głodna. -powiedziałam, uśmiechając się nerwowo. Kłamałam. Byłam głodna w cholerę, ale nie chciałam przebywać dłużej tak blisko tej dwójki.
Dlatego też pobiegłam na górę, zanim różowo włosy zdążył odpowiedzieć. Zamknęłam się w pokoju i zjechałam po drzwiach. Zaczęłam się trząść. Nie wiedziałam co robić i co o tym wszystkim myśleć. W sumie... Nie mogłam nic powiedzieć Natsu, a on i tak by nic nie wyczytał z moich wspomnieć, bo nie wiem, co mi zrobili. Przecież mnie uspali, więc i tak tam nic nie znajdzie. No... może poza tym, że mnie głodzili i takie tam.
Po kilku minutach może godzinach położyłam się do łóżka i momentalnie zasnęłam.
Obudziłam się rano. Ubrałam się w czerwoną bluzkę z odkrytymi ramionami, czarne spodnie do kolan i czerwone balerinki. Włosy zostawiłam rozpuszczone.
Byłam głodna. Było bardzo wcześnie, więc miałam nadzieję, że ich jeszcze nie będzie i będę mogła w spokoju zjeść.
Zeszłam cichym i szybkim krokiem na po drabince. Rozejrzałam się i nikogo nie zobaczyłam. W duchu skakałam ze szczęścia, ale nie miałam czasu, żeby robić to na prawdę. Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać jedzenie. I sobie i im.
Gdy już skończyłam, to położyłam je na stole. Szybko zjadłam swoją porcję i poszłam do góry, zostawiając Natsu karteczkę z wiadomością.
Weszłam już po drabince. Weszłam przez drzwi do mojego pokoju i zamknęłam je szybko. Jednak zaraz tego pożałowałam. Zostałam w brutalny sposób przyszpilona do ściany. Plecy mnie zapiekły. Jęknęłam cicho. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam czerwonowłosego i bruneta.
-Ty na serio myślałaś, że damy ci spokój? -spytał czerwonowłosy. Patrzyłam na niego z przerażeniem, nie pisnęłam słowem.
-Haha! -zaśmiał się drugi. -Patrz, jak teraz niemowa się z niej zrobiła! -dodał. W moich oczach zaczęły się zbierać łzy. Dlaczego oni mi to robią?! Czego oni ode mnie chcą?!
-Taa... To co? Co powiesz na małą zabawę? -spytał ponownie czerwonowłosy.

<Natsu>

Obudziłem się dość wcześnie. Chciałem pogadać z Lucy, bo wczoraj dziwnie się zachowywała. Miałem wrażenie, że czegoś się boi. Dlatego też, gdy tylko wstałem, poszedłem do jej pokoju. Usłyszałem cichy szloch dobiegający z pokoju Luce. Szybko i cicho podszedłem do drzwi i nadstawiłem uszy, by usłyszeć co się tam dzieje.
-Co proponujesz? -usłyszałem głos Burarun'a. Co oni tam do cholery robili?! I dlaczego z nią rozmawiali?! Mówiłem im chyba coś!
-No nie wiem, może to, co ostatnio? Co ty na to? -tym razem to był Aki. O czym oni gadają?
-Z-z-zostawcie m-mnie... -usłyszałem cichy szloch Lucy. Poważnie się zdenerwowałem. Co oni do cholery jej robili i chcą zrobić?!
-Niby czemu mielibyśmy...? -zaczął Aki, ale nie dokończył, bo wpadłem do pokoju. Lucy była przyszpilona do ściany i płakała.
-Bo jak jej nie zostawicie, to wam tak przyjebie, że się nie pozbieracie! A teraz wypierdalać stąd! -wrzasnąłem zły.
-N-no, ale stary... To nie to, co myślisz... -próbowali się bronić.
-Zamknijcie mordy! -warknąłem. -Wszystko słyszałem. Wynocha! -wrzasnąłem wściekły.
Szybko wyszli. Mam nadzieję, że z domu też, bo nie powstrzymam się od przy...walenia im. Spojrzałem na zapłakaną Lucy, która kuliła się w kącie, próbując się opanować. Podszedłem do niej i przytuliłem. Zacząłem gładzić ją po plecach.
-Cii... Już wszystko dobrze. Nic ci nie zrobią... Cii... -próbowałem ją uspokoić, po chwili przestała szlochać. Wtuliłam się mocno w mój tors i zakryła swoją twarz. Delikatnie się odsunąłem i spojrzałem na jej twarz. Usnęła.
To dobrze. Przynajmniej odpocznie. Nie dam jej znowu skrzywdzić. Po moim trupie. Eh... Tylko będę musiał z nią porozmawiać, jak się obudzi. Szczerze. Tak, żeby w końcu mogła mi w pełni zaufać.
Podniosłem ją i położyłem delikatnie na łóżku. Po tym przykryłem ją, musnąłem ustami jej czoło i wyszedłem z pokoju. Zszedłem do kuchni i zacząłem gotować obiad. Nie pozwolę, na to by teraz się przemęczała. Nie po tym, co przeszła. Choć teraz przynajmniej wiem, dlaczego się tak zachowywała, gdy wróciłem. Nie daruję im tego... Zapłacą mi za to.
Gdy skończyłem, zdecydowałem, że obudzę ją. Przecież musi coś jeść. Poszedłem na górę. Gdy byłem przed drzwiami, doszedł do mnie jakiś dźwięk, nie potrafiłem go określić. Wszedłem i zobaczyłem blondynkę, która siedziała na łóżku i patrzyła się pusto w przestrzeń. Co jej jest?
Podszedłem do niej i lekko szturchnąłem. Ta spojrzała na mnie.
-Hej... Jak się czujesz? -spytałem łagodnie. Ona wzruszyła ramionami. Usiadłem koło niej i zacząłem mówić. -Luce... Słuchaj, przepraszam, że cię z nimi zostawiłem, ale o tym nie wiedziałem. Naprawdę. Gdybym wiedział o tym wcześniej, nigdy bym ich nie wpuścił do domu. Proszę... porozmawiajmy... tylko tym razem szczerze -skończyłem mówić. Patrzyłem na nią, wyczekując jakiejś reakcji. Po chwili skinęła głową. -To chodź. Obiad jest gotowy. Zjedzmy i pogadamy -powiedziałem z lekkim uśmiechem. Znowu skinęła głową.
Wstałem i pomogłem jej zrobić to samo. Lekko się chwiała, więc podtrzymywałem ją w pasie, a po drabinie ją zniosłem. Gdy usiadła na krześle, zacząłem nakładać obiad. Zrobiłem zupę, bo nic innego nie za bardzo mi wychodzi. Skończyłem po chwili i usiadłem. Zaczęliśmy jeść. Te dwadzieścia minut minęło nam w ciszy. Po obiedzie poszliśmy do „Salonu", czyli jednych z zamkniętych drzwi. Ona się bardzo zdziwiła, ale nic nie mówiła.
Salon był jednym z odróżniających się od innych pomieszczeniem. Białe ściany, nie były w ogóle poniszczone. Podłoga z ciemnego drewna, nie miała grama kurzu, bo codziennie tam sprzątałem. Na równoległej do drzwi ścianie był duży marmurowy kominek. Na nim stały zdjęcia i kilka innych ozdób. Na przeciwległych ścianach były po jednej komodzie ze świerkowego drewna. Na środku pokoju leżał duży, biały, puchaty dywan. Na nim stał średniej wielkości, prostokątny, szklany stolik. Naokoło niego stała duża biała kanapa, naprzeciw niej druga kanapa, a po dwóch pozostałych bokach fotele.
Usiedliśmy na kanapie. Ona miała głowę spuszczoną, więc chwyciłem jej podbródek i zmusiłem, by na mnie patrzała. Jej oczy były smutne. Tylko dlaczego? Patrzyłem chwilę w jej piękne brązowe tęczówki, a potem powiedziałem.
-Słuchaj Lucy... Chcę porozmawiać, ale to pewnie już wiesz. No, więc ja chcę wiedzieć, dlaczego nie chcesz wrócić do ojca, co oni ci zrobili, no i co ci teraz jest. W zamian... -wziąłem głęboki oddech. -Powiem ci, dlaczego te pokoje były zamknięte, o mojej przeszłości i bracie. Zgoda? -spytałem, patrząc na nią wyczekująco. A ona była zszokowana. Chyba nie spodziewała się tego z mojej strony.
-... Zgoda. -odpowiedziała po chwili.
-No więc zaczynaj. -zachęciłem ją po chwili, widząc jak się wacha. Ta westchnęła i zaczęła mówić.  

----------------------

Witam ponownie!

Miałam wstawić ten rozdział jakieś 20 min temu, ale siostra mi przeszkadzała i przez przypadek usunęłam poprawioną wersje (głupia ja). No, więc powiem tak: Następny shot będzie GrayxJuvia, miałam pisać shoty dla kruulik, ale nie mam teraz na nie weny. No, ale nie wiem kiedy będzie, bo postanowiłam zrobić se taki "system". Pierw będę wstawiała rozdziały w "Czas nie leczy ran", potem w "Zaakceptuj mnie" (będą częściej, bo pisze już ostatni rozdział, ale przedostatni wstawię po tym jak wstawię coś z Naruto), "One Shoty", no i "Nie poddam się". Rozdział i nowy prolog z Naruto będą jutro, albo pojutrze. No, a jeszcze jedno. Życzę wszystkim wesołych świąt, dużo prezentów, radości, szczęścia, zdrowia (przede wszystkim) no itd... Nie jestem dobra w składaniu życzeń heh. Przy okazji jestem bardzo zdziwiona. Mam 4 z niemca na semestr xD Jak mi pani to powiedziała to miałam takie "WTF" na twarzy XD A wy jakie macie średnie z przedmiotów?

Pozdrawiam i do zoba! ;**

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top