GajeelxLevi dla Kornelisee
<Levi>
Stałam przy tablicy ogłoszeń i szukałam misji dla mnie. Potrzebowałam na czynsz do Fairy Hills.
Jeździłam wzrokiem po kartkach, ale nie mogłam znaleźć nic łatwego i szybkiego. Nagle ktoś stanął za mną. Skąd wiedziałam? Ogromny cień przysłonił mnie. Odwróciłam się niepewnie i spojrzałam na Gajeel'a.
-Cześć mała. -przywitał się z obojętnym wyrazem twarzy.
-C-cześć. -powiedziałam rumieniąc się. -Wybierasz zlecenie? -spytałam.
-Właściwie już wybrałem. -pokazał mi kartkę.
-Z kim idziesz? -spytałam.
-Z Lily'm.
-M-mogę iść z wami? -spytałam zarumieniona.
-Nie. -odpowiedział i odszedł. Spuściłam głowę i zaczęłam dalej przeszukiwać zlecenia. Byłam lekko zawiedziona, ale tylko lekko... Nie żeby mi zależało czy coś...
Po dziesięciu minutach usłyszałam głos Lu-chan. Krzyczała na Natsu, co nie było by dziwne, gdyby nie fakt iż od miesiąca są parą. Zazdroszczę im. Też chciałabym mieć chłopaka...
-Dobra. -usłyszałam znowu jej zrezygnowany głos.
-Hej Lu-chan. -powiedziałam podchodząc do stolika przy, którym siedziała.
-Hej Levi-chan. -odpowiedziała przygaszona.
-Co jest?
-Natsu nie chce iść z mną na misje, bo idzie z Gajeel'em i Lily'm. -powiedziała z żalem.
-Mogę ja iść z tobą. -zaproponowałam. Lekko się zdziwiłam, że Natsu idzie z Gajeel'em, bo mówił, że idzie z Lily'm, nie wspominał nic o Natsu.
-Okej.
-Hm... -zaczęłam myśleć. -Może weźmy Gray'a i Diego? -spytałam. Diego jest nowy członkiem gildii, który dołączył jakiś tydzień temu. Z tego co wiedziałam to nie był jeszcze z nikim na misji.
-Jasne czemu nie.
-Oki.
-Pójdę ich zapytać. -powiedziała, po czym wstała i odeszła do dwóch magów. Diego był przystojny. Miał fioletowe włosy, które odstawały na wszystkie strony świata, do tego czarne oczy.
Może z nim się umówię?
-Hej Diego. -powiedziałam wesoło.
-Hejka Levi. Co tam u ciebie? -odpowiedział mi.
-Dobrze. Czy nie chciałbyś iść z mną, Lu-chan i Gray'em na misję?
-Jasne. Na czym polega?
-Jeszcze nie wiem. Chodź. -powiedziałam, po czym złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę blondynki. W tle usłyszałam warczenie, ale to zignorowałam.
-Lu-chan! -krzyknęłam z entuzjazmem. -Mam Diego! Teraz wytłumacz na czym polega misja! -zażądałam.
-Okej, ale wytłumaczę na stacji. Spotkamy się tam za godzinę dobrze? -spytała, na co wszyscy przytaknęli, po czym się rozeszli.
Ja natychmiast poszłam do Fairy Hills, po swoje rzeczy. Spakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
-Oi! Levi idziesz?! -usłyszałam wołanie spod okna. Zaskoczona wychyliłam się i zobaczyłam Diego, którego bezskutecznie próbowała przegonić Laki.
-Zaraz! -odkrzyknęłam i zbiegłam do niego. -Spokojnie Laki. -uspokoiłam fioletowowłosą.
-Niech stad idzie! -zażądała.
-Już, już spokojnie. Idę sobie. -powiedział naburmuszony fioletowowłosy.
-Chodź. -wyciągnęłam go stamtąd szybko.
Poszliśmy na stację w ciszy. Gdy tam dotarliśmy był tam Gray, Lucy oraz... Natsu z Gajeel'em?! Co się dzieje?!
Lu-chan zobaczyła mnie po chwili i zaczęła mi machać. Cały czas czułam, że jestem ktoś wierci w mnie dziurę spojrzeniem.
Zaczęłam również machać do Lu-chan.
-Co oni tu robią? -spytałam wskazując na Natsu i Gajeel'a.
-Eh... -westchnęła. -Wymyślili sobie, że idą z nami.
-Eee? Gajeel... przecież nie chciałeś iść z mną na misję. -powiedziałam do czarnowłosego.
-No... tak... ale, zmieniłem zdanie. -powiedział, patrząc na kogoś, kto stał za mną.
-Aha... a ty Natsu? -spytałam.
-Nie puszczę Luce, nigdzie z tym gołodupcem. -warknął, patrząc na Gray'a nieprzyjaźnie. Hehe... ktoś tu jest zazdrosny.
Gray nic nie odpowiedział. Lucy stała między nimi zarumieniona.
Nagle poczułam, że ktoś szarpię moje ramię. Odwróciłam się w stronę Diega.
-Coś się stało? -spytałam.
-Nie. Chciałem tylko spytać czy chciałabyś iść na randkę z mną po misji? -lekko się zrumienił, przez co wyglądał naprawdę uroczo.
-Jasne, że...
-Nie! -przerwał mi Gajeel. Posłałam mu zdziwione spojrzenie. -Krewetka nigdzie z tobą nie pójdzie. -warknął na niego. Lekko się zarumieniłam. Czy on jest zazdrosny?
-Nie ciebie się pytałem. -odpowiedział mu fioletowowłosy. -Levi?
-Eee... ja... ten... no... -wyjąkałam. Nie wiedziałam co powiedzieć. -Przykro mi, ale... eee... umówiłam się z Gray'em! -znalazłam szybko wymówkę, a wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani. Najbardziej to chyba Gray, bo aż się zakrztusił powietrzem.
Mrugnęłam do niego, licząc, że zrozumie przekaz.
-Gray? -spytał powoli Gajeel.
-T-tak... to prawda. -wyjąkał, przestraszony, aurą, która pojawiła się naokoło Gajeela.
-Mowy nie ma! Idziemy krewetko! Zabieram cię na randkę! -wykrzyczał Gajeel, biorąc mnie jak worek ziemniaków i kierując się... gdzieś.
Zrezygnowana i zawstydzona pomachałam Lu-chan, z nerwowym uśmiechem na pożegnanie. Odpowiedziała mi tym samym .
Będzie ciekawie...
*Następnego dnia w gildii*
<Lucy>
Siedziałam przy stole, czekając aż Levi przyjdzie i mi wszystko opowie. Byłą już dwunasta, a tu nadal nie ma jej.
Westchnęłam zirytowana, tym, że muszę czekać.
Nagle drzwi do gildii otworzyły się, a w nich stanęła Levi. Podbiegłam do niej, chwyciłam za rękę i podekscytowana pociągnęłam ją w stronę stolika w rogu gildii.
-I jak było? -spytałam. Niebiesko włosa wyglądała na trochę zirytowaną.
-Chcesz wiedzieć? Naprawdę? -spytała zirytowana. Oj... Chyba coś źle poszło. Pokiwałam głową na znak "tak". -No, więc gdy zniknęliśmy z waszego pola widzenia Gajeel powiedział, że zabiera mnie w romantyczne miejsce.
-I co to było? -spytałam znowu, magini pisma spojrzała na mnie wyraźnie zdenerwowana.
-Złomowisko. Zabrał mnie na złomowisko. -szczęka mi opadła. -Potem myślałam chociaż, że zrobi kolację, albo coś, ale nie! Wiesz co dał?
-Nie... -odpowiedziałam niepewnie.
-Mięso. Dużo mięsa. Stwierdził, że jak będę dużo jeść to urosnę. -zachichotałam cicho, ale zamknęłam się widząc jej morderczy wzrok. - Potem wyznał mi miłość... -zapiszczałam z szczęścia. -Dał mi prezent. -powiedziała, była lekko zarumieniona.
-Co to było? -spytałam ciekawa.
-Kiełbasa. -zamurowało mnie. -Spytał czy chce z nim chodzić, no i się zgodziłam.
-Nie przejmuj się. -starałam się ją pocieszyć.
-Ehh... Czy wszyscy chłopacy to tacy idioci? -spytała załamana Levi.
<Levi>
Lu-chan nadal starała się mnie pocieszyć, ale marnie jej to szło. Wieczorem podszedł do nas Gajeel.
-Oi! Krewetko! -zawołał Gajeel.
-Czego? -warknęłam.
-Idziemy. -powiedział, ciągnąc mnie do wyjścia z gildii.
-Gdzie? -spytałam zaniepokojona, tym co może wpaść mu do jego pustej czaszki.
-Zobaczysz.
Westchnęłam zirytowana. Gajeel zakrył mi oczy i prowadził gdzieś. Po około godzinie nogi mnie bolały, a pod stopami czułam trawę.
-Już? -spytałam, gdy się zatrzymaliśmy.
-Tak. -stwierdził.
Zaczął mi odkrywać oczy. Jasne światło mnie pierw raziło, ale potem się przyzwyczaiłam i zobaczyłam jeden z najpiękniejszych widoków na świcie.
Byliśmy na dużej polanie. W powietrzu latały świetliki, które oświetlały polanę. Był wieczór, więc to wyglądało naprawdę pięknie, ale było coś jeszcze. Średniej wielkości domek. Z pomarańczową elewacją, i dachem z ciemnych dachówek.
Weszliśmy i zobaczyłam, że ściany są zrobione z półek od książek, a te polki były zapełnione po brzegi. Domek był dwupiętrowy. Na podłodze leżał niebieski dywan. Naprzeciw nas były schody z ciemnego drewna. Obok schodów po dwóch stronach były dwa pomieszczenia. Jedno z nich to salon, a drugi to kuchnia.
-G-gajeel... -wyszeptałam.
-To dla ciebie. Od dwóch miesięcy to budowałem. -powiedział, najwyraźniej zadowolony z siebie.
-Kocham cię! -pisnęłam, skacząc na niego. Pocałowałam go, co on od razu odwzajemnił.
-----------------------------------
Witajcie ziemianie!
Co tam u was? Wiem, że długo nie było shotów, ale powiem tyle, że następny będzie one-shot NarutoxHinata
Potem postaram się zrobić pozostałe, w między czasie pisząc ostatnią, przynajmniej tak myślę, część NatsuxJuvia Dla Kornelisee
Nie wiem. Podobał wam się shot?
Nie wiem kiedy następny shot, bo moje lenistwo+szkoła+amło weny= totalna masakra :"(
No, więc to tyle.
Do doba i pozdro! :*****
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top