Opowieść 6 ...

*** Perspektywa Nico ***

Jest środek dnia ... około 13 ... wszyscy , prawie wszyscy kąpią się w jeziorze .
A ja ? Siedzę wysoko na drzewie i rozmyślam... jak zawsze zwykle
Nie lubię towarzystwa innych , a inni nie lubią mojego towarzystwa . Wszyscy wiec trzymają się ode mnie z daleka , ale nie przeszkadza mi to ...

- chodź do nas ! - wrzasnął Percy , który stał pod drzewem i uparcie się we mnie wpatrywał .

- Nie mam ochoty ! - odparłem tonem bez emocji i założyłem ręce na piersi , jeść ze wygodnie usadawiając się na gałęzi ... nie miałem najmniejszej ochoty się ruszać ...

- NICO !!! - jęknął przeciągle i usiadł na ziemi .

- Nie ruszę się z tond bez ciebie !! - krzyknął czarnowłosy i zaczął bawić się źdźbłami trawy .
Westchnąłem ciężko . Co za dzieciak ! Czemu nie może dać mi spokoju jak cała reszta !?
Może i mam przyjaciół , ale z nich wszystkich Percy swoją nachalnością przebija chyba Will'a... niesamowite ...

Po jakichś 30 minutach wstałem i spojrzałem w dół .
Syn Posejdona nadal siedział na trawie . Jęknąłem w duchu i już chciałem zacząć schodzić , gdy nagle nie wiedząc czemu , gałąź na której stałem zaczęła się mocno kołysać.
Morsko oki chyba to zauważył bo podniósł głowę i spojrzał na mnie .

- UWAŻAJ !! - krzyknął , ale było już za późno . Nie zdążyłem się niczego złapać . Spadłem . Mój miecz , który wcześniej odpiłem, spadł ma ziemię i prawie trafił Jacksona w głowę .

Całe zdarzenie trwało chyba z 5 sekund ... spodziewałem się poczuć ból , spowodowany siłą uderzenia ... ale nie ... nic takiego nie miało miejsca .
Spróbowałem otworzyć oczy , jednak nie mogłem .
Nie mogłem się ruszyć ...
Chyba zemdlałem ...

Po nie wiem jak długim czasie , uchyliłem powieki ...
Biel uderzyła mnie w oczu , wiec szybko je zamknąłem , klnąc przy okazji .

- Widzę że śpiąca królewna się obudziła - usłyszałem głos , tuż przy mnie .

- wiec jesteś moim księciem ? - wysyczałem i otworzyłem oczy raz jeszcze ... tak jak się spodziewałem ... na łóżku siedział Will Solace z tym swoim irytującym uśmiechem .

- Oj ! Nico , komplementy z twojej strony zawsze są urocze - odparł i machnął ręką , śmiejąc się przy tym .

- c... co ... się stało ? - zapytałem i spróbowałem usiąść , jednak cholernie zakręciło mi się w głowie .
Poczułem ogromny ból głowy.
Zacisnąłem zęby co jednak nie pomogło , bo z moich ust wydobył się jęk bólu .

Will zareagował od razu .
Na siłę położył mnie na łóżko , a z tacy wziął kilka tabletek jakiegoś leku przeciw bólowego .

( Autor . XD nie wiem czy leki czy powinien dać mu nektar xD )

- Spadłeś z drzewa , Percy chciał cie złapać ... - przerwał i spojrzał na mnie w dziwny sposób ...

- Jednak twój miecz uderzył go w głowę i stracił przytomność - dodał z troską .
Westchnąłem ciężko i zamknąłem oczy ...
Zeusie...

- nic mu nie jest ? - wychrypiałem i spojrzałem na syna Apolla .
Jak zawsze był olśniewający .

- nic mu nie będzie , jeszcze dzisiaj wyjdzie - odparł z wielkim promiennym uśmiechem .
Również go odwzajemniłem, szczerze ? Nie wiem czemu on aż tak bardzo na mnie działa .
To trochę krępujące

- Ile ... - zacząłem jednak Will położył mi palca na ustach , bym był cicho .
Lekko się zarumieniłem na ten gest .

- jesteś nieprzytomny od 4 dni , a Jackson był zaledwie 2 , ale musiałem go zatrzymać na obserwacji - powiedział z rozbawieniem i usiadł na łóżku .

*** Perspektywa Will'a ***

Poczułem na palcu powiew powietrza i wilgotne usta di Angelo .
Zadrżałem i szybko zabrałem od niego dłoń .

- głowa mnie nadal boli ... - powiedział cicho Nico i powoli usiadł na łóżku . Złapał się za tył głowy i trafił na bandaże ...

- nektar jest już nie potrzebny ... rana jest już zasklepiła - powiedział i poczochrałem jego włosy ... były takie miękkie w dotyku .
Na Zeusa , co się ze mną dzieje ?
Nie powinienem się zachowywać aż tak uczuciowo

*** Perspektywa Nico ***

( Autor . Szybka zmiana xD ale cóż ... nie miałam wcześniej pomysłu... a Willem nie umiem pisać ;P )

Solace wyszedł z pokoju i zostawił mnie samego . Muszę przyznać trochę dziwnie się zachowuje ...

Po dwóch dniach wypuścili mnie ze szpitala . Byłem codziennie odwiedzany przez syna Pana Mórz . Nie wiedząc czemu ... Will nie chciał już być moim lekarzem prowadzącym . Bardzo mnie to zabolało .
Percy zasugerował że to może być powód jego zapracowania .

Siedzę sobie w domku numer 13 i czytam jakąś książkę , dla małych dziewczynek w depresji , nie mam zielonego pojęcia czemu Leo mi ją dał ... ale nienawidzę go za to ...

Byłem już na ostatnich stronach powieści .Główna bohaterka zastała swojego narzeczonego z jej najlepszą przyjaciółką ... oklepane ... tak wiem , ale mimo to bardzo spodobała mi się główna postać i zmartwiła mnie ta scena .... Po kilku stronach był dokładny opis samobójstwa dziewczyny ... Zamknąłem książkę ...Starałem się wszystko poukładać ...

- czemu aż tak bardzo się tym przejmuje ? - zapytałem sam siebie , moje oczy lekko się zaszkliły ... nie panowałem nad sobą ...

Nie chciałem tego ... jednak uległem ... przypomniał mi się tartar ... moja zmarła siostra ... Percy i Annabeth ... z moich oczu zaczęły płynąć łzy ... zacisnąłem palce na nadgarstku lewej ręki . Co każda sekundę , moje paznokcie jeszcze bardziej wbijały się w skórę ... czułem krew ... zimna ... spływała po moim przegubie

- Nico ! - usłyszałem radosny krzyk na drzwiami ... nie mogłem wstać ... bylem z byt bardzo wyczerpany ...
Spojrzałem na swoje dłonie . Obie były całe pokrwawione ... bardzo ...
Uniosłem wzrok na drzwi ... klamka lekko nie poruszyła ...
Osoba na zewnątrz pewnie się nie cierpliwi , ale zamknąłem wszelkiej drzwi .

- Nico ? Żyjesz ? Jesteś tam ? - zapytał głos ... dopiero teraz dotarło do mnie że to głos Will'a ...
Przecież on mnie zabije jak zobaczy w jakim jestem stanie !!!

Powoli wstałem , ale na tych miast tego pożałowałem . Cały świat zawirował , a moje kolana ugięły się . Odruchowo spróbowałem podtrzymywacz się stołu . Przez mój ciężar stolik przewrócił się , a ja wraz z nim . Upadłem na podłogę
z głośnym ,, bam ,,

- NICO !? - wrzasnął Will i walnął pięścią w drzwi .
Coś się potłukło, a odłamki szkła wbiły mi się w dłonie i kolana ... ogólnie?
Wyglądam strasznie ... cały zakrwawiony i jeszcze te łzy
... Kurwa ... gorzej być nie mogło ...

Wciągnąłem głęboko powietrze chcąc się uspokoić ...
Nie wiem kurwa jak , ale Solace otworzył moje KOCHANE drzwi i WPIERDOLIŁ mi się do DOMKU !!

- COŚ TY SOBIE ZROBIŁ !?!? - wydarł się blondyn i podbiegł do mnie ...
Kucnął prze de mną i wyjął z kieszeni ambrozje w postaci batonika.
Ugryzłem jego niewielki kawałek i położyłem głowę na ramieniu syna Apolla ...

- Will ... - wymamrotałem pół przytomny i odsunąłem się , by na niego spojrzeć ... jak zawsze wyglądał świetnie ... te czyste niebieskie oczy ... ta opalona skóra ... po prostu ideał ...

- Tak ? - zapytał patrząc mi prosto w oczy ... widziałem w nich troskę i przerażenie .

- pocałuj mnie ... - mruknąłem cicho i poczułem że zaraz odpłynę na dobre ...
Wyraz twarzy chłopaka wyrażał jedynie wielkie zaskoczenie ...
Jednak po chwili poczułem miękkie i ciepłe wargi na swoich ...
To było cudowne ...
Solace wciągnął mnie na swoje kolana i dopiero wtedy przerwał pocałunek

- ... kocham ... cie Nico di Angelo - oznajmił z wielkim uśmiechem ma ustach .
Odwzajemniłem go i oplotłem jego szyję rękoma

- też cie kocham ... - powiedziałem cicho


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top