1
- Wychodzę. - Jej głos było słychać w całym domu. Kask od motoru jaki leżał na krześle został przez nią zgarnięty w mniej niż parę sekund. Tak samo kwiat róży.
Wybiegła z mieszkania, nie oglądając się za sobą. Nawet nie próbowała. Biegła ile sił w nogach do swojego chłopaka.
Kochała go, a on kochał ją.
Spotykali się codzienne, choć każde spotkanie wyglądało inaczej. Te spotkania były pełne łez, radości, smutku, żalu i innych emocji.
Każda z emocji jest silna.
Dobiegła w ich miejsce siadając lekko zdyszana na ławce. Czekał na nią jak zawsze. Jakie to romantyczne.
Odłożyła kask obok niej z delikatnym uśmiechem.
Jak ona nie umie ukrywać emocji...
Wybuchła płaczem patrząc na marmurową płytę pełną zniczy. Unosząc wzrok można było dojrzeć jego zdjęcie.
Zdjęcie, na którym był uśmiechnięty w przeciwieństwie do niej.
Żałośnie położyła róże na płycie, starając się o spokój.
- Hej. - Zaczęła rozmowę, by po chwili zacząć opowiadać o swoim dniu.
Wiedziała, że słuchał wiernie, jak zawsze.
- Mam twój kask. - Powoli kończyła swoją rozmowę. - Zapomniałeś go, jak byłeś u mnie, pamiętasz? - Cisza. Czego ona się spodziewała? Odpowiedzi? Nie w tym życiu. - Muszę już iść. Robi się późno. Mama będzie znów zła za to, że się z tobą zagadałam. - Zaśmiała się krótko, mając na jej pięknej twarzy łzy.
Wyszła z cmentarza ze spuszczoną głową. Kask zostawiła na ławce.
Może po niego wróci jutro, może już nigdy.
♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
Zapraszam do przeczytania opisu. Bez tego nie odpowiadam na żadne pytania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top