5. Historia nietypowej rodziny
Uwaga, to będzie Update postaci!
Żyła na świecie pewna dziewczyna. Miała długie piękne czarne włosy upięte w kucyk, czasami w kosmyki włosów przywdziewała drobne koraliki do ozdoby. Nosiła zawsze czarne albo granatowe legginsy i tuniki. A w chłodniejsze dni zakładała Jeansy i duże wygodne i ciepłe bluzy, przeważnie w ciemnych kolorach. Oczy miała duże i piękne, koloru niebieskiego z lekką mieszanką soczystej zieleni w lewym. A na imię miała Eilina.
Eili- bo tak mówili na nią przyjaciele- była bardzo żywą, bystrą i ciekawską świata kobietą. Uwielbiała czytać książki o przygodach i sama z nich uczestniczyć. Lubiła też czytać książki o legendach takich jak Herobrine . Fascynowało ją to do tego stopnia, że aż marzyła o spotkaniu, chociaż jednego z nich. Niestety, żadne z tych marzeń nie spełniło się... A przynajmniej do czasu.
Był dzień, jak co dzień. Eili jak zawsze wstała rano, zjadła śniadanie i wypełniała swoje codzienne obowiązki związane z jej życiem codziennym na małym gospodarstwie. Miała kilka świnek, krów i kilka królików. Zawsze doglądała każde zwierze i dokarmiała. Uwielbiała spędzać przy nich czas. A jeszcze bardziej na przygodach. Dziś Eiliana miała wybrać się na Nether. Potrzebowała kilka składników do zdobycia nowych receptur a za razem słyszała, że w twierdzy można spotkać niejakiego Blaze'a. Bossa całego Netheru i istot w nim zamieszkujących. Niestety nie napawała się, co do tego tak wielkim entuzjazmem jak na poprzednia legenda o Herobrine i jego leśny dwór.
Oczywiście, Leśny dwór został przez nią znaleziony i zwiedzony w każdym zakamarku, ale niestety nie znalazła tam nawet najmniejszej obecności owego Bossa. Bardziej spodziewała się, że może spotkać DreadLorda, ale nawet do tego nie była pewna. W końcu to tylko legendy.... Po codziennych zajęciach wybrała się w końcu do przyjaciół. Miała w ich towarzystwie wybrać się do piekielnego wymiaru. W końcu w kupie siła w kupie moc. A oni tez byli ciekawi nowego wymiaru jak i nowych minerałów.
-Hej wam! –Odezwała się entuzjastycznie Eili. Pomachała przyjaciołom.
-Hej Eili!- Odezwał się pierwszy Daniel. Chłopak o blond włosach upiętych w lekką małą kitkę z tyłu głowy.
-Miałaś być kwadrans temu!- Skarciła ją Milo, mimo to zaśmiała się i uśmiechnęła. Dziewczyna miała długie rudawe włosy i kilka piegów na twarzy.
-Aj, aj no przepraszam, ale wiecie, że lubię spędzać czas w swojej małej zagrodzie –usprawiedliwiła się Eili.
-No tak no tak –Westchnął chłopak- Mike się spóźnia jak zawsze. Miał przyjść dużo wcześniej a wciąż go nie ma...
-Może pójdziemy po niego? Znając życie pewnie ma dylemat, co spakować na wyprawę do Netheru...
-Ja wzięłam kilka kilofów, miecz, łopatę, zbroję tarcze i pochodnie. Ewentualnie mapa jeszcze – uśmiechnęła się Eli.
-Przesądna i ubezpieczona hm? Nawet nie znamy tego wymiaru. Wiemy tylko ze jest tam mega gorąco- mruknęła Milo.
-Dlatego trzeba wziąć prowiant dużo wody! –Oznajmił radosnym okrzykiem Daniel i podał dziewczynom po butelce wody. – Proszę, świeżo nabierana ze strumienia, jeszcze zimna.
-Ty to wiesz gdzie i kiedy wparować, z czym –zachichotała ruda zabrała wodę do plecaka.- Może znajdzie się coś ciekawego... Jakiś kwarc, czy piasek dusz...
-Twierdzę może się uda znaleźć- dodał Daniel.
-Może jakiegoś Bossa?- dodała Eili.
-Ty zawsze tylko o tych Bossach!- roześmiała się Milo.- Co jest ze tak Cię do nich ciągnie? Przecież to Bossy. Są bezwzględni i zawsze zabijają, nieważne czy się ukryjesz czy przekupisz...
-Skąd wiesz? Spotkałaś kiedyś takiego Moba? Czy tam Bossa? –Zagadała Czarnowłosa- Nie, wiec skąd te sceptyczne nastawienie? Ja zawsze chciałam spotkać, a Leśny Dwór i inne zakamarki zwiedziłam i ani śladu po Heorbirnie.
-Bo on jest akurat cwany i zakładam że wybył w „delegacje" Roześmiał się szatyn i założył plecak na plecy- Ruszajmy po Mike'a. d niego będzie blisko do lokalnego portalu.
-ha ha, bardzo śmieszne. Ja to myślę że jednak obserwował mnie gdzieś z daleka. Czasami czułam taką niepewność a i jakiś wzrok na sobie. I nie były to moby!
-Mmmm coś ciekawego –roześmiała się Milo.- No ale dobra chodźmy już. Mike znając życie albo się spóźni jeszcze trochę albo już popadł w kłopoty.
-Znając jego to raczej ta druga opcja. On ma tendencję do pakowania się w tarapaty- skwitował Daniel.
-A tak przepraszam ze zmienię temat... Eili.. co byś zrobiła gdybyś już spotkała tego upragnionego Bossa?- wtrąciła się ruda.
-Szczerze? Nie wiem. Pewnie bym piszczała z radości a on, w sensie ten Boss... Stałby zdezorientowany –Roześmiała się po chwili czarnowłosa.- Szczerze nigdy nie spotkałam bossa chociaż miałam głębokie nadzieje... I nie wiem nawet jak sama bym zareagowała... W sumie to Nawe chciałabym móc z jednym takim chwilę porozmawiać... Wymienić się jakimiś zdaniami, wrażeniami... Czymkolwiek...
-Cóż... Może tym razem ci lub nam się poszczęści...
-Może... -Westchnęła.- Chodźmy po niego. Im prędzej sę spotkamy tym prędzej dotrzemy do Netheru i coś ogarniemy
-No to w drogę! -Okrzyknął Daniel i po chwili objął powadzenie w całej tej drużynie.
Do Mike'a mieli kawałek drogi, ale im to nie przeszkadzało. Cała grupka uwielbiała chodzić i zwiedzać. Szli spacerkiem przez lasek, mijali małe stawy i przeszli przez kwiecistą polanę. Aż w końcu doszli do domu Mike'a. Chłopak mieszkał na lekkim odludziu, ale nie przeszkadzało mu to. Lubił spokojne klimaty. Grupka znajomych podeszła do domu przyjaciela i zatrzymała się. Dostrzegli go śpiącego na hamaku na Tarsie w towarzystwie dwóch psów i 3 kotów. Wszyscy oblegali go dookoła.
-Chyba nie miał sumienia wstać i ich zganiać –mruknęła Milo i roześmiała się cicho.
-Prawdopodobnie- Dodał Daniel i zaśmiał się ciut głośniej.
-Mam pomysł.... –Uśmiechnęłam się i podeszłam trochę bliżej schodów. Z plecaka wyciągnęłam tarczę i miecz. Ustawiłam ją na schodku i po chwili 3 energicznymi ruchami ręką z mieczem uderzyłam o tarcze. Rozszedł się głośny huk. Biedak poderwał się, koty które leżały u niego w nogach na hamaku zerwały się całe napuszone. Ledwo wyrabiały się na zakręcie, psy poderwały się mega zmieszane i zaczęły wyć i piszczeć ze strachu, sam Mike poderwał się z koma w górze i dał nura przez uchylone w domu okno. Po chwili rozszedł się głośny śmiech Blondyn wyjrzał zza okna na przyjaciół.
-To.. byliście wy?! –Podniósł głowę ponad parapet, jeszcze na jego twarzy znać było przerażenie, ale wkradał się też uśmiech i niedowierzanie.- Wy mendy jedne!
-Trzeba było spać?!- Wkroczył Daniel .
-Nie miałem sumienia wstać! Tak miło mi się leżało ze nie chciałem ich zganiać! Przysnęło mi się troszkę... -podrapał się po głowie zakłopotany, ale uśmiechnął się i zaśmiał- Czekajcie, musze uspokoić psy... Nadaliście nam pietra
-Do usług!- Roześmiała się Eili i chowała Reczy do ekwipunku. Niedługo później wyszedł Mike z gotowym spakowanym plecakiem.
-Dobra jestem gotowy. –oznajmił i stanął w drzwiach uśmiechnięty.
-No to co ruszamy?- wtrąciła się Milo.
-Ruszamy!- oznajmiła radosnym krzykiem Eili i ruszyła w kierunku publicznego pobliskiego portalu.
Do portalu jednak dzielił ich spory kawałek drogi. Nie przeszkadzało im to jednak. Szli radośnie, rozmawiali, wspominali, rozmyślali. Dzielili się sowimi doświadczeniami i wizjami odnośnie nowego świata jaki mieli właśnie odwiedzić. Każdy z nich wyobrażał go sobie inaczej, ale jednak podobnie. W końcu po jakiejś pół godzinie marszu dotarli do wyznaczonego przez siebie celu.
-Oto i on, portal do Netheru. –Oznajmił podekscytowany Daniel.
-To co teraz? Idziemy?- Zapytała Eili. A po chwili bez wahania wskoczyła do portalu. Tuż po jego przekroczeniu stanęła na murowanej platformie otoczonej murami i czerwonym szkłem. Klimat był tam mega gorący. Dziewczynie opadła szczęka, spodziewała się trochę innego widoku, ale nie ukrywa, nawet ten ją zaskoczył. Podeszła kilka kroków od portalu do środka murów i założyła na siebie żelazną zbroję. Wyjęła miecz, pochodnie, kilof i tarczę być mieć je pod ręką. Odwróciła się do portalu w którym to kolejno pokazali się jej towarzysze. Mike, Milo i Daniel. Wszyscy ubrani w żelazne zbroje, z mieczami w ręku i tarczami na plecach. Za pas mieli uczepione pochodnie i kilofy. Po ich przekroczeniu wszyscy rozejrzeli się dookoła. Byli zaskoczeni i zdziwieni, ale pozytywnie.
-Wooooww..... –rozeszło się po całym pomieszczeniu czwórki przyjaciół. Za chwilę również chichot.
-To jak? Ruszamy? –Dodała Milo dosyć szybko i bez wahania pognała do wyjścia. Jednak została zatrzymana silną i bystrą ręką Daniela.
-Hola hola! Chcesz nas zostawić a za razem samej się zgubić? Pamiętaj ze to nowy wymiar i jest on wielki, prawie ze bez granic. Jak się zgubimy to nici po nas.
-Daniel ma racje –Odezwał się Mike.- Jak Se zgubimy to kicha. Chyba że uda nam się zbudować portal własnoręcznie i wrócić do domu nowym.
-Najlepiej by było zapamiętać drogę albo chociaż zostawić co jakiś czas pochodnię. –Podsumowała Eili.
-Wzięłaś mapę prawda Eili?
-Tak a co?- Dziewczyna spojrzała z pytającym spojrzeniem na przyjaciółkę. Po chwili ją oświeciło.- No przecież! –bez wahania wyjęła mapę z ekwipunku i rozłożyła ją. Kartka automatycznie zapełniła się całym otoczeniem a na mapie pojawiły się również4 białe kropki.- I mamy punkt odniesienia! Dzięki Milo z przypomnienie –zachichotała czarnowłosa z uśmiechem.
-No! Teraz nawet jak się zgubimy to mapa pokaże nam w którą stronę mamy zmierzać by wrócić do domu.- wykrzyknęła ruda.
-No to teraz można ruszać w drogę.- Skwitował Daniel.
W końcu cała grupka przyjaciół ruszyła w nieznany im świat. Początkowo szli powoli, ostrożnie, rozglądali się dookoła, przyglądali się mobom z daleka. Uciekali przed wzrokiem netherowych duchów które tylko gdy cię zobaczyły strzelały ognistymi kulami. Nie pokazywali się na oczy kostkom magmy czy Piglinom. Nether był ogromny, ciemny, gorący i parny. Jednak też miał swoje uroki, typu budowle, lasy czy niebieski płomień wydobywający się z piasku dusz.
Przyjaciele cieszyli się i zbierali nowe ciekawe surowce. Najcenniejszym jednak był kwarc. Dawał dużo punktów doświadczenia które były potrzebne do zaklinania przedmiotów typu miecz, kilof, zbroja czy łopata z siekierą. Uzbierali go tyle że aż będą mogli zbudować niego wspólny wielki „nowoczesny" dom.
Po upływie kilku godzin spędzonym w drugim wymiarze, gdzie nie działają żadne zegarki ani kompasy... Grupa śmiałków przedzierała się przez netherowy las. Gdy się już przebili ich oczom ukazała się ściana wielkiej Netherowej twierdzy.
-Woah...- umknęło Eili.- czy to jest?....
-Twierdza.... –Dokończyła Milo.
-Czyli jednak istnieje!- okrzyknął radośnie Mike.
-Owszem ze istnieje, znalezienie jej czasami naprawdę graniczy z cudem. –Skwitował wszystkich Daniel- Do tego krążą o niej Legendy.
-jakie legendy? –Oczywiście odezwała się nie kto inny Jak Eiliana. Ona musiała znać wszystkie legendy. Uwielbiała je, kochała je czytać i studiować oraz potwierdzać ich „znaczenie".
-No... nie słyszałaś dwóch najważniejszych? O niejakim „Królu Piekła" i „DreadLordzie"?
-No nie. Dlatego pytam... Znam Legendy o Herobrinie, o Licku, O Notchu...- zaczęła wymieniać ale zaraz zatrzymała się myśląc.- Były jeszcze o.... Białym Endermanie, Wieśniaku bez oczu,
-Ło ło, czekaj zaśmiał się blondyn- Ty serio je wszystkie czytałaś?
-Pytasz się encyklopedii nawiedzonych legend- mruknęła z lekkim zażenowaniem ruda.
-No fakt... -Westchnął chłopak- Ok. W każdym razie. Wokół Netherowej twierdzy krążą dwie legendy jak wcześniej wspominałem o „Królu Piekła" niejakim Blaze'ie i DredLordzie.- Eili na wieści o nowych legendach zdjęła plecak i usiadła na nim. Oczy zabłysły jej na opowieść chłopaka i wpatrywała się w niego jak ciele we wrota. Czekała na dalsze informacje. Blondyn spojrzał na nią i uśmiechnął się cicho śmiejąc.- W co ja się wpakowałem...
-OPOWIADAJ! -Krzyknęła Bruneta.
-Już już.. Jezzz... Okey. Pierwsza: „Król Piekła"- Blaze- bo tak nosił na imię owy król. Jest to postać o czarnej skórze, czerwonych oczach i rękami popękanymi i jarzącymi się niczym lawa w szczelinach. Nosi ognisty płaszcz a jego bronią jest magiczna włócznia, która według legendy ma zaklęte na sobie wszystkie najpotężniejsze zaklęcia jakie tylko były możliwe. Legenda głosi że to on stworzył tę twierdzę i włada nad każdym żyjącym tu stworzeniem. Jest w stanie rozkazać każdemu mobowi -niezależnie od odległości w jakiej się znajdują – jakie zadanie ma wypełnić. Nieważne czy jest to śledzenie kogoś, czy zabicie czy wytropienie. Co rozkaże, to jego poddani to robią. Mówi się że Duchy które tu widzieliśmy mają na stałe przydzielone zadanie ochraniania tego wymiaru przed takimi śmiałkami jak my- ludźmi. Niestety nic więcej nie wiadomo na jego temat. Nikt go nie widział, nikt się z nim nie spotkał, nikt nie znalazł nawet jego włóczni. Niektórzy mówią że przy swojej śmierci zabrał ją ze sobą do grobu jakim jest wielkie jezioro lawy. Ale nawet jego śmierć nie jest potwierdzona. W każdym razie to jest niepotwierdzona legenda w żaden sposób.
Eiliana siedziała jak zaczarowana, patrzyła na niego i analizowała każde słowo jakie jej towarzysz wypowiedział. Zdawała się też ze zapisywała je w sowich „szufladkach" w pamięci. W końcu ocknęła się mrugając kilka razy szybko.
-No a co tym Dread Lordem?- zapytała po chwili ciszy.
-Dread Lord jest... Drugą osobą która rzekomo władała lub włada Netherem.
-opowiedz o nim! –Rozkazała błagalnie Eili. Chłopak głęboko westchnął.
-A mogłeś nic nie wspominać o legendach- Roześmiał się Mike.
-Za późno zdałem sobie z tego sprawę –odpowiedział mu kolega, westchnął i nabrał powietrza by móc kontynuować opowieści o legendach.- A więc, Dread Lord, Jest on białym szkieletem, lub kto woli bo są dwie wersje jego wyglądu, ale tylko wyglądu odnośnie szkieletu- Jest to człowiek o czarnej karnacji który nosi kości szkieletu jako „zbroję". Ja osobiście wolę człowieka w kościstej zbroi –zaśmiał się i uśmiechnął- Wracając. Jest to postać nosząca purpurową szatę przepasaną czarnym pasem w pasie z podartymi lekko rękawami. Jego oczy, a raczej źrenice są białe niczym małe światełka i świecą w ciemności. Jako broni używa miecza, czasami sztyletów, oraz witherowych czaszek które wybuchają przy zetknięciu z przeszkodą. Czaszki rozpadają się z hukiem a osoba trafiona nią dostaje nudności, spowolnienia i innych nieprzyjemnych efektów. Potrafi nawet stracić przytomność na dłużej nieokreślony czas. Prócz czaszek nie ma innej magii. Legendy mówią że DreadLord objął władzę po Blaze'ie, Królu Piekła, ale nie ma on takiej władzy jak on. Włada czarnymi szkieletami które SA mu posłuszne zaś pozostałe moby nie są mu posłuszne.. Chyba że wynika jakaś wojna, wtedy się słuchają, ale to wyjątek. Mówi się też że można znaleźć go gdzieś w tej twierdzy, ale żaden śmiałej jaki wyruszył, albo go nie znalazł, albo zginął po zabłądzeniu w tym wymiarze. Także ta legenda tez nie jest potwierdzona niczym. Jest bo jest.
-Fascynujące –Odpowiedziała jednym słowem Eili.
-Chyba nie chcesz mi tym samym powiedzieć ze się będziesz pchała do tej fortecy?...- Dziewczyna jednak nic nie odpowiedziała a wstała z plecaka, podniosła go, założyła na plecy i ruszyła przed siebie do muru obiektu.
-Sam sobie odpowiedziałeś- Mruknęła półgłosem Milo.- Chodźmy za nią. Nie wiadomo na co się natknie, a nie chce by usmażyły ją tutejsze płomyki.
-Ehh.. Masz rację –Przyznał się Daniel, po czym wziął plecak i ruszył za towarzyszkami.
-Musimy tam iść?- Jęknął Mike. Był jedynym który z lekkimi obawami podchodził do każdych legend.
-Niestety tak. Chcąc by Eili nie zrobiła sobie krzywdy...
I tak wszyscy ruszyli na twierdzę. Eilina przez to że uwielbiała takiego typu przygody, szła pierwsza torując drogę pozostałym. Szła ostrożnie i rozglądała się wszędzie bacznie. Twierdza była wielka i rozległa, co chwila na ich drodze znajdowały się nowe moby. Witherowe czarne szkielety, zwykłe szkielety, Pigany. Czasami nawet płomyki przemknęły. O świnie zombie nie musieli się martwić. Zagrożenie jednak stanowiły czarnie szkielety , a na powierzchni Ghasty i płomyki. Chociaż te małe pochodnie bywały też w środku twierdzy.
Przy głębszym eksplorowaniu śmiałkom udało się znaleźć kilka skrzynek a w nich drobne skarby typu: złoto, diamenty, jakieś zbroje, zbroje dla konia, siodła, jakieś zniszczone lub nie, bronie. Im dłużej chodzili tym bardziej każdemu z nich wydawało się że ta twierdza rośnie i otwiera przed sobą kolejne tajemnice. Wtem po jakimś czasie dotarli do sedna twierdzy. Ich oczom ukazała się wielka sala, niczym sala tronowa. Była długa i wysoka, po bokach znajdowały się filary podtrzymujące sufit. Wszystko było oświetlone czerwonymi i niebieskimi pochodniami na zmianę. Na końcu znajdował się wysoki tron, a na jego oparciu znajdował się coś w rodzaju symbolu, płonącego księżyca lub półksiężyca. Obok w podłokietniku znajdowała się włócznia z której to właśnie biła lekka poświata. To znak że była zaklęta.
-Czy to...- Zaczęła Milo.
-Tak jak z powieści Daniela...- Podsumowała Eili- Włócznia zaklęta na wszystkie możliwe zaklęcia. –dodała
-O nie...- Jęknął Daniel- Nie powinno nas tu być!- Po chwili dodał głośnym półszeptem- Wiecie co to oznacza?
-Król Piekieł –Dodał Mike.
-Dokładnie wynośmy się stąd – mruknął Daniel, chciał coś jeszcze powiedzieć ale coś mu przerwało. Pewien odgłos. Jakby ciężko stawianych kroków. Wszyscy spojrzeli się w stronę tronu. Wtem zza tronu wyszedł on. Blaze. Król piekieł we własnej osobie. Wyglądał dokładnie tak jak opisał Daniel w legendzie. Czarna skóra, dłonie i ramiona przypominały popękaną powierzchnię lawy. Oczy jarzyły się na czerwono i przenikliwie badały każdego z nich. Płaszcz wisiał swobodnie na jego ramionach i wydawał się ze płonął żywym ogniem, jednak to była imitacja.
-Jasna cholera!- Wykrzyknął Mike na widok spotkanej im osoby- W nogi! – Mike, Daniel i Milo rzucili się bez wahania w stronę wyjścia. Eilina zaś zastygła w chwilowym bezruchu. Nie wierzyła własnym oczom w to co widzi. Była szczęśliwa, a za razem przerażona tym, ze w końcu udało jej się odnaleźć jedną z żywych legend. W końcu poczuła czyjś uścisk na ramieniu. Była to Milo
-No rusz się! –Pociągnęła przyjaciółkę i pognała za chłopakami w stronę wyjścia.
Cała czwórka biegła w popłochu. Nie zwracała uwagi na moby jakie mijali, czy to szkielety czy płomyki czy Pigany. Uciekała do wyjścia. Teraz musieli czym prędzej odnaleźć portal i wrócić do swojego świata. Blaze- popatrzył chwilę za uciekającymi dziewczynami. Wcześniej zawieszając swój wzrok na tej która została- Eilianie. Uśmiechnął się mimowolnie, wziął swoją włócznię z tronu i ruszył ich śladem.
Chłopacy uciekali przodem torując dziewczynom drogę, w końcu to płeć piękna. Udało im się dotrzeć do wyjścia i przebiec drogę do lasu. Niestety za lasem przez jak wcześniej się przedzierali, mieli wyzwanie. Mianowicie wcześniejszy przesmyk ze żwiru wiszącym nad wielkim jeziorem lawy. Jeśli przejdą za szybko, żwir może się osunąć im pod nogami. Jeśli przejdą za wolno, również spadną. Pierwszy postanowił przejść Mike, za nim przeszedł Daniel, za chwilę Milo. Przyszła pora na Eili. Niestety tę ogarnął chwilowy strach, nie była w stanie wejść na zwir. Patrzyła na odległe pod nimi jezioro lawy.
-Eili chodź! -Krzyknęła za nią przyjaciółka.
-Pospiesz się!- Dodał Mike.
-On jest za tobą! –Dodał od siebie Daniel.
Faktycznie, Blaze, król piekła stał kilkanaście metrów za czarnowłosą dziewczyną. Eili zaczęła powoli w strachu wycofywać się przed nim na żwirowy przesmyk. Szła za wolno. Pod stopami dziewczyna czuła jak cały ten żwir pracuje pod jej ciężarem. Spojrzała w dół. Była idealnie na środku „mostu" z tego właśnie surowca.
-Eili!- Krzyknął Daniel. Chciał już do niej biec kiedy to żwir osunął się pod ciężarem kobiety.
Dziewczyna zaczęła spadać w dół z piskiem. Wiedziała ze zginie. Patrzyła za przyjaciółmi którzy byli bezradni. Eilinie napłynęły łzy do oczu, godziła się właśnie ze swoją śmiercią. Jednak... Przestała spadać. Coś lub ktoś ją złapał. Skulona dziewczyna powoli otworzyła oczy by zrozumieć co się dzieje, a gdy sę rozejrzała dookoła dotarło do niej ze lewituje tuż nad jeziorem lawy. Wystraszona zaczerpnęła głośno powietrza i odruchowo sama się przytuliła. Za chwilkę zaczęła się wznosić do góry coraz wyżej i wyżej. W końcu bezpiecznie i delikatnie wylądowała na równych nogach na stabilnym podłożu przy przyjaciołach. Nie rozumiała co się stało. Obszczypała się cała a gdy dotarło do niej ze to nie sen, została wytulona przez chłopaków i przyjaciółkę.
-Myśleliśmy ze zginiesz! –oznajmił lekko podenerwowany Mike
-I że cię już więcej nie zobaczymy!- dodał blondyn.
-Na Notcha jak ja się cieszę! –Oznajmiła ruda i przytuliła się do Eili.
-Ja tez myślała ze zginę.. nawet nie wiem.... – chciała dokończyć zdanie, jednak przerwała je gdy tu nagle ją oświeciło. Odruchowo odwróciła się za siebie i zawiesiła wzrok na Królu Piekła.
Boss stał po drugiej stronie z włócznią w ręku. Przyglądał się całej grupce, a zwłaszcza czarnowłosej. Ona wręcz to czuła. Czarnowłosa odwróciła się i delikatnie podeszła bliżej krawędzi, nie spuszczała wzroku z postaci po przeciwnej stronie. Gdy stanęła niedaleko brzegu, spojrzała w dół chcąc zobaczyć jezioro lawy do którego jeszcze nie tak dawno spadała, następnie spojrzała na wybawiciela. Poczuła że musi mu podziękować. Delikatne uśmiechnęła się a następnie ukłoniła się w geście podziękowania. Blaze, nie został jej dłużny. Widać było na jego twarzy delikatny uśmiech. Odpowiedział jej tym samym. Lekko skinął głową, a gdy się wyprostował, odwrócił się i odszedł w kierunku twierdzy.
Eili stała jeszcze chwile i próbowała zrozumieć właśnie co się stało. Jeden Boss, legenda, żywa legenda, właśnie uratowała jej życie i odpowiedziała na podziękowanie. Dodatkowo... Uśmiechał się...
-Czy on... -Z zamyśleń wyrwał ją głos blondyna- uratował ci Zycie, uśmiechał się i... odpowiedział na podziękowanie?....
-Na to wygląda –odpowiedziała mu brunetka.
-Wracajmy do domu ja was proszę... -Jęknął Mike.
Czwórka śmiałków wróciła do domów cała i zdrowa. Nikt niestety nie śmiał wyjaśnić osobom trzecim co ich spotkało w nowym wymiarze. Nie mieli nawet najmniejszej ochoty wyjaśniać ich tajemnicy którą była odkryta przez nich prawdziwa legenda.
Od ich wyprawy minęło dobrych kilka dni. Eili od tamtego dnia nie była w stanie zasypiać nocami. Wierciła się z boku na bok, myślała o tamtym dniu i o tamtym momencie. Dlaczego ją uratował? Dlaczego pozwolił im odejść? Czemu ich nie zabił? Czemu nie pozwolił jej zginąć? Czy on miał coś do ukrycia? Czy on jest dobry? Czy w ogóle chciał ich zguby? Pytania wciąż ją nękały. Nie mogła wytrzymać z braku wiedzy.
Wczesnym rankiem spakowała plecak, zabrała broń i broję, trochę jedzenia a następnie wybrała się w podróż do Netheru. Nie mówiła nic nikomu o sowich planach. Chciała zachować to dla siebie. Szła utartą ścieżką aż dotarła do portalu. Przed przekroczeniem go rozejrzała się czy aby na pewno nikt jej nie śledził. Gdy upewniła się że jest sama, przekroczyła portal. Udała się tą samą drogą co wtedy z przyjaciółmi.
Po około godzinnej wędrówce dotarła do tej samej twierdzy w której to z przyjaciółmi spotkał Króla Piekieł. Mimowolnie poczuła strach i stres. Głęboko i powoli odetchnęła by uspokoić oddech i bicie serca. Chciała się z nim zobaczyć, jeśli nawet pozwoli to i porozmawiać. Chciała się dowiedzieć dlaczego jej i jej znajomym darował życie. W końcu nie tracąc więcej czasu, ruszyła w stronę wejścia. Dłuższą chwilę zajęło jej znalezienie tej samej Sali tronowej. Weszła do niej powoli i zaczęła się rozglądać. Niestety nikogo nie było, ani króla, ani jego włóczni. Było pusto.
-Uhh... Halo? – zadecydowała się odezwać a za razem przerwać tu tę głuchą ciszę. Niestety przez jakiś czas nic nie usłyszała- J- Jesteś tu? –Ponowiła próbę skomunikowania się.
-Czemu wróciłaś?- po dłuższej chwili milczenia odpowiedział jej niski męski głos, ale spokojny. Eili dostała momentalnie gęsiej skórki i zatrzymała się cała sztywniejąc.
-Ja... uh.. Ch- Chciałam.. –próbowała się wysłowić, jednak strach robił swoje. Przełknęła nerwowo ślinę.- Chciałam z tobą porozmawiać. –Wyrzuciła z siebie. Po chwili spojrzała w stronę tronu. Zza siedziska wyszedł Blaze. Król. Wyglądał na wysokiego dosyć młodego „mężczyznę" Bossa. Zachowywał się spokojnie.
- Jesteś pierwszą osobą która się tu zapuszcza sama z tak łagodnymi zamiarami. –Oznajmił spokojnie, a następnie zaczął powoli i spokojnie schodzić po schodach w jej kierunku.
-P- pierwszą? To znaczy ze..
-Było tu wielu śmiałków którzy chcieli mnie zgładzić a za razem odebrać to co jest tu najcenniejsze- w geście dopełnienia swojej wypowiedzi podniósł włócznię.
-Uh, rozumiem... Czemu... Czemu mnie uratowałeś? I pozwoliłeś odejść? –kontynuowała.
-Jesteś młodą piękną dziewczyną. Szukającą przygód z tego co zauważyłem.. Prawda?- Eili skinęła głową na potwierdzenie- Właśnie. Nie widziałem przeszkód w tobie czy w twoich przyjaciołach do tego by puścić was wolno. Nie mieliście na celu zgładzenia mnie lub obrabowania. –Mówiąc to zatrzymał się przed dziewczyną. Mężczyzna miał na oko 187-190 cm wzrostu. Do tego młody i przystojny Boss. Całe oczy były wypełnione czerwienią z bordową gałką oczną. Jak patrzyło się w oczy zdawało się ze leci z nich lekka czerwona poświata.
-Jesteś tu... sam?
-Niestety...
-To prawda ze władasz całym Netherem?
-Nie zaprzeczę. Każdy Mob jest mi podległy.
-Wow...
-Hm?
-Uh ni nic –zaśmiała się cicho i lekko nerwowo- Przepraszam... I, Dziękuję raz jeszcze. –Eili ukłoniła się raz jeszcze.
-Drobnostka.- Boss uśmiechnął się.- Jeśli wolno.. Jak masz na imię?
- E... Eilina. Ale przyjaciele mówią mi Eili.
-Eili... Ładne imię. –Boss uśmiechnął się i podał jej dłoń by móc się przedstawić. Eili powoli i niepewnie mu ją podała, głownie z obawy że może ją poparzyć, ale nic takiego się nie stało. Król ucałował ją w dłoń Dziewczyna uśmiechnęła się lekko a nawet zarumieniła. Nie spodziewała się takiego gestu z jego strony- Jestem Blaze. Król Piekieł. –Przedstawił się w końcu- Albo jak kto woli, książę Płonącego księżyca.
-Czemu książę?.. W sensie.. no wiesz..
-Czemu płonącego księżyca? Bo to taki mój znak rozpoznawczy. –Uśmiechnął się i wskazał na tron na symbol- Kiedyś pojawiałem się podczas czerwonej pełni na świecie, ale aktualnie osadziłem się tu na stałe... Chcę chronić Nether przed ludźmi którzy myślą ze mogą nim zawładnąć, przywłaszczyć lub zniszczyć. A wielu jest takich... Ale niewielu o tak czystym i szlachetnym sercu jak Ty i przyjaciele. –Zwrócił się do dziewczyny z uśmiechem. Wyciągnął do niej dłoń.
Eili po chwili wahania postanowiła zaufać nowo poznanemu Bossowi. Blaze zabrał ją w drobną podróż po Netherze. Pokazał jej wiele ciekawych miejsc gdzie te są niedostępne dla normalnych ludzi i śmiałków. Poznała wiele nowych mobów jakich wcześniej nie widziała a nawet chyba poczuła coś...
Po jakimś czasie prowadzania po obcym świecie, Blaze odstawił Eili tuż obok portalu. Oboje bawili się dobrze, a nawet polubili swoje towarzystwo mimo tak krótkiego czasu znajomości. Eili po pożegnaniu się z nowym znajomym dosyć... niechętnie przeszła przez portal i wróciła do domu. W domu zaś sytuacja powtarzała Się co wieczór. Dziewczyna nie mogła zasnąć, cieszyła się na wspomnienia, rozmyślała kiedy mogłaby po raz kolejny odwiedzić Blaze'a.
Postanowiła więc odwiedzać go co kilka najbliższych dni. I tak też było. Mijało kilka dni, chodziła do Netehru w odwiedziny, spędzała z nim czas i wracała. I tak w kółko. Lecz z czasem te odwiedziny stawały się coraz częstsze, coraz dłuższe i przyjemne. Z czasem wszystkie te spotkania przyczyniły się do tego że Boss jak i młoda dziewczyna popadli w zauroczenie. Nie byli w stanie bez siebie żyć, nie potrafili długo wytrzymać bez widywania się, każdy o każdym myślał podczas swoich nieobecności.
Pewnego dnia Eilina postanowiła „przeprowadzić" się do swojego niegdyś wybawcy, a dziś ukochanego, tym samym zrobić mu niespodziankę. Blaze ucieszył się jednak z jednej strony był trochę sceptycznie nastawiony. Mimo wszystko przyjaciele Eili odwiedzali ich, spędzali czas i wracali, tym samym donosili im świeże dostawy jedzenia a za razem stworzyli tam wspólnymi siłami delikatną oazę gdzie można było uprawiać rośliny, dzięki Blaze'owi i jego magii było to możliwe.
Żyło im się tam wspaniale, oboje się kochali i nie wyobrażali sobie życia bez siebie. Dziękowali losowi że połączył ich ścieżki oraz że Eili ma tak wspaniałych przyjaciół którzy to zaakceptowali. Ba, nawet cieszyli się jej szczęściem. Zawsze mogła liczyć na ich pomoc. Czas mijał im spokojnie i powoli. Rok później ich miłość zaowocowała. Czarnowłosa oznajmiła ukochanemu że będą mieli potomka.
Szczęście i zachwyt bossa było nie do opisania. Przyszli rodzice czekali z niecierpliwością aż ich potomek pojawi się na świecie. Przed nimi był długi czas oczekiwania.. Niestety nie wiedzieli co los im przyniesie...
Minęło dwa lata. Dziecko które urodziła Eili nazwali Doną. Była to dziewczynka o czarnych włosach, pięknych niebieskich oczach z pół zieloną pół niebieską lewą tęczówką. Była bardzo radosnym dzieckiem. Uwielbiała być blisko rodziców. Niestety, gdy Dona skończyła ledwo pół roku, do Netheru wparowały hordy ludzi. Mieli na celu oni wybicie mobów i pozyskanie z nich dropów do potrzebnych im mikstur, oraz pozyskanie rzadkich surowców które są tu w netherze dosyć obszerne. Wszystko działo się daleko, ale niedługo później ludzie dotarli aż do twierdzy. Blaze musiał stawić czoła tysiącom ludzi którzy chcieli go zgładzić i zabrać włócznię- najważniejszy skarb tutejszego świata.
Boss starał się jak mógł, moby na jego rozkaz walczyli z najeźdźcami, niestety im dłużej walczył tym bardziej ludzi przybywało, został zmuszony ratować siebie i rodzinę. Udali się do portalu. Wtem nastał czas rozstania. Ostatnie pożegnanie, uścisk rodziny, ostatni pocałunek. Blaze wepchnął Eilinę z córką do portalu a następnie zniszczył go by nikt z najeźdźców nie przedostał się na tamten świat i nie odnalazł jej. Rozpoczął walkę wręcz, sam na tysiąc, dwa a może nawet i na pół miliona ludzi. Był na przegranej pozycji, wiedział o tym od samego początku. Mimo tego nie poddawał się, walczył do końca.
Tymczasem Eili uciekała od portalu ile sił w nogach. Była burzowa pogoda, padał silny deszcz. Uciekała w stronę domów przyjaciół. Niestety czekało ją tam niemiłe przeżycie. Wszystkie domy były splądrowane i spalone, a po jej przyjaciołach ani śladu. Została zmuszona by uciekać do wioski. Miała tam szansę znaleźć kogoś kto by zaopiekował się nią, lub chociaż jej dzieckiem. Niestety z powodu burzy wszystkie domy były pozamykane. Niedługo później usłyszała głosy mężczyzn którzy wrócili z Netheru. Zrozumiała że Blaze zginął. Samoczynnie łzy cisnęły jej się na oczy, ale nie mogła się tu poddać. Miała na rekach potomka. Musiała go chronić.
Postanowiła podrzucić córkę pod czyjś dom, ale to było ryzykowne. Zostawiła więc ją w jakimś koszyku przy workach ze śmieciami. Ukryła ją tak by ludzie jej nie znaleźli, a dopiero wtedy gdy ta zapłacze z głodu. Z nadzieją ze córka trafi w dobre ręce, zaczęła uciekać w inną stronę, odwracjac tym samym uwagę oprawców. Uciekła jak najdalej się dało, na tyle ile dał jej uciec dech w piersiach, na ile dały możliwość jej siły. Uciekła wystarczająco daleko, by móc polec i ochronić córkę... Wtedy cały koszmar się zakończył. Ludzie wrócili do domów i świętowali pokonanie bossa o którym tak wiele słyszano i tak wielu poległo.
Następnego dnia, pewna starsza ani wyrzucała śmieci. Przechodziła akurat obok tej gromadki gdzie znajdowało się ukryte dziecko. Postawiła z lekkim impetem worek. Otarła pot z czoła. Już miała odejść gdy usłyszała ciche chlipanie. Zaciekawiona tym zjawiskiem podążyła za dźwiękiem, aż odkryła niemowlę. Poruszona sumieniem i widokiem bezbronnego małego człowieczka postanowiła ją przygarnąć i wychować jak własną wnuczkę której nigdy nie miała.
Dziewczynka rosła jak na drożdżach a w późniejszym wieku chłonęła wiedze jak gąbkę. Dużo i szybko się uczyła, była bardzo pomocna i radosna jak na wychowanie się bez rodziców. Bywały momenty że pytała kim są, jednak nigdy się o nich nie dowiedziała. Nie wiedziała kim byli i co się stało. Wie tylko że od pół roku jej życia została przygarnięta pod dach Babci Jadzi która dbała o nią jak najlepiej. Dona rosła, pomagała, uczyła się, ciągnęło ją do zwiedzania świata lecz nigdy nie odważyła się tego powiedzieć babci, ze względu na jej wiek. Nie chciała jej martwić. Gdy Dona skończyła 10 lat, odkryła w sobie magię ognia. Była tym zdziwiona i zafascynowana. Postanowiła podzielić się tym z babcią. Wtem przybiegła z podwórka do swojej prawnej opiekunki.
-Babciu babciu patrz!- Wbiegła do domu krzycząc – Patrz co umiem!- Wtem podbiegła do kobieciny i po chwili w dłoniach wyczarowała mały ognik który nie robił jej krzywdy. Był mały i wątły, ale za to pokazywał jej potencjał magiczny.
-Pięknie kochanie, ale nie pokazuj tego publicznie.- Babcia Jadzie złapała ją czule za dłonie i klęknęła przed nią.
-Dlaczego?- zapytała zaciekawiona.
-Bowiem jesteś wynikiem pięknej miłości... A to jest dar, którego ludzie których spotkasz mogą być zazdrośni i wyrządzą ci krzywdę.
-Za to ze mam ogień?
-Dokładnie.- ucałowała ją w czoło i pogłaskała po głowie- Ucz się go, ale tylko wtedy gdy jesteś sama. Znajdź miejsce gdzie będziesz bezpieczna i ucz się go, słuchaj go i praktykuj.
-A jeśli mi się nie uda?- spojrzała na babcię pół smutna.
-Uda ci się kochanie. Jestem tego pewna- Obdarowała Donę miłym i ciepłym uśmiechem- Ale pamiętaj, nie wolno ci go pokazać publicznie, dobrze?
-Mhm! –Dziewczynka uśmiechnęła się i przytuliła się do opiekunki.
Kilka dni później los zdmuchnął świeczkę starszej kobiety. Zmarła podczas snu. Dona została sama mając ledwie 10 lat. Nie było nikogo kto by przygarnął 10-letnie dziecko. Nikt nie był chetny. Dona chcąc przeżyć zaczeła pomagać innym ludziom w gospodarstwie lub przy zwierzętach w zamian za kilka groszy na jedzenie lub kto woli za ciepły posiłek.
Nie szło jej najgorzej, uczyła się nowych rzeczy, wypełniała je sumiennie. Niestety przez taki los jaki ją spotkał, nigdy nie miała przyjaciół. Inne dzieci wyśmiewały się z niej i dokuczały. Ale Dona była silna. Nie poddawała się tak łatwo.
Gdy skończyła 18 lat, wyruszyła na własne wyprawy survivalowe. Wybudowała dom, chodziła do kopalni, wydobywała surowce, hodowała zwierzęta. Nie przejmowała się tym że nie ma wokół niej bliskich. Była zdana sama na siebie, znała własną wartość i na co ją stać. Magii ognia używała tylko z konieczności, zawsze ukrywała się z nią publicznie. Nie lubiła u siebie tej „odmienności". Z czasem uznała ze jest pół potworem... Używała jej do obrony lub do rozświetlenia niewidocznej drogi przy braku pochodni. Nigdy nie umiała się nim Bronić ani opanować go do perfekcji. Nie miała też nauczyciela od którego mogłaby pobierać lekcje.
Pech- lub też szczęście- pokierowało jej losem tak, że pewnego wieczora została odnaleziona przez dwie przypadkowe osoby. Mianowicie przez niebieskowłosą dziewczynę z bardzo rannym i nieprzytomnym młodym chłopakiem. Na oko 20 lat a dziewczyna z 19. Jak się później okazało, byli oni rodzeństwem młodych bossów o imieniu Niko i Abdiel, aka Entity303. Boss piorunów i boss ognia. Dona zgodziła się im pomóc głownie dlatego ze miała dobre serce i nie mogła patrzeć na cierpienie chłopaka.
Gdy Abdiel wyzdrowiał, on wraz z siostrą postanowili zabrać Donę do Netheru ponieważ ta nigdy w nim nie była. Wcześniej uciekli przed niejakim Herobrinem.
-Myślicie że oni nas tu znajdą?- Zapytała Niko
-Nie sądzę. Wysadziłam portal, nie domyślą się że tu jesteśmy...- odpowiedziała Dona.
- Mi oni tam wiszą koło... no 4 liter. Mnie bardziej jednak interesuje twoje znamię na ramieniu- stwierdził chłopak. Czarnowłosa złapała się za prawe ramię. Ngdy o nim nie mówiła i zawsze miała go zasłonięte. Posłała zdziwione, zmieszane i pytające spojrzenie do bossa.
-J- Jak?....
-Zsunęło ci się na chwile. – Mruknął obserwując bacznie dziewczynę- Jesteś pół bossem prawda?
-Nie jestem żadnym Bossem. –odpowiedziała pospiesznie.
-Ale... masz magie ognia.. i jesteś człowiekiem... -stwierdziła Niko
-Nie, jestem, nim.- wysylabizowała przez zaciśnięte zęby.
-A ja mówię ze nim jesteś –dodał Abdiel- masz znamię przypominające Płonący półksiężyc. A był kiedyś boss o symbolu płonącego księżyca. Z tego co się orientuję nazywał się Blaze, Król piekieł.
-Czemu ja o tym nic nie wiem? –spojrzała na brata wymownie niebiesko włosa
-Bo ty tkwiłaś w jakiejś zakichanej wiosce i potem w kanionie. Ja latałem po świecie i zwiedzałem.... Wracając... Pamiętam ze była o nim Legenda. Czarny mężczyzna, ręce przypominające popękaną skorupę lawy, czerwone oczy z bordowymi gałkami... władał zaklętą włócznią. Była jeszcze legenda że zakochał się w śmiertelniczce... Dziewczynie z Ziemi o imieniu... E... E... Eilina... Eili... Jak się nie mylę... Zaowocowali i mieli córkę. Ale później stała się wielka tragedia. Ludzie dostali się do Netheru. Walczył do końca a gdy zginął ostatkami sił wysłał gdzieś swoją włócznie by nie dostała się w niepowołane ręce. O nim zaś słuch zaginął jak i o broni. Matkę dziecka dorwali na świecie, ale bez dziecka...
-Ent... Myślisz że to prawda?
-Blaze miał płonący księżyc.. a jego potomek na pewno po nim coś odziedziczył...- tu spojrzał na Donę.- Dona... Myślę ze jesteś pól bossem, Córką Króla piekieł....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top