4. Uparty młodzik.

Cześć. Nazywam się Sonica Masters, ale bliscy mówią mi Sonia. Jestem osobą, która należy do „rzadkiej rasy" ludzi, która jest jakby to ująć... W „linii" bycia wyjątkowym. A ściślej mówiąc, należę do osób, które prowadzą grupę ludzi zwanymi strażnikami. Jestem młodym głównym strażnikiem. Pod sobą mam 14 innych, którymi zarządzam podczas walk, wojen i starć kiedy jakiś hordy demonów atakują miasto, pobliskie jego okolice lub po prostu rozpętują wojnę czasów.... Ale oczywiście, nie rządzę nimi od wieków. Do rządzenia nimi musiałam przejść specjalne szkolenia przygotowane przez nich samych by móc stać się prawowitym głównym strażnikiem. Wszystko zaczęło się gdy skończyłam 16 lat...

Opowiem wam jedną akcję określającą jak bardzo uparta jestem.

Była słoneczna sobota. Jak na młodzież przystało Sonia udała się z przyjaciółmi na spacer do pobliskiego parku gdzie łączył sie on z dużym dzikim lasem. Tamtędy zaś często udawała się do domu strażników który znajdował się w środku tegoż lasu. Nic nie zapowiadało ataku, lub co gorsze, porwania czy wojny.

-Sonia no chodź!- powiedziała niska dziewczyna o czerwonych włosach.

-No wieczności czekać nie będziemy!- teraz głos przejął wysoki dobrze zbudowany chłopak z małą kozią bródką i dosyć długimi czarno- niebieskimi włosami spiętymi w luźny kucyk. Odwrócił się z przyjaciółką w stronę fioletowo- włosej dziewczyny którą była Sonia.

- No już, już idę, spokojnie. –zaśmiała się i uśmiechnęła po czym ruszyła w stronę chłopaka i przyjaciółki. – W ogóle dokąd idziemy?

-A tak na spacer. A co nie można? Wiecznie zajęta jesteś u tych.. no... Więc chyba możemy cię wyciągnąć w jeden weekend byś spędziła czas z nami- Pospiesznie wyjaśnił Maska.

-Podpisuję się pod zdaniem Maski. Chłop wie co mówi –roześmiała się radośnie Nidia

-No dobrze już dobrze. Przepraszam ze was zaniedbałam ostatnio ale dobrze wiecie że demony ostatnio zaczynają ukazywać coraz więcej swojej aktywności.- te zdanie wypowiedziała ściszonym tonem. Nie chciałaby ktoś z okolicy usłyszał o tym o czym tu we trójkę rozmawiają.

-Doskonale wiem o czym mówisz... Jako demon mniej więcej wyczuwam że coś się święci...

-We już nie pesz idioto... -mruknęła Nidia ale zaśmiała się za chwilę- Póki co liczy się to co jest tu i teraz a nie przyszłość. A teraz chodź ta no! –dodała już marudnym ale rozbrajającym głosem.

Wszyscy ruszyli przed siebie do lasu. Spędzili w nim kilka godzin na rozmowach, wygłupach, zabawnych sprzeczkach. Niekiedy wpychali się w gęstą trawę albo po prostu płatali sobie figle. Jak to młodzież gdy dorwie się do swojego towarzystwa. Czas minął im bardzo radośnie i swobodnie. Wracali do domów przez park, Sonia miała dom „najbliżej" w drodze powrotnej. Nidia dalej a maska jeszcze dalej. Jednak dzieliły ich od siebie po dwie lub trzy przecznice. 5 – 10 minut drogi od domu do domu spacerkiem. Sonia pożegnała się z przyjaciółka i chłopakiem i skierowała się do domu. Nidia i Maska ruszyli w swoim kierunku do domów.

Zapadł ciepły wieczór. Gwiazdy świeciły na niebie niczym brokat w świetle na czarnej kartce. Sonia uwielbiała taki klimat. Postanowiła położyć się w ogrodzie na hamaku by móc poobserwować niebo. Zawsze robiła tak by umilić sobie zaśnięcie w łóżku. Ułożyła się wygodnie z uśmiechem na twarzy i zaczęła obserwować. Jednak sen dziś ją zaskoczył i zasnęła na hamaku. Nie trwało to jednak długo gdyż jeden ze strażników wyrwał ja delikatnie ze snu.

-Hej... Sonia obudź się.. –Mruknął cicho Blondyn. Lewitował po turecku nad ziemią.

-Hm?... co jest? –ziewnęła i przeciągnęła się na hamaku- Co się stało Adi?

-Mamy problem. Demony na zachodniej granicy kraju zbierają się by przypuścić atak na miasto i jego okolice...

-Uh.. –Sonia poderwała się i obdarowała Adiego pytającym i zdziwionym spojrzeniem.- Znowu chcą się czegoś dowiedzieć?

-Na to wygląda. Jeden z nich z tego co mówiła Ss, domaga się uwolnienia Ar'amuga... Twojego dziadka...

-Nie dostaną go... -warknęła niemal natychmiastowo i wstała na równe nogi.- Prowadź do strażników. Mam nadzieje że Pradawny już coś trochę ogarnął sytuacji...

-SM ukrył się gdzieś bo nie lubi walki. Nie umie walczyć wiec.. Myślę ze tak.. Piąchopiryną..- Sonia prychnęła śmiechem na słowa Strażnika Życia.

-Czyli ostra walka huh? Ok. Zostań tu jeśli nie chcesz iść.

-Ma się rozumieć. Dzięki.... -Dodał cichszym tonem i z lekkim uśmiechem Sż.

Po niecałej chwili Sonia prze teleportowała się na miejsce walki. Było sporo demonów na linii granicy i strażnicy pilnujący by się żaden nie dostał. Każdy śmiałek, który próbował przejść przez granice szybko lądował na ziemi zabity w okamgnieniu przez doświadczonych strażników. Sonia rozejrzała się po całym tym polu i podeszła bliżej strażników, wcześniej oczywiście przywdziewając za pomocą magii zbroję i strój strażnika który składał się z maski, kaptura, peleryny i zbroi lekkiej ale bardzo wytrzymałej.

-Co się tu dzieje?- zapytała podchodząc.

-W końcu jesteś!- Warknęła Ss- Ile można na Cebie czekać?!- Widać było po niej ze jest wściekła. Co chwila ubijała jakiegoś demona na granicy.

-Wybacz mi moja droga. Sż troszkę zeszło ale już jestem –obdarowała ją miłym delikatnym uśmiechem przez maskę. Miała już coś więcej powiedzieć ale nagle rozbrzmiał potężny ryk jednego z demonów.

Wszyscy spojrzeli w stronę granicy gdzie to pędził jeden z największych demonów. Nie zastanawiając się wbił się w barierę strażników i całym sowim cielskiem i siłą parł na pole siłowe. Chwilę mu zajęło ale w końcu się przedarł i zaatakował strażników. Należał on do jednej z czterech pierwszych ras demonów, najmniej licznych co prawda, ale najbardziej groźnych, ciężkich do pokonania i bardzo wytrzymałych. Z biegiem wieków opracowali nawet metodę ukrywania się i przemieniania się w człowieka co dodatkowo utrudniało strażnikom namierzenie ich i wytępienie.

Strażnicy rzucili się wszystkimi sowimi siłami i sposobami by powalić tego demona. Jednak jak było wiadomo, wszystkie ataki jakie przypuszczali na niego strażnicy, czy to magiczne, czy z broni czy pstrzy, wszystkie zatrzymywały się na jego grubej skórze. Nie pozostawiały po sobie rany an zadrapania. Wróg ryknął ogłuszająco, przez co wszyscy złapali się za uszy. Skutkowało to też opuszczeniem bariery chroniącej granicę... Teraz zaczęła się poważna wojna.

Wszędzie były demony. Całe hordy a strażników tylko 13 (gdyż 2 nie walczy ze względu na swoją profesję a i brak umiejętności walki) . Walka była zacięta i długa, bardzo długa. Na szczęście szala zwycięstwa przechylała się w stronę strażników... Z czasem demonów zaczęło się robić coraz mniej, i były coraz mniej waleczne. Brakowało im sił, zaciętości. Dookoła było pełno pokonanych osobników. Strażnicy zaczęli opadać z sił, lecz nie dawali za wygraną. Walczyli do końca na tyle ile potrafili. Jednak i ich zaczęła dopadać bezsilność i klęska. Najpierw jeden z nich padł i nie był w stanie się podnieść, stracił przytomność. Zaraz po nim kolejny strażnik i kolejny.

Zostało tylko 3. Pradawny, strażnik śmierci i młody główny strażnik. Jednak i pradawny i Ss poległ. Przy resztkach sił został młody GS. Ledwo trzymała się na nogach. Demon z siłą odepchnął ją prosto na drzewo o które uderzyła plecami i upadła na ziemię i chwilę leżała.

- Jak mam być szczery.. to troszeczkę jest mi was żal... -przemówił lider demonów. Idąc spokojnym krokiem w stronę Głównego strażnika, którym była Sonia.- Tacy silni i waleczni.. a polegli- głos miał przesączony pogardą.- Nie sądziłem ze będziecie w stanie tak długo stawiać opór nam, demonom... Możemy was oszczędzić pod warunkiem ze powiecie gdzie go trzymacie.. –mruknął po czym zmienił postać z demonicznej na ludzką. Był wysokim dobrze zbudowanym mężczyzną z krótkimi brązowymi włosami sięgającymi szczęki i delikatnym zarostem. Na ciele miał wiele blizn.

-Nigdy.. nie powiem Ci gdzie on jest.... –wycedziła z pogarda Sonia. Maska spadła jej z twarzy.

-Oh, doprawdy? –roześmiał się i złapał Sonie jedną ręką za szyję podnosząc ją do góry- Sam znajdę odpowiedź. A raczej sposób by dostać się do waszego wymiaru, gdzie trzymacie uwięzione demony z całego świata i okresów....

-Ygh...- jęknęła i złapała się rękoma jego ręki. Zamknęła oczy i zacisnęła szczękę. Bała się, ale wiedziała ze nie może tego tak zostawić. Nie w tej chwili. Nie teraz gdy wszyscy polegli i tylko ona jest tu jeszcze na siłach.

-Taka silna, taka inteligentna, a szybko dała się pokonać –prychnął demon i uśmeichnął się. Następnie szybkim ruchem ręki rzucił nią o pobliskie drzewa.

Dziewczyna jęknęła z bólu i upadła na ziemię. Nie miała siły się podnieść. Napastnik podszedł i wykonał na niej jeszcze kilka podobnych ruchów o kolejne drzewa, ziemię i głazy, jakie się znajdowały. I tak przez kolejne parę minut.

-Damn.... Jesteś gorzej uparta niż twoi poprzednicy! –Warknął wściekle w kierunku młodego głównego strażnika.- Wyduś w końcu sposób jak się do niego dostać! –warknął kolejny raz

-N... Nigdy ci nie powiem... -wysapała przez żeby Sonia.

-GADAJ! –z impetem demon rzucił nią prosto pod swoje nogi. Ziemia zatrzęsła się od jej upadku.

Sonia gdyby była zwykłym człowiekiem nie miałaby już siły się podnieść ani nawet oddychać. Jednak ta leżała na boku i delikatnie unosiła się jej klatka piersiowa. Wciąż żyła. Wciąż oddychała.

-Tssk.....- syknął wróg i podniósł ją za szyję do góry. Dziewczyna nie miała siły już na nic, mimo to wciąż stawiała opór i nadal nie wyjawiła miejsca i sposobu dostania się do „lochu demonów".

-Sonia powiedz mu! –Krzyknął Bruno.

- To nie jest warte twojego życia!- Poparł go Scus który podnosił się z ziemi.

-Po raz pierwszy zgodzę się z chłopakami! Sona powiedz mu!- dodała Haru.

Sonia jednak brnęła w zaparte. Nie miała najmniejszej ochoty wyjawić miejsca i sposobu dostania się tam by wróg nie uwolnił jednego z głównej czwórki Legendarnych, najgroźniejszych i najsilniejszych demonów. Wtem po chwili ogarnął Sonie dziwny spokój. Głęboko odetchnęła mimo silnego uścisku wroga na swojej szyi i braku sił. Po nagłej fali spokoju uderzyła w nią fala energii. Powoli ale z narastającą siłą zaczęła zaciskać dłonie na nadgarstku wroga.

Zdziwiony tym zachowaniem rywal obadał wzrokiem co się może dziać. Jednak nie był już w stanie wyciągnąć ręki ani nawet puścić Strażnika. W tym samym czasie wylądował z ogromną siłą kilkanaście metrów w bok od Soni. Został wyrzucony z taką siłą ze wbił się w ziemię i wzniecił ogromny kurz. Wszyscy strażnicy gdy zdołali się ocknąć i spojrzeli na Sonie, ta stała spokojnie i bacznie obserwowała otoczenie i wroga. Nie było widać po niej ani grama zmęczenia, zupełnie jakby zalała ją nowa energia. Jej oczy przybrały koloru niebieskiego, wraz z dziką cienką źrenicą niczym szpilka. Jarzyły się a nawet emitował się z nich delikatny świecący dymek.

Młody główny strażnik strzelił kościami w karku, a następnie powoli i spokojnie ruszył wolnym krokiem w kierunku swojego napastnika. Ten zaś gramolił się z ziemi. Był mocno przygłuszony i zbity z tropu. Szybko został zgarnięty i przywołany do „porządku" przez silny uścisk młodego GS. Jęknął i złapał obiema rękoma za nadgarstek Strażnika.

-Kim.... Ty do cholery jesteś? –warknął Cuby. Bo tak nazywał się rywal.

-Głównym strażnikiem, głową 14 najsilniejszych strażników jakich świat posiada a za razem... Twoim koszmarem. – Po tych słowach Cuby został wyrzucony raz jeszcze z ogromną siłą, lecz tym razem nie odleciał daleko. Zdołał przemienić się w demona. Należał do jednej z pierwszych 4 głównych legendarnych ras demonów. Był na 6 metrów wysoki i na 4 długi. Był zgarbiony, przez całe jego plecy leciały 4 ostro zakończone macki, miał potężne przednie łapy z wielkimi szponami i masywne tylne. Posiadał długi cienki ogon umożliwiający mu szybkie skręcanie podczas biegu oraz stosunkowo mały łeb wyposażony w silną szczękę i rząd ostrych zębów które z łatwością mogły przebić się przez najtwardszy pancerz. Ryknął potężnie i gardłowo, gdy tylko kurz opadł ujawnił swoje oblicze.

-Zginiesz w męczarniach!- Ryknął potężnym niskim głosem a następnie rzucił się prosto na Sonie. Ta zaś stała jak gdyby nigdy nic. Czekała na odpowiednią chwilę. A gdy ta chwila nadeszła, nabrała oddechu i głośnym ryknięciem sama przemieniła się w demona. Miała 10 metrów wysokości i 14 długości, potężne ale smukłe cielsko, 4 silne łapy i dwie pary ostro zakończonych rogów. Dodatkowo miała na łbie dodatkową czaszkę i kręgosłup na grzbiecie które pełniły funkcję obronno-ucieczkową. Ryknęła a następnie z wielką siłą wbiła w napastnika swoje górne proste masywne i ostre rogi.

Cuby nie miał szans się uwolnić, po raz kolejny wylądował na parterze. Tym razem leżał i krwawił z obu barków tuż koło szyi. Miał sporo szczęścia ze Sonia nie przebiła mu głównych tętnic przy szyi.

-K-Kim ty.. do cholery jesteś? –wydukał leżąc. Sonia przytrzasnęła go łapami i przysunęła do niego swój pysk który cuchnął silną toksyną.

-Strażnikiem, ćwierć Ar'amuiem, twoim koszmarem... -warknęła, wypowiedziała to na jednym tchu i z wyraźną zimną grozą w głosie.- Tego kogo szukasz i chcesz odzyskać jest moim dziadkiem, dziadkiem który próbował zabić ojca a następnie mnie. Jestem uparta po nim, po was, demonach. Jestem uparta bo życie i moja historia mnie do tego zmusiła. Nie zamierzam się zmieniać bo Ty chcesz coś osiągnąć....

Wszyscy strażnicy byli świadkami jak młody GS spuszcza łomot doświadczonemu demonowi , nikt nie spodziewał się takiego obrotu akcji. Wszyscy byli w szoku ale i podziwie. Zanim jednak któreś z nich zdołało coś powiedzieć, od strony strażnika i demona rozeszły się głośne ryki, a następnie wycie z bólu. Następnie rozeszła się cisza. Młody strażnik stał już w swojej ludzkiej postaci a w prawej ręku dzierżył dużą świecącą się kulkę duszy która delikatnie ociekała „dymem".

-Czy on....- zaczął niepewnie Strażnik dnia, Igor.

-Jest w stanie Hibernacji. Dołączy tam gdzie jego przyjaciel... -powiedziała z chłodem a następnie zacisnęła dłoń na duszy.- Nigdy nie zmienię zdania ani tego jaka jestem. Nie tak byłam wychowywana i szkolona. Jestem Strażnikiem a moim zadaniem jest wypełnianie swojej roli jak najlepiej potrafię.- Mówiąc to spojrzała w stronę strażników- Możecie uznawać mnie za głupią, szaloną i jeszcze jakąś, ale to Wy mnie przygotowywaliście na wszystkie okoliczności. Teraz to ja chcę odwdzięczyć się wam i wykorzystać to czego mnie nauczyliście. A teraz, mamy dwa legendarne demony w naszym wymiarze. O dwie legendy spustoszenia mniej...

-Co jak co ale Sonia ma racje- Wtrąciła się SWi. Na co SC i SW skinęli głowami.

-Eh, wracajmy do domu- Powiedziała ociężale SS po chwili się teleportując. W jej ślady poszli pozostali strażnicy. Pozostawili po sobie na polanie tylko drobne pobojowisko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top