Pstryk podejście drugie

Podnoszę wzrok na latające nad nami mewy
I światło latarni powoli gasnące
Przyzwyczajam się do słońca.
Wiatr bawi sie moimi zniszczonymi włosami co niezmiernie przeszkadza mi w zmienianiu mojego życia w poezje. Sylwetka Kris miga na horyzoncie raz po raz przykrywana falą. Słyszę jej oddalony pisk.
Ona z pewnością cieszy się, że mieszkamy nad morzem.
Zimna breja zwana piaskiem oblepia mi stopy kiedy podchodzę bliżej wody. Staram się ją zawołać by wracała i przestała się wygłupiać, ale ona znów ma swój świat. Zastanawiam się kiedy mnie do niego wpuści.
W końcu Kris wynurza sie ze słonej H2O i drży, zawinięta w kocyk niczym burrito. Objmuję ją ciasno.
-Wracajmy do domu-mówię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top