Korin Lachapell


Erasmus przemierzał korytarze z szybkością z jaką porusza sie dźwięk. Zmierzał do Sali Zaklęć gdzie miałam lekcje. Zdenerwowany, każda nuta na jego koszuli była napięta. Gdy poprosił mnie do siebie spodziewałam się jakiegoś zadania jako prefekt domu. On jednak tylko podał mi list. Napisał go ktoś mi nieznany, ale to było nieważne. Ważne, że treść zawierała informacje o śmierci mego ojca. Davida Lachapell.

Nie wydobyłam z siebie żadnego dźwieku. Co się mówi gdy ktoś umiera? Gdy nie widziało sie tego kogoś od...raz dwa trzy...Trzy lata.

Media eksplodowały. Media mugolskie oczywiście. Gwiazdy opłakiwały mojego ojca bardziej niż ja. Co czułam? Byłam zła. Zła, że zmarnowałam życie na próby zadowolenia go a on i tak przedawkował, zostawiając mnie bez pożegnania. Byłam zła bo na pogrzeb poszłam sama. Byłam zła, bo nikt nie wiedział nawet że Lachapell ma córkę. Rzuciłam ziemią w trumne ojca i patrzylam jak opada. I uderzyło mnie to wszystko. Ta samotność, bezsilność, bezcelowość. I zaczełam płakać.

Zobacz co ze mną zrobiłes, tato.

Ale Ciebie pewnie i tak bardziej obchodzily zdjecia które zostawiłes niż dziecko.

Wybiegłam z cmentarza i teleportowałam sie do Hogwartu. Chciałam z Kimś porozmawiać. Chciałam wyrzucić z siebie wszystko co dusiłam przez te wszystkie lata. Chciałam mieć kogoś na kim mogę polegać. Po raz pierwszy w życiu.

Tylko że nie wpadłam na nikogo.




~~*~~

Więcej o przygodach Korin możecie przeczytać w opowieściach autorstwa @Lena-nana

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top