wazon shot #34
Proszę podchodzić do tego tworu z dystansem.
Tak to dla Grrrrrangerrrrr. Gratulacje. Nie wiem czym, ale zasłużyłaś. Brawa.
- Grrrrrangerrrrr!
Do uszu dziewczyny dotarł krzyk jej matki. Głośno westchnęła i odłożyła pierwszy tom Sherlocka, którego wreszcie udało jej się kupić za przystępną dla licealisty cenę. Zeszła do salonu, uważając po drodze na wazony, które od dawien dawna zbierała jej rodzina. Tak. Mieli pokaźną kolekcję waznów w domu, która była bardzo cenna, szczególnie dla jej matki, dlatego nie mogła zapraszać swoich przyjaciół. Co gdyby taki Przemek, na którego wołali Ron, gdyż faza na Harrego Pottera jeszcze im nie minęła, a kolega był rudy, wziął i stłukł kilka wazonów? Mamie pękło by serce, a przed śmiercią (bo pęknięte serce, to zawał) zapewne pozwałaby Rona. Ba! Nawet całą jego rodzinę i wycyganiła najprawdopodobniej cały ich majątek. Legalnie albo nie. Tak. Jeśli chodzi o wazony jej matka, zmieniała się w krwiożerczą manipulatorkę byleby tylko je chronić (albo wycyganiać pieniądze). Była po prostu nieobliczalna, gdy ktoś stukł przypadkiem jej wazon. Bez kitu. Oczywiście sama udawała, że tak nie jest, a ludzie jej wierzyli, bo była urodzoną manipulatorką (już o tym było, ale Narratorowi kazali to powtórzyć ku przestrodze). Ogólnie była dobrą kobietą, ale Narrator radziłby wam nie rozwalać jej wazonów. Bez kitu.
- O co chodzi, mamo? - spytała dziewczyna, będąc już w salonie, w którym było więcej waznów niż zwykle, bo...
- Poszła plotka, że po mieście grasuje włamywacz. Postanowiłam więc przenieść wszystkie wazony, jakie mamy do salonu, bo tylko tutaj są lustra weneckie zamiast okien. Pamiętasz jak je montowaliśmy? Pewnie nie, bo byłaś wtedy u koleżanki, ale w sumie nieważne.
- Mamo, byłam wtedy u Rona i tego typa, który twierdzi, że wygląda jak Harry Potter, ale tak nie jest, ale którego imienia nie pamiętam. To że Ron ma długie włosy nie znaczy, że możesz za każdym razem brać go za dziewczynę. Może i kiedyś mnie to śmieszyło, ale bez przesady. Poza tym twoja wypowiedź wcale nie wyjaśnia mi, dlaczego mnie wolałaś.
- Jak to nie? Potrzebuję twojej pomocy. Sama nie dam rady tu wszystkiego przenieść.
- Co na to tata?
- Zgodził się pod warunkiem, że pozwolę mu kupić jakiś nowy samochód do jego kolekcji, chociaż jestem zdania, że jego kolekcja modeli samochodów odwzorowanych jeden do jednego, ale w znacznym pomniejszeniu zagradza nam dom.
Dziewczyna tylko przewróciła oczami na słowa matki. Nie chciała już mówić o tym, że to jej wazony zagradzają ich dom, a małe figurki samochodów taty są nawet całkiem fajne i ładnie stoją na zaledwie dwóch półkach w sypialni rodziców. Nie wiedziała jak przekazać mamie, że ma lepsze rzeczy do roboty, niż znoszenie wazonów do salonu (który już wcześniej był ich pełen).
Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć mamie i zrobić, do salonu przybył jej ojciec. Tryskał wręcz dobrą energią i był podekscytowany. Dziewczyna bez słowa przepuściła go w drzwiach.
- Nie uwierzycie, co się stało. Zamiast kupić następny samochód do swojej kolekcji postanowiłem wyciągnąć dodatkowo swoje oszczędności i kupiłem nam wycieczkę na Hawaje!
Na żadnej z nich nie zrobiło to większego wrażenia.
- Nam? To znaczy komu? - spytała jego żona, odwracając się na chwilę od swoich waznów.
- Mnie i tobie. Postanowiłem kupić nam romantyczną podróż. Za to Grrrrrangerrrrr możemy w końcu zostawić w domu po raz pierwszy samą. Czyż to nie ekscytujące? - wciąż był podekscytowany, mimo tego że żadna z nich nie wyraziła spodziewanego wybuchu radości.
Dziewczyna tylko westchnęła, słysząc jak wymówił jej imię, ale ucieszyła się na perspektywę zostania sama w domu. Odkąd pamiętała, matka nigdy jej na to nie pozwalała, bo bała się o swoje cenne wazony. Miała nadzieję, że tym razem ulegnie tacie. Pusty dom oznaczał tyle możliwości! Mogła urządzić maraton filmowy. Tematem przewodnim oczywiście byłby Harry Potter. Albo Sherlock. Zależy od dnia tygodnia i jej humoru.
- Przemyślę to - rzekła kobieta, wracając do polerowania jednego z waznów, co robiła wcześniej, ale Narrator zapomniał o tym wspomnieć. To pierwsza opowieść Narratora, więc raczcie wybaczyć mu jego drobne wpadki. Dopiero co zdał Szkołę Narratorów.
Nastolatka wróciła do pokoju. Do przerwanej lektury. Teraz należało poczekać na ostateczną decyzję mamy, co trwało zawsze nieco długo. Szczególnie jeśli myślała o decyzji podczas pielęgnowania wazonów, bo o nie także trzeba dbać. Zdawała się zapomnieć, o co poprosiła ją matka jeszcze chwilę temu. Wróciła do świata Sherlocka z wielkim uśmiechem na twarzy.
Decyzja ostateczna została ogłoszona następnego dnia. Udało się. Rodzice wyjeżdżali już za kilka dni. Dokładnie dwa. Przed wyjazdem matka raz jeszcze przestrzegła swoją córkę przed wszystkimi możliwymi rzeczami i urządziła jej kurs czyszczenia wazonów. Zabroniła także robić jej imprezy. Kilka razy teatralnie zastanawiała się na głos, czy podjęła dobrą decyzję. Pozwoliła swoim wątpliwościom wypłynąć z ust.
- A co jeśli ten włamywacz, tutaj się włamie? Albo co jeśli samolot, nagle spadnie z nami w środku? Lub co gorsza wrócę i się okaże, że moje wazony są zniszczone?
- Kochanie, uspokój się. Przecież nic takiego się nie stanie. Grrrrrangerrrrr jest odpowiedzialna. Włamywacz na pewno już dawno wyjechał z miasta, a samolot jest z najbezpieczniejszej linii lotniczej, jaką znalazłem.
Tylko rodzice zawsze wymawiali jej imię z tyloma r, ile w stanie byli powiedzieć. Dziewczyna sama nie wiedziała, skąd się to wzięło, ale ten fakt był kolejnym powodem, dla którego rzadko kogo zapraszała do domu. Nic nie dały błagania, by zaczęli mówić jak wszyscy. Oni zawsze musieli się czymś wyróżniać. Czy to ilością wazonów, czy kupionym za atrakcyjną cenę starym samochodem, który odpalał się za trzecim razem, ale który bardzo się ojcu podobał. Mawiał, że to była miłość od pierwszego wejrzenia.
- Pamiętaj, kochanie, że jak wrócę, to sprawdzę, czy dobrze sprawowałaś opiekę nad wazonami. Jeśli mnie zadowolisz, dostaniesz pozwolenie na wyjazd na ten zlot fanów dla nerdów.
- Tak. Dam radę.
Ostatnie pouczenia i ostanie obietnice wybrzmiały na kilkanaście minut przed zniknięciem rodziców w samochodzie. Po pożegnaniach dziewczyna zamknęła za sobą drzwi. Pozwoliła odetchnąć sobie z ulgą i poszła obejrzeć swoją ulubioną część Harrego Pottera przy soku jabłkowym. Wolność była zdecydowanie czymś, co należało oblać sokiem. W salonie nie mogła oglądać, bo matce udało się przenieść właśnie tam wszystkie swoje wazony oprócz kilku, które się nie zmieściły i stały sobie na korytarzu. Jednak wystarczył jej laptop i własne łóżko. Nie potrzebowała kanapy ani telewizora, by obejrzeć film.
Właśnie na tym minęły jej pierwsze dwa dni wolności. Na oglądaniu Harrego oraz na czytaniu Sherlocka oraz zamawianiu na obiad pizzy z pieniędzy, które dostała od rodziców na przeżycie tych kilku dni. Ron i kolega uważający się za Harry'ego Pottera chcieli przyjść, ale dziewczyna nie miała ochoty na spotkania z nimi, aczkolwiek trzeciego dnia już wyszła z nimi do kina, ponieważ oferowali jej darmowy bilet. Takich okazji się nie marnuje. Ku zaskoczeniu dziewczyny Ron przyprowadził nieznajomą, która okazała się jednak znajomą z Wattpada, a która kazała na siebie mówić Draco, gdyż ponieważ była to jej ksywka i kochała Draco miłością, ale nie taką miłością, jakbyście sobie wyobrażali. Była to miłość nieodpowiednia do fikcyjnego bohatera, który istniał tylko w fikcyjnym świecie Harrego Pottera. Skoro cała paczka już była, poszli do kina na jakiś film, którego nazwy nikt później nie pamiętał. Był tak nudny, że posnęli, ale przed zaśnięciem Granger przekonała się, że Draco jest super i być może poczuła coś niecoś więcej niż przyjaźń, ale nie była do końca pewna. Nauczyła się nie ufać swoim uczuciom i trzymać je nieco z dala. Niekiedy zdarzało się, że uczucia były złym doradcą, dlatego wolała słuchać głosu rozsądku.
Nie mogła wiedzieć, że ktoś ją obserwuje. A dokładnie obserwował jej dom. Był to ten sam włamywacz, o którym pojawiły się plotki. Mężczyzna zechciał włamać się do jej domu. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że właścicielka wazonów ma córkę. Chciał po prostu ukraść ich kilka, by potem sprzedać na czarnym rynku. Był prostym włamywaczem. Słyszał o skarbach kryjących się w domach, to się włamywał. Czasem zdarzało mu się włamywać w nocy, gdy wszyscy spali, ale potrafił być tak cicho, iż nikt go jeszcze nie złapał.
- Mam ochotę złupić te wazony - mruknął pod nosem, któregoś razu, przechodząc niby to przypadkiem koło domu.
Łupienie było jego ulubionym wyrazem, którego chętnie używał, kiedy mógł. Działał sam, ponieważ nienawidził głupich pomocników oraz nie lubił pracować w zespole, a także dzielić się złupionymi towarami. Nadszedł dzień, w którym włamywacz mógł coś niecoś (czyli kilka wazonów) złupić.
Po wróceniu z kina (Draco nocowała u Rona, więc pod jego domem się rozeszli) Granger zauważyła, że drzwi są otwarte, co było wręcz dziwne, bo pamiętała, jak je zamykała. Rodzice wracali dopiero za dwa albo cztery dni, więc to na pewno nie byli oni. Co oznaczało, że ktoś się włamał albo naczytała się za dużo Sherlocka i to była tylko... Nie to nie mogła być żadna sąsiadka. Matka nigdy im nie ufała i nigdy nie powierzyłaby im kluczy do domu. To musiał być włamywacz.
- Dobra Granger ktoś się do ciebie włamał. Musisz myśleć logicznie. Wejdź do domu i oceń sytuację. Potem... Pieprzyć logikę. Idziemy na żywioł. Tak będzie śmieszniej.
Fakt mówienia do siebie od czasu do czasu wcale nie ruszył nastolatki. Czasami jej się to zdarzało, ale zaakceptowała tę cechę charakteru już dawno temu. Sprawiała ona, iż dziewczyna wyróżniała się z tłumu, więc ją lubiła. A jednak miała coś z rodziców...
Wracając Granger weszła do środka najciszej, jak potrafiła. Musiała uważać. Miała do uratowania cenną kolekcję waznów matki i serię książek Sherlocka, którą całkiem niedawno udało jej się nabyć. Zamierzała o nią walczyć nie tylko w ostateczności. Nie wolno również zapomnieć o pokaźnej kolekcji rzeczy z Harrego Pottera, w tym filmów, książek, skarpetek, kilku figurek Funko, a nawet pustych opakowań po płatkach śniadaniowych z jej ulubionymi postaciami z serii. Tak. W tej rodzinie każdy coś zbierał.
Przypominając sobie, że ma o co walczyć Granger ostrożnie posuwała się do przodu. Usłyszała jakieś odgłosy w kuchni. Niewiele myśląc złapała za jeden z wazonów stojących w przedpokoju. Każdy krok stawiała ostrożnie. Wolała zostać niezauważona najdłużej, jak to było możliwe. Los po raz pierwszy od bardzo dawna wydawał się jej sprzyjać (sprzyjał jej od momentu zakupu książek z serii Sherlocka, przypadek?).
- A teraz nie wypada łupić na pusty żołądek. Pora złupić jakieś jedzenie - mruknął do siebie włamywacz, otwierając lodówkę.
Najwyraźniej nie tylko Granger mówiła do siebie.
Korzystając z elementu zaskoczenia dziewczyna walnęła włamywacza w głowę od tyłu wazonem. Ten niespodziewanie runął prosto do środka otwartej przez niego lodówki. I wazon, i głowa włamywacza pozostały rozwalone przez jakiś czas. Nim dziewczyna zadzwoniła pod odpowiedni numer alarmowy, jakoś udało jej się wyjąć włamywacza z lodówki i pozostawić go na podłodze. W końcu lepsza była krew na podłodze, a nie na produktach spożywczych, których wcale nie było tak dużo zważywszy na fakt, iż została sama w domu i nie robiła często zakupów (bo nie musiała, minęły trzy dni dopiero od ostatnich większych zakupów).
Następnego dnia już było po wszystkim. Rodzice zostali zawiadomieni i będą musieli podjąć decyzję czy wnoszą pozew przeciwko włamaczowi, który swoją drogą miał na imię Władek i kradł dla hobby, czy nie. Dziewczyna będąc pewna, że mama zauważy zniknięcie jednego z waznów, postanowiła wrobić w jego zniknięcie Władka. Ostatecznie jednak wszystko dobrze się skończyło, chociaż zależy dla kogo, bo dla heroicznego wazonu nie aż tak dobrze i dla Władzia. Ale Granger ma co teraz opowiadać znajomym z Internetu.
- Grrrrrangerrrrr tak się cieszę, że udało ci się przeżyć! I obroniłaś dzielnie nasz dom! Co prawda nigdy nie zapomnę o wazonie numer sto trzydzieści cztery, ale jestem szczęśliwa, że tobie nic się nie stało! - Takimi miłymi słowami przywitała ją matka kilka dni później, czego dziewczyna się nie spodziewała, ale było miło.
Narrator był szczególnie dumny ze swojego relacjonowania sytuacji i że ukończył swoją pierwszą krótką opowieść z otwartym zakończeniem aczkolwiek to nic wielkiego, ponieważ skończył swoją szkołę z wyróżnieniem, a do tego był strasznie skromny.
Dziękuję cuteroxi za nielegane sprawdzenie przed publikacją^^ jak i Anonim6315 za nieleganą korektę przed publikacją^^. Dziena mordy kochane ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top