#31
Ona czy ja?
Reportaż na temat ludzkich historii
Według mnie każdy człowiek ma jakąś swoją historię. Każdy ma coś do powiedzenia, chociaż czasem zamyka się w sobie, co jest smutne i niepotrzebne. Moja historia nie jest wcale ciekawa. Staram się od niej uciec, dlatego siedzę nieraz na rynku i obserwuję ludzi w nadziei, że dojrzę kawałek ich historii. Czasami zastanawiam się dlaczego to robię. Chyba dlatego, że lubię obserwować. Daje mi to pretekst do rozmyślania nad ludzkim jestestwem.
Uważam też, że każdy człowiek posiada jakieś swoje dziwactwo, jakąś pasję. Tą pasją albo dzieli z innymi, albo nie. Moim dziwactwem jest siedzenie na rynku w Bytowie, moim mieście, i obserwowanie historii innych ludzi. Wiem, że nie zobaczę jej całej, ale i tak to robię. Pragnę przytoczyć tu jedną z nich, tę pierwszą, od której wszystko się zaczęło.
Był dwunasty marca. Za trzydzieści minut zamykali sklep, do którego szłam. Zależało mi na tym, żeby zdążyć. Byłam w połowie drogi, gdy nagle stałam się przypadkowym świadkiem czyjejś kłótni. Może dwanaście metrów przede mną z domu wyszła jakaś dziewczyna, której nie znałam. Możliwe, że wybiegła, ale stało się to tak szybko, że tego nie zapamiętałam. Miała na sobie różową bluzę i chyba była roztrzęsiona. Myślę, że była kilka lat od mnie starsza, ale bez przesady. Mogła być studentką. Szła szybkim krokiem. Za nią z tego samego budynku wyszedł mężczyzna. Ubrany był w znoszone dresy. Na głowie nie miał żadnych włosów, a jego zachowanie i postura przypominała mi kogoś, z kim nie warto zadzierać. Wyglądał na zagorzałego kibica lokalnego klubu piłkarskiego.
— Kurwa, wróć! — był wściekły.
Dziewczyna odwróciła się do niego, nie przestając iść i pokazała tylko środkowy palec.
Mężczyzna jeszcze kilka razy przeklął, ale nie poszedł za nią. Ona za to schowała się za zakrętem. Szłam dalej. Nie zatrzymałam się. Zaskoczyła mnie ta sytuacja, choć trwała zaledwie kilkanaście sekund. W tamtym momencie chciałam podejść do nieznajomej i powiedzieć cokolwiek. Może mój gest dodałby jej otuchy? Ale nie zrobiłam nic. Przeszłam na drugą stronę ulicy i ostatni raz się obejrzałam. Zobaczyłam, jak chowa głowę otoczoną brązowymi włosami w ręce. Może płakała? Nie wiem. Nie przyjrzałam się dobrze. Obejrzałam się tylko na kilka sekund. Miałam wybór. Podejść do dziewczyny czy pójść do sklepu? Mieszanie się w nie swoje sprawy czy osobiste potrzeby? Ona czy ja? Wybrałam siebie, choć w przypływie różnych emocji chciałam wybrać ją. Nie mogłam jej pomóc. W tamtej chwili, gdybym do niej podeszła zapewne uznałaby mnie za wariatkę.
To wydarzenie sprawiło, że zaczęłam myśleć o innych bardziej, niż zwykle. Dlaczego jesteśmy dla siebie tak chłodni i okrutni? Czemu uciekamy od trudności? Dlaczego nie chcemy dostrzegać potrzeb innych? Myślę, że zatracamy się w wyobrażeniu idealnego świata, co powoduje, że gdy dzieje się źle, wolimy uciec. Każdy problem jest przeszkodą w wygodnym, idealnym życiu, a my lubimy wygodę. Poniekąd jesteśmy tchórzami, choć istnieją wyjątki. Znajdą się osoby, które mają odwagę dostrzegać problem i działają, by go rozwiązać. Nie uciekają. Wyciągają rękę do nieznajomych i pomagają. Ja na razie jestem na etapie dostrzegania problemów. Nie umiem działać. Nie potrafię wyciągać ręki, ale jestem tego świadoma. Chcę to zmienić. Powoli trenuję swoją odwagę.
A Ty? Dostrzegasz problem? Uciekasz czy go rozwiązujesz? Tchórzysz czy działasz?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top