#27
Ciąg dalszy historii z one-shota #18
Teodor jadł śniadanie i czytał poranną gazetę. Jagoda natomiast siedziała naprzeciw niego wpatrzona w jakieś kobiece czasopismo. Odkąd dowiedział się, że zostanie ojcem, codziennie starał się wpierw o dobro swojej żony. Była ona dla niego najwspanialszą kobietą na świecie. Spełniał jej polecenia, a nawet rozkazy. Dla jej bezpieczeństwa zainstalował kamery w prawie całym domu, bowiem ostatnio ktoś ją porwał. Nie mógł dopuścić do powtórzenia się tamtych wydarzeń. Nagle zamarł. To, co przeczytał w gazecie, wstrząsnęło nim. Na dziesiątej stronie widniał nagłówek: Odnaleziono zwłoki. Pod nim napisano: Krajewski Szymon został brutalnie zamordowany. Jego ciało odnaleziono w sobotę rano... Prosimy o kontakt jego rodziny, bądź znajomych.
- Kochanie, co się stało?
Mężczyzna otrząsnął się z chwilowego amoku i westchnął. Zamknął gazetę. Położył ją na blacie stołu. Przybrał wyraz twarzy, który zawsze miał, ilekroć obwieszczał jakieś złe wiadomości.
- Pamiętasz jak cię porwano? Nie powiedziałem ci, że musiałem spełnić warunek porywacza, żeby cię odzyskać...
- Mów dalej.
- Warunkiem było odrzucenie sprawy jakiegoś Szymona Krajewskiego. W gazecie piszą, że w sobotę rano znaleziono jego martwe ciało... Myślisz, że to przeze mnie?
- Nie. Na pewno nie.
- Ale może gdybym zajął się jego sprawą - nie przeczytałbym dziś o jego morderstwie.
- I być może nie rozmawiał byś o tym ze mną...
Teodor złapał ją za ręce i spojrzał czule w jej oczy.
- Nie przeżyłbym ani dnia z świadomością, że jesteś zdana na łaskę jakiegoś psychola.
Uśmiechnęła się tylko i uroniła jedną łzę. Była szczęśliwa, mając tak wspaniałego męża u boku. Puścił ją i powrócił wzrokiem do gazety. Otworzył ją ponownie na dziesiątej stronie.
- Jednak nie mogę pozbyć się uczucia, że mam na rękach jego krew. Mogłem przecież zrobić cokolwiek.
- Kochanie, bez obrazy, ale byłeś tego dnia bezsilny. Nie mogłeś zrobić nic innego jak tylko zdecydować czy wybierzesz mnie, czy pracę...
- Wiem. Cieszę się, że cię mam, ale nie obraź się, jeśli zrobię kiedykolwiek coś wbrew tobie. Czasem po prostu jestem uparty.
- Dobrze. Miłego dnia w pracy.
- Dziękuję, kocham cię - wstał od stołu i podszedł do niej. Pocałował ją, a następnie wyszedł z domu. Zaczął zastanawiać się nad tym, co powinien zrobić z informacją o morderstwie Szymona.
W czasie przerwy na lunch w pracy, nie mógł przestać myśleć o porannych wiadomościach. Zaczął pytać kolegów o Krajewskiego. Może zgłosił się do któregoś z nich? Zaczął interesować się, co się z nim stało. Ciekawiło go o co chodziło. Przecież bez powodu nie zabito by tego chłopaka.
Dowiedział się, że Szymon oskarżył jakiegoś wpływowego faceta o gwałt na nieletnich. Twierdził też, że milioner dorobił się majątku nielegalnie. Pozwał go o gwałt na jakiejś dziewczynie. Proces zakończył się pomyślnie dla oskarżonego. Co było nietypowe, facet nazwiskiem Nowak odpłacił się Krajewskiemu pozwaniem go o nękanie i grożenie nożem. Szymon szukał adwokata, żeby się obronić. Coś mu tu śmierdziało, dlatego postanowił to zbadać, choć był tylko zwykłym adwokatem. Ten jeden raz ciekawość zwyciężyła i postanowił zabawić się w detektywa.
To, co odkryje miało zmienić jego dotychczasowe życie, ale jeszcze o tym nie wiedział.
Sto lat, Łukasz!
Cdn być może kiedyś nastąpi ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top