#26
16 października 2019
W mojej klasie jest dziewczyna, która nie zwraca na siebie uwagi. Przeważnie siedzi sama. Nie mówi wiele. Trzyma się na uboczu. Jest nieśmiała. Boi się zagadać. Przynajmniej tak mi się wydaję. Nie rozmawiam z nią. Nikt z nią nie rozmawia. Traktujemy ją należycie i zwracamy się do niej z niepewnością w głosie, ilekroć czegoś od niej chcemy. Zawsze nam wtedy pomaga, chyba że jest to coś wbrew jej zasadom, których nie znamy. Jest w naszej klasie, ale wydaje się być duchem. Na pewno coś się jej stało, co przyczyniło się do jej zamknięcia się na świat, ale nikogo z nas to nie obchodzi. Dlaczego, więc mnie zaintrygowała? Dlaczego, więc piszę o niej notatki? Właśnie dlatego, że nikt nigdy nie chce posłuchać jej historii. Tego, co ma do powiedzenia. Ona za to chętnie wysłuchuje i pomaga. Nie skarży się. Wydaję mi się, że podoba jej się bycie dobrym duszkiem, do którego zwracamy się tylko w razie potrzeby. Ciekawi mnie tylko, co wpłynęło na taki jej tok myślenia.
8 listopada 2019
W mojej klasie jest dziewczyna, która uchodzi za pomocą i miłą, lecz także nieśmiałą. Wczoraj odezwałem się do niej poraz pierwszy, nie prosząc o żadną przysługę. Ot tak, zwyczajnie dosiadłem się do niej na przerwie i pogadaliśmy. Zaskoczyła się, ale szybko nawiązaliśmy nić porozumienia. Rozmowa z nią była przyjemna. Doszło do mnie, że mogę spróbować pomóc jej przebić się przez nieśmiałość. Odprowadziłem ją do domu i zaoferowałem, że przyjadę po nią dzisiaj, żebyśmy razem mogli rano pojechać do szkoły moim samochodem. Gdy rano przyjechałem, nie było jej. Zdziwiłem się. Zastałem ją w szkole. Chciałem wyjaśnić tą sytuację, ale unikała mnie. Dogoniłem ją po lekcjach. Okazało się, że ona mnie nie potrzebuje. Nie chciała mojej pomocy. Wolała, by zostało tak jak jest. Od tego czasu w grupie znajomych postanowiłem nazywać ją Zjawą albo Duchem. Wprawdzie nie była to kłótnia, raczej spokojna wymiana zdań, ale dotknęła mnie. Znów traktuję ją, jak powietrze.
13 grudnia 2019
W mojej klasie jest dziewczyna, której można zarzucić wszystko, a ona nie powie ani słowa. Nie potwierdzi ani nie zaprzeczy. Stanie prosto przed tobą i powie ci w twarz: Masz rację, a teraz daj mi spokój. Jednak czy na pewno pragnie tylko spokoju? Nie wiem.
Tydzień temu odważyłem się do niej zagadać po listopadowej kłótni. Odpowiedziała. Niby zwykła, krótka rozmowa z dziewczyną uchodzącą za ducha, mimo to wróciłem do domu z uśmiechem na twarzy. Dlaczego? Polubiłem ją, choć jeszcze nie wiem o niej wiele. Od tamtego dnia zaprosiłem ją dwa razy do siebie. Chyba coś się w niej zmieniło albo jej mama maczała w tym palce, ale się zgodziła. Dwa dni temu opowiedziałem jej moją historię w zamian za to, że opowie mi - jak będzie gotowa - swoją. Zgodziła się. Nie spodziewałem się, że tak szybko będzie gotowa. Wczoraj zdradziła mi, że ma po prostu depresję. Chodzi do psychologa i nie muszę się martwić. Bierze leki. Powiedziała też, że boi się zagadać, gdyż boi się, że jak otworzy usta, to nie wytrzyma i opowie komuś nieodpowiedniemu swoją historię. Zdarzyło jej się to w gimnazjum, dręczyli ją z tego powodu. Myśleli, że szuka antencji. Zapewniłem, że nikomu o tym nie powiem, ale w razie czego może do mnie przychodzić lub ja do niej. Odpowiedziała, że to za duże zaangażowanie się. Zapisałem, więc jej swój numer na kartce i zaoferowałem „telefon zaufania.” Zjawa się zgodziła, ale najpierw musiałem wyłożyć dobre argumenty. Nawet ucieszyła się z przezwisk, jakie jej wymyśliłem.
18 grudnia 2019
W mojej klasie jest dziewczyna, która mnie intryguję. Skrywa przede mną swoje tajemnice, choć powoli zaczyna się otwierać na moją pomoc, co mnie cieszy.
Dziś poraz pierwszy poczułem się ważny. Leżałem na kanapie, odrabiając lekcje, gdy zadzwoniła. Poprosiła, żebym przyjechał do parku pijaków niedaleko centrum handlowego. Zaskoczyłem się. Co ona tam robiła? Ale pojechałem. Znalazłem ją siedzącą na ławce naprzeciwko ładnego, dużego drzewa. Już nie płakała, choć jej zapuchnięte oczy mówiły mi, że prawdopodobnie przed chwilą miała atak paniki. Muszę się przyznać, że po tamtym spotkaniu czytałem trochę o depresji w internecie. Podszedłem do niej. Usiadłem obok niej. Bez zastanowienia przytuliłem ją, jakbyśmy byli, co najmniej przyjaciółmi, choć na tym etapie byliśmy jeszcze kolegami. Nie rozpłakała się drugi raz. Po prostu wtulała się we mnie, próbując się uspokoić, zapewne okiełznać swoje myśli. Potem odsunęła się ode mnie i spojrzała na drzewo. Był to potężny dąb.
- Spójrz - zerknęła na swój zegarek, odczekała chwilę, by potem powiedzieć. - Dokładnie 12 lat temu o godzinie 17:23 tłum ludzi oglądał tutaj śmierć wisielca, niejakiego Adama Sikorskiego. Zadzwonili po pogotowie, ale było za późno. Podobno udusił się po dziesięciu minutach wiszenia. Popełnił jakiś błąd, dlatego musiał umierać dłużej, niż przewidywał. Dokładnie siedemdziesiąt cztery osoby obserwowały jego męczarnie, niepewni co powinni zrobić. Służby ratownicze spóźniały się, a oni stali i patrzyli. Umierał na oczach tłumu, który w żaden sposób nie mógł mu pomóc. Podobno ćwiczył przed samobójstwem wspinanie się na to drzewo. Koledzy nie wiedzieli, po co zawsze chciał się wspinać, ale dopingowali go z dołu. Kiedy się nauczył, zaraz potem powiesił się na tym drzewie. Do dzisiaj nie wiedzą dlaczego to zrobił. Rodzice twierdzili, że jego uczucie do jakiejś dziewczyny zostało nieodwzajemnione i nie wytrzymał.
- Niesłychane... - wpatrywałem się chwilę w dąb. - A mogę wiedzieć, co tu robisz?
- Byłam na zakupach z mamą. Spotkałam ludzi z gimnazjum i po prostu uciekłam tutaj. Zastanawiałam się czy byłabym w stanie się powiesić, ale doszłam do wniosku, że nie. Sposób Adama odpada...
Przytuliłem ją znowu. Nie znajdowałem słów, żeby ją pocieszyć czy odwieść od pomysłu samobójstwa. Depresja najprawdopodobniej zżerała ją już od dłuższego czasu, miałem świadomość, że z tym nie wygram. Mogłem tylko przy niej być i to postanowiłem jej dać - mój czas.
2 stycznia 2020
W mojej klasie jest dziewczyna, która jest chora na chorobę umysłu. Pragnę jej pomóc. Jestem dla niej już przyjacielem. Od czasu jej pierwszego telefonu zaczęła więcej do mnie dzwonić albo pisać. Nie zawsze, mówiła mi, co czuje. Czasami zadzwoniła lub napisała z nudów. Odkryłem, że - tak jak ja - lubi Gwiezdne Wojny i jest fanką Dartha Vadera. Poszedłem z nią do kina na 9 część Star Wars, a przedtem na Krainę lodu 2. Zacząłem z nią rozmawiać na przerwach, a ona nie uciekała już ode mnie. Tego dnia, jedząc kanapkę z serkiem topionym, oznajmiła:
- Nie mogę być jednocześnie Zjawą i Duchem.
- W takim razie ja będę Duchem - odparłem z uśmiechem.
- A ja zostanę tylko Zjawą?
- Tak.
- Wspaniale - uśmiechnęła się.
Lubiłem z nią rozmawiać. Była inteligentna i zabawna. Uwielbiałem, jak do mnie dzwoniła, a szczególnie kochałem jej śmiech. Po prostu lubię ją pocieszać i kocham być jej przyjacielem.
10 stycznia 2020
W mojej klasie jest dziewczyna, która ma piękne, długie, gęste i brązowe włosy. Jej niebieskie oczy kojarzą mi się z błękitem nieba. Jej widok sprawia mi radość. Choć jestem tylko jej przyjacielem, cieszę się z tego powodu.
Dziś po lekcjach nie mogłem jej odprowadzać. Musiałem pojechać po siostrę i odebrać ją z przedszkola, bo ojciec tkwił w więzieniu, a matka poszła na randkę (tą historię Zjawa już zna, pomaga mi, gdy może). Godzinę później dostałem wiadomość z prośbą o spotkanie. Czekała na mnie na przystanku autobusowym. Napisała, że śledzą ją jacyś ludzie i się boi. Od razu pojechałem, zostawiwszy siostrę u sąsiadki. Będąc na miejscu, zauważyłem jakieś zamieszanie. Nie dostrzegłem Zjawy, więc poczułem niepokój. Zaparkowałem na miejscu dla autobusów. Wyszedłem z samochodu i podszedłem do trzech facetów znęcających się nad moją przyjaciółką. Wyjąłem z kieszeni podróbkę pistoletu i krzyknąłem, żeby ją zostawili. Idioci byli pijani i nie zauważyli, że groziłem im zabawką, na moje szczęście. Uciekli od razu. Pomogłem jej wstać.
- Nic ci nie jest?
- Nic. Ucierpiała tylko moja duma i warga - odpowiedziała z uśmiechem. - Zawsze nosisz w kieszeni tą zabawkę?
- Nie zawsze.
Zaprowadziłem ją do samochodu i odjechałem stamtąd. Oznajmiłem, że muszę zająć się jej rozciętą wargą, ale postawiła warunek, że najpierw pojedziemy za miasto. Niechętnie zgodziłem się. Pokierowała mnie przed pobliską wieś, kilometr przed znakiem z napisem miejscowości. Zatrzymałem się przed brzozą, przy której były postanowione znicze, bo tak mi poleciła. Wyszedłem z samochodu i wyjąłem apteczkę. Siedziała przed tym drzewem. Zdziwiło mnie, że nie przejęła się śniegiem, ale nie skomentowałem tego. Usiadłem obok niej. Wyjąłem jodynę i nasączyłem nią gazę. Przyłożyłem jej do rany. Skrzywiła się, na co się zaśmiałem. Po ogarnięciu owej rany popatrzyłem na znicze.
- Czy z tym miejscem wiąże się jakaś historia?
- Tak. Wyobraź sobie, że tutaj... Chwila... - spojrzała na swoją rękę, na której miał być chyba zegarek, ale najwyraźniej go zgubiła, więc dodała. - Kóra godzina?
Zerknąłem na swój.
- Dwanaście minut po osiemnastej.
- A więc dokładnie... - przerwała na chwilę, zapewne liczyła coś w głowie. - Cztery lata temu dokładnie o dziewiętnastej zginęła tutaj Daniela Kędzierska. Była pod wpływem narkotyków. Wracała samotnie z imprezy, na której zerwał z nią chłopak. Jej przyjaciółka twierdziła, że nie był to wypadek, a udane samobójstwo, gdyż Daniela przed śmiercią zdążyła do niej zadzwonić i powiedzieć, że chce umrzeć. Urszula słyszała w słuchawce, jak rozbija się o tą brzozę. Potrzebowała potem psychologa.
- Dlaczego tutaj są znicze, a pod drzewem Adama nie było ani jednego?
- Trudno powiedzieć. Może Daniela była bardziej lubiana albo po prostu chodzi o czas. Adam zabił się dwanaście lat temu, a od jej śmierci minęły dopiero cztery lata. Mimo wszystko jej sposób też mi się nie podoba...
Znów zabrakło mi słów. Nadal nie potrafiłem jej pocieszać. Nie potrafiłem jej powiedzieć, żeby przestała o tym myśleć, więc po prostu objąłem ją ramieniem i przytuliłem. Widziałem, że było jej zimno, więc włożyłem jej na głowę swoją czapkę. Chyba była zmęczona, bo zasnęła, wtulając się we mnie. Posadziłem ją do samochodu. Schowałem apteczkę i odjechałem stamtąd. Odwiozłem ją do jej domu. Poraz pierwszy rozmawiałem z jej matką. Dowiedziałem się dzisiaj, jak trudno jest mieć córkę z depresją. Obiecałem pani Helenie, że będę pilnował Zjawę. Chcę postarać się, by być jej Aniołem Stróżem. Jej dobrym duszkiem.
3 lutego 2020
W mojej klasie jest dziewczyna, którą mam pilnować przed jej własnymi pomysłami. Mam ją chronić przed jej depresyjnymi myślami. To trudne zadanie. W szczególności, że opanowała kłamstwa do perfekcji. Zauważyłem to niedawno. Zwróciłem jej na to uwagę, a ona obiecała, że nigdy mnie nie okłamie. Przyrzekałem jej to samo. Zaprosiłem ją dzisiaj na randkę. Odważyłem się i pożałowałem, bo odmówiła, ale zadzwonię do niej raz jeszcze. Muszę naprawić naszą przyjaźń.
Obecnie jestem po randce. Zmieniła zdanie. Myślę, że to zasługa jej matki. Na początku było drętwo. Zamówiliśmy jedzenie. Ja cheeseburgera oraz czerwone wino, ona pancakes z syropem klonowym i ten sam napój, co ja. Gdy już dostaliśmy jedzenie, rozmowa się rozkręciła. Na deser zjedliśmy lody czekoladowo-miętowe. Było cudownie. Czułem się szczęśliwy i widziałem, że ona też się cieszy. Odwiozłem ją do domu. Poszedłem z nią aż do drzwi. Odwróciła się do mnie i otworzyła usta. Zapewne chciała podziękować za tą randkę, ale pocałowałem ją. Odwzajemniła pocałunek, wkładając swoje ręce w moje krótkie, czarne włosy. Objąłem ją w talii. Zamknąłem oczy. Czułem się magicznie. Nadal czuję jej smak. Czekolada i mięta. Nasz pocałunek był pełen uczuć (tęsknoty, niepewności, wyczekiwania, ulgi, namiętności). Nie mogliśmy przestać, dopóki nie zabrakło nam tchu. Po nim uśmiechnąłem się do niej, unosząc brew, a ona się roześmiała, choć zauważyłem w jej oczach łzy. Też zacząłem się śmiać. Pocałowałem ją w czoło na pożegnanie. Wyszeptałem jej do ucha kilka słów:
- Kocham Cię na zawsze. Słodkich snów.
Zobaczyłem na jej twarzy rumieńce. Obserwowałem drzwi, dopóki ich nie zamknęła. Stałem tak chwilę, nie mogąc uwierzyć, że tak bardzo się od niej uzależniłem. Potem wróciłem do domu i aż do teraz wspominam tą randkę, ten pocałunek. Jestem szczęśliwy. Mam nadzieję, że ona też.
17 lutego 2020
W mojej klasie jest dziewczyna, którą kocham i wiem, że odwzajemnia to uczucie. Na początku bała się przyznać do naszego związku w szkole, ale przekonałem ją. Już nie boi się okazywać mi uczuć przy innych. Dziś po lekcjach poprosiła mnie, żebyśmy pojechali w jedno miejsce. Umówiłem się z nią o siedemnastej, bo musiałem zająć się siostrą. Zrozumiała to. Nie naciskała.
Przyjechałem pod jej dom o umówionej godzinie. Siedziała na ławce i chyba płakała, mimo to uśmiechnąłem się lekko, bo miała na sobie moją bluzę z Vaderem, którą niedawno ode mnie pożyczyła. Wysiadłem z samochodu i podszedłem do niej. Kucnąłem przy niej i chwyciłem ją za rękę, odsłaniając jej śliwę pod okiem.
- Hej, jestem, co się stało?
Uśmiechnęła się przez łzy, które zaraz wytarła drugą ręką, ale one nie przestawały lecieć, więc usiadłem obok niej i pozwoliłem jej się objąć. Uspokoiła się i spojrzała na mnie.
- Dziękuję, ale jeszcze nie mogę ci powiedzieć... Powiem ci na miejscu. Chodź - wstała i pociągnęła mnie lekko za szalik.
- Chwila, a gdzie masz kurtkę? - padał śnieg, a ja dopiero się skapnąłem.
- Nie jest potrzebna tam, gdzie jedziemy - spojrzała na swój nowy zegarek. - Szybko, bo się spóźnimy.
Skapitulowałem. Była uparta, ale ułożyłem w głowie nowy plan. Usiadła na miejscu pasażera i mówiła, jak mam jechać. Zatrzymałem się na parkingu przy sali gimnastycznej, gdzie dzieci i młodzież zwykle ćwiczą karate. Wysiadła z samochodu i weszła do środka. Poszedłem za nią. Kiedy ją dogoniłem, ubrałem jej swoją czapkę i szalik.
- Przecież tu jest ogrzewanie - spojrzała na mnie, unosząc brew.
Wzruszyłem ramionami, uśmiechając się. Byliśmy w środku. Poprowadziła mnie do szatni. Usiadła naprzeciwko nich i poklepała miejsce obok siebie. Wykonałem polecenie, a ona oparła swoją głowę na moim lewym ramieniu. Odszukałem jej prawą rękę i chwyciłem ją.
- Później jedziemy do mnie. Muszę zrobić coś z twoją śliwą.
- Dobra.
- Kto ci zrobił krzywdę? - położyłem swoją głowę na jej i powąchałem jej włosy, na co się zaśmiała, ale zaraz potem spoważniała. Pachniały cynamonem.
- Kolega kuzyna, jak wracałam ze szkoły, ale spokojnie. To nie twoja wina i już dostał nauczkę. Teraz wyjawię ci, co tutaj robimy.
- Dobrze. Słucham, choć nie ukrywam, oddałbym temu palantowi.
Uśmiechnęła się i zerknęła na zegarek.
- W tych szatniach osiem lat temu czternastolatka o imieniu Adelajda Szanowska podcięła sobie żyły. Dokładnie o godzinie siedemnastej osiemnaście znaleźli tutaj jej martwe ciało. Nie zdołali jej uratować. Teraz wybiła ta godzina. Dziewczyna miała depresję. Okazało się, że przeżywała piekło w domu i w szkole. Nie wytrzymała. Po prostu kupiła żyletki i popełniła samobójstwo...
- Czekaj, a ile lat miał Adam, jak się powiesił i tak samo Daniela?
- Adam miał osiemnaście, a Daniela dwadzieścia dwa. Brała leki.
- Straszne. Okej, niech zgadnę dalej szukasz sposobu dla siebie?
- Nie tak często, jak kiedyś...
Ścisnąłem mocnej jej rękę, jakbym chciał ją zatrzymać. Pokazać tym gestem, że jestem.
- I co?
- Sposób Ady jest dla mnie zbyt drastyczny. Nie cierpię widoku krwi.
Nie wytrzymałem. Poraz pierwszy się przy niej rozpłakałem. Sądziłem, że będzie lepiej. W końcu kocham ją, a ona mnie. Miałem nadzieję, że depresja odejdzie wraz z pojawieniem się miłości. Poczułem dzisiaj ogromny zawód. Przytuliła się do mnie i wyszeptała przeprosiny. Nie chciała, żebym przez nią płakał, a ja nie chciałem, by widziała, jak płaczę. Dzisiaj o tamtej godzinie, zawaliłem.
Jak się uspokoiłem, pojechaliśmy do mnie. Otworzyłem piwo i upiłem łyka, poczym podzieliłem się z nią. Wyjąłem apteczkę i zająłem się jej okiem. Siedziała wtedy na moim stole, trzymając w rękach puszkę piwa. Pozwalałem jej pić, choć urodziny miała dopiero w maju. Ja obchodziłem je w nowy rok (nieważne, że nie powinienem podwozić jej samochodem w grudniu, przed swoją osiemnastką). Wtedy jeszcze nie chodziliśmy, więc nie miałem jej za złe brak prezentu (a nawet zdziwiłem się, bo złożyła mi na Facebooku życzenia). Oznajmiła, że nie chce wracać do domu, więc włączyłem Oszustki. Potrzebowaliśmy powodu do śmiechu. Ani się obejrzałem, a wylądowaliśmy po filmie w moim łóżku. Przyznała, że jest gotowa i chce tego, więc spędziłem z nią najbardziej intymne chwile w moim życiu. Oboje byliśmy zadowoleni z seksu. Był pełen namiętności, pragnienia i tęsknoty. Tak jakbyśmy byli sobie przeznaczeni od zawsze i dopiero teraz się odnaleźli. Oczywiście, użyłem prezerwatywy. I na moje szczęście - mam pokój i telewizor w piwnicy. Nikt nam nie przeszkadzał. Powtórzyłem ten schemat drugi raz, więc byłem spokojny, ale muszę przyznać, że lepiej było mi ze Zjawą niż z Sabiną. Piszę te słowa w toalecie. Ona śpi. Jest taka krucha. Tak bardzo ją kocham.
5 marca 2020
W mojej klasie jest dziewczyna, która ma depresję, bierze leki i mnie kocha. Odwzajemniam jej uczucie. Jesteśmy dla siebie stworzeni, choć wcześniej nie wierzyłem w przeznaczenie. Ludzie się zmieniają. Nie żałuję żadnego dnia spędzonego ze Zjawą.
- Duchu! Chodź na chwilę!
Usłyszałem jej głos i przerwałem trening koszykówki. Rzuciłem piłkę Dawidowi. Chłopaki odprowadzili mnie ze śmiechem na ustach. Oj, działo się w szatni po najściu mojej dziewczyny. Rzadko do mnie przychodziła, więc trochę się zaniepokoiłem.
- Co się stało?
- Masz czas dzisiaj po szkole?
- Dla ciebie zawsze - posłałem jej mój zawadiacki uśmiech.
- Świetnie! Przygotuj się. Pojedziemy nad jezioro.
Po lekcjach czekałem na nią przy moim Seacie, paląc papierosa. Przyszła i uniosła brew, ale zrezygnowała z komentarza, wchodząc do samochodu. Wyrzuciłem niedopałek i usiadłem za kierownicą. Wprawdzie nie padał śnieg i było cieplej niż zwykle, ale włożyłem jej na głowę swoją czerwoną czapkę, na co nie narzekała. Była pewnie zbyt pochłonięta myślami o tym, czym chciała się ze mną dzisiaj podzielić, a ja zastanawiałem się czemu chciała jechać nad jezioro. Zaparkowałem samochód na prawie pustym parkingu i wyszedłem z niego. Nim się obejrzałem, ona już była przede mną.
- Jak? - zdziwiłem się z uśmiechem na ustach.
- Pośpiesz się! - zaczęła biec, ale wpadła niechcący na jakiegoś faceta.
Był gruby i silny. Złapał ją za nadgarstek. Nie miałem pojęcia, co do niej mówił, ale pobiegłem do nich i wdałem się z nim w bójkę. Odepchnął ją agresywnie na ziemię, zajmując się mną. Na moje szczęście przyszedł jego trzeźwy kolega, który odciągnął go ode mnie i przeprosił nas. Wziąłem Zjawę za rękę i odeszliśmy. Ona jeszcze obejrzała się przez ramię, ale ja pokierowałem ją na pustą plażę. Dzisiaj to ja miałem limo i rozciętą brew. Usiedliśmy na ławce naprzeciwko jeziora i piasku. Spojrzała na mnie.
- Wszystko w porządku?
- Tak, to tylko mała bójka. Nic mi nie jest, a tobie?
- Jest okej, ręce zaamortyzowały upadek. Przepraszam... - schowała twarz w dłonie.
- Hej, teraz to ty będziesz musiała się mną zająć - podniosłem jej głowę, by na mnie spojrzała i uśmiechnąłem się.
Odwzajemniła uśmiech. Otarłem jej kilka łez, które niepotrzebnie się wydostały.
- Opowiedz mi historię, a potem zajmiesz się mną, dobrze?
- Okej, a więc... Tutaj - sprawdziła godzinę. - O tej porze, czyli o szesnastej pięćdziesiąt sześć dwa lata temu znaleziono topielca. Ciało należało do siedemnastolatka. Utopił się z powodu nieszczęśliwej miłości. Zostawił dla bliskich wyjaśniający list, w którym wyjaśnił, że od zawsze kochał wodę, dlatego wybiera ją. Napisał, że słyszał jej wołanie od dawna i wreszcie postanowił na nie odpowiedzieć. Oczywiście to była metafora. Zaznaczył, że zawsze będzie kochał swoją Melanie, chociaż ona kocha innego. Miał na imię Dominik Furman. Jego metoda jest ciekawa, ale nie jest dla mnie...
- Słyszałem o tym.
- Wszyscy słyszeli, ale mało kto o tym pamięta.
Miała rację. Przytuliłem ją, tym razem bez łez. Spędziliśmy tam kilka godzin, rozmawiając już o czymś innym. Podjąłem temat przyszłości, choć nie byłem pewien, jak ona zareaguje, ale opowiedziała mi, że planuje brać dalej leki, uśpić depresję i pójść na dziennikarstwo. Ja powiedziałem jej, że chcę zostać koszykarzem. Potem wróciliśmy do samochodu, gdzie nie było już żadnych pijaków, a ona na spokojnie ogarnęła moje rany. Odwiozłem ją do domu, bo musiała porozmawiać o czymś ważnym z mamą.
14 marca 2020
W mojej klasie jest dziewczyna, którą zaprosiłem na wytworną, elegancką drugą randkę. Tak, jest. Zabrałem ją do MacDonald's, ale nie narzekała, więc zaliczam ten dzień do udanych.
Po jedzeniu pojechaliśmy do mnie do domu. Poznała moją mamę i siostrę. Polubiły się. Nocowała dzisiaj u mnie. Oboje nie mieliśmy ochoty na seks, więc po filmie tylko leżeliśmy obok siebie w piżamach i rozmawialiśmy o naszych najgłębszych sekretach. Wyjawiłem jej, że boję się pająków oraz powiedziałem jej o Sabinie, mojej pierwszej dziewczynie, z którą uprawiałem seks. Ona za to wyznała, że nienawidzi być chora psychicznie. Dodała też, że boi się tego, że kiedyś nie wytrzyma. Nie wytrzymała i rozpłakała się, przepraszając mnie za to, że mnie najprawdopodobniej zrani, jeśli zdecyduje się na popełnienie samobójstwa. Przyrzekałem jej, że będę żył, nawet jeśli ona nie da rady. Te słowa też spisuję w toalecie. Poczekałem, jak zaśnie. Tak strasznie nie chce jej stracić i boję się, że z każdym dniem, który byłby dniem bez niej, nie będę mógł oddychać.
25 marca 2020
W mojej klasie jest dziewczyna, którą boję się stracić. Ona jest moim dopełnieniem. Ja jestem jej duchem, ona jest moją zjawą. Kocham ją.
Dzisiaj zadzwoniła do mnie, prosząc bym przyjechał do niej, do domu. Spełniłem jej prośbę. Stamtąd pokierowała mnie pod blok, który nie był mi znany. Nie nosiliśmy już kurtek. Było pięknie, jak na wiosnę przystało. Oboje mieliśmy bluzy z nawiązaniem do Gwiezdnych Wojen. Wysiedliśmy z samochodu i usiedliśmy na ławce.
- Co się stało z twoim ojcem?
- Zostawił mnie i mamę, jak dowiedział się o moich problemach z mózgiem - oparła swoją głowę na moim prawym ramieniu.
Chwyciłem ją za lewą rękę.
- Mój siedzi w więzieniu.
- Oboje mamy kiepskich ojców.
- Tak. To, co tutaj się stało?
- Tutaj o siedemnastej trzydzieści pięć wyskoczył z okna Jacek Szymański. Przed jego samobójstwem, na jego oczach przedawkowała narkotyki jego dziewczyna, Agata Hopek. Próbował ją ratować. Zadzwonił pod 112, ale karetka nie przyjechała na czas, bo ktoś urządził sobie żarty. Zrozpaczony, gdy zrozumiał, że ona do niego nie wróci, skoczył. Ona przedawkowała, bo miała problemy z depresją i uzależniła się od narkotyków. On też był pod wpływem, ale wziął mniej. Nie zdążył jej powstrzymać. Podziękował grzecznie operatorowi 112, wyjaśnił, że Agata nie żyje, to i on nie ma po co żyć. Kiedy pogotowie przyjechało, ratownicy musieli sprzątnąć dwa zwłoki nastolatków. On miał dziewiętnaście, ona osiemnaście. Stało się to pięć lat temu. Siedemnastoletni Paweł Piotrowski i Kamil Barczyński zostali zatrzymani oraz osadzeni w poprawczaku za utrudnianie pracy służb ratowniczych, co odniosło śmiertelny skutek. Chłopaków gryzą teraz pewnie sumienia, ale nie znalazłam wzmianki o tym, gdzie obecnie przebywają.
- Z tych wszystkich historii, które mi do tej pory odpowiedziałaś ta jest najbardziej romantyczna i przerażająca. Aż się wzruszyłem.
- Przyniosłam chusteczki - wyjęła je z kieszeni bluzy.
Wskazała okno i niemal wyobraziłem sobie młodego chłopaka skaczącego stamtąd oraz całą tą sytuację, którą mi opowiedziała. Wzdrygnąłem się. Nie miałem pojęcia, że tyle tych samobójstw miało miejsce w moim mieście, a ja nie miałem o nich wszystkich pojęcia. Słyszałem, jak na razie o jednym. Zacząłem się zastanawiać ile takich historii dzieje się codziennie na świecie, a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Przeraziłem się, więc stwierdziłem, że przyjdę do niej nocować, bo nie będę mógł zasnąć w nocy. Zjedliśmy razem kolację z jej mamą i jej młodszym rodzeństwem, które nie miało pojęcia o chorobie psychicznej siostry. Byli za mali, po prostu. Zdziwiłem się, bo przy stole siedział jej ojczym, ale zachowałem dobrą minę i szybko zyskałem w nim przyjaciela. Dzisiejszej nocy zaskoczyła mnie, wyciągając do mnie prezerwatywę. Zamknęła drzwi na klucz i uśmiechnęła się do mnie niewinnie. Dzisiejszy seks sprawił, że się rozluźniliśmy i po nim wybuchneliśmy głośnym śmiechem. Upiekło się nam, bo nikt nie przyszedł na nas krzyczeć. Te słowa spisuję, będąc w jej toalecie. Ona śpi. Musiałem znaleźć najpierw klucz, żeby tu się dostać, ale jestem szczęśliwy. Po prostu ją kocham. I nie musiała mi tego mówić, ale wiem, że dzisiejsze sposoby także nie są dla niej. Cieszę się, że jeszcze ją mam.
6 kwietnia 2020
W mojej klasie jest dziewczyna, która na mnie polega. Jestem jej podporą i czuję się za nią odpowiedzialny. Uwielbiam ją. Piszemy ze sobą niemal codziennie. Widujemy się często i dzwonimy czasami. Seks z nią jest petardą. Chodzenie ze mną zabiło jej nieśmiałość. Już nie boi się rozmawiać. Jest otwarta na poznawanie nowych ludzi. Realizuje marzenie, by zostać dziennikarką i pomaga mi zostać koszykarzem. Wspieram ją, a ona mnie dopinguje na moich meczach czy treningach. Dzisiaj siedziała na trybunach w koszulce z moim numerem - 16. Moje serce pęczniało z dumy. Wciąż miałem w pamięci początki, gdy była niewidzialną, dobrą duszyczką. Dziś to ja jestem jej dobrym duchem i jestem z tego powodu zadowolony.
Po meczu poszła ze mną i z drużyną opić nasze zwycięstwo. Nie miała jeszcze pełnoletności, ale kupiłem jej kilka drinków. Dużo uśmiechała się i śmiała. Cieszyłem się z tego powodu, był to dla mnie znak, że wszystko u niej w porządku. Wciąż otaczałem ją swoją opieką, więc nikt jej nie tykał. Nikt nie odważył się nawet jej obgadywać. Dzisiejszy wieczór spędziliśmy u niej. W jej łóżku, z moją prezerwatywą. Jestem szczęśliwy, mogąc spać obok niej całkowicie nago. Jestem szczęśliwy, będąc z nią. A ona na pewno jest szczęśliwa ze mną.
27 kwietnia 2020
W mojej klasie była dziewczyna, która popełniła samobójstwo 15 kwietnia. O godzinie 13:03 jej matka znalazła jej martwe ciało w jej pokoju. Przedawkowała tabletki nasenne. Byłem na pogrzebie, trzymając w ręku makietę mojego serca. Wrzuciłem ją do dziury zamiast pisaku. Kochałem ją i nawet nie potrafiłem jej przed tym uratować. Czuję się podle, ale obiecałem jej kiedyś, że będę żyć, nawet jeśli ona umrze, więc nie mam wyjścia. Spełniam obietnice. Zostawiła dla mnie list. Opatrzyła go datą. Pisała go na dwa dni przed przedawkowaniem.
Oto jego treść:
Kochany, Duchu!
Dnia 15 kwietnia o godzinie 12:43 niejaki Tadeusz Nowak popełnił samobójstwo, przedawkując tabletki nasenne. Znaleziono go w jego łóżku. Był ubrany już do pogrzebu. Zostawił listy dla bliskich i jedną informację dla fanów. Miał dwadzieścia pięć lat. Cierpiał na bezsenność i depresję. Zrezygnował z życia. Był piłkarzem w naszym klubie. Żegnało go całe nasze miasto. W tym roku minie szósta rocznica tego wydarzenia. Czytając tą historię, już wiesz, który sposób wybrałam.
Naprawdę Cię przepraszam. Myślałam, że dam radę żyć z depresją, dla Ciebie... Dla mamy, ale nie potrafię. Nie umiem. Rezygnuję. Poddaję się. Po prostu... (Tutaj widać ślady łez, a rezygnuję jest napisane i skreślane po kilka razy).
Mam prośbę... Żyj dalej beze mnie. Nie bierz proszę przykładu z Jacka. Pamiętaj, co mi obiecałeś. Jestem pewna, że znajdziesz inną, kochaną dziewczynę. Kocham Cię, ale nie potrafię poradzić sobie z tymi atakami... Myślałam, że dam radę, ale przeliczyłam się. Nie potrafiłam nigdy wycenić moich możliwości. Tata odszedł od nas, bo nie chciał cierpieć. Wiedział, że nie dam rady, tak jak Tadeusz. Przepraszam, że nie potrafiłam wyjść z tych myśli dla Ciebie... I przepraszam, że cierpisz przeze mnie. Nie mam pojęcia, co jeszcze napisać. Tak strasznie trudno jest mi się z Tobą żegnać na zawsze. Pewnie będę tego żałować... Ty będziesz na pewno żałować, że postanowiłeś być moim chłopakiem, moim Duchem. I przepraszam, że tak chaotycznie piszę te słowa. Nie masz nawet pojęcia, jak trudno ułożyć mi myśli w całość.
Mimo wszystko dziękuję Ci za wszystko. Dzięki Tobie, żyłam dłużej niż przewidywałam. Tak bardzo Cię kocham i nie chcę Cię stracić, ale chyba niedługo nie dam rady... Nawet nie potrafię Ci o tym powiedzieć, jesteś taki szczęśliwy. Wszyscy są tacy szczęśliwi, nawet mój psycholog. Twierdzą, że moja depresja jest uśpiona, ale ja czuję, że prawdopodobnie nie dam rady. Że chcę zrezygnować, ale nie potrafię powiedzieć tego na głos. Nie masz nawet pojęcia ile razy chciałam do Ciebie napisać z prośbą, żebyś przyjechał, ale się bałam, że zepsuję Ci Twoje szczęście.
Duchu? Jesteś? Jeśli to czytasz, to już mnie nie ma... Zrezygnowałam... Tak strasznie chcę teraz Ciebie przytulić. Nie wiesz, jak bardzo pragnę Cię teraz ucałować albo zacząć krzyczeć o pomoc, ale nie mogę otworzyć ust. Muszę sprawiać wrażenie, że wygrałam walkę z samą sobą, żebyś był szczęśliwy, bo kocham Twój uśmiech (znowu widać ślady po łzach).
Żyj. Ciesz się życiem i nigdy nie przestawaj się uśmiechać. Mam nadzieję, że czasem odwiedzisz mój grób. Kocham
Twoja idiotka - Zjawa
Stoję teraz przy jej grobie i płaczę. Kwiaty są świeże, choć niektóre zwiędły. Z nieba pada deszcz, a ja stoję w bluzie Vadera i tęsknię za moją Zjawą.
- Jestem! - krzyczę, padając na kolana.
To ostatnie słowa, jakie chcę, by były w tych notatkach. Jeśli chodzi o mnie, odegrałem tutaj poboczną rolę. Nie wiem, co przyniesie mi przyszłość, ale jestem gotowy w nią wkroczyć wraz z pamięcią o mojej dziewczynie, która zostawiła mnie samego. Mimo wszystko - nie żałuję niczego.
Wysłuchałem historię dziewczyny, a ona mojej. Razem stworzyliśmy wspólną. Kończy się ona w tym momencie.
Pisałam go dwa dni (7.03 - 8.03), a dzisiaj (9.03) go korektowałam, ale mogą pojawić się błędy, za które przepraszam. Jestem naprawdę dumna z tego opowiadania i jeśli dotarłeś aż tutaj, pochwal się w komentarzu i CHWAŁA CI
❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top