|Axis Powers Hetalia| [???]

Święta.
Zielonooki patrzył przez okno i podziwiał sypiący od kilku dni śnieg, którego było prawie po kolana.

Była prawie szesnasta, a zaproszonego kilka dni wcześniej Alfreda jak nie było, tak nie ma. Blondyn powoli tracił cierpliwość, w końcu Ameryka zadeklarował mu, że przyjdzie o czternastej.

Brytyjczyk sięgnął po telefon po czym zaczął szukać odpowiedniego numeru.

- Idiota - mruknął pod nosem i kliknął w kontakt - spóźniać się dwie godziny. Niedorzeczność.

Po naciśnięciu zielonej słuchawki przyłożył telefon do ucha.
Można było usłyszeć charakterystyczne pikanie. Kiedy miało rozbrzmieć trzecie piknięcie, którego następstwem byłoby włączenie się poczty głosowej, ktoś wreszcie odebrał.

- Wreszcie odebrałeś. Ile można na Ciebie czekać?! - w głosie Arthura można było wyczuć zdenerwowanie

- Bonjour Arthur ~

Po usłyszeniu tego głosu Brytyjczyk prawie wypuścił z dłoni telefon.

- Ty durniu! Skąd masz telefon Ameryki!?

- Honhonhon, to ty nie wiesz? Ameryka jest u mnie i aktualnie robimy bardzo ciekawe rzeczy - złość Anglii momentalnie wzrosła

Blondyn nie odezwał się.

- Wybacz, Ameryka się niecierpliwi muszę iść, żegnaj Arthur - Francuz się rozłączył

- Zabiję go. - wymamrotał zielonooki odkładając telefon na blat stołu.

Momentalie poderwał się z krzesła i poszedł ubierać.

- Durny Francuz, durny Amerykanin. - powiedział zakładając czapkę

Co prawda był zły na Alfreda, ale na Francuza tym bardziej w końcu znowu coś odwalił i pokrzyżował jego plany spędzenia Świąt z Ameryką.

_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_

Blondyn zastukał w drzwi; nikt nie otwierał. Powtórzył czynność kilka razy, ciągle to samo.

- Walić - mruknął pod nosem i otworzył drzwi po czym wszedł do domu

W środku także panowała podejrzana cisza. Arthur zrobił kilka kroków w przód po to by za chwilę zostać powalonym na podłogę i przygniecionym przez coś naprawdę ciężkiego.

- Merry Christmas Iggy!

- Joyeux noël, angleterre~

- Idioci! - krzyknął Anglia - w tej chwili ze mnie zejdźcie!

Stało się tak jak prosił, a gdy wstał oboje na raz dali mu buziaki w oba policzki.

Był zdenerwowany i szczęśliwy na raz.

Miał już się odezwać by powiedzieć Alfredowi, że natychmiastowo wracają do domu, ale przerwał mu to Ameryka, który w tym momencie go pocałował.
Brytyjczyk ledwo zdążył jakkolwiek zareagować, kiedy to Ameryka się od niego odsunął, a następnie pocałował go Francuz.

Kiedy Francis się od niego odsunął oboje na raz powiedzieli:

- Kocham Cię Arthur~

Blondyn po chwili milczenia cicho powiedział:

- Ta, ja was też.
















Informacja!

Tak więc na początku miał być to FrUk tak jak życzyła to sobie The_Russian_Killer

Ale najpierw zamiast FrUk'a wychodził z tego UsUk tak więc wpadłam na pomysł by zrobić z tego
FrUsUk!

Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
A jak nie odpowiada Ci ten ship to w ramach rekompensaty napiszę kolejny, który będzie tylko FrUk'iem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top