👻Spisek dusz😈
Persefona cmoknęła Hadesa szybko w policzek, wychodząc powoli z Królestwa Zmarłych. Bóg umarlaków żegnał ją z szerokim uśmiechem, wyszczerzonymi zębami i ręka machającą na pożegnanie.
-Do zobaczenia na jesień- rzekła opiekunka zmarłych.
-Tak, tak, będę na ciebie czekał- oświadczył, rozszerzając uśmiech jeszcze bardziej.- Z morderczą niecierpliwością.
Córka Demeter zniknęła ciemności korytarza. Hades od razu zgarbił się, wydając głośne westchnięcie zniechęcenia.
-Rany, wreszcie poszła- rzucił.
Zaczął rozmasowywać sobie policzki palcami dłoni.
Wrócił do sali głównej, przysiadając przy stole, na którym znajdowała się mapa świata.
Zaczął mamrotać pod nosem, pocierając jednocześnie twarz.
-Panie! Wasza Posępność!- krzyczał na całe gardło jeden z diabełków Hadesa.
Bóg ściągnął rękę z oczu. Zwrócił wzrok ku chochlikowi. Ten natomiast, na krótkich nóżkach, biegł jak opętany strachem w stronę ogniowłosego.
-Panik, nie krzycz!- warknął Pan Podziemia.- Czego chcesz?!
Panik zatrzymał się przed swoim mistrzem, drżąc nieco.
-Przyszedł Charon- oznajmił.
-Charon?- zdziwił się Hades, opierając głowę na ręku.- Jeżeli znowu chce...
-No właśnie chce- uprzedził go Panik.
-Że co?!- wrzasnął bóg, płonąc pomarańczowym ogniem, rozchodzącym się po szyi i ramionach.
Diabełek zadrżał przed Hadesem. Nie zdążył się zmienić w żadne mniejsze stworzonko. Bóg był szybszy. Złapał sługę za szyję, podnosząc na wysokość oczu.
-Gdzie. On. JEST?!!!- zagrzmiał, po raz kolejny wybuchając płomieniami.
-Przy wejściu- wydusił Panik, gdy jego szyja była bezlitośnie miażdżona.
Hades wypuścił chochlika, udając się na zewnątrz swego pałacu.
Przy skalistym "pomoście" czekała już czarna łódź, w której stał kościotrup, trzymający w dłoniach długie wiosło.
Hades podszedł do przewoźnika.Emanował już spokojem, na co wskazywał błękitny ogień.
-Charon!- zawołał bóg z fałszywą radością w głosie.-Jak się masz, stary? Truposze nie dają ci zbytnio w kość?
Pan Podziemia roześmiał się z własnej gry słów. Kościotrup jednak stał niewzruszony, więc bóg opanował się, odchrząkując i poważniejąc.
-Więc jaką miałeś do mnie sprawę?- zapytał, choć dobrze znał odpowiedź. Mimo to wolał grać nieświadomego.
Charon wydał z siebie kilka rzężących odgłosów, tłumacząc swemu władcy całą sytuację.
-Ile?!- zawołał bóg, unosząc pomarańczowe płomienie w górę.-Zaraz, czekaj.
Przygładził nieco włosy, robiąc parę uspakajających wdechów.
-Chyba sobie ze mnie żartujesz- zaśmiał się.-Ledwie tydzień temu pożyczyłem ci dwieście oboli! Na coś je rozpuściłeś?!
Kościotrup ponownie, choć ze wstydem, odpowiedział mu.
-Aha, rozumiem, miałeś piętnastokwadrylionowy
przewóz- rzekł Hades ze zrozumieniem.- No tak, to jest doskonały powód do świętowania. Mhm, gratuluje okrągłego rejsu.
Charon, zawstydzony, podziękował mu. Bóg wyszczerzył zęby.
-A pomyślałeś może skąd ja mam wziąć te pieniądze?- zapytał.-Odkąd ludzkie pomioty przestały wierzyć w istnienie nas, wszelakich bogów greckich, mi też się nie przelewa. Od tysięcy lat nie widziałem by którakolwiek dusza przytachała ze sobą choć jedną monetę. A oszczędności się kończą w śmiertelnym tempie. Więc?
Kościotrup mozolnie podrapał się po twarzy. Nagle podsunął mu pewien pomysł.
Hades rozszerzył oczy. Jego ogniste włosy wydały głośniejszy dźwięk skwierczenia.
-Mam pożyczyć od Demeter?- powtórzył z niedowierzaniem.
Zastanowił się przez chwilę. Olśniło go a wraz z tajemniczym, złośliwym uśmiechem kilka razy uniósł brwi.
-To nawet niegłupie- przyznał.- W końcu te nędzne stworzenia jeszcze zajmują się orką. Ma tyle kasy, że na niej śpi. Charon, mój stary druhu, ty to masz łeb. Dzięki.
Wyciągnął rękę w jego stronę. Przewoźnik bez wahania podał mu ją. Pan Podziemia uścisnął ją
Nieoczekiwanie zapłonął pomarańczowym ogniem. Jego skóra przybrała czerwony kolor. Jego uścisk stał się mocniejszy. Bóg całą swoją siłą i wściekłością wrzucił Charona w odmęt rzeki Styks.
Niektóre z dusz płynęły za nim, inne pozostawały obojętne.
-Zapamiętaj sobie jedno, stary capie- warknął Hades.- Nigdy nie pożyczyłbym niczego od tej starej jędzy! Tym bardziej, że jest moją teściową!
Odwrócił się tyłem do wody. Zaczął rozmasowywać sobie skronie.
-Wystarczy, że z jej córką muszę się użerać na wieki- dokończył cicho.
-Pani Persefono! Panie Hades!- przekrzykiwały się dwa diabełki, biegnąc w stronę boga zmarłych.
Panik drobił szybko po schodach, ale drugi, grubszy, niezdarnie próbował dotrzymać mu roku. Obaj dotarli w miarę szybko do Hadesa. Bóstwo wywróciło oczami.
-Jak raz nie podwinęła ci się noga, Ból- zarechotał Hades.
-A... ten... znaczy... Gdzie Pani Persefona?-zapytał pulchny chochlik.
-A jak myślisz?-odparł, biorąc się pod boki.- Pojechała do matki. Jeśli nie macie nic do powiedzenia, dajcie mi w reszcie wieczny spokój.
-No.. właśnie, nic... coś się dzieje przy głównym wejściu do Styksu!- wyrwał przerażony Panik.
Nim Hades zaczął wypytywać się o szczegóły, w całym Podziemiu rozległ się przeraźliwy dźwięk alarmu. Bóg i diabełki zwróciły uwagę na wejście do siedziby.
-Co tam się, do diabła, wyrabia?- Hades pstryknął w palce, znikając dwóm sługom z oczu w postaci dymu i błękitnego ognia.
***
Bóg zjawił się przed wrotami rzeki. Z zaskoczeniem zwrócił uwagę na licznik próbujący wybić określoną liczbę dusz, jednak każda cyfra kręciła się nieprzerwanie. Donośny dźwięk alarmu wciąż rozlegał się dookoła. Włosy Hadesa zapłonęły mocniej.
-Ktoś tu próbuje dać nogę-stwierdził, warcząc pod nosem.- A zapowiadał się taki piękny dzień.
Zszedł po schodach na dół.
-Cerber, pilnuj wyjścia!- wrzasnął na całe gardło, by pies mógł go usłyszeć.
Usłyszał potężne szczekanie.
Zdenerwowany bóg zszedł na sam dół, zbliżając się do krawędzi skały. Spojrzał w na Styks, na obracające się coraz bardziej w dno dusze. Wyglądało to bardzo spokojnie, statecznie, wręcz rutynowo.
-O co chodzi?- Bóstwo podrapało się po głowie.
Zmarszczył brwi, koncentrując się na toni.
Kątem oka zauważył jedno z bladozielonych poświat poruszających się bardzo blisko niego. Szybko zwrócił na nią uwagę.
-Hej, ty!-zawołał.
Żwawo przedostał się tuż przed oczy zbiega.
-Gdzie się, nieszczęsna duszyczko, wybierasz?-zapytał bardzo grzecznie, składając ręce z tyłu i uśmiechając szeroko.
-Ty chyba nie wiesz z kim masz do czynienia?-zagrzmiał duch.
Był to niezwykle wysoki i szczupły mężczyzna. Posiadał czarną, skręconą brodę i przebiegłe oczy zbliżone do oczu węży. Nosił pokaźnych rozmiarów turban na głowie oraz szaty spadające na sam dół. W ręku natomiast dzierżył laskę, zwieńczoną głową kobry.
-Jafar, nie przeginaj- zaśmiał się Hades.- Dobrze wiesz, że stąd nie uciekniesz. Znasz zasady. Gibiesz na górze i na wieki pływasz sobie w wodzie.
Ostanie słowa za gestykulował obracającym się palcem wskazującym. Złożył ręce w piramidkę.
-To upokarzające być przynętą- westchnął pod nosem zbieg.
-Zaraz, co ty powiedziałeś?-Hades spostrzegł podstęp.
Obrócił się, usłyszawszy uprzednio ciche szmery. Jeszcze kilka innych zjaw właśnie zamierzało wkroczyć na pierwsze stopnie schodów.
-Zaraz, dokąd?!-krzyknął bóg.
W mgnieniu oka stanął przed nimi.
-To ja was tu goszczę, dając all inclusive za darmo, a wy tak mi się odpłacacie?!!!- zagrzmiał, czerwieniąc się na twarzy.
Żadna z dusz się nie odezwała.
-Co tak naglę zamarliście?!- rzucił.
Jego fryzura płonęła coraz bardziej.
-Zobaczmy, kto tu jest- rzucił z ironią w głosie.- Hmmm... Urszula, Hak, Gaston, Cruella De Mon, Zła Królowa, Jafar, Frollo, Hans, Gertruda... Dlaczego mam wrażenie, że kogoś brakuje?
Nagle odwrócił się w tył, ciskając potężnym płomieniem przed siebie. Ledwo ominął on dostojną postać duszy Czarownicy.
-Diabi, tak myślałem- zaśmiał się.- Duma i przebiegłość w jednym, śliczności ty moja.
-Ahaha- zachichotała Diabolina, powoli kierując na niego wzrok.- Szybki i podstępny.
Hades spojrzał na nią dość krzywo.
Nagle wszystkie dusze jednocześnie zaatakowały boga, rzucając się na niego.
-Co wy... jakiś zmasowany atak!- krzyknął.
Nie szamotał się zbytnio, gdyż wiedział, iż nieważne jak wielką siłę dysponowała zjawa za życia, teraz nie posiadał już żadnej nadnaturalnej zdolności. Wystarczył jeden solidny wybuch ognia, by odsunąć od siebie każdą nieposłuszną duszę.
-Już, ulżyło?!-wrzasnął zdenerwowany.- Do rzeki, już!
-Panie Hades! Wasza Mroczność!- krzyczał Ból, docierając zdyszany do swego władcy.
-Co znowu?!-wyrwał zirytowany bóg.
-Bo... emmm... tak jakby...jedna dusza... uciekła...-wyjąkał.
Pan Podziemia zastał się przez chwilę w miejscu, kamieniejąc. Spojrzał na odważne zjawy, a potem na swego sługę.
Wziął kilka głębokich wdechów. Kolorystyka jego ciała nie wróżyła dobrze.
-Ty... CO?!!!-Jego ryk zagłuszył nawet dźwięk alarmu.
Ogień wystrzelił z jego rąk i głowy.
*************
Tak, taki sobie shocik. Może to jest wstęp do tego opo o DisneyVillians, jednak nic obiecywać.
A tak btw, czy tylko ja oglądałam Herkulesa tylko dla Hadesa? xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top