👹Noc Z Horroru 👹

-Ile ty trzymałaś ten popcorn w mikrofali? - spytała April przyglądając się napęczniałemu ziarnu kukurydzy. - Przecież to węgiel!

-Nie brzęcz! - rzuciła Renet napychając sobie usta. - Nie chciałam przegapić ani sekundy tych zmagań.

-A co tu oglądać? - zdziwiła się opierając gwałtownie o ścianę w dojo i składając ręce na piersi. - Naparzają się ze sobą od godziny. To już jest nudne.

-Dokładnie to od godziny, trzydziestu czterech minut i dwunastu sekund - sprecyzowała.

Rudowłosa bez mrugnięcia oczami skierowała wzrok na Monę i Karai. Westchnęła ciężko poprawiając się na podłodze.

-Masz dość?- syknęła Miwa.

-A ty? - warknęła Lisa.

-Karai, wiatrem ją! - krzyczała Renet.

Nagle ku zaskoczeniu Pani Czasu jej idolka zaliczyła ścianę między nią a April.

-No, czyli koniec - zdecydowała rudowłosa.

-Nigdy! - zawołała Karai odklejając twarz od muru.

Spadła na ziemię po czym znów ruszyła na przeciwniczkę. Zderzyła z jej mieczem swoje ostrze. Żadna nie zamierzała opuścić broni.

-O, a te znowu się leją? - spytał Mikey podchodząc do dziewczyn siedzących pod ścianą.

Wziął garść popcorn chrupiąc go ziarno po ziarnie.

-A o co tym razem? - dodał Leo.

-Weź i za nimi nadąż - westchnęła April. - Tłuką się od półtorej godziny i żadna nie chce przestać. W końcu albo jedna zabije drugą, albo się zmeczą i obie przestaną.

-No to popatrzmy na ten show - rzucił Donatello siadając obok niej.

Żółwie zajęły miejsca. Dziewczyny nawet nie zwróciły uwagi na nich. Były za bardzo zajęte sobą. Karai wymierzyła cios ostrzem w Monę, ale ona sprawnie odchyliła się w tył. Zahaczyła rozwidlonym końcem swojego miecza o stal przyjaciółki wytrącając ją jej z rąk. Następnie złapała za jej chuste, sprawnie obkręciła i ciągnąc do siebie przystawiła jej ostrze do szyi.

-I kto wygrał? - rzuciła.

Dziewczyna nie odpowiedziała.

-Pytałam, kto wygrał? - powtórzyła przyciskając zimny metal do jej skóry.

-Eh... Dobra, kurcze, niech już ci będzie - westchnęła. - Ty wygrałaś.

Salamandrianka wypuściła ją. Dziewczyny pochowały bronie podchodząc do "publiczności".

-No brawo, księżniczki - rzucił Raph. - Tylko szkoda, że tak krótko!

-Nasza wina, że macie takie fatalne poczucie czasu? - parsknęła Karai.

-A o co tym razem poszło? - spytał Leo.

-A czy to zawsze musi o coś iść? - odparła Miwa. - Zabijałyśmy sobie czas. Czekałyśmy na coś.

-Chyba na zbawienie - zaśmiał się Donnie.

-Renet? - wtrąciła Mona.

Dziewczyna oblizała palce patrząc na zegar w telefonie.

-No za jakieś pięć minut - powiedziała.

-Czyli idziemy - rzuciła April.

Dziewczyny ruszyły w stronę salonu prosto na kanapy przed telewizor.

-Zaraz, dokąd? - dociekał Mikey.

-Na serial - odparła Pani Czasu.

-Jaki? - Najmłodszemu aż zaświeciły się oczy.

-Zobaczysz - rzuciła tajemniczo.

Włączyła telewizję.

-Od razu mówię, nie wiemy co ona puści więc nie śmiać się z nas - warknęła Karai.

Żółwie uniosły ręce w geście obronnym.

-No i leci! - zawołała Renet.

-Cambio dolor por libertad... - śpiewała.

-Zbuntowany anioł? - rzuciła April. - Chyba kpisz.

Wyrwała jej pilota z rąk przełączając na inny kanał.

-Teen Wolf - powiedziała Karai. - Nawet niczego sobie, ale... Nie!

Zabrała pilota także jej i zmieniła kanał.

-Shadowhunters? - narzekała Renet. - Nie, no daj spokój. Ja coś już wybiorę.

-Zapomnij! - krzyknęła odsuwając pilot. - Żadnych latynoskich głupot!

-To cofaj na Teen Wolfa! - krzyknęła April.

-Dosyć! - zawołała Mona zabierając Karai pilota. - Sama coś wybiorę!

Nacisnęła przycisk. Kanał przeskoczył.

Wszystkie cztery a nawet żółwie wgapili się w ekran.

-Czarodziejka z Księżyca? - Renet ledwo rozpoznała bajkę.

Rozbrzmiała salwa nieopanowanego śmiechu. Mona zdębiała.

-No to teraz przeszłaś samą siebie - chichotała Karai.

Leo wziął pilota od dziewczyny dalej chichocząc a w oczach zaczęły iskrzyć już łzy śmiechu. Nacisnął kolejny przycisk. Tym razem trafili na wiadomości kanału 6.

-Co nowego w tym mieście? - rzucił Raph przeciągając się leniwie na kanapie.

-A teraz posłuchajmy relacji świadka z nawiedzonych domów - powiedział prezenter.

Kamera została przekierowana na starego mężczyznę w okularach.

-Wszedłem do domu jakby nigdy nic - zaczął. - Ale gdy dotarłem do kuchni okazało się, że krzesła są poustawiane na stole jedno na drugim a noże leżały na blacie i wszystkie były skierowane na mnie. Zdziwiłem się, ale starałem się nie wpadać w panikę. Kilka godzin później poszedłem spać. I wtedy się zaczęło. Na początku były pomruki. Potem płacz małego dziecka a na końcu stanęła przede mną mała dziewczyna. Miała czarne włosy spuszczone na twarz i brudną białą sukienkę.

-Czy coś mówiła? - spytał prezenter.

-Mówiła :Chce pobawić się z wybranymi - odparł.

Dziewczyny oglądając aż wzdrygnęły się na tajemnicze słowa upiora. Spojrzały na siebie beznamiętnym, pustym wzrokiem.

-O nie, nie - rzuciła szybko Renet. - Nie ma bata, żebym znowu paprała się do tego bagna. A tym bardziej z duchami!

-No, ale jak te widma straszą niewinnych z naszego powodu to chyba wypadałoby, delikatnie mówiąc, się tym zająć- stwierdziła Karai.

-Nie nie nie nie nie - upierała się. -Żadna siła mnie stąd nie wyciągnie!

-Dobra - odparła April.

Mona zakręciła kilka razy palcem. Panią Czasu oplotło silne, grube pnączę. Dziewczyna straciła równowagę upadając na podłogę.

-To teraz już szybko pójdzie - zaśmiała się Karai.

-A może pojedziemy z wami? - zaproponował Leo.

-Znowu chcecie się z nami kłócić? - syknęła niezadowolona Miwa.

-Czekaj, niech pojadą-wtrąciła April. - W grupie będzie nam raźniej.

-Jasne, przyznaj, że robisz w spodnie ze strachu - burknęła.

-Karai, żółwie wiedzą, że potrafimy być niezależne, ale chodzi im wyłącznie o dobro świata i nasze - wyjaśniła Y'Gythgba kładąc jej rękę na ramieniu. - Czyż nie tak?

-W stu procentach! - odrzekł energicznie Raph.

-Ja nigdzie nie jadę! - krzyczała Renet.

Lisa odwróciła głowę w jej stronę wyciągając do niej dłoń. Pnączę zamknęło jej usta. Oplątało połowę twarzy.

-Bierzemy ją - wyrwał Raph.

Żółwie podniosły związana przyjaciółkę kierując się do samochodu.

-Kochana, się nie bój - uspokoił ją Mikey. - Będę cię chronił.

Przyjaciele doszli do Imprezowozu. Pani Czasu trafiła na tył razem z żółwiami i Moną. Dziewczyny siadły z przodu. Karai za kierownicą.

-Co to był za adres? - spytała. - Ktoś zwrócił uwagę?

-Domek za miastem na zachód - rzucił Donnie. - Pokieruje cię.

Dziewczyna kiwnęła głową zapalając silnik.

👿

Po pół godzinie Selected i chłopcy dotarli do niewielkiego, ciemnego domku. Na trawniku stała już tabliczka z napisem "NA SPRZEDAŻ". Posesja okrążona była lasem a ulica była jedyną formą cywilizacji. Karai ruszyła przodem a za nią April. Reszta została w samochodzie.

-Wyczuwam tu coś dziwnego? - powiedziała rudowłosa.

-W sensie? - spytała Miwa.

-Jakby wszystko było okay - odparła.

Kunoichi zdziwiona odpowiedzią przyjaciółki podeszła do drzwi pukając w nie.
Otworzył im ten sam starzec, który wypowiadał się w sprawie upiora w telewizji.

-W czym mogę pomóc? - zapytał. - Panie w sprawie kupna domu?

-Nie, nie w sprawie kupna - odrzekła Karai. - Słyszałyśmy, że ma pan problem z jakimiś duchami.

-Tak, a panie to... - nie dokończył.

-Jesteśmy medium - wyrwała April. - Chcemy sprawdzić czego ten duch oczekuje.

-Przykro mi, ale nie ma mowy - odmówił. - Nie mam pieniędzy, nie zapłacę wam.

-Nie chcemy pieniędzy - rzuca rudowłosa. - Chcemy po prostu panu pomóc.

-Macie na to jakieś pozwolenie, albo papiery? - dopytywał.

-Tak, oczywiście. - Karai wyprzedziła April w odpowiedzi.

Szybko wyciągnęła miecz uderzając mężczyznę rękojeścią w głowę. Upadł na podłogę.

-Naprawdę musiałaś? - rzuciła wrogo April.

-Działałam na szybko - usprawiedliwiła się.

-Pójdę po resztę. Zbunkruj go gdzieś.

👿

-Okay, co w takim razie zrobimy? - spytał Leo.

-Niedługo zmierzch - zauważyła Mona. - Poczekamy sobie na to zło nieczyste.

-A tymczasem... - zaczął Raph.

Pokazał przyjaciołom płyty z horrorami.

-No chyba cię powaliło - rzuciła Renet. - Mało ci, że siedzimy w nawiedzonym domu to jeszcze mamy faszerować się filmami grozy?

-Skąd je masz? - wtrąciła Karai.

-Tu, w szafce leżały - pokazał na stolik na którym stał telewizor i DVD.

-No jasne, facet zmyślał-stwierdziła April. - Horrorów się naoglądał i chrzanił trzy po trzy o upiorze.

-Czyli nie ma duchów - rozważyła Renet. - To puszczaj te filmy!

-Ja podziękuję - rzuciła Mona. - Rozejrzę się po domu.

-To idę z tobą! - rzuciła April.

👿

-Dziewucha obejrzy kasetę i Samara wlezie z telewizora - spojlerowała Pani Czasu.

-Cicho, bo cię zakleję! - krzyknęła Karai.

-A co wy zrobiłyście z tym facetem? - zainteresował się Leo.

-Kima sobie w szafie - rzuciła Miwa.

-Że co? On się udusi!

-Uchyliłam mu drzwi, spokojnie.

Tymczasem April z Moną przeczesywały strych z latarkami w dłoniach.

-Masz coś? - spytała Lisa.

-Kurz, meble, zabawki - wymieniała. - O, spójrz!

Salanandrianka odwróciła się w stronę przyjaciółki. Pokazała jej lalkę - dziewczynkę w brązowej sukience i ciemnych włosach. Jedno oko było otwarte a drugie w połowie zamknięte. Nie miała butów.

-Co w niej takiego ciekawego? - spytała Y'Gythgba.

-Miałam podobną w dzieciństwie - wyjaśniła.

-Szukajmy dalej - popędziła ją.

-Taa, tylko czego my właściwie szukamy?

-Czegokolwiek co by potwierdziło, że to nawiedzony dom.

-Ta lalka przypomina mi trochę tą Annabell z horroru.

-Zostaw już ten rupieć!

-Okay, okay.

👿

-Kurcze, zimno - powiedział Mikey.

-Nic dziwnego, w kominku pusto - zauważył Donnie. - Trzeba iść po drewno.

-No to ruszcie skorupy - popędziła Karai.

-A dlaczego my? - zdziwił się Raph.

-Bo jeśli te duchy chcą się z nami bawić to musimy zostać - wyjaśniła. - No już.

Chłopaki westchneli ciężko zabierając siekiery i wychodząc z domu.

Dwie minuty później April z Moną z krzykiem spadły ze schodów.

-Co się stało? - zdziwiła się Renet.

-An-Annabell! - zawołała April.

-Jaka Annabell? - zdziwiła się Karai.

-Ta! - Mona pokazała jej na górę, na ostatnie stopnie.

Miwa z Renet zwróciły głowy w tamtą stronę. Ich oczom ukazała się paskudna lalka z popękaną twarzą umorusaną czymś czarnym co spływało po niej niczym krew. Włosy miała poplątane, najeżone, przypominały strzechę. Do prawej ręki przytwierdzony miała nóż.

-Pobawcie się ze mną-powiedziała słodko.

-Ooookay-przeciągnęła Pani Czasu.

Zabawka zaczęła zeskakiwać z ze schodów stopień po stopniu z zadziwiającą szybkością jak na plastikowy rupieć.

-Opętane ścierwo!-syknęła Karai wyciągając katanę.

Zamachnęła się na nią. Lala zderzyła swój nóż z jej ostrzem. Kunoichi rozszerzyła oczy mocno zaskoczona. Co dziwniejsze Annabell zaczęła przeciążać jej broń w dół.

-Łapcie ją!-zawołała April skacząc na zabawkę.

Renet zrobiła to samo jednak lalka szybko usunęła się im z drogi. Dziewczyny wpadły na Miwę. Annabell stała obok złowrogo się śmiejąc a jej głos zaczął przybierać męski ton.

-Dosyć!-zawołała Mona.

Rozłożyła ręce unosząc je do góry. Ziemia się zatrzęsła. Salamandrianka pochwyciła zdezorientowaną lalkę.

-Nieznośny bachor-syknęła.

-Wrzuć ją do ognia!-krzyknęła Renet.

-A gdzie ty widzisz tu ogień?!-warknęła z trudem utrzymując Annabell, która szarpała się jak oszalała.

-Dawaj ją!-rozkazała April wstając.

Selected Natury przekazała opętaną zabawkę rudowłosej. Ta złapała ją mocno w palce a następnie z jej rąk buchnął potężny płomień. Objął on lalkę liżąc jej plastikową, obrzydliwą twarz i posklejane włosy.

-Koniec twoich przeklętych czynów-powiedziała jej ze stanowczym spojrzeniem.

Annabell wrzeszczała na przemian męskim i żeńskim głosem, szarpała się wniebogłosy, czasem nawet płakała jak niemowlę. Selected Ognia próbowała tego nie słuchać, ale jęk małego dziecka nie był miły dla uszu.

-Nie uginaj się, to tylko plastikowa lalka!-zawołała Karai.

Zabawka zdążyła się już zwęglić. Przestała wydobywać z siebie dźwięki. April rzuciła ją na ziemię.

-I po niej-rzuciła Renet ciężko oddychając.

-Eee...Selected-powiedziałą Karai.- Telewizja.

-Co telewizja?-zdziwiła się Mona.

Dziewczyna pokazała w stronę salonu. Nie chodziło o Telewizję tylko o to, co z niej wychodziło. Była to maszkara o ludzkich kształtach. Posiadała długie, przetłuszczone włosy umorusane błotem. Nosiła białą, brudną sukienkę. Człapiąc na rękach wkraczała do realnego świata.

-Samara!!!-krzyknęła Renet.

-Ta z horroru?-zdziwiła się Miwa.

-Ta sama!-potwierdziła.

Potwór z błyskawicznym tempem przekręcił głowę w ich stronę wychodząc z ekranu jeszcze szybciej.

-Nie wiem jak wy, ale ja zamierzam uwierzyć temu facetowi co tu mieszka- wyszeptała April.

-Dlaczego my tu jeszcze jesteśmy?-spytała coraz bardziej spanikowana Pani Czasu.

-Bo nie będziemy zwiewać-rzuciła Karai.- Jesteś Selected. Przestań się trząść. To tylko fikcyjna postać z filmu.

-Teraz to już bardziej realna- uściśliła.

-Spalimy i tą- postanowiła Mona.

-Spalanie tu nic nie da- stwierdziła April.- Popatrzcie.

Dziewczyna pokazała na zwęgloną lalkę. Zaczęła wstawać.

-Boże, co tu się dzieje?-nie rozumiała rudowłosa.

-Nie wiem jak wy, ale ja stąd spadam- rzekła Renet cofając się do drzwi.

Wybiegła nimi . Reszta Selected zrobiła to samo.

👿

-Ciekawe co dziewczyny robią-zastanawiał się Mikey.

-Pewnie dalej oglądają horrory-odparł Leo.- A co mogą robić?

-No jakby nie patrzeć podobno były wzywane przez nadnaturalne istoty tak więc może ich szukają-rozmyślał Donnie.

-Taa, weź, facet ściemniał a ty już ze swoimi teoriami-parsknął Raph.

Nagle jakby spod ziemi wpadły na nich dziewczyny. Wszyscy upadli na ziemię a belki drewna dodały jeszcze bólu.

-Kurczę, co z wami?- zdziwił się Mikey podnosząc głowę.-Chyba troche za dużo tych horrorów.

-To nie horror, to makabra-wydyszała April.

-Zaraz, spokojnie-rzucił Leo.- Wstańcie z nas i powiedzcie na spokojnie.

Dziewczyny podniosły się pomagając wstać chłopakom.

-Dobra, to o co chodzi?-spytał Donnie.

Selected nawet nie zdążyły wziąć oddechu gdy zaczął docierać do nich cichy pomruk i jakby rzężenie duszonej kobiety.
Z lasu wyłoniły się dwie postacie-Samara i Annabell. Szły szybko, bardzo szybko.

-Zostawcie nas w spokoju!-zawołała Karai posyłając w ich stronę silny wiatr.

Te jednak nawet nie ugięły się pod nim. Był dla nich jak letnia bryza.

-Zabiją nas jak nic-przeraziła się Renet.

-Czy to są...-nie dokończył Raph z przerażenia.

-I to realne- dodała Pani Czasu.

Maszkary podeszły do Seleced. Przyjaciele chcieli uciekać, ale nogi jakby wrosły im w ziemię.
Wtedy ich obrzydliwe postacie zmieniły się w dwie bliźniaczki.
Duchy. Były identyczne jak dwie krople wody. Blond włosy o równych długościach do pasa. Czarne sukienki sięgające kostek w XVII-wiecznym stylu. Zielone oczy.

-Nas zmuszono, was wybrano-powiedziały równocześnie.- Gdy się was pozbędzie, zmienicie się w to samo co my.

-Kto?-spytała Karai.

-Takich jak my jest więcej-ciągnęły.- I wszystkie powrócą by się zemścić. Uważajcie.

Dziewczynki złapały się za ręce odwracając i idąc w stronę lasu.

-Zaczekajcie !-zawołała April.- Kim jesteście? Kto powróci i się zemści?

Duchy ponownie zmieniły kierunek patrząc na nią.

-Jesteśmy siostry Luren- Katherine i Margo- odpowiedziały.- One są takie jak my.

Znów się odwróciły i tym razem zniknęły w nicości.

-Co to było?-zdziwił się Donnie.

-Nie wiem, ale mamy pewność, że facet nie kłamał-westchnęła Renet.

-One straszyły tylko po to by nas spotkać-zrozumiała Mona.- I ostrzec.

-Przed czym?-spytał Mikey.- Gadały jakimiś zagadkami. Nic z nich nie rozumiem!

-To akurat żadna nowość- burknął Raph.

-Nie mam pojęcia przed czym, ale coś czuje, że spadną na nas kolejne kłopoty, Selected- dokończyła Salamandrianka.

.................................

I tym tajemniczym akcentem kończymy. One shot jest zapowiedzią Selected 3: Ostatnie porachunki.

Informacje o horrorowych stworach zdobyte dzięki EmilkaRaph

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top