💀Halloween z Yōkai💀

-Tu jest telefon, tam moje ulubione ciacha- mamrotał pod nosem Louis dopakowując plecak.

-A na co ci telefon w siedemnastowiecznej Japonii?- nie rozumiał Gino.-Tam nie ma zasięgu.

-Tam nie ma nawet ani jednej wieży, która by ten zasięg wam dostarczyła- parsknęła Angel uderzając palcem w czoło.

-Louis już nie myśli racjonalnie- zaśmiał się Sharm obejmując żonę ramionami.-Jemu w głowie tylko bajeracja Kan.

Rodzeństwo zachichotało cicho pod nosem.

-Hahaha- rzucił ironicznie Loui.-W Halloween raczej umiera się ze strachu, a nie ze śmiechu.

-Ale czy to nie jest zastanawiające, że Kan zaprosiła tylko Louisa, Mida i Gino?- wtrąciła Shell.

-Czyżby jakieś potajemnie walki do jej serca?- dociekała Risa.

-A to nie były one już rozstrzygnięte?- zdziwiła się Leslie.-Po sylwestrze, pamiętacie?

-Kan zaprosiła nas, bo ona uwielbia nas wszystkich- rzekł Mid.-Całą naszą trójkę!

Gino i Louis popatrzyli na niego piorunując lodowatym spojrzeniem. Założyli ręce na piersi.

Nagle Gino zadebiutowało coś przy skorupie. Synowie Rapha zaczęli nosić już broń przy sobie na co dzień (w tej rodzinie synowie broń na własność otrzymywali wcześniej niż córki), dlatego pasy na pancerzu stały się nieoddzielną część nich.

Żółw wyciągnął komórkę.

-Kto to?- spytał Sharm.

-Tata- odrzekł.

Raphaelowi trafił się patrol akurat w godzinie wyjazdu synów.

-Hej, tato- rzucił Gino odbierając telefon.

-Gotowi na Halloween w innym wymiarze?-zapytał.

-Jasne, już prawie jesteśmy spakowani- odrzekł syn.

-Świetnie. Tylko uważajcie. W tym wymiarze wszystko jest poprzekręcane wiec nie zdziwcie się, jak coś spróbuję was pożreć.

-Żadna nowość, tato. Poza tym raczej spędzimy Halloween w pobliżu domu.

-Okay. To dobrej zabawy.

Gino zanim odpowiedział, zauważył Monę podchodzącą do nich.

-Ojciec?- spytała szeptem.

Syn pokiwał głową.

-Dzięki, tato- rzekł żółw.-Tato, mama chce z tobą porozmawiać.

-W porządku, daj mi ją- odpowiedział.

Przekazał matce słuchawkę. Przyłożyła ją do ucha.

Podczas, gdy ona rozmawiała, do młodzieży podeszli Leo z Karai.

-Louis, pamiętaj tylko, żeby tam z kulturą się zachowywać- przestrzegł go ojciec.-W siedemnastym wieku to nic nie wiadomo w kwestii zachowań.

-Oczywiście, tato- odrzekł żółw wpychając do plecaka butelkę wody.

Podszedł rodziców żegnając się z nimi.

-Mamo, nie przemęczaj się- poprosił.

Karai pokiwała głową.

-No a z siostrą się nie pożegnasz?- wtrąciła April.

Trzymała Rei za rączki pomagające jej ustać a dziewczynka śmiało brnęła ze śmiechem przed siebie.

-No juź się ziegnam- powiedział sepleniąc i kucając przy nadchodzącej Rei.-Chodź tu ty mały zbóju.

-Luli, luli!- krzyczała siostrzyczka idąc do niego.

Wpadła mu w ramiona przytulając do niego.

-Tak, tak, mhm- potwierdziła Mona.-Tak, ja ciebie też. Do zobaczenia.

Oddała Gino telefon.

-To my będziemy się już zbierać- wyrwał Mid.

🌚

Kan zebrała ostatnie patyki ładując je do worka.

-Tylko ty ich za bardzo nie przestrasz- rzekła Aishinsui.-Jeden zawał nam już wystarczy na całe życie.

-Spokojnie, mamo- odpowiedziała zawiązując pakunek.-Wszystko będzie z umiarem. Szkoda tylko, że tata nie może mi pomóc tego dotachać do głuszy.

-Jemu też jest przykro, ale ze złamaną ręką na niewiele by się zdał.

-Jakbym dorwała tego gnoja, co mu to zrobił, urwałabym łeb i zawiesiła na włóczni.

-Chokkan!

-No co?

-Ojciec jako jeden z najważniejszych generałów jest narażony na różne ataki i to nie tylko na wojnie.

-Słyszałam ten tekst setki razy. Dobra, idę bo chłopaki zaraz przyjdą, a ja nie gotowa.

Chwyciła za końce wora zaczynając je ciągnąć.

-To może pomożemy?- zaproponował czyjś głos.

Dziewczyna odwróciła się zauważając trójkę swych gości. Chłopaki zwarci i gotowi stali przy drzwiach wyjściowych.

-O, konnichiwa, chłopcy- rzuciła dalej ciągnąc ciężar.

-Dajże nam to- rzekł Mid podnosząc jeden koniec wora a drugi przejął Louis.-Zaniesiemy.

Nagle coś podniosło Kan na ręce.

-A ja zaniosę ciebie- zaśmiał się Gino.

-Heja- przywitała się.-To nie jest potrzebne. Postaw. Postaw mnie!

Żółw posłusznie spełnił jej prośbę.

-Cześć, ciociu- przywitał się Louis.

-Cześć- odparła Aishinsui.- Udanej zabawy.

🌚

-Okay, Kan- wyrwał Mid.-Gdzie ty nas prowadzisz?

-Do lasu, nie widać?- odrzekła dziewczyna.-W lesie najszybciej spotkamy yōkai.

Chłopcy stanęli w miejscu na dźwięk ostatniego słowa.

-Yōkai?- zdziwił się Louis.-A to nie są postacie z legend.

-A kto powiedział, że legendarne postacie nie mogą istnieć?- wyrwała.-A poza tym chyba ojcowie wam mówili, że razem z moim ojcem walczyli z Jorogumą. A Joroguma to...

-Yōkai- dokończył Gino.

-No właśnie- potwierdziła.-Ponoć podszywała się pod ciocię Akemi.

-I twój ojciec się na to nabrał- zachichotał Middletron.

Chokkan uderzyła go w ramię łokciem.

-Przestań!- rzuciła.-Mojego ojca i Akemi nigdy nie łączył żaden romans.

-Okay, okay- przerwał im Louis.-Chyba mamy Halloween a nie Walentynki.

-Daleko jeszcze?-spytał Gino.

-Stać!- krzyknęła gwałtownie dziewczyna.

Chłopcy drgnęli gwałtownie zatrzymując się w miejscu.

Oczom całej czwórki ukazała się niewielka polana otoczona mgłą. Wyglądała dość przerażająco. Braciom przeszły ciarki po plecach.

-A te białe tumany to taki efekt specjalny, nie?- upewniał się Louis.

-Nadszedł czas- szepneła tajemnicza stykając palce obu rąk ze sobą.

-Ale na co?- nie rozumiał Mid.

Córka Usagiego poszła przodem. Bracia popatrzyli na siebie zaskoczeni, ale ruszyli za nią.

Polanę spowijał mrok i upiorna cisza. Mgła, gęsta jak mleko, pogarszała widoczność.

Louis z Middletronem postawili worek na ziemi.

-Ułóżcie patyki w stos- poradziła Chokkan.

Żółwie wysypały kawałki drewna. Zaczęli szybko tworzyć z nich stożek.

Kan rozejrzała się po okolicy. Choć ciężko było to nazwać rozglądaniem się, bo widok był ograniczony przez rozciągające się białe tumany.

-Do czego ten stos?- dociekał Gino.

-Do ogniska- rzuciła.

-A tak z ciekawości zapytam, skąd znasz coś takiego jak Halloween?- dociekał Mid.-Tutaj chyba się go nie obchodzi.

-Jedno słowo: dwuwymiarowość- wyjaśniła.-Ale i trzykulturowość. Dzisiaj Halloween, zresztą na waszą prośbę, a jutro Wszystkich Świętych i moje święto.

-Wszystkich Świętych?- dociekał Louis.-Co to jest?

-Święto, którego nauczyła mnie mama- odrzekła pomagając im dokończyć stos.-W Halloween wy przebieracie się za upiory, a we Wszystkich Świętych ja chodzę na groby moich zmarłych bliskich i palę zniczę by pokazać, że o nich pamiętam.

-Czyli coś polskiego, coś amerykańskiego...-rozmyślał Gino.-A japońska tradycja?

Chokkan zaśmiała się.

-W amerykańskiej tradycji jest strasznie, w polskiej smutno a w japońskiej pięknie- podsumowała.-Święto Zmarłych, czyli O-bon wypada w sierpniu wiec już po ptakach, ale w tym okresie porządkuje się groby, daje zmarłym podarunki i puszcza lampiony. Najlepiej nad wodą.

-Zaraz, zaraz-wtrącił Loui.-Ale O-bon i Wszystkich Świętych to dwie różne religie!

-Jestem katoliczką, jeśli o to ci chodzi- wyjaśniła.-A O-bon to po prostu okazja do puszczenia lampiona.

Wtem usłyszeli jakieś dziwnie głośne szmery dobiegające z lasu.

-Powiedz, że to twój brzuch- rzucił Gino do Mida.

-Sorki, już jadłem- odrzekł wzruszając ramionami.

-Podpalcie to, szybko!- krzyknęła Kan.

-Czym?!- zawolali we trójkę.

Chokkan wyciągnęła dwa patyki pocierając jeden o drugi najszybciej, jak tylko mogła. Podmuchała na dym, który zaraz zamienił się w płomień. Wrzuciła go w stos.

-Dobra, teraz nic nam nie zrobią- odetchnęła siadając na ziemi.

-Kto?- nie rozumiał dalej Mid.

-Dzikie zwierzęta- wyjaśniła.

Chłopcy popatrzyli na siebie wzruszając ramionami i też zajęli miejsca na trawie.

-I co będziemy robić?- dociekał Gino.-Opowiadać sobie przerażające historie?

-Dokładnie- potwierdziła dziewczyna.

Zaśmiała się jeszcze cicho spoglądając na niego.

Gwałtownie się wyprostowała rozszerzając oczy. Zamilkła patrząc na coś za Gino. Ani drgnęła. Tylko przełknęła ślinę.

-O kurczę!- zawołał przerażony Louis zrywając się z miejsca.

Mid wydał urwany krzyk też się podnosząc, a raczej podskakując.

-Co się z wami dzieje?- Gino patrzył na nich zdezorientowany.

Loui chwycił Kan za ramiona i przyciągając do siebie cofał się powoli.

Najstarszy syn Raphael w końcu, bardzo powoli, odwrócił się.

Zamarł widząc przed sobą ogromny, czarny jak smoła lisi pysk.

-Brat, szybko!- krzyknął Middletron pociągając brata za rękę do siebie.

-Wiać!- wydał rozkaz Louis.

Cała czwórka rzuciła się do ucieczki. Pędzili prosto, przed siebie, starając się nie oglądać za siebie.

-Kan, co to jest?!- żądał wyjaśnień Mid.

-Chyba Nogitsune!- odrzekła w biegu.-Wiecie, ten zły Kitsune!

-Czyli yōkai to jednak nie legendy!- przyznał Louis.

Dziewczyna zauważyła dogodną gałąź, dzięki której mogła spowolnić stwora.

-Pędzcie dalej!- rozkazała córka Usagiego.

Chłopakom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pognali przez las, a Chokkan naciągnęła gałąź. Uderzyła nią Nogitsune w brzuch.

-Bingo- syknęła do siebie.

Dogoniła przyjaciół.

🌚

Nastolatkowie dobiegali już do domu, gdy nagle przed nimi jak z ziemi wyrosły trzy gigantyczne wydry.

-Co jest?- nie rozumiała Kan.

Czwórka próbowała się wycofać, ale z tyłu czekało na nich mroczne Kitsune.

Po boku jeszcze doszły dwa duże koty.

-Bakeneko i Kamaitachi?- Kan nic z tego nie rozumiała.-Miał być tylko Nogitsune.

-Jak to "tylko"?- zdziwił się Gino.-Uknułaś to?

-Nogitsune to podróba- wyjawiła.-Ale reszta to nie wiem! Boże, co tu się dzieje?

Louis stojący obok nich zaczął się śmiać. Z każdą chwilą coraz głośniej.

-I z czego japę cieszysz?- zdziwił się Middletron.

-Dobra, dobra- chichotał.-Okay, chyba ich nastraszyliśmy. Możecie przestać.

Nagle wszystkie yōkai stanęły w miejscu zdejmując głowy. Śmiechy się pomnożyły.

Jakie było zdziwienie, gdy przed nimi stanęli Angel, Sharm, Leslie, Shell i Risa a także Kaito w stroju Nogitsune.

-Straszliwego Halloween!!!- zawołali wszyscy.

Kan, Gino i Mid stanęli zdezorientowani.

-Ooookay, ktoś wyjaśni o co tu chodzi?- spytał Gino.

-To po prostu taki halloweenowy psikus- wyjaśnił syn Leo.-No, to...cukierek albo jeszcze większy psikus!

~~~~~~~~~~

Ten shot miał być dłuższy i bardziej szczegółowy, ale za późno zaczęłam i już bym nie zdążyłam.

Ale niech nie będzie, że ja obchodzę Halloween. Specjalnie dałam te polskie akcenty 😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top