The Game Is On || SHERIARTY

Od: Jim

Krótka gra:

Dach, mieszkanie, miasto, park, polana... Co będzie dalej?

JM

4:00 PM

Do: Jim

Chcesz mnie zabrać na wycieczkę do lasu?

SH

4:02 PM

Dostarczono

Od: Jim

Tak, wiem, to nie było trudne....

Pobawmy się w chowanego. Do zobaczenia o 6pm.

JM x

4:03 PM


Sherlock patrzył przez chwilę na ostatnią wiadomość. Jak widać, nie tylko jemu się nudziło.

Spojrzał na zegarek. Była już czwarta. Miał dwie godziny, żeby go znaleźć. A znając Jima to nie mogło być takie proste.

Szybko zarzucił na siebie płaszcz i ubrał wygodne buty. Przez chwilę wahał się, czy wziąć swój granatowy szalik, ale stwierdził, że nawet dla niego było już za gorąco.

- John, wychodzę! – krzyknął do swojego współlokatora, który aktualnie siedział w fotelu w salonie i klepał w klawiaturę laptopa.

- Wrócisz na kolację?

- Raczej nie... Szczerze mówiąc, to nie wiem, o której będę z powrotem.

- Sherlocku, gdzie ty się znowu będziesz szwendał? – zapytał lekko już poirytowany jego ostatnimi wyjściami na całą noc, nie mówiąc nawet słowa, gdzie je spędza. Musiał jednak przyznać, że bardziej martwił się o detektywa, niż się na niego denerwował. Ale w końcu każdy ma swoje życie.

- Uważaj na siebie – dodał po chwili. - Moriarty potrafi czasem być nieprzewidywalny, choć wydaję mi się, że ty jedyny potrafisz sobie z nim poradzić. Przy tobie mniej przypomina psychopatę.

Holmes uśmiechnął do swojego przyjaciela. A więc wiedział. W sumie to trudno byłoby nie zauważyć. Miał tylko nadzieję, że tym razem James nikogo nie zabił, tak jak kilka tygodni temu, chcąc zrobić mu prezent urodzinowy.

- Nie martw się, wrócę w całości – powiedział i zamknął za sobą drzwi.


***


Od: Jim

Potrzebujesz wskazówki?

JM

4:21 PM


Od: Jim

Chciałem jeszcze spędzić z tobą trochę czasu przed północą, więc postaram zawęzić ci trochę miejsce poszukiwań: spróbuj w 221B.

JM

4:22 PM


Sherlock kilka razy przeczytał wiadomość. Nie mogło chodzić o mieszkanie. To by było za proste. Jakaś liczba? 2+2+1 to 5. Ale B na pewno nie było tu przypadkowo. 5B? Nic nie przychodziło mu do głowy. B to druga litera alfabetu. 5+2 to 7. Siedem... Dalej nic. Siedem i las. Zaraz... Największe lasy w Anglii. Jest ich siedem.

Tylko co z tego, skoro są N A J W I Ę K S Z E ?

Wyjął telefon i postanowił napisać do kryminalisty.


Do: Jim

Mam szukać cię we wszystkich największych lasach w całej Anglii? Przykro mi to stwierdzić, ale obawiam się, że w tym wypadku nic nie wyjdzie z naszego romantycznego wieczoru.

SH

4:35 PM

Dostarczono

Odpowiedź przyszła natychmiast.


Od: Jim

Nie... zanudziłbym się na śmierć, czekając na ciebie.

JM

4:36 PM


A po chwili kolejna.


Od: Jim

4,3,2... Irene zakłada kaptur.

JM

4:37 PM


Detektyw zamknął wiadomości i uruchomił Wikipedię. Wpisał hasło 'największe lasy w Anglii'.

Cannot Chase, Leigh Woods, Forest of Dean, Breekland, Sherwood, Dalby Forest, Wyle Forest...

Chwila... Sherwood. W tym lesie rozgrywa się akcja książki 'Przygody Robin Hooda'. Hood to kaptur. Irene Adler miała zablokowany telefon hasłem SHERlocked. Moriarty o tym wiedział. A te liczby? To pewnie powierzchnia. Otworzył stronę 'Sherwood Forest'. Zgadza się, 423ha.

Do Nottinghamshire samochodem jedzie się około cztery godziny, a było już za piętnaście piąta.

Ale od czego ma się braciszka w rządzie...


Po piętnastu minutach Holmes znalazł się już na dachu St. Bart's, skąd miał odlecieć. Co za zbieg okoliczności przyprowadził go akurat w to miejsce...

- Wiem, gdzie się wybierasz – powiedział Mycroft, widząc swojego brata. – Proszę, uważaj na siebie.

- Jesteś drugą osobą, która dzisiaj mi to mówi – odparł tylko.

Może nie było tego widać, ale Sherlock naprawdę był mu wdzięczny, choć zazwyczaj tego nie okazywał. Nie tylko za tę przysługę z transportem, brat ostatnio wiele dla niego robił. A on chyba nie zawsze to doceniał. Może kiedyś się poprawi.

- Dzięki – rzucił w stronę Mycrofta. To już był jakiś pierwszy krok.

Wsiadł do helikoptera i wyjaśnił pilotowi dokąd ma lecieć.


***


Znajdował się na niewielkim wzgórzu w środku lasu. W ostatniej wiadomości musiała być jeszcze jakaś podpowiedź. Te liczby... Na pewno nie oznaczały tylko powierzchni lasu. 4,3,2... Niedokończone liczenie. Potem powinno być jeden. Jeden, coś pierwszego, największego, najstarszego...

Z rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu.


Od: Jim

Widzę, że dobrze sobie radzisz. Pozwól, że wyślę ci zmodyfikowaną wersję poprzedniej wiadomości:

„ . 4 – 3 – 2 iRene Zakłada _ _ _ kaptur . . . || "

5:45 PM


Coś do wpisania? Nie, to nie to. Te dwie pionowe kreski na końcu... Coś mu przypominały. Jak w...

Tak, oczywiście! Alfabet Morse'a. Chwilę patrzył na tekst SMSa. Po niecałych dwóch minutach udało mu się ułożyć słowo. Kropka na początku i dwa myślniki pomiędzy cyframi – W (. - -). Dwie wielkie litery : R i Z. Następnie trzy kreski przed słowem kaptur – O. No i trzy kropki na końcu – S.

Układa się w wyraz 'WRZOS'.

W lesie Sherwood jest największe wrzosowisko w hrabstwie, a więc cyfra 1 również by w tym wypadku pasowała.

Zostało ostatnie dziesięć minut. Sherlock pędem rzucił się w kierunku wskazanego przez zagadki miejsca. Gdy do celu zostało mu jakieś dwieście metrów, usłyszał w oddali muzykę. Stayin' Alive. Tak, to zdecydowanie mógł być tylko jeden człowiek.


Kiedy brunet dotarł na miejsce, zatrzymał się z wrażenia. Na samym środku wrzosowiska, na tronie siedział nie kto inny jak Jim Moriarty, ubrany w królewski płaszcz. Na głowie miał lśniącą koronę, a w lewej ręce trzymał berło.

- Och, Sherly, kochanie, mówiłem, że powinieneś zobaczyć mnie w koronie – powiedział, widząc przed sobą oniemiałego detektywa.

- Czy to...

- Ależ skąd! Oczywiście, że to nie jakaś marna podróbka klejnotów koronnych. Za kogo ty mnie masz? Pożyczyłem z Tower.

Holmes wziął głęboki wdech, by za chwilę powoli wypuścić powietrze przez nos i móc się opanować.

- Pożyczyłeś?

- Właściwie to tak... Przy rozbitej gablocie zostawiłem karteczkę, że jutro oddam.

Detektyw przewrócił oczami.

- W końcu i mnie przez ciebie zamkną – odparł ze zrezygnowaniem. – Po co to wszystko?

- Jak to po co? Żeby się trochę rozerwać. Musisz przyznać, że tobie też się okropnie nudziło. A poza tym chciałem zobaczyć, czy aż tak ci na mnie zależy, że przejedziesz dla mnie pół Anglii... I nie zawiodłem się.

- Przejechałbym więcej – brunet wyszeptał, podchodząc bliżej.

Jim uśmiechnął się.

- Chodź, przygotowałem jeszcze jedną niespodziankę – powiedział, chwytając detektywa za rękę i pociągnął go za sobą. – Muszę ci powiedzieć, że szczególnie dobrze wyglądasz pośród wrzosów...


______________________________

Tak, wiem, dawno mnie tu nie było (moja cudowna współautorka udziela się tu znacznie więcej, także brawa dla niej, bo naprawdę ma talent i utrzymuje tę książkę przy życiu) , ale w końcu wróciłam z nowym shotem o Sherlocku Holmesie i Jimie Moriartym i ich jakże cudownej, lecz skomplikowanej relacji. Ale za to właśnie lubię te dwójkę i jestem niemalże pewna, że wielu z Was podziela moje zdanie. No bo w końcu z jakiegoś powodu to czytacie... ;'D

JM xxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top