43. Felix z Reader

Zamówienie dla Fellie_stay

Felix x Reader
Romans

On jest inny


- Wszyscy faceci są tacy sami.

To było moje pierwsze zdanie, które powiedziałam do swojej przyjaciółki i minęłam ją w drzwiach, wchodząc w głąb jej mieszkania. Nawet nie przywitałam się z jej babcią, która akurat była w domu i skierowałam się do pokoju dziewczyny.

- Co się stało? - spytała, wchodząc za mną i przymykając drzwi.

- Dlaczego muszę być według facetów ładna i niewinna?! - spytałam podniesionym tonem i usiadłam ciężko na jej łóżku. - To jest okropne, coraz częściej mnie faceci zahaczają na ulicy, bo chcą mnie podwieźć albo po prostu czegoś innego chcą! Ja nie wiem, bułkę biednemu kupię, ale tak to niech nic ode mnie nie chcą! To jest obrzydliwe i aż boję się sama wracać do domu!

- [T.I.], spokojnie, oddychaj, jeszcze mi tu zemdlejesz, a już jesteś czerwona...

- Ale jak ja będę wracać niby z imprez czy nawet ze szkoły w czwartki, gdzie kończę zajęcia o dziewiętnastej?! Już wtedy robi się ciemno i będzie coraz ciemniej, bo zaraz jesień!

- Przestań krzyczeć, babo głupia! Babcia mi zejdzie na zawał, nawet się z nią nie przywitałaś!

Patrzyłam na moją przyjaciółkę krótki moment i schowałam twarz w dłonie. Nie powiem, zaczęłam się uspokajać po tej krytyce i robiło mi się z każdą sekundą coraz bardziej głupio.

- Przepraszam... - powiedziałam ze skruchą. - Po prostu się boję... Bo wiesz co się zbliża, prawda?

- Mmm... Mówisz o imprezie zamkniętej mojego kuzyna Felixa? Ale weź, to jest zamknięte, bo on jest sławny.

- Ale nie znam go w pełni, a stawiam na to, że jest taki sam, jak wszyscy inni. Nie mógłby się urodzić w okolicach matur? Przynajmniej moja mama by się nie zgodziła na cokolwiek.

- Ale... - zmarszczyła brwi. - Ale jesteś już dorosła.

- C I C H O. - skrzyżowały ręce i założyłam nogę na nogę. - Nie wiem po co mnie chcesz z nim zapoznać, skoro jest sławny, nie zna mnie, jestem jedynie zapracowaną uczennicą. A ty jesteś jego rodziną, halo!

- Ale jesteś moją najlepszą przyjaciółką i on CHCE cię poznać, ja nie żartuję!

- Ugh, żyję z dziwakami...

Stało się, jak chciała [I.P.], czyli poszłaś na te urodziny. Na początku kompletnie nie umiałaś się odnaleźć. Znałaś jedynie swoją przyjaciółkę, jej rodziców oraz jedną z sióstr Felixa ze zdjęcia. Jednak gdy ta się nagle rozgadała, skupiłaś się na jej słowach i zapomniałaś gdzie właściwie jesteś. Opowiadała o Australii, o jej ulubionych filmach, gotowaniu, aż doszła do tematu...

- Przywitałaś się już z moim bratem tak w ogóle? - pokiwałam niepewnie głową, że nie. - No to chodź, przedstawię was sobie i opowiem ci dalej coś, jeżeli będziesz chciała.

Mimo jej uśmiechu, nadal nie czułam się pewna co do tego pomysłu. Wiedziałam i nadal mnie to drażniło z tyłu głowy, że po to tu przyszłam - ponieważ chłopak chciał mnie poznać. Mnie, najlepszą przyjaciółkę swojej bliskiej kuzynki.

- Hej, [T.I.]! - usłyszałam głos swojej przyjaciółki, która szła w naszym kierunku. - Poznałaś się już z Felixem?

Przewróciłam aż oczami.

To jakaś klątwa to imię czy co?

- Nie, jeszcze nie. - odpowiedziałam nieco bardziej szorstko, niż mam to w zwyczaju.

- Właśnie też ją o to spytałam! - siostra jubilata zaśmiała się. - Ty jesteś pewna, że jesteśmy kuzynkami? A może siostrami?

- Hmmm... - [P.I.] zrobiła zboczoną minkę.

Czy to moment, kiedy mogę się ulotnić?

- Dobra, chodźmy w trójkę! - powiedziała moja przyjaciółka.

A jednak nie. Shit.

- Super pomysł! - i obie dziewczyny złapały mnie za dłonie, zaczynając ciągnąć w stronę, którą tylko one znały.

Przeciskałyśmy się między ludźmi aż do czasu, gdy przed nami nie ukazał się ciemnowłosy chłopak. Jego przydługie włosy były zaczesane na boki, a te z tyłu chyba samowolnie owijały jego szyję.  Dodatkowo jego piegi kontrastowały z jego fryzurą i ciemnym, eleganckim ubiorem, dodając beztroski na uśmiechniętej buzi.

- Felix, Felix! - krzyknęła [I.P.], mimo tego, że już stałyśmy obok niego. Prawie się aż zakrztusił sokiem, który pił przez kolorową słomkę. - Oh, sorki... Ale mamy [T.I.]!

- [T.I.]? - na to imię przeniósł swój wzrok na mnie. No tak, jedyna twarz, której dzisiaj nie miał jeszcze okazji poznać. - Miło mi cię poznać, jestem Felix. - powiedział, kłaniając się lekko.

- Mi ciebie również. - odpowiedziałam z lekkim skinieniem głowy.

Dobra, jego głos także nie pasuje do tych piegów. Ratunku czy coś?

- Jak się bawicie? - spytał, spoglądając na nas po kolei.

- Całkiem fajnie! - odpowiedziała mu siostra. - Przynajmniej mam kolejną osobę na listę gości na moje urodziny. - i wtedy spojrzała na mnie.

Hahaha... Co?

- Tak się polubiłyście? - dopytał.

- Kto by twojej siostry nie lubił? - odparł z domieszką hipokryzji, którą oczywiście tylko ja wyczułam.

- Awww, widzisz? Jaka kochana? - dodała.

- No ja wiem, nie bez powodu jesteśmy przyjaciółkami przecież. - powiedziała [T.I.].

Ty mi zamów taksówkę i jedźmy razem gdzieś, a nie próbujesz mnie zdezalienować... Nie, czekaj, nie ma takiego słowa.

Ale chcę się alienować pod kocykiem!

- Halo! - usłyszałam koło swojego ucha. Aż podskoczyłam przestraszona. Ach, [I.P.]- Ziemia do [T.I.], zasnęłaś nam na stojąco.

Zbadałam wzrokiem ludzi po kolei wokół mnie. Felix, jego siostra i moje przyjaciółka przyglądali mi się z lekkim rozbawieniem. Po chwili jednak zmieniłam zdanie, tylko dziewczyny tak na mnie patrzyły. Spojrzenie chłopaka wydawało się jednak... Inne? Trudno powiedzieć, szybko odwrócił wzrok gdzieś w bok.

- Właśnie, nie jesteście głodne? Chodźmy coś zjeść! - powiedziała [I.S.F.].

Najpierw poszła ona, następnie [I.P.] i ja na tyłach. Ostatni raz spojrzałam na Felixa. Pomachał mi z lekkim uśmiechem.

Och... Miłe...

Odmachałam mu, odwzajemniając uśmiech i poszłam dalej. Powinnam skarcić się w tej chwili, ale... Ale to było miłe i tak. A ten uśmiech nie pomógł zdecydowanie.

Rozmawiałyśmy, podkradałyśmy ciastka i już rozmyślałyśmy gdzie pójdziemy razem jutro, bo jeszcze akurat tego dnia rodzina Felixa będzie przebywała w stolicy i wylatuje do Australii. Po tym, jak poznałam dzisiejszego jubilata, czułam ulgę, jakbym była po egzaminie. Chciał mnie poznać? Poznał, teraz nie muszę wcale do niego podchodzić.

- Och... - spojrzałam na godzinę. - Już koło północy, będę musiała wracać do domu.

- Zamówisz taksówkę może? - spytała mnie siostra Felixa.

- Nieee - od razu odpowiedziała za mnie [I.P.] - Myślę, że spytam taty czy by cię nie podwiózł.

Pokiwałam głową i ta zniknęła w tłumie. Spojrzałyśmy na siebie z dziewczyną i nastała nieco niezręczna cisza.

- A wy co nagle takie ciche? - zaskoczył nas o tyłu Felix ze swoim uśmiechem i piegami. - Jeszcze niedawno było was słychać na całej sali, a teraz co?

- [T.I.] będzie pewnie niedługo wracać z wujkiem do domu. - odpowiedziała jego siostra.

- Z tatą [I.P.]? Ale on chyba nie nadaję się za bardzo teraz na kierowcę, wiecie?

- Nie da rady - pojawiła się nagle moja przyjaciółka z zażenowaną miną. - Ktoś tacie zrobił zbyt mocnego drinka i wolę, żeby jednak żadnego zgonu przez wypadek drogowy nie było.

Pokiwałam głową, a głowa mi opadła w zamyśleniu. W tym momencie nie wiem co zrobić. Boję się jechać sama z taksówkarzem, ale otwarcie tego nie powiem przecież. Ważne, że moja przyjaciółka mnie doskonale rozumie.

- A gdybym pożyczył samochód od twojego taty? - chłopak rzucił pomysł.

- Ale... dopiero co masz praktyki, chłopie. A jak cię złapią? - zwróciła mu uwagę siostra.

- Jeżeli nie złamię przepisów, nikt na mnie nie zwróci uwagi, szczególnie jak jest taka godzina, jaka jest. -odparł i wzruszył ramionami.

- Ja pojadę z wami i wrócimy z powrotem. - powiedziała [I.P.].

- To ja zaczekam na was tutaj w takim razie, tylko wracajcie szybko! Bo umrę z tęsknoty! - dodała [I.S.F.], na co jej starszy brat się zaśmiał.

- Spokojnie, wrócimy przed zmierzchem, cali i trzeźwi.

Zaczęły się pożegnania. Nie musiałam z wieloma osobami jednak tego robić, nie znałam nadal wszystkich ludzi, którzy się zgromadzili z okazji urodzin Felixa. Poszliśmy w trójkę, żeby się ubrać, ale nagle [I.P.] się zorientowała, że nie ma torebki z ważnymi rzeczami typu telefon.

- Zaraz wracam, zaczekajcie! - i pędem wbiegła wręcz między gości.

No i zostałam ja i chłopak. Chłopak i ja. No zajebiście wam powiem.

Breath in...

Breath out.

- Tak właściwie czemu tak uciekasz przed taksówkami? Jak nie masz pieniędzy na nią to mogę ci nawet pożyczyć...

- Nie ufam kierowcom. - odparłam stanowczo, klękając, żeby rzekomo zawiązać od nowa sznurówki.

- Mhm... Okej. - odparł nieco speszony moją odpowiedzią. Widocznie odczytał z tonu mojego głosu, że nie chcę o tym rozmawiać.

Wyprostowałam się znowu i zerknęłam na chłopaka. Stał i przyglądał się ludziom, co jakiś czas coś gestykulując. Nie wiedziałam o czym mielibyśmy pogadać. Może przez to też mi przyszło na myśl...

Może to nie było miłe co zrobiłam?

Nie, nie będę go przepraszać. Zasłużył na to, za zbytnią ciekawość się płaci.

- A mi ufasz?

Przerwał ciszę między nami i nasze spojrzenia się spotkały. Przy okazji mnie nakrył, że mu się przyglądam.

Shit.

- Bardziej ufam twojej kuzynce, a mojej przyjaciółce niż obcym facetom. - znowu szorstko.

Chłopak ogarnął przysługą grzywkę z czoła i znowu na mnie spojrzał.

- To wiedz, że nie jestem taki, jak ci się zdaje. Nie musisz się mnie ani bać ani nie ufać. Bo ja tobie ufam i wiem jak dobrą osobą jesteś, w szczególności dla [I.P.].

Spojrzałaś na chłopaka niepewnie. Niestety zanim którekolwiek z was zdążyło powiedzieć swoją opinię na ten temat, przyszła twoja przyjaciółka.

- Uff, znalazłam. To co, jedziemy? - spojrzała to na mnie, to na Felixa.

- Jak masz kluczyk to tak, bo w sumie o nim zapomniałem... - zaśmiał się chłopak nieśmiało.

- Wiedziałam, że zapomnisz o nie swoich kluczach. Spokojnie - machnęła ręką. - mam je właśnie w torebce. Chodźmy!

Odkąd przepuścił mnie i [I.P.] w drzwiach, zastanawiałam się nad tym co powiedział. Byłam totalnie topiona przez swój strach w ciemnych scenariuszach, przez co miałam blokadę i nie potrafiłam się rozluźnić. Usiadłam z tyłu, na tylnym siedzeniu, a [I.P.] puściła jakąś swoją playlistę Lauva i jechaliśmy. Felix był raczej cicho, skupiał się na drodze i GPS-ie w swoim telefonie.

- Ej, [T.I.], już jesteś zmęczona? - spytała mnie z troską przyjaciółka, odwracając głowę w moją stronę.

- Trochę? Ostatnio wszystko mnie męczy... - i westchnęłam cicho, nadal gapiąc się w ciemność za szybą.

- Powinnaś bardziej myśleć o sobie, niż o zajęciach, bo z tego co słyszałem to niezły pracoholik z ciebie. - skomentował Felix.

Nie odpowiedziałam na to.

- W każdym razie prawie jesteśmy na miejscu. I... - zaparkował. - Doprowadzę cię.

- Co? - spytałam, ale ten wyszedł z samochodu i najzwyczajniej w świecie otworzył mi drzwi.

- [T.I.] nie jest przyzwyczajona do dżentelmenów. - zażartowała z chichotem [I.P.]

Słaby żart.

Wysiadłam z samochodu, rzucając niemiłe "Siema" i trzasnęłam drzwiami. Chciałam minąć Felixa, ale zamiast tego, wpadłam na tego Ciołka, bo wszedł mi na drogę.

- No co? - spojrzałam na niego z wyrzutem. - Mogę już wracać do domu?

Chłopak chwilę mi się przyglądał, wypuścił powoli powietrze z płuc i puścił mnie przodem, po czym i tak wyrównał ze mną krok.

- Jak na zmęczoną szybko chodzisz.

- Poczucie humoru to macie wszyscy takie samo. - odgryzłam się.

- Nie zaprzeczę i nie potwierdzę. - powiedział.

Doszliśmy w końcu do drzwi i zanim zapukałam, chłopak stuknął mnie placem w ramię. Spojrzałam na niego pytającym uśmiechem.

- Napiszę do ciebie, jak dojedziemy. Nie musisz odpowiadać, jak nie chcesz. Dobranoc. - i odszedł.

- Dobranoc... - powiedziałam cicho, czego zapewne nie słyszał.

Otworzyła mi mama. Oczywiście nie za bardzo pytała jak było, a jedynie, że idzie spać i mi też poleca, bo mam nietęgą minę. W sumie umyłam jedynie twarz i zęby. Nie miałam siły na nic więcej. Padłam na łóżko i spojrzałam ostatni raz na telefon.

Hm? Wiadomość?

"Już dojechaliśmy. Mam nadzieję, że się dobrze bawiłaś i będę mógł cię bliżej poznać nie przez opowieści, a twoje własne słowa i uczynki, które będę mógł zobaczyć na własne oczy. Rozmawiałem z moją kuzynką i chciałem ci tylko powiedzieć, że zawsze będziesz mogła polegać na mnie i na mojej rodzinie.
Dobranoc - Felix"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top