41. Jisung x Reader

Zamówienie od coffee_lord/aragog_coffee

Jisung x Reader
Romans

Niewinna niczemu

Nastała wojna. Państwa Elerdis i Kierris nie potrafiły się dogadać pod każdym względem. Pierwsze państwo było przepełnione ludźmi o niezwykłych zdolnościach. Każda osoba miała jakiś swój piękny lub przeklęty dar. Wcześniej, za czasów pokoju, były one narzędziami mającymi służyć innym. Jednak tutaj pojawia się drugie państwo, o którym wspomniano wcześniej. Uznali zdolności społeczeństwa Elerdis za coś, co nie powinno istnieć. Wmawiano Kierristyczykom, że posiadacze darów to pomioty najgorszych bóstw. Zaczęto szkolić od najmłodszych lat dzieci na łowców i potajemnie zabijano Elerdian. W ten oto sposób, gdy udowodniono kto nasyła skrytobójców, nastał czas wojny.

- [T.I.]! - krzyknął któryś z żołnierzy, tuż przed skokiem ze swojego wierzchowca latającego. Nazywany jest on frizsem. Te zwierzęta przypominają nie za dużych rozmiarów smoki, jednakże różnią się tym, że na grzbiecie i skrzydłach mają pióra. - Zaraz wyskakujemy, musisz dać znak! Pamiętasz jaki?!

- Tak! - odkrzyknęła.

[T.I.] jest jedną z młodszych wojowniczek, jednakże ma jedną z głównych ról w planie najazdu na plac bitwy. Tak, ich uczestnictwo to jedynie część planu. Mieli zaskoczyć wszystkich z góry, dając pewną przewagę swoim wojownikom. Dziewczyna czuła strach i zdenerwowanie. To był dopiero jej drugi raz na polu walki, a to zdecydowanie nie jest coś w rodzaju ćwiczeń. Nacisk innych na jej drobną posturę dodatkowo działa dekoncentrująco.

W końcu gdy dolecieli w odpowiednie miejsce, [T.I.] nagle poleciała wysoko w górę. Pozostali zrobili podobnie, jednak nie dolecieli tak daleko, jak ona, na oko różnica dziesięciu metrów. Zaraz zresztą się dowiecie dlaczego.

Pojawiła się wśród wierzchowców Frizsów pojawiła się mgła, jako część planu, jako kamuflaż. Wtem dziewczyna puściła się swojego zwierzęcia i zaczęła spadać, ruchem ręki rozrzedzając powstałą przez innego wojownika ich grupy chmurę. Inni polecieli za nią. W czasie lotu każdy sięgnął po swój łuk i przygotował się do strzału. Ich groty nagle błysły jasnoniebieskim płomieniem.

Poleciały strzały w kierunku wrogich jednostek.

Zaskoczona armia rywala desperacko zaczęła się chować przed strzałami padającymi z nieba. Kompletny chaos jednak nastąpił wraz z wybuchem jednego w wozów wroga przez strzały. Wtedy właśnie nastąpił czas na kolejne zadanie dla [T.I.]. Dziewczyna zamknęła oczy i skupiła się na świstającym jej w uszach wietrze i cieple ciał, które leciały wraz z nią w kierunku ziemi.

Czternastu ludzi.

Wszyscy lecą pode mną.

Mam ich w zasięgu...

Rozłożyła ręce i czując przez swoje wyostrzone zmysły zbliżający się grunt, zapanowała nad lotem swoich towarzyszy. Wszyscy nagle zwolnili, aby łagodnie wylądować na ziemi, nie dostając żadnych obrażeń. Mogli więc dalej korzystać z paraliżu strachu przeciwników, ale...

Tutaj już [T.I.] wyczerpała swoje siły. Nie spodziewała się tego. Nie wiedziała, że stres, zdenerwowanie i strach na moment spowoduje, że będzie musiała upaść na kolana, aby odzyskać orientację w terenie. Wzrok na ułamek sekundy się rozmazał, a dreszcze z potem zapanowały nad kończynami. Wdech i wydech. Wdech i wydech. Skupiła się na tym, aby jak najszybciej dołączyć do walki.

Nagle ścisk w żołądku.

Szósty zmysł.

Spojrzała szybko na jakikolwiek przedmiot, który był przed nią i wystrzeliła za siebie, zdając się intuicji, aby osoby skradającej się za sobą nie zabić. Widziała kątem oka, że wyżłobiony patyk ze srebrnym grotem mimo ognia, zatrzymał się prostopadle tuż obok jej głowy.

A poczuła więcej.

Zimne ostrze przy tętnicy i czyjś oddech przy płatku ucha.

Trwali w ciszy. Żadne z nich nie ruszyło się ani o krok aż do cichego chichotu, który przyprawił dziewczynę o kolejną falę dreszczy. Wiatr muskający ich twarze wydawał się jeszcze chłodniejszy niż jeszcze przed chwilą. Zmysły były tylko i wyłącznie skupione na osobnika za jej plecami.

- Co taka drobinka, jak ty, robi na polu bitwy? Nie wolałabyś być gdzieś... W spokojniejszym miejscu?

- Jeszcze jedno słowo, a ta strzała wyląduje w twoim oku, chyba, że mam cię udusić - zagroziła mu, obserwując kątem oka strzałę. - a nie potrzebuję do tego nawet rąk.

Znów słysząc kolejny śmiech, w dziewczynie zaczęło się gotować. Jednakże jej łagodna natura nie została przezwyciężona przez nienawiść. Mimo tego, że jest na polu bitwy. Mimo tego, że co chwila ktoś, kogo na pewno zdążyła poznać obrywa od wroga, nie potrafiła tego kogoś zabić.

Spojrzała więc w kierunku jeszcze innego przedmiotu, którym okazał się kamień i z impetem rzuciła za pomocą telekinezy. Chłopak zrobił jednak unik, jednakże dziewczyna postanowiła wykorzystać jego chwilową nieuwagę i szybki strzeliła rywalowi łokciem w twarz, konkretnie w wargi. Młody wojownik odskoczył i gdy miał już strzelić ze swojej profesjonalnej kuszy...

- KRIW! KRIW ZWARIOWAŁ!

- ZABILI JĄ!

- ARHIELA NIE ŻYJE!

- RATUJ SIĘ KTO MOŻE, NIKT NAD NIM NIE PANUJE!

Arhiela nie żyje... Była jedną z nauczycielek [T.I.], a zarazem zaklinaczką. Gdy teraz jej dusza odeszła od bladego, coraz bledszego ciała, największa broń przestaje być pod jakąkolwiek kontrolą. Tak, mowa tu o kriwie. Morderczym stworzeniu, które ma ponad pięćdziesiąt kilometrów długości, a swoją paszczą z tysiącami ostrzy przypomina tasiemca uzbrojonego. Wyłania się z ziemi i zjada po paręnaście osób na raz, a po otrzymaniu nieszkodliwych dla niego pocisków, chowa się w ziemi, jak dżdżownica.

Potwór zaczął zbliżać się do [T.I.] i pozostałych. Dziewczyna odrzuciła wręcz z bólem wszelkie wspomnienia z bliską jej zaklinaczką, która w tym momencie gryzła piach i się rozejrzała. Dookoła niej byli żołnierze, którzy dzielili się na dwie grupy - na uciekinierów i atakujących, wszyscy jednak ze strony wroga. Postanowiła jednak to zignorować. Zebrała w sobie jeszcze więcej siły i swoim darem odrzuciła wszystkich daleko na bok, włącznie z samą sobą, ale w ostatniej chwili powstrzymała odrzut, żeby nie uderzyć w drzewo. Na szczęście kriw uderzył w puste pole, nikogo przy tym nie zjadając. W ten oto sposób as wojowników Elerdis zaczął pustoszyć dosłownie wszystko.

[T.I.] rozejrzała się po ludziach. Wszyscy uciekali w popłochu do okolicznego, dość obszernego lasu, zapominając na tą chwilę o celu, dla którego dzisiaj się tu znaleźli. Dziewczyna postanowiła biec za innymi, trzymając się swojej naiwnej nadziei, że kogokolwiek ze swoich sojuszników znajdzie. Biegła, jak szalona, rozglądając się z uwagą. Każdy jednak zdawał się skupić na sobie, wszystko jedno z którego państwa pochodził.

Im więcej zaczęła mijać drzew, tym mniej za to trafiała na kogokolwiek. Mając jednak nadal optymistyczne myśli, biegła przed siebie. Jednak słysząc już kompletną ciszę, stanęła w bezruchu. Rozejrzała się wokoło. W miejscu gdzie się znajdowała, liście drzew bardziej przypominały te jesienne, schnące, a nie z okresu letniego, które widziała na początku ucieczki. To dodawało elementu grozy. W końcu wręcz straciła orientację.

Którędy biegłam? Gdzie jestem? Gdzie powinnam iść?

Nagle poczuła niesamowity ból w głowie. Nawet nie potrafiła przez to zarejestrować co jest tego przyczyną. Złapała włosy w pięści i krzyknęła. Jednak jeszcze bardziej była zdezorientowana, bo nie słyszała własnego głosu. Upadła na kolana. Patrzyła w ziemię swoimi zwężonymi źrenicami, mając wrażenie, że nawet wyrywanie włosów by jej nie pomogło.

I wtem ból ustał. Dziewczyna wtedy sobie zdała sprawę, że przyczyną tego był jakiś głuchy pisk. Tak, głuchy pisk. Opadła plackiem na ziemię, zaczynając powoli znów czuć. Wilgoć ziemi. Zapach śmierci.

I czyjeś kroki...

- Wiedziałem, że jesteś jedną z tych mających szósty zmysł. - usłyszała nagle nad swoją głową.

Pod wpływem impulsu przekręciła się na plecy i widząc nad sobą oprawcę, zacisnęła pięści i spowodowała u wroga uścisk w gardle. Przy okazji mogła mu się przyjrzeć. Szczupła twarz z garbatym nosem, na oko trzydzieści lat. Czarne kosmyki włosów na pewno nie widziały dawno nożyc fryzjerskich.

Ubrany w czerń z metalowymi elementami w ubiorze jednak, mimo duszenia, machnął nożem i niestety to wybudzili dziewczynę z małego transu. Wróg, migać już normalnie oddychać, podstawił [T.I.] ostrze do gardła.

- Czyżbyś miała parę umiejętności na raz, mały demonie? - znów odezwał się swoim szorstkim głosem.

Młoda wojowniczka się nie odezwała i znów zacisnęła lewą rękę co nie umknęło niestety uwadze łowcy. Wbił wiec ostrze w środek jej przedramienia. Zacisnęła jednak zęby. Nie chciała krzyknąć. Nie chciała okazać słabości, a za to starała się znaleźć rozwiązanie jak wyjść z tej sytuacji wydającej się bez wyjścia. Musiała się zdać na własna cierpliwość. Dodatkowo czuła, że nikt przyjazny nie czai się po okolicy. Wręcz przeciwnie.

Spodziewała się, że to pułapka.

- To, czym oberwałaś, było czymś w rodzaju fal dźwiękowych - zaczął tłumaczyć. - Jednak to działa jedynie na waszych wojowników, którzy mają szósty zmysł. Wykazujesz też umiejętności nekromanty i władasz jednym z żywiołów. Rzadko to się spotyka. Fakt, z reguły ci związani tym waszym diabelskim darem mającym związek z ludźmi i zwierzętami mają to do siebie, że posiadają szósty zmysł. Jednakże... - przekręcił nóż o parę stopni w jej ręce, na co syknęła. - Wydajesz się tak interesująca, że twoja niewinność kusząca mnie do zniszczenia cię szybko zmienia moje plany. Będę cię niszczył powoli, a ty mi powiesz wszystko, co wiesz...

Na to dziewczyna plunęła mu śliną w twarz i kopnęła go kolanem między nogi. Mężczyzna puścił nóż, więc wojowniczka wyciągnęła przebitą przez ostre narzędzie rękę i skierowała w jego kierunku, odrzucając mężczyznę od siebie. Była jednak nadal osłabiona po tamtych falach dźwiękowych, o których wspomniał wcześniej. Niestety nie była wojowniczką z grupy fizycznej, a magicznej. Plus jej młody wiek. Dopiero co ukończyła osiemnaście lat, co u niej w kraju nawet nie było wiekiem dojrzałym.

Spojrzała jednak złowrogo na mężczyznę przed sobą i zaczęła się skupiać na jego pulsie. Jako nekromantka, mogła wyczuwać czyjąś obecność, czyiś puls... Jedynie nie doszła do poziomu, aby czytać komuś w myślach. Ale podobno mogłaby się tego szybko nauczyć, gdyby nie wojna, która nastała i to, że w wojsku były już osoby to potrafiące.

Wolniej...

Jeszcze wolniej...

Wojowniczka zaczęła skupiać się na sercu przeciwnika. Spowolniała bicie tegoż organu aż do nieprzytomności. Jednakże jest jeden minus. Rzadko to robiła. Gdy już skupiała się na takich rzeczach, z opóźnieniem trafiało do jej podświadomości co się dzieje wokoło. Traciła podzielność uwagi. Dlatego widziała jedynie, jak mężczyzna osuwa się, opierawszy się plecami o jedno z drzew. A nie spostrzegła tego, że sięgnął on do kieszeni.

I znów pisk. Znów ten rozdzierający każdą komórkę w mózgu ból, pieczenie, mrowienie. Krzyknęła, łapiąc się zdrowszą dłonią za głowę i po chwili upadła sparaliżowana na ziemię. Jedynie co miała w głowie to chęć śmierci, aby ten ból ustał. I zaprzestał, ale zamiast tego wróg wyjął ostrze z jej przedramienia, przez co krew zaczęła intensywnie lecieć z żył i drobnych tętnic.

- Chyba się zawiodłem... - usłyszała, jakby przez mgłę i poczuła mocne kopnięcie w brzuch jego ciężkim butem z metalową końcówką. Odkaszlnęła i skuliła się jeszcze bardziej. Obraz zaczął jej się rozmazywać przez ból, wyczerpanie i utratę krwi.

Jedyne teraz co czuła to wilgoć kochanej ziemi, która przestała dawać życie swoim dzieciom, czyli drzewom i kwiatom.

- Czyli... Nic mi nie powiesz, tak? - poczuła zimno ostrza na swoim poliku. - Ale nie mam ochoty tego kończyć, wiesz o tym?

- Ale ja tak! - i mężczyzna nagle został rzucony na ziemię przez kogoś innego.

[T.I.] powoli jednak traciła jakąkolwiek świadomość. Nie wiedziała kto z kim walczy. Nie trafiało do niej, że chłopak z którym wcześniej miała styczność właśnie chciał jej uratować życie. Jedyne co do niej trafiało...

To ciemność.

W tym czasie młody wojownik stał się wrogiem własnego kraju. Tym osobnikiem, który [T.I.] wcześniej wyczuwała był właśnie on. Śledził ją po cichu, chcąc ją zgładzić. Zaczął jej nienawidzić po jej ratunku od kriwii jeszcze bardziej. Chciał się wręcz zemścić na tym, że jest jej dłużnikiem. On? Dłużnikiem? I to własnego wroga? Nie potrafił tego przyjąć do świadomości.

Wtedy trafił na to, jak wpadła w pułapkę jednego z łowców. Coś w nim pękło, ponieważ na własne oczy zobaczył dorosłego, doświadczonego mordercę, który zabija tak naprawdę niewinną istotę, delikatną dziewczynę. Nawet wpadła mu myśl, że tak desperacko to państwo się chroni, że wysyła kogokolwiek na front!

Gdy tylko nadarzyła się okazja, rzucił się pod wpływem impulsu na łowcę i gdy już obaj leżeli na ziemi, strzelił mu z kuszy prosto w czoło. Bez problemu gruba strzała przebiła czaszkę, wczepiając głowę mężczyzny w ziemię przykrytą zeschniętymi, przygniłymi liśćmi.

Młody wojownik wstał ziemi i spojrzał ostatni raz na zabitą z jego broni postać.

- Nie wierzę, że to robię... - zmierzwił włosy i spojrzał na konającą blisko dziewczynę. Od razu przestał rozmyślać nad tym kim teraz jest i postanowił się z nią ukryć. Podszedł do niej prędko i przykucnął przy jej drobnym ciele.

- Hej hej, halo... - przyłożył dwa palce do jej szyi. Puls był. Nikły i spowolniony, ale był. - Panienko, idziesz ze mną - wziął ją ostrożnie na ręce zadziwiony jej lekkością i zaczął się kierować w wiadome jedyni sobie miejsce. - i zostajesz ze mną, nigdzie nie odchodzimy. - cały czas gadał do półprzytomnej dziewczyny.

~^~

Ciepło...
Słyszę strzyki palącego się drewna...
I ból ręki...

Dziewczyna lekko uchyliła powieki i jej oczom ukazało się małe ognisko. Podniosła wzrok, korzystając z tego, że ogień rozjaśnia lekko jej otoczenie. Patrząc w górę, zobaczyła wielkie drzewo o mocno grubym pniu. Gdy tak leży to nawet rozmiar jej ciała nie dorównuje średnicy tejże potężnej rośliny.

- Witam ponownie.

Na ten głos podniosła się do siadu i spojrzała przestraszona na chłopaka przed sobą. Poznała go, ale to nie musiało oznaczać, że mu od razu zaufa. Młody wojownik podniósł lekko ręce.

- Patrz, nie mam broni. Nic ci nie grozi.

Dziewczyna wyciągnęła rękę w jego kierunku, na co chłopak nieco się przestraszył i wyskoczył z „hej hej hej, ja serio ci nic nie zrobię, przecież cały czas mam ręce w górze" i chciała już zapanować w jakimś stopniu nad jego ciałem, ale spojrzała na bandaż na ręce. Był czysty i dobrze założony. Skupiła się na tym, próbując sobie przypomnieć cokolwiek po tym, jak drugi raz oberwała od tamtego łowcy tymi falami dźwiękowymi.

Ale ja tak!

Nie wierzę, że to robię...

Nie potrafiła w to uwierzyć. Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi...

- To ty ukrywałeś się wtedy w krzakach, jakbyś czekał na odpowiedni moment, żeby mnie zabić? - spytała, przenosząc wzrok z bandaża na chłopaka.

- No... - podrapał się nieco skrępowany pytaniem dziewczyny. - Na początku chciałem, w końcu jesteśmy wrogami... Znaczy chyba byliśmy, ale...

- Byliśmy? - spytała i zaczęła się do niego zbliżać.

- T- to znaczy wiesz... - zaśmiał się zdenerwowany. - U-uratowałem cię od tego łowcy, bo...

- Nie mów nic - przerwała mu, gdy już okrążyła małe ognisko i przyłożyła mu wskazujący i trzeci palec do czoła. - i spójrz mi w oczy.

Chłopak i tak to już robił. Patrzył w jej cudne tęczówki, nawet nie zadając sobie pytań co ona może teraz robić. Usłyszał oczywiście, że jest nekromantką, ale tez przez to nie wie co chciała zrobić.

Natomiast ona...

- Chciałeś nas zabijać od małego aż do dzisiaj. - powiedziała tylko, zabierając od niego rękę i się lekko uśmiechnęła.

- D-dlaczego się uśmiechasz w takim razie? - spytał.

- Bo liczy się dzisiaj - odpowiedziała i zaczęła kontynuować, widząc jego pytające spojrzenie. - Oczy są zwierciadłem naszej duszy. Ja widzę więcej, ale każdy człowiek może zauważyć wiele rzeczy, patrząc komuś prosto w oczy.

- Nie słyszałem o tym nigdy...

- To spróbuj teraz na mnie. - usiadła skrzyżnie i znów spojrzała prosto w ciemne tęczówki chłopaka.

- Ale ja nie umiem, nigdy wcześniej tego nie robiłem...

- No próbuj, do odważnych świat należy.

Chłopak moment się zastanawiał, ale im dłużej tak patrzył w jej oczy tym bardziej czuł... Zawstydzenie?

- Wydajesz się osłabiona i... Szczęśliwa. - strzelił

- Brawo! - zaklaskała delikatnie w dłonie. - A teraz mi powiedz jak masz na imię.

Chłopak zamrugał energicznie. Nie wierzył, że ona tak szybko potrafiła mu zaufać. Tylko dlatego, bo zmienił dzisiaj zdanie co do swojego kraju?

- Jisung. Han Jisung.

- A ja [T.I.] - odpowiedziała, wyciągając do niego rękę. - [T.N.] [T.I.].

Chłopak z lekkim uśmiechem uścisnął jej rękę. I od tego momentu zbliżali się do siebie dzień po dniu.

Okazało się, że chłopak zaprowadził ją do pewnego miejsca w lesie nad strumykiem. Znał to miejsce jedynie on i miał nadzieję, że tak pozostanie. Był gotów w każdej chwili znów z [T.I.] uciekać w bezpieczne miejsce.

Gdy dziewczyna regenerowała swoje siły, opowiadała Jisungowi o swoim kraju. O frizsach czy innych stworzeniach, na czym polega dziedziczenie darów i zwyczajach. Zbliżali się do siebie do tego stopnia, że [T.I.] wyczuwała kiedy Jisung ma koszmary, budziła go i śpiewała mu kołysanki. A znała ich wiele. Dopiero wtedy chłopak zaczął sobie uświadamiać, że jego decyzja nie była taka głupia. Zaczął się uczyć co to życie przepełnione wdzięcznością, współczuciem i dawaniem ciepła innym. W ten sposób stał się wrogiem swojego domu nie tylko przez zdradziecki czyn, ale też poglądami. Dziewczyna zbudziła w nim ten ogień, którego zawsze brakowało w jego kraju. W Kierris rozmawiało się jedynie o tym kto idzie zabijać i jaka broń jest lepsza. [T.I.] słuchała o państwie z którego pochodzi jej towarzysz i za każdym razem mówiła „Brak miłości zawsze powoduje coś złego".

- Teraz już to wiem. - powiedział pewnego razu, wywołując u [T.I.] uśmiech, który powodował coraz częściej ciepło w duszy, w którą zresztą zaczął wierzyć dzięki niej.

- W takim razie bardzo dobrze. - powiedziała i założyła swój wianek z błękitnych kwiatów na jego włosy. - Gdy rozumiesz tą zasadę, zdobywasz wszystko i wszystkich, którzy chcą dla ciebie szczerze jak najlepiej.

- Tylko ty byłaś wyjątkiem, bo dałaś mi szansę. - powiedział, patrząc w kierunku ręki, gdzie po ranie na wylot pozostały tylko dwie blizny.

- Nie patrz na to - sięgnęła dłonią do jego podbródka, aby przeniósł wzrok w innym kierunku, a konkretnie na nią. - Pamiętaj co ci mówiłam.

- Ech... - westchnął, udając znudzonego. - Jedyne co ma nam zostań cennego po przeszłości to nauki zawarte w kartach historii. Tak, wiem.

I dostał gonga w głowę. A właściwie w kwiatki.

- Nie udawaj znudzonego, Jisung! Nad takimi rzeczami się poważnie pracuje! - powiedziała zdenerwowana dziewczyna, biorąc sprawę na poważnie. Jej troska nie zna granic.

- Dobrze, dobrze - odparł mimo to rozbawiony chłopak. - W ogóle to... Chciałbym z tobą porozmawiać o czymś.

- O czym? - uniosła lekko brew.

- Gdzie zawsze chciałaś pojechać? Jaki kraj lub miasto zwiedzić?

Zaskoczyło ją to pytanie. Ale zaczęła się nad tym głęboko zastanawiać.

- Hm... - przybrała pozę myśliciela. - Felrię na pewno. Tam jest dużo łąk i lasów! - odparła. - I tuż przed wojną było handlowanie zwierzętami przyjaznymi ludziom z naszego kraju, więc bym chętnie też zobaczyła jak się ta-

- Chcę z tobą tam więc pojechać - przerwał jej. - Chcę z tobą tam uciec. Nie chcę już się bać, że któraś z wrogich nam stron nas złapie i weźmie za zakładników albo zabije - ujął jej dłonie, patrząc prosto w jej szeroko otwarte oczy. - Chcę ci zapewnić normalne, spokojne życie. Bez strachu, w normalnym domku przy ładnej łące, gdzie będziesz mogła robić co chcesz.

- Jisung, ja-

- [T.I.], kocham cię. Kocham cię jako pierwsze, żywe i zresztą najpiękniejsze stworzenie na tej ziemi. Ty mi otworzyłaś oczy, to ty mnie uratowałaś jako pierwsza, gdy ja myślałem o twojej śmierci. Nie mogę sobie wybaczyć, że taka osoba, jak ty musi teraz chować się wśród drzew...

- Bo nie chcę wracać do mojego kraju bez ciebie. - także mu przerwała.

- Kochanie, tam nie ma do czego prawdopodobnie wracać. Tam jest nadal wojna - powiedział otwarcie, ale uświadomił sobie, że nieco przesadził, widząc pojawiające się łzy w kącikach oczu dziewczyny. - [T.I.], przepraszam... Ale...

- Wyjedźmy. - powiedziała ostatecznie, nieco łamiącym głosem. - Nawet zaraz.

~^~

Odkąd udało im się dostać do przyjaznego, a zarazem docelowego kraju Felria, minął rok. Dziewczyna łatwo znalazła swoją pracę wśród zwierząt z jej kraju. Chłopak zaczął naukę w dziedzinie pedagogiki. Stwierdził, że to będzie jego zadośćuczynienie i będzie wśród dzieci oraz młodzieży rozpowiadał o miłosierdzi wobec bliźniego. I przy okazji będzie uczył języków.

- Oczywiście, że jesteś tutaj... - odezwał się, widząc [T.I.] na huśtawce w ich ogrodzie, która oderwała wzrok z zachodu słońca rozciągającego się nad łąką na Jisunga.

- Zbyt piękne widoki, które nigdy mi się nie znudzą. - powiedziała, zapraszając go gestem ręki do siebie.

- To może ja będę na ciebie tak patrzył wieczorami, co ty na to? - i podszedł bliżej, przytulając swoją narzeczoną od tyłu.

- I tak to robisz zawsze, gdy pierwsza zasnę. - odparła nieco zgryźliwie. Mimo to dostała całusa w policzek.

- Czyli prawie nigdy, bo to ja zasypiam najwcześniej.

- Tu już wina nie leży po mojej stronie.

- I tak cię kocham mocno...

I w ten oto sposób dotarli do wolności i pokoju dzięki dobru w ich sercach.

|| Chyba pierwszy raz mi wyszło ponad 3200 słów...
Uwaga! Wszelkie nazwy to moje niedojebanie mózgowe, nic nie jest brane z neta!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top