36. Hyunjin x Reader

Zamówienie od x_Song_Hyomi_x

Hyunjin x Reader
Dramat/Romans

Nie planował jednak

Siedziałam sobie spokojnie w salonie, czekając jedynie, aż Hyunjin wróci do domu. Byłam bardzo podekscytowana, bo miałam urodziny.  Pewność przeszywała mnie całą, że jak chłopak wróci to spędzimy cudowny, wspólny czas. Nawet moja szefowa z okazji tego małego święta puściła mnie wcześniej do domu, za co jestem jej niezwykle wdzięczna. Tak byłam szczęśliwa, że aż wysprzątałam cały dom, aż lśnił.

Jednak minęła dwudziesta druga...

Dwudziesta trzecia...

Północ..

I dopiero wtedy usłyszałam, jak ktoś wpisuje kod do naszego mieszkania. Aż zerwałam się z krzesła, żeby powitać Hyunjina. Wszedł cicho do mieszkanka, ja mu się wręcz rzuciłam na szyję z szerokim uśmiechem i chichotem.

- Cześć, słońce. - powiedział cicho, odwzajemniając tulaska.

- Cześć, Jinnie. Jak tam dzień? - spytałam, puszczając go, żeby móc na niego spojrzeć.

Chłopak cicho westchnął. Jego lekkie wory pod oczami i bledsza skóra niż zwykle mówiły same za siebie, ale wolałam jednak od niego to usłyszeć.

- Ciężki... - rzucił gdzieś swój plecak i torbę na bok. - Myślałem, że śpisz już, dosyć jest późno i jesteś po pracy.

- Tak, ale zwolniła mnie wcześniej szefowa do domu.

- Hm? - spojrzał na mnie znowu, widocznie zdziwiony. - Dlaczego? Gorzej się poczułaś?

- To nie za bardzo to... - odparłam, mając nadzieję, że zgadnie z jakiego powodu mogła wcześniej mnie puścić.

- Opowiesz mi, jak wyjdę spod prysznica, okej? - uśmiechnął się lekko, dając mi matylego całusa w nos i poszedł do łazienki.

Um... Okej? Czy on zapomniał? Czy coś planuję?

Kręciłam się po domu, jak głupia, zastanawiając się czy mu powiedzieć jak dzisiaj dzień czy może jednak sobie odpuścić? Byłam ewidentnie poddenerwowana.

Wiem! Mam plan!

Akurat wtedy wyszedł Hyunjin z łazienki i wszedł do pokoju, więc ja weszłam za nim i stanęłam w przejściu, patrząc, jak chłopak padł na łóżko plackiem, przeturlał się na swoje miejsce i po prostu wtulił się w poduszkę. Nie dając jednak za wygraną, usiadłam obok i położyłam głowę o jego ramię. On coś tam mruknął z westchnieniem.

- Wiesz jaki dzisiaj dzień? - spytałam cicho.

- Mmm... Czwartek? - odpowiedział, na co słabo się zaśmiała.

- Też. - czekałam dalej na to, co jeszcze powie.

- No to nie wiem. Ale daj spać... - powiedział cicho, jak i błagalnie, końcowi chowając twarz w poduszkę.

Pomyślałam sobie, że to jakiś żart. I to słaby żart. Podniosłam się i jeszcze moment na niego patrzyłam. Chyba się poddam, pozostawiając ostateczną wersję, że zapomniał o moich urodzinach.

- Czwartek był wczoraj tak w ogóle, teraz jest piątek od pół godziny. - odparłam z nutką ironii i wyszłam z pokoju, biorąc moją poduszkę, gdy nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, co oznacza, że chłopak zasnął.

~*~

Spałam na kanapie, dopóki mnie nie obudził przyjemny zapach z kuchni. Cicho mruknęłam pod nosem i nawet nie otwierając oczu, usiadłam normalnie, stykając się stopami z nieprzyjemnie chłodną podłogą. I chyba to najbardziej mnie pobudziło, przez co w końcu uniosłam powieki.

Już było jasno, ale sugerując po układzie padających cieni mebli, jest dosyć rano.

Ach, to pewnie Hyunjin szykuje sobie śniadanie do wytwórni...

Gdy tylko pomyślałam sobie o wczorajszym wieczorze, a raczej ostatniej nocy, padłam z powrotem na kanapę. Straciłam siły do dnia. A pracę mam dopiero od jedenastej, także nikt mi tego zabronić nie może, aby sobie jeszcze pospać.

Słysząc jednak kroki zbliżające się do salonu, zamknęłam szybko oczy i zaczęłam udawać, że śpię. Hyunjin stanął chyba przy sofie, a następnie dosyć ostrożnie na niej usiadł. A ponieważ to trwało i trwało wieki dla mnie, otworzyłam jedno oko. Chłopak patrzył gdzieś zamyślony przed siebie, obgryzając skórki przy paznokciach. Zawsze tak robi, gdy jest zdenerwowany lub zestresowany.

Może sobie przypomniał i ma wyrzuty sumienia?

Tykłam go gwałtownie stopą w plecy. Aż podskoczył i wylądował jak zdechły robak na podłodze. Prychnęłam śmiechem zadowolona i spojrzałam na niego z góry.

- Jezusie Chrystusie, [T.I.]! Nie rób tak więcej! - zawołał nadal przerażony.

Ja jeszcze chwilę się śmiałam, turlając się po łóżku, ale słysząc, że Hyunjin wraca do kuchni, przestałam. Usiadłam na czworakach i przyglądałam się w kierunku, gdzie zniknął.

Obraził się?

Jednak nie minęło dziesięć sekund, a znowu pojawił się w drzwiach. Oparł się o framugę przedramieniem ponad głowę i się we mnie wpatrywał zmartwionym wzrokiem. Usiadłam na tyłku, również na niego patrząc. I tak trwaliśmy nieokreślony czas w ciszy. Jakbyśmy próbowali zrozumieć się wzajemnie bez słów.

Chłopak po pewnym czasie odkleił się od framugi i klęknął przy sofie, opierając się przedramionami na moim kocu, ale nadal nie odrywaliśmy od siebie wzroku.

- Co robię źle? - spytał.

Ścisnęłam koc w dłoniach, ale nadal na niego patrzyłam. On chyba naprawdę nie wie co wczoraj był za dzień.

- Jeżeli nadal nie wiesz co wczoraj był za dzień, to znasz już odpowiedź od dawna. - odparłam na to i wstałam, kierując się z powrotem do mojego pokoju.

- [T.I.], mów jaśniej... - nie wiedziałam czy był zły, czy może bardziej to było błagalne.

Jednak się nie odwróciłam i udawałam, że szukam ubrań w szafie. On za to coś burknął pod nosem i zaczął gdzieś dzwonić, chowając się w kuchni. A ja, czując, że wzbiera we mnie coraz większa złość, poszłam z ubraniami do łazienki, żeby się umyć i przebrać. Kiedy już kompletnie się ogarnęłam, malując się pryz okazji na sam koniec rutyny, wyszłam z łazienki.

Hyunjin nadal nie wyszedł do wytwórni, co mnie zdziwiło. Zbliżała się dziesiąta, a ten zwykle nawet od ósmej jest na stanowisku swojej pracy i ćwiczy. Nieco mnie to zbiło z tropu, więc schowałam się znowu z pokoju, porządkując swoje rzeczy.

- Rozmawiałem z twoją szefową... - usłyszałam jego głos za sobą i wręcz stanęłam w bezruchu. - Masz dzisiaj dzień wolny. I ja też.

- Z jakiej to niby okazji, skoro moje urodziny były wczoraj? - prychnęłam, spoglądając na niego. Jak zwykle nie potrafi ukryć tego, co myśli, a widać było jego zaskoczenie dosyć wyraźnie. - Czyżbym ci przypomniała?

Chłopak spojrzał w podłogę, widocznie czując wstyd. Odgarnął swoje włosy za siebie i nie wiedział, gdzie podziać wzrok. Chyba nawet nie umiał za bardzo dobrać słów w głowie, bo nadal milczał.

- Ja jeszcze rozumiem zapomnieć o urodzinach, gdy pierwszy raz się je w życiu obchodzi, ale Hyunjin, to już trzeci rok mija... Zawsze jakoś to świętowaliśmy. Specjalnie wczoraj wyszłam z pracy, żebyśmy sobie pobyli jakoś razem, a ty pierwsze co to prysznic i spanie.

- To przez nadmiar pracy, wybacz...

- Pff, nadmiar pracy - zaśmiałam się cicho pod nosem, chociaż poczułam w tedy wstyd, że się posunęłam do czegoś takiego. - Jak komuś naprawdę zależy to ustawia sobie wszędzie powiadomienia. Ja tak u ciebie mam, chociaż i tak pamiętam cały czas.

- [T.I.], ale naprawdę to się zdarza... To nie tak, że mi nie zależy, przecież dobrze o tym wiesz.

- No właśnie nie wiem. - odparłam, chowając ostatnią rzecz do szafy.

- Dlatego przenoszę twoje urodziny na dzisiaj, kiedy nam obojgu załatwiłem dzień wolny. - odparł spokojnie, opierając się bokiem o ścianę.

- Teraz to ja niczego od ciebie nie będę wymagać, Hyunjin. - odparłam oschle, wychodząc z pokoju.

A raczej chciałam.

Bo po drodze Hyunjin złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie, chowając w swoich silnych ramionach. Na początku stałam sztywno, jak słup, ale czując, jak chłopak się we mnie wtula w dziecięcy sposób, nieco zmiękłam. Uniosłam dłoń i zaczęłam gładzić jego włosy.

- Ja cię naprawdę przepraszam... - zaczął cicho, prosto do mojego ucha. - Wynagrodzę ci to dzisiaj, obiecuję.

- W sumie to... Ja powinnam cię przeprosić. Strasznie się zachowałam wobec ciebie, wiedząc, że pracujesz dużo więcej ode mnie. To takie szczeniackie...

- Ćśś... - sam pogładził moje plecy. - Już nic nie mów. To ja zawaliłem - odkleił się ode mnie, łapiąc moje dłonie w swoje. - Dasz mi szansę?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top