33. Felix x Reader
Zamówienie dla creepy_panda152
Felix x Reader
Dramat
(Happy) End
Cała rzeczywistość wydawała się czymś nierealnym, gdy jego dłonie dotykały mojego ciała.
Najbardziej naturalna wydawała się apatia,
A smutek to jedynie przebłysk światła, jakby przed jakimś ważnym wydarzeniem.
Dni uciekały, jak drobny piasek przez palce. Szczęście już nieuchwytne, ktoś je zdmuchnął z dmuchawca.
Nie wiem dlaczego gdy się do mnie uśmiecha, mam ochotę uciekać.
Nie wiem dlaczego mam wrażenie, że mój uśmiech wcale nie jest szczery.
Nie wiem co czuję do niego, do siebie, do całego świata...
... Czy w ogóle warto stawiać non stop znaki zapytania?
Może wystarczy jedynie kropka, aby zakończyć wraz z tym zdaniem całą tą historię?
Jej oczy wydają się być coraz smutniejsze...
Gdybym tylko miał talent, narysował bym je. Co noc mnie prześladuje jej spojrzenie, pamiętam je na pamięć.
Mam wrażenie, że nasze życie schodzi na niższy plan.
Nasze życie, nasze szczęście...
Czy zaczynamy bać się naszej miłości?
Cały czas mam wrażenie, że to moja wina, że to ja coś robię nie tak...
Ona ma tak niewinne, smutne spojrzenie, jakby była moją ofiarą.
Chciałbym wiedzieć co się dzieje w jej myślach, gdy się uśmiecha do mnie i unika odpowiedzi na pytania, które tyczą się jej spędzonego dnia.
Każdy dzień ucieka nieubłaganie szybko, a ja powoli boję się jej jakkolwiek dotknąć, aby się nie rozpadła na drobny pył.
Co ja robię źle..?
Weszłam do domu. Smutnego mieszkania, które zawiera same te najlepsze chwile. Wydają się jednak na tyle odległe, jakby były jedynie snem. Usiadłam leniwie na kanapie i z torby wyjęłam powolnym ruchem teczkę. Biała, jak niegdyś moje myśli, które tylko pobudzały moją wyobraźnię z pomocą pozytywnych barw. Zahaczyłam palcami o gumkę i otworzyłam teczkę.
Wyniki tych badań działają na moje oczy, jak jakaś pokrojona cebula. Przetarłam wierzchem dłoni kącik oka i nadal czytałam w kółko moje imię, moje nazwisko, jakbym chciała się upewnić, że się nie pomylili.
- Wszystkie kary, jak zwykle, na mnie poszły. - zaśmiałam się słabo sama do siebie, rzuciłam teczkę na podłogę i powędrowałam do szafeczki z alkoholami.
Szybko znalazłam tam butelkę whisky i już nie chciało mi się iść po jakąkolwiek specjalną szklankę. Jestem tutaj sama. Jak co wieczór, gdy wracam z pracy zresztą. Kochana rutyna, nie chce mnie opuścić.
Znowu padłam na kanapę i patrzyłam ślepo na leżące papiery na podłodze. Zwykłe kartki papieru. Jednak to dla mnie tylko sznur...
- Rak szyjki macicy - doszło do moich uszu. Nie umiałam spojrzeć na doktora... - Ktoś z pani rodziny chorował na jakikolwiek nowotwór?
- Jedynie pradziadek od strony mamy na raka mózgu. - odpowiedziałam. Tyle tylko wiem.
- Rozumiem... U pani prawdopodobnie jest spowodowane stanem psychicznym. Jest może pani jakoś przemęczona?
Zacisnęłam mocniej dłonie na nadgarstkach.
- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie... - powiedziałam według prawdy.
- A mieszka pani sama?
- ...Tak. - tutaj skłamałam.
- Tak więc, ponieważ nie jestem psychoterapeutą, napiszę pani skierowanie na badania, jak i na rozmowę. Pani stan nie jest dobry, więc przyda się pani każda pomoc - wzięłam głęboki wdech. - Proszę mi zaufać. To dla pani dobra.
Patrzyłam na swoje pocięte ręce. Mi wydawały się pięknym malunkiem na bladym płótnie, ale nie pokazuję tego nikomu. Uznaliby mnie za słabą jednostkę, z którą nie warto rozmawiać.
- Jakby to było, gdybyśmy mieli dzieci w sumie? - spytał mnie, popijając kawę w kawiarni, w której zresztą pracuję.
- Felix, serio? - nie wierzyłam, że zadał to pytanie.
- No serio. Gdyby taki twój klon biegał po domu... - westchnął jakby rozmarzony.
Teraz nawet nie może o tym myśleć. Zawiodłam go już teraz. Ja, młoda osoba, która straciła wizję przyszłości już jakiś czas temu, nie będę mogła mu dać tego, czego pragnie. Sama operacja, a potem terapia jest tak kosztowna, że nasze zarobki mogą tego nie wytrzymać. Ja, słaba kelnerka studentka i on, student i instruktor tańca bez umowy.
Jakimś cudem przyłożyłam gwint do ust i okazało się, że wypiłam całość trunku. Spojrzałam jałowym wzrokiem na równie pustą butelkę, puściłam ją, przez co roztrzaskała się na podłodze i zaczęłam płakać.
Mam już dość...
Wybacz, Felix...
~Felix's pov.~
- Myślałem, że mnie szlag trafi, serio! - powiedziałem nieco za głośno, idąc na przystanek autobusowy.
- Ale dobrze, że tobie nic się nie stało, chłopie. To najważniejsze, a nie jakieś auto...
- Tyle, że jak ja mogłem tego samochodu nie zauważyć! - znowu odparłem nerwowo do słuchawki.
- Felix, [T.I.] by dostała zawału, gdybyś chociaż raz został draśnięty. - usłyszałem wraz z ciężkim westchnieniem Chrisa, mojego najlepszego przyjaciela.
- W każdym razie teraz nie stać mnie ani na nowe, a nie tym bardziej na naprawę, bo wczoraj kupiłem ten pierścionek zaręczynowy. - powiedziałem, patrząc na rozkłady jazdy autobusów.
- Kiedy zamierzasz to zrobić?
- Może jutro? Akurat sobota, ona koñczy wcześniej, a ja mam wolne? - wydałem z siebie niezidentyfikowane dźwięki radości.
- Ktoś tu już się doczekać nie może, co? - zaśmiał się.
- No ba! Sprawię, że będzie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, zobaczysz!
- Yah, już wam zazdroszczę! Ale ja w pierwszej ławce ma waszym ślubie będę.
- To chyba jasne, nie? A może w ogóle chrzestnym naszych dzieci będziesz? Ej, to nie głupi pomysł! - i wsiadłem do autobusu.
~[T.I.]'s prov.~
Miałam wrażenie, jakby czas się ciągnął...
I ciągnął...
I ciągnął...
Udało mi się wstać z ziemi, jednak po raz kolejny upadłam na szkło leżące dookoła. Wiedziałam, że ostre kawałeczki butelki po alkoholu przebijają moją skórę, jednak nic nie czułam. Trunek zadziałał tak przeciwbólowo czy sam ten smutek, który aż zmroził mnie w kościach.
Przeczołgałam się do lustra. Wyglądałam tak okropnie, że aż mi się zrobiło niedobrze. Pokaleczone ręce, rany wręcz na bliznach, nogi ubrudzone krwią od szkła.
Proszę mi zaufać. To dla pani dobra.
Gówno prawda. Moje życie nie ma teraz racji bytu. Jestem jedynie problemem. Wyciągaczem pieniędzy, który nie umie pomóc ani spełnić marzeń osoby, którą kocha.
Uwielbiam twój uśmiech, wiesz?
Tyle, że ja przestałam się uśmiechać, Felix. Już nie potrafię, nawet nie wiem do końca dlaczego. Czuję się, jak w klatce, z której chcę wyjść. Moje myśli to istny chaos, z którego nie umiem się wyleczyć. Nawet nie wiem, jakbym miała ci to powiedzieć, że jest ze mną tak źle.
Czy ty to w ogóle zauważyłeś?
Udało mi się dotrzeć do parapetu. Podparłam się rękami i wstałam z podłogi, następnie otworzyłam okno. Chłodne powietrze z domieszką miejskiego smogu uderzyło w moją mokrą od łez twarz. Usiadłam na parapecie i wystawiłam nogi na zewnątrz. Nie wiem dlaczego, ale się uśmiechnęłam. Może teraz to wszystko zakonćzyć? Może los dał mi szansę, abym uczyniła wszystkich szczęśliwszymi ten ostatni raz?
Kiedyś wierzyłam w Boga bardziej, później straciłam swoją wiarę w niego. Teraz to chyba jednak wraca. Stanęłam na równych nogach, opierając się rękami po bokach i machałam nogą raz do przodu, raz do tyłu.
Kocham cię...
- Ja ciebie też... - pociągnęłam nosem, przypominając sobie jego uśmiech, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy.
Wtedy się wydawał taki promienny, pełen życia...
Oby to wróciło...
Życzę ci tego, Feluś...
Tak bardzo ci tego życzę...
Ona myślała, że to zakończenie jest jedynym, dobrym wyjściem dla spełnienia czyjejś miłości...
Dlatego nie wytrzymała...
I zostawiła ten świat.
Jej smutne i niewinne spojrzenie już nie spoczęło na twarzy jej ukochanego, który spokojnie sobie jechał do domu, planując z przyjacielem najszczęśliwszy dzień w ich życiu.
Nawet nie wiem, co możnaby jeszcze napisać...
Felix wpadł w rozpacz i strach, widząc policję i karetkę pod ich oknem.
Bo to nie było tak, że nic nie widział.
To nie było tak, że nie odczuwał jej smutku.
Teraz jednak nie ma już o czym rozmawiać.
Czas się zatrzymał od tego momentu.
Puste mieszkanie, pełne niewyjaśnionych sytuacji,
Przepełnione smutkiem i tęsknotą.
Nikt nie mógł się spodziewać, że ten dzień będzie tym, gdzie komuś z nich umrą serca.
Serce w ciele dziewczyny
I serce w duszy chłopaka.
//mam wrażenie, że totalnie nie o to chodziło xd Ale oby się komukolwiek podobało...
Jeżeli można na to liczyć przy takiego rodzaju historii.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top