9. Bang Chan x Reader

Zamówione przez _histeryczka_

Bang Chan x Reader

Dramat

Zapomniał?

- Tak tak! Wszystko jest w najlepszym porządku, mamo. - powiedziałaś już trochę poirytowana  do mamy, z którą aktualnie rozmawiałaś przez telefon.

- A jakieś przyjęcie organizujesz? Będziesz miała gości? - spytała dociekliwie.

- Mamo, to tylko dwudzieste urodziny, nic wielkiego. Poza tym przepraszam, muszę kończyć. Praca mnie wzywa. Całuski. - powiedziałaś bez jakiś zbędnych emocji i się chamsko rozłączyłam.

Prawda była inna. Dzisiaj akurat swoją pracę jako kelnerka skończyłaś, gdyż miałaś tzw. zmianę poranną, czyli od jedenastej rano do szesnastej. Mimo ponad trzydziestu godzin pracy jedynie na pół etatu, odpowiadała ci ta praca. Miałaś na pewno co włożyć do garnka.

Szłaś ulicami stolicy, ciesząc się, że ładna dziś pogoda, jak ostatni debil. Jest początek lata, jaka miałaby być pogoda wtedy w Korei Południowej? Ale z niczego innego nie miałaś co się cieszyć. Wracasz do pustego domu, zdając sobie sprawę z tego, że coraz bliżej ci do starości do której wcale ci nie spieszno.

Postanowiłaś nie jechać żadnym środkiem transportu, a przejść się spokojnie. Zastanawiałaś się czy coś mnie dzisiaj zaskoczy. Może Bang Chan coś wymyśla? To może ma tak tylko niepozornie wyglądać, a tak naprawdę na ciebie gdzieś czeka i cie gdzieś zabierze?

Weszłaś do mieszkania i padłaś na łóżko. W tym momencie już wiedziałaś, że marzenia są dla debili. Straciłaś wszelkie nadzieje na to, że ten dzień może się jakkolwiek zmienić. Pewnie będzie ten sam, jak zwykle.

Wyprostowałaś się do siadu i zaczęłaś sprawdzać telefon, zauważyłaś, że masz wiele powiadomień i wiadomości. Większość była życzeniami dla ciebie z okazji urodzin. Patrzyłaś na to ślepo, bo nie mogłaś znaleźć wśród tych osób swojego Chrisa. Coraz bardziej było ci przykro.

Rzuciłaś telefon na poduszki i postanowiłaś wziąć szybki prysznic, szykując się przy tym do obejrzenia jakiejkolwiek dramy. Można by powiedzieć, że w ten sposób postawisz kropkę, oznaczającą koniec tego dnia.

Usiadłaś spowrotem na łóżku i postanowiłaś spojrzeć w telefon. Kto wie, może jednak ktoś jeszcze do ciebie napisał?

O dziwo miałaś jedną wiadomość. I to od maknae. Dostałam "Wszystkiego najlepszego noona!" z miliardem słodkich emotek. Aż zakręciła ci się łza w oku, ale nie wiedziałaś czy to ze wzruszenia czy smutku. Po raz kolejny zrobiło ci się jeszcze bardziej przykro z powodu twojego chłopaka. To takie trudne napisać wiadomość?

Z ciekawości zaczęłaś sprawdzać, czy może nie miał jakiegoś live'a czy coś w tym stylu. Ale nic. Był jedynie w wytwórni.

Korciło cię, żeby napisać Jeongina z pytaniem, co tam u nich. Powstrzymałaś się jednak od tego. Nie będziesz się już narzucać. Kim w końcu jesteś, aby przeszkadzać gwiazdom w pracy.

Rzuciłaś gdzieś telefon w pościel, zaczynając cicho płakać, aż nie przeobraziło się to w żałosny szloch. Płacz pełen zawodu i tęsknoty. Czego chcieć więcej w swoje urodziny?

Wtuliłaś się w poduszkę i o dziwo zasnęłaś, nie wiedząc nawet po jakim czasie. Nie obchodziło cię praktycznie nic. A przynajmniej sobie to wmawiałaś...

Obudził cię telefon, który zignorowałaś. Nie chciałaś otwierać oczy, bo było już jasno. Dzisiaj pracowałaś wieczorem, więc mogłaś się wyspać. Kolejny dzień pracy... Szara codzienność. W sumie jedyną kolorową postacią jest Chris, ale chyba pobladł po tym, jak zapomniał o twoich urodzinach.

No właśnie... Zapomniał? Może coś się stało?

Nie, na pewno nie. Skoro Jeongin potrafił napisać ci życzenia, to Chan tym bardziej. Gdyby coś mu się stało, od razu byś została powiadomiona.

Lecz dzień musiał lecieć dalej. Śniadanie, zakupy, ogarnięcie domu i praca. Nic nadzwyczajnego aż do czasu, gdy nie przyszedł do restauracji, gdzie pracujesz, pewien niespodziewany gość.

Spokojnie zapisywałaś, jak ktoś zamawia zamówienie. Byli to zresztą młodzi ludzie, prawdopodobnie para. Aż miło się na nich patrzyło, bo szczęścia nie spotyka się na każdym kroku.

Poszłaś, aby przekazać kucharzom zamówienie i gdy tylko się odwróciłaś, twój wzrok skierował się w stronę drzwi. Pewnie dlatego, bo ktoś wszedł, a zawsze wtedy brzęczą dzwoneczki, które mają za zadanie ostrzec, że wchodzi kolejny klient do restauracji. No i wtedy zamarłaś.

Był to nie kto inny, jak Chris. Rozglądał się po lokalu, aż nie spotkały się wasze spojrzenia. Oboje nie potrafiliście się do siebie uśmiechnąć. Ty zraniona, on winny. Ty ofiara, on oskarżony.

Podszedł do lady, gdzie nadal stałaś, nie wiedząc za bardzo jak się zachować. Ale wiedziałaś jedno. Musiałaś z nim porozmawiać.

Spojrzałaś na godzinę. Była już dziewiętnasta, czyli za dopiero godzinę możesz wyjść. Szlag by to trafił...

Pokazałaś Chrisowi, że zaraz wracasz, pokazując mu palec wskazujący, co miało oznaczać "minutka". Poszłaś do koleżanek, które też tu pracowały i spytałaś, czy możesz się potajemnie ulotnić z powodów spraw prywatnych. One powiedziały, że bez problemu. Tym bardziej, że szef obecnie nie przebywał na terenie jej stoiska pracy. Chociaż ten plus.

Wróciłaś do Chrisa. Uważnie ci się przyglądał. Trudno powiedzieć jakie emocje go gnębiły (bo to chyba odpowiednie słowo), bo widziałaś jedynie jego oczy, które były zresztą zasłonięte przez blond loki. Tak to był w swojej czarne masce.

- Cześć... - odezwał się, gdy miałaś właśnie zdejmować fartuch.

- Hej... - powiedziałaś równie niepewnie. Trochę, jakbyście się dopiero poznawali.

- Kończysz już pracę? - spytał trochę zdziwiony, ale także niemrawo. Jakby nie spał cały rok.

- Tak szczerze to zwalniam się dzisiaj wcześniej. - powiedziałam i nie czekając na kolejne słowa blondyna, poszłam po swoje rzeczy. Wróciłam po paru minutach. On nadal mi się przyglądał.

- Czy coś się...

- Pisałem. - przerwał mi. - Pisałem i dzwoniłem, a ty mi nie odpisywałaś. W mieszkaniu też cię nie było, ale przypomniałem sobie, gdzie pracujesz.

Podniosłaś brwi z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.

- Zapomniałeś gdzie pracuję? Dobra, mniejsza. - machnęłaś ręką. - Dokończ.

- Szukałem cię, bo muszę z tobą porozmawiać... I cię przeprosić. I wyjaśnić to wszystko. Ja wiem, że...

- Zaczekaj, nie tutaj. - wyszłaś zza lady i zaczęłaś iść w stronę wyjścia, a Chris za tobą.

Gdy już byliście na dworze, rozejrzałaś się po ulicy, która przez zachodzące światło było bardziej kolorowe niż zazwyczaj i westchnęłaś ciężko.

- Może pójdziemy do ciebie? - spytał Chan niepewnie.

Przygryzłaś wargę od środka i pokiwałaś głową, że się zgadzasz. W sumie idol na ulicy to trochę nie ten teges.

Szliście w ciszy do twojego mieszkania. Widocznie oboje nie mieliście odwagi czy chęci, aby zaczynać jakąkolwiek rozmowę o niczym dla rozładowania napięcia między wami. Ty już nawet się nie zastanawiałaś, czy masz jakieś nadzieję czy co może się stać. Dawałaś się porwać prądowi zdarzeń.

Weszliście do środka i pierwsze co Chris zrobił to cię mocno przytulić, chowając twarz w twoje ramię. Zamarłaś zdezorientowana w totalnym bezruchu. Nawet się zastanawiałaś, czy serce i płuca też zostały chwilowo sparaliżowane, lecz twoje myśli odgonił cichy szloch chłopaka. Przytuliłaś go od razu mocno, nie wiedząc za bardzo co jest przyczyną.

- Ja nie chciałem... - wyszeptał między pociąganiem nosem. - Ja chciałem przyjechać, chciałem chociaż zadzwonić... Ja naprawdę nie mogłem, uwierz. Pamiętałem, naprawdę... Jakbym mógł nie pamiętać, że mój skarbek ma dwudzieste urodziny...

Było ci strasznie smutno. Po prostu smutno. To nie był żal czy współczucie, po prostu smutek. Wierzyłaś Chrisowi, bo on nie umie kłamać. Płakać na zawołanie umie, ale czułaś, że to nie ten raz. Już dzisiaj go zobaczyłaś i wiedziałaś, że coś go gryzie. Okazuje się, że to wyrzuty sumienia.

- Wybaczysz mi? - spytał cicho, nie mogąc się uspokoić.

Wzięłaś powoli i dużo powietrza w płuca, po czym zaczęłaś głaskać blondyna po głowie. Uwielbiałaś to robić. W ogóle kochałaś jego wiecznie nieokiełznane włosy.

- Wybaczam. Wierzę ci. - powiedziałam, sama się w niego wtulając.

Chłopak się troszkę uspokoił i odsunął od ciebie. Spojrzałaś na niego z uśmiechem, a on zaśmiał się troszkę jakby... Zestresowany?

- Mam dla ciebie prezent. Chciałem Ci go dać wczoraj, ale przez nacisk szefa i próby ledwo co wychodziłem do łazienki. - odezwał się, szukając czegoś w wewnętrznej kieszeni płaszcza.

- Aż tak was męczą? - spytałaś ze współczuciem.

- Niestety... Ale przynajmniej dzisiaj mogłem przyjść i ci to dać. - powiedział, wręczając ci małe pudełeczko.

Przyjrzałaś się uroczemu, białemu pudełeczkowi, po czym je otworzyłaś. W środku był wisiorek w postaci złotego serduszka, w którym był wyrzeźbiony znak nieskończoności. W dodatku zauważyłaś, że się otwiera, a w samym środku było wasze wspólne zdjęcie.

- Chris... - spojrzałaś na niego zachwycona. - To jest prześliczne.

- Podoba ci się? - spytał podekscytowany, a ty pokiwałaś głową energicznie, że tak.

Chłopak teatralnie odetchnął z ulgą, kładąc rękę na torsie. Bardzo cię to rozbawiło i ucieszyło. Widać, że się przejął i postarał.

- Daj, założę ci. - powiedział, wyciągając dłoń w twoją stronę.

Od razu dałaś mu wisiorek na złotym łańcuszku, odwróciłaś się do chłopaka tyłem i odgarnęłaś włosy z szyi. On za to założył ci prezent, a po tym przytulił od tyłu, dając ci całuska w policzek.

- Kocham cię, wiesz? - wyszeptał ci do ucha, przez co dostałaś lekkich, przyjemnych dreszczy.

- A wiesz, że ja ciebie też? - powiedziałaś z uśmiechem.

- A wiesz, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie?

- A słyszałeś o tym, że nie jesteś w tych sprawach zbytnio autorytetem?

Gdy usłyszałaś jedynie westchnięcie twojego chłopaka pełne zrezygnowania, zaśmiałaś się cicho.

Nadal było ci przykro z powodu twoich urodzin. Wiedziałaś jednak teraz, że nie powinnaś obwiniać za to samego Chana. I w ogóle nie powinnaś w niego wątpić... Bo jest najwspanialszym chłopakiem na ziemi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top