8. Changbin x Reader

Zamówione przez kimchicorn

Changbin x Reader
Romans

Iść za jej głosem

[T.I.], gdy tylko się obudziła, nie otwierała od razu oczu. Nie pamiętając przyczyny jej snu, zaczęła zastanawiać się co się stało. W końcu podniosła powieki, mając nadzieje na dobre wiadomości dla jej oka. Jednak było zupełnie inaczej, przez co automatycznie skurczyła się w mały kłębek, leżąc na zimnej podłodze.

Nie widziała nic. Otaczała ją kompletna ciemność, która wydawała się być niekończąca. Jej słuch też tutaj nie miał co się męczyć, ponieważ cisza była wręcz przygłuszająca. Postanowiła jeszcze odczekać chwilę, co było dość dobrym pomysłem. Słyszała gdzieś z oddali jakiś głos, który był coraz głośniejszy, ale jej nieznajomy.

Nagle światło rozbiegło się po pomieszczeniu, gdzie leżała [T.I.]. Nie skupiała się jednak na pokoju, a tajemniczej postaci w czarnej masce, która zasłaniała połowę twarzy. Nieznajomy przykucnął obok dziewczyny i zaczął świecić jej latarką po twarzy.

- Rzeczywiście, podobna jesteś do braciszka. - zaśmiał się cicho. - Ale w tobie jest więcej piękna, niż u niego.

Miała przymknięte oczy przez światło latarki, które ją oślepiało, lecz po wypowiedzi chłopaka, skierował je na swoją twarz. Specjalnie od dołu, aby było niby bardziej przerażająco i klimatycznie. Ale nadal nie potrafiła rozpoznać kto to. Bała się, że może go zupełnie nie znać. Gdyby było inaczej, mogłaby znać już jakiś jego słaby punkt. Na razie nic z tego.

- Pewnie się zastanawiasz kim jestem, wnioskując po tym, jak mi się przypatrujesz. - zaśmiał się znowu. - Lecz ty o mnie nic nie wiesz. Ja za to o tobie wiem więcej niż więcej.

- To może pora to zmienić? - zagaiła [T.I.], starając się ukryć strach.

Chłopak jedynie na to prychnął, znowu zaczynając jej świecić prosto w oczy.

- Może kiedy indziej, jeżeli nie będę musiał cię zabić lub torturować tak, że będziesz wyglądać okropnie. - stwierdził jej porywacz, na co przełknęła głośniej ślinę.

- Ale zgaduję, że znasz się z moim bratem. - odważyła się spytać.

- Hm... I tak i nie. - po oczach było widać, że uśmiecha się szeroko. - Bardziej znam się z twoim kolegą Changbinem. Ale nieźle kombinujesz. W sumie mogę ci powiedzieć co nie co o tej całej akcji.

Postanowiła usiąść, gdy tylko strumień światła znowu zaczął świecić na twarz nieznajomego oprawcy. Cieszyłaś się, że coś będziesz mogła wiedzieć. Niekoniecznie to może przydać w jej ucieczce, ale wiedziała, że mogła wszystkiego się nie dowiedzieć od jej brata lub Changbina. Obaj byli przyjaciółmi, tworzyli zgraną paczkę pełną tajemnic. Nie mówili [T.I.] wszystkiego pod pretekstem, że to zbyt niebezpieczne.

- W takim razie posłuchaj uważnie, gołąbeczku anielski. - zaczął. - Twój starszy braciszek wisi mi sporą ilość money & blood. Co to oznacza. - uniósł palec wskazujący do góry. - Money to po prostu długi. Zwyczajne miliony w banknotach. Natomiast to drugie... - uniósł trzeci palec do góry. - ... Czyli blood. Widzisz... - westchnął ciężko, machając głową z niezadowoleniem. - Obaj, Changbin i twój braciszek, przyczynili się do śmierci moich ludzi. A ponieważ jestem mściwym lekko psychopatą, to porwałem ciebie jako zakładnika. Jeżeli nie będą cię szukać i się tu nie pojawią w ciągu doby... Będziesz pewnie stracona.

Na to wyłączył latarkę, wstał ze złowieszczym śmiechem i skierował się do wyjścia. [T.I.], korzystając z resztek światła z korytarza, rozejrzała się szybko po pomieszczeniu.

Ku jej zadowoleniu, był to zwykły pokój z meblami i przedmiotami. Jednak trzeba było znaleźć coś ostrego, aby przeciąć więzy. [T.I.] przeturlała się na drugi koniec pokoju, uderzając się tyłem głowy o nogę stołu. I teraz trzeba zbić wazon tak, aby nikt nie słyszał, ponieważ wszystko niesie się na korytarzu. Jednak dziewczyna szybko znalazła plan działania.

Z pomocą krzesła u dało jej się na nim usiąść, mimo związanych nóg. Ramieniem przewróciła wazon, który przeturlał się na jej kolana. Oczywiście musiała brodą pokierować naczynie, inaczej by spadło na podłogę i byłby głośny trzask. Następnie złapała krzesło od spodu i z nim kucnęła. Wazon był teraz na podłodze. Wystarczyło teraz nogą od krzesła roztrzaskać naczynie. Ciemność była tu najgorsza, ale się udało. [T.I.] zostawiła krzesło i padła na kolana, na szczęście nie raniąc sobie nóg. Teraz trzeba było znaleźć w tej ciemności ostry kawałek, aby przeciąć liny.

Po znalezieniu odpowiedniego, przecięła sprawnie liny najpierw u rąk, a potem u nóg. Wtedy już mogła wstać. Znalazła ścianę wzdłuż której szła i dotarła do klamki. Stało się jednak coś, czego bardzo się bała. Usłyszała jakieś głosy z korytarza. Nim zdążyła przysłuchać się o co biega, drzwi gwałtownie się otworzyły.

Stał w nich nie kto inny, jak Changbin.

Patrzyli na siebie dobre długie sekundy. Byli pełni zaskoczenia, a zarazem szczęścia, że znaleźli siebie nawzajem.

[T.I.] rzuciła się chłopakowi na szyję, wtulając się w niego mocno, jakby ten jeden dzień rozłąki trwał sto razy dłużej. Changbin od razu odwzajemnił gest, łapiąc ją w ciepłe ramiona, ale nie na długo. Złapał ją za ręce i popatrzył w oczy.

- Musimy uciekać. I to szybko.

Trzymając jej dłoń, szybko zaczęli biec korytarzem, nie zwracając uwagi na różne krzyki czy nawoływania z praktycznie każdej strony.

- Gdzie my właściwie jesteśmy? - spytała nagle [T.I.], nie mogąc już czekać dłużej na odpowiedzi kłębiące się w jej głowie.

- To są podziemia, więcej nie powiem. - powiedział Changbin.

- Czyli jesteś w swoim żywiole... - zaśmiała się.

- Hahaha, bardzo zabawne. Czy ja wyglądam na kreta?

Biegli dalej, lecz coś musiało im przerwać ucieczkę. Byłoby zbyt łatwo. Ktoś strzelił, a pocisk przeleciał tuż przy uchu dziewczyny. Nagły huk w jej uszach spowodował jej zatrzymanie. Przestraszyła się, bo wręcz poczuła na swojej skórze, że to była kwestia milimetrów. Changbin to podejrzewał. Schował za sobą [T.I.] i również się odwrócił.

Za nimi stał porywacz z wycelowanym w ich stronę pistoletem. Praktycznie szach mat.

- Nigdzie nie pójdziecie, moi drodzy! - uśmiechnął się do nich słabo. - Nie będziecie uciekać. Pomożecie mi.

- Chyba w twoich snach. - odpowiedział mu Changbin i zrobił coś, za co [T.I.] skróciłaby mu łeb na miejscu.

Changbin nagle zaczął biec w stronę porywacza. Gdy nieznajomy strzelił, ale czarnowłosy szybko zrobił unik. Kopnął wroga w brzuch, przez co ten się zgiął w pół. Jednak się nie poddawał i znowu wycelował broń w stronę chłopaka. Ten jednak złapał za jego dłoń w której trzymał pistolet i nagle znalazł się za nim.

W tej chwili Changbin celował z pistoletu w głowę porywacza, trzymając go drugą silną ręką w szyi.

- A teraz przeprosisz [T.I.] za to, co jej zrobiłeś. - powiedział ochrypłym głosem wybawca dziewczyny, na co przestępca się skrzywił.

- Ja nic jej takiego nie zrobiłem...

- [T.I.], dyktuj. - zarządził jej przyjaciel, patrząc na nią uważnie.

- To... To, że mnie związałeś to nic? Że zamknąłeś w pokoju bez żadnego światła to nic? A te groźby!? - krzyknęła przez nadmiar emocji, ściskając dłonie ze sobą na wysokości piersi. - Groziłeś mi śmiercią, torturowaniem i życiem z tobą... To naprawdę nic?

Na koniec jej głos się lekko załamał, ale nie płakała. Jedynie czekała na dalszy przebieg wydarzeń.

- Twój brat był nie lepszy, gołąbeczku...

I padł strzał.

Changbin puścił martwe ciało na ziemię. Dziewczyna patrzyła w szoku na czarnowłosego, który ciężko westchnął.

- Nikt nie będzie tak nazywać mojej [T.I.], okej? - odpowiedział na nieistniejące pytanie.

Dziewczyna nie powstrzymała rumieńców, które pojawiły się na jej polikach. Gdy chłopak zaczął się do niej zbliżać powoli, czuła coraz większe ciepło na twarzy. Odwróciła wzrok na trupa, byleby nie patrzeć na swojego wybawcę. Czuła się wtedy... Nieswojo?

- [T.I.]... - jednak nie dokończył.

Dziewczyna rzuciła się chłopakowi na szyję i zaczęła cicho płakać. Changbin złapał ją w talii jedną ręką, a drugą głaskał po włosach.

- Już [Z.T.I.], ćśś... - pocałował ją w czubek głowy. - Już jesteś bezpieczna. Jestem z Tobą...

//Ja: Taaak, udało się! Co dalej?

Hm, następne okej w miarę.  A potem...

... Kurwa

(xddddddddddd)

Czasami Wasze zamówienia są bardziej kreatywne niż wszystkie moje ff razem wzięte!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top