3. Hyunjin x Reader
Zamówienie od Melka224
Hyunjin x Reader
Dramat
Byłeś zbyt późno
- Papa [T.Z.I.]!
- Papa Hyunjin! - pomachałaś mu, gdy znikał już za drzwiami do sali, gdzie miał ćwiczyć.
To był dla was trudny czas. Pełen tajemnic, braku czasu i wielu pytań pozostających bez odpowiedzi. Powoli traciliście siły, na szczęście nie na waszą relację, która coraz bardziej dawała się we znaki, aby to był związek o statusie "to skomplikowane".
On tak naprawdę ukrywał jedynie uczucia, które do ciebie szczerze i coraz mocniej czuł. Ty jednak ukrywałaś więcej. Między innymi okłamałaś go, że masz urlop specjalnie, aby go wspierać przed jego trasą koncertową po całym kraju. Prawda była zupełnie inna. Straciłaś pracę, co wcale nie było twoją winą. Przez to miałaś cały czas pusty portfel i odechciało ci się nawet jeść czy kupować cokolwiek, gdy myślałaś o narastających długach lub zbliżających się wpłatach za mieszkanie.
Nikt jednak nie zauważył u ciebie żadnych zmian, może jedynie jedną - malowałaś się mocniej. To było zamierzone. Chciałaś ukryć swoje zmęczenie oraz zmartwienia i aby nie rzucały się w oczy wszelkie gorsze rzeczy. Nikomu to nie przeszkadzało oraz nikt nie zwrócił na to uwagi, więc miałaś chociaż jedną rzecz z której mogłaś być dumna.
Dzisiaj jest ostatni dzień, gdy są w Seulu. Jutro wyjeżdżają. Bałaś się tych dni. To będzie dla ciebie czas udręki. Po straconej pracy nie miałaś nikogo, aby z nim szczerze porozmawiać, pobyć... A nawet jeżeli będziesz chciała inną pracę to nikt cię nie chce ze względu na pochodzenie.
Czekałaś z dwie godziny na nich. Po prostu siedziałaś przed salą ławeczce i zastanawiałaś się, co będzie, jak wyjadą na miesiąc, a potem wrócą i wcale twoja sytuacja się nie polepszy. Będzie jeszcze gorzej...
Przygryzając od środka policzek patrzyłaś na chłopaków. Kompletnie zmęczeni wyszli z sali, nawet nie zwracając uwagi na twoją osobę. Zrobiło ci się z tego powodu trochę przykro... A właściwie sobie to wmawiałaś. Usprawiedliwiałaś ich, że są zmęczeni, dlatego byłaś dla nich duchem. Ale tak naprawdę bardzo cię to zabolało.
Podniosłaś wzrok na ostatnią osobę, która wyszła z sali. Był to Changbin. Spojrzał na ciebie wyraźnie zaskoczony.
- [T.I.]? Co tu robisz? - spytał, stojąc przed tobą.
- Czekałam aż skończycie i żebym mogła... - ugryzłaś się w język. - Zresztą nie ważne, już stąd idę. Do zobaczenia. - rzuciłaś i szybko pobiegłaś w stronę wyjścia.
Chciałaś mu powiedzieć, że jedynie chciałaś się ze wszystkimi pożegnać. Wybiegłaś z budynku, rozmywając za sobą wszelkie nadzieje na to, że zobaczysz Hyunjina tego dnia. Nawet nie byłaś pewna, czy będziesz zdolna napisać do niego, o której wyjeżdżają.
Zwolniłaś kroku i zaczęłaś powoli iść do swojego domu. W dodatku czułaś, jak na twoją głowę zaczynają padać krople deszczu. Po chwili zaczęłaś płakać razem z chmurami. Miałaś wrażenie, że tylko one wszystko wiedzą i cię rozumieją, jak nikt inny...
~*~
Minął niecały miesiąc, odkąd chłopcy wyjechali. Nikt ci nie napisał, kiedy wracają. Miała to być dla ciebie niespodzianka, lecz ty to odebrałaś podobnie, jak wtedy, gdy po raz ostatni ich widziałaś... A oni ciebie nie.
Czułaś w sobie wiele beznadziejnych emocji tego dnia. Ciemność ogarniała twoje myśli, a ruchy i język były niesforne, jakbyś miała w sobie co najmniej jeden promil alkoholu, mimo faktu, iż nie miałaś go w ogóle w ustach.
W dodatku nie pomagał fakt, że od dwóch dni nie masz prądu i musisz pomagać sobie jedynie latarką w telefonie, laptopie (który jakimś cudem jeszcze się nie rozładował) lub świeczkami. Czułaś, że ogarnia cię ciemność, zmęczenie i samotność. Bardzo ci brakowało ciepłych, męskich ramion, które by cię przytuliły, pogłaskały i uspokoiły. Twoją głowę opanowały same okropne scenariusze. Albo przyjdzie śmierć, albo komornik, ewentualnie Hyunjin, który się wścieknie albo przerazi i cię zostawi.
Dlatego prawie zeskoczyłaś z krzesła, gdy już było ciemno, a ty usłyszałaś pukanie do drzwi. Razem z latarką w telefonie poszłaś z drżącymi nogami w kierunku drzwi. Otworzyłaś drzwi i spojrzałaś przez szparę. Stał tam Hyunjin, ze swoim cudownym uśmiechem na buźce i poczochranymi włosami, pewnie przez wiatr, który buszuje na dworze.
- Dobry wieczór. - powiedział, na co otworzyłaś szerzej usta, oczy i drzwi, kompletnie zaskoczona tym, że nagle się tu zjawił.
Zaśmialiście się oboje, pełni szczęścia z obecności drugiej osoby i rzuciłaś mu się na szyję. Przytulił cię mocno i wtulił twarz w twoją szyję. Staliście tak przez chyba parę minut, delektując się swoim dotykiem, obecnością i wzajemną radością.
- Tęskniłaś? - spytał, przerywając między wami ciszę.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - wtuliłaś się w niego mocniej, gdy tylko szepnęłaś te słowa.
Po chwili odsunęliście się od siebie. Chłopak ci się przyglądał, coraz bardziej marszcząc brwi, jakby mu coś nie pasowało.
- Płakałaś? - spytał.
- Eee... Nie. - odpowiedziałaś, wchodząc bardziej do mieszkania, wiedząc, że tam jest ciemno.
- Nie umiesz kłamać. Schudłaś, płakałaś... - rozejrzał się po wnętrzu twojego mieszkania, wchodząc do niego. - Jesteś zaniedbana, a w twoim domu chyba nie ma prądu, albo postanowiłaś żyć w ciemnościach.
- Dzisiaj nie ma prądu, to dlatego. - powiedziałaś, cofając się wgłąb mieszkania.
- Nie ma prądu, dlatego schudłaś?
- Wcale nie schudłam...
- Mhm, a szalone, latające spaghetti mnie tu przywiozło prosto do ciebie.
Podniósł brwi, a ja wzruszyłam ramionami.
- Chcesz się czegoś napić?
- Chcę znać prawdę. - powiedział stanowczo, co rzadko się zdarza.
Pokiwałaś głową i układałaś w głowie plan ucieczki. Nie byłaś gotowa na wszystkie wyznania.
- Bo w sumie ja chętnie się napiję. - pobiegłaś do kuchni, słysząc za sobą westchnienie chłopaka.
Gdy tak sobie byłaś w kuchni i myślałaś czego się napić (bo przecież nic nie ma), chłopak zobaczył na komodzie pewne papiery. Coś go tknęło, aby im się przyjrzeć. Gdy się zorientował, że to papiery mówiące o braku wpłaconych pieniędzy i groźby o wyrzuceniu z mieszkania, sam zbladł.
Wróciłaś z wodą z kranu, ale gdy go zobaczyłaś z tymi papierami, upuściłaś szklankę na podłogę. Chłopak spojrzał na ciebie przestraszony i zagubiony.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś... - spytał prawie niesłyszalnie.
- Nie chciałam cię martwić przed wyjazdem... - odpowiedziałaś niewinnie, mając już łzy w oczach.
Chłopakowi opadły ręce i spojrzał w sufit. Bałaś się tego co powie, ale czekałaś w bezruchu. Zresztą nie mogłaś się za bardzo ruszyć przez szkło, które cię otaczało na podłodze. Chodzenie boso po szkle niezbyt zachęca.
Hyunjin wszystko teraz zrozumiał. Zdawał sobie też sprawę, że cała ta sprawa miała miejsce co najmniej tydzień przed jego trasą. Wewnątrz zaczął się obwiniać za to, że nic nie zauważył. Osoba, którą kochał coraz bardziej jest na granicy utraty mieszkania, a w dodatku można wywnioskować, że nie ma co do garnka włożyć. Teraz w dodatku nie ma nawet co ugotować ani jak się normalnie umyć, bo nie ma prądu.
Nagle poszedł w twoją stronę. Wręcz podbiegł. Nie zwrócił uwagi na szkło na podłodze, tylko po prostu zamknął cię w mocnym uścisku. Wtedy kompletnie pękłaś i zaczęłaś płakać, topiąc jego koszulkę w twoich łzach już nie ze strachu. Uwalniałaś wszystkie swoje smutki, które ci dokuczały, a nie miał ich kto wysłuchać.
- Ćśś... Już spokojnie. - powiedział, głaszcząc cię po włosach. - Już spokojnie, [Z.T.I.]. Jestem tu już.
Nawet nie wiedział, ile teraz znaczy dla ciebie jego obecność. Marzyłaś o jego obecności i bliskości odkąd cię nie zauważył po próbie.
Staliście długo w tej pozycji, czule wtuleni w siebie, dopóki on sam nie zaczął płakać. Kompletnie zaskoczona, puściłaś go i złapałaś twarz w jego dłonie.
- Hyunjin... - wyszeptałaś, a on złapał twoje dłonie delikatnie.
- Ja tak bardzo cię przepraszam... - powiedział, ale ty mu przerwałaś.
- To przecież nie twoja wina. - przytuliłaś go znowu.
- Pomogę ci się spakować. Ogarniesz się u nas, a potem ogarniemy te cholerne płatności.
- Nie płać za mnie...
- Będę. Dla ciebie wszystko. - powiedział i ucałował twoją skroń.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top