Odasaku

Od paru lat na okrągło słyszę tylko „Odasaku zrobił….!”, „Odasaku powiedział…..”, „Ja i Odasaku….” ciągle tylko ten Odasaku.
Być może mój problem wynikał z zazdrości… Mimo zapewnień Dazaia, że nie mam się o co martwić, ja dalej dostawałem nagłego zastrzyku irytacji gdy słyszałem to imię. Ostatnio dużo sie działo między tą dwójka i ich przyjacielem Ango. Nikt nigdy nie zdradził mi szczegółów, ale co noc obserwowałem niemogącego zmrużyć oka, Osamu.

-Co się dzieje? Nie możesz zasnąć? - spytałem odwracając się w jego strone

-Martwię się, Ango zniknął - powiedział nieodrywając wzroku od sufitu

-Będzie dobrze. Nie pomożesz go szukać jeśli bedziesz niewyspany - wtuliłem się w ramie wyższego

On jedynie cicho przytaknął.
Prawdopodobnie tamtej nocy spał, chociaż tego też nie mogę być pewien.

Przy śniadaniu zaoferowałem ugotowanie dziś na obiad jego ulubionego curry. Oczywiście od razu z zapałem sie zgodził. W pracy pare razy o tym wspomnieliśmy, nic wiecej.
Gdy już mielismy sie zbierać, Dazai poinformował mnie że pojedzie do szpitala. Ubierając się wspominał coś o wypadku.

Zrobiłem jedzenie dużo później niz zamierzałem, mimo tego gdy wrócił, było ono juz zimne.

-Przepraszam że tak późno, Odasaku leży w szpitalu. Dużo się dzisiaj stało! - mówił rzucając rzeczy na podloge

-Usiądź, odgrzeje ci curry

Opowiedział mi co mialo miejsce - Ango okazał sie zdradzić naszą organizacje.

-Zdradził portową mafię?! Obrzydliwe! - mówiłem z poważnym obrzydzeniem

-Racja, jest zwykłym zdrajcą - odchylił się na krześle - nie tylko zdradził mafie, zdradził mnie i Odasaku

Obserwowałem go jak ze smutkiem w oczach patrzy się w nicość. Po chwili jego humor momentalnie wrócił i opierając ręce o stół, znowu sie odezwał.

-W ramach przeprosin za to że nie przyszedłem na świeżutkie curry… może jutro zabiorę cię do restauracji? - mówił uśmiechając sie od ucha do ucha

-Przeprosiny zostaną przyjęte jeśli będę mógł zamówić co chcę na Twój koszt…

-Proszę bardzo! - wyciągnął kartę kredytową w moją stronę - przeprosiny przyjęte?

Zasypiając wróciłem do tematu Ody.

-Mam wrażenie że zawsze wybierasz Ode, cieszę się że masz przyjaciela ale…. - nie widziałem jak dokończyć zdanie

-Ale…?

-Ah! Nie wiem! Po prostu tak czuje! - powiedziałem skrępowany swoim nieprzemyśleniem wypowiedzi

-Mylisz się - przytulił mnie mocniej do siebie - Chibi jest dla mnie najważniejszy

-Nie lubie jak tak do mnie—-

-Chibi zawsze jest dla mnie numerem jeden! - powiedział przerywając mi

Pocałował mnie w czoło po czym szepnął „dobranoc”. Zasnąłem oczekując jutrzejszego dnia.

W momencie gdy mielismy już kończyć prace, Dazai został wezwany do gabinetu Moriego. Kazał mi na siebie nie czekać i śmiało jechać do domu się przebrać.

Po godzinie napisal do mnie wiadomość:
Spotkamy się na miejscu, rezerwacja numer 77, godzina 17:30”

Nie miałem prawa się złościć, to prawdopodobie nie jego wina.

Czekałem tam już długo, zbyt długo. Kelnerki patrzyły się na mnie a inne osoby w sali zaczynały plotkować. Wybiła dziewiętnasta. Jego dalej nigdzie nie było. Wydzwaniałem do niego i wypisywałem - na marne.
W pewnej chwili przywrócił mnie do życia SMS. Przeczytalem jedynie poczatek i wiedziałem że za chwilę wybuchnę złością.

Przepraszam, Odasaku…….” - tyle wystarczylo bym domyślił się o co chodzi. Zapewniał mnie że jestem ważniejszy.
Kłamał.

Zamówiłem butelkę drogiego wina, płacąc oczywiście kartą Osamu.
Wypiłem tego wspaniałego Petrusa z '89 trzymając w sobie łzy, łącznie z poczuciem porzucenia.
Ale ja wtedy jeszcze nie wiedziałem jak bardzo porzucony tak naprawdę byłem.

Rano budząc się z potwornym kacem, odczytałem wiadomość.

Przepraszam, Odasaku dzisiaj zmarł, nie dałem rady go uratować. Odchodzę. Naprawdę przepraszam Chuuya

W pierwszej chwili pomyślałem o tym że postanowił zakończyć swój żywot. Wiadomość od Moriego szybko uświadomiła mi że byłem w błędzie.

Dazai tej nocy odszedł z mafii. Przyjedź z samego rana

Czytałem na przemian obie wiadomości. Nie wiedziałem która jest bardziej absurdalna.

Pobiegłem szybko do auta by usłyszeć wyjaśnienia od szefa. Nie zdążyłem dobrze przycisnąć kluczyka, a auto eksplodowało. Patrzyłem się na to, nie mając pojęcia kto za tym stoi.
Pobiegłem do miejsca gdzie zawsze stoi jakaś taksówka, pojechałem prosto do mafijnego budynku.
Patrzyłem przez okno a w mojej głowie krążyły jego kłamstwa.

Wybral Odasaku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top