S. Kraft & M. Hayboeck part IV
Praca, sen, praca, sen, praca, sen, praca, sen, praca, sen, praca, piwo z Manuelem, sen, nie wychodzenie w niedzielę z domu.
Tak wyglądał tydzień Michaela.
Był skupiony tylko i wyłącznie na pracy. Manuel z trudem wyciągał go w sobotę wieczorem.
Widział, że z jego najlepszym przyjacielem nie jest najlepiej. Nawet zmusił go do wzięcia urlopu dopóki się nie ogarnie. A sam postanowił przeprowadzić małe śledztwo.
Michael powiedział mu o Stefanie, więc Fettner nawet się nie zastanawiał tylko pojechał do Wiednia, bo dowiedział się, gdzie dokładnie jest Kraft i że już nie pracuje dla Interpolu, ale w narkotykowym tamtejszej policji. Nieźle się ustawił.
Ciężko było mu się dostać do niego, dlatego musiał powiedzieć, że ma to związek ze sprawą Millera sprzed kilku tygodni. Dopiero wtedy wpuścili do go budynku. Był ciekawy co powiedział Kraft, gdy przyszedł do nich.
A może po prostu pokazał odznakę Interpolu?
W każdym razie, gdy Kraft go zobaczył był naprawdę zaskoczony.
- Co ty tu robisz? - zdziwił się, odrywając od uzupełniania papierologi.
- Chodzi o Michaela.
- Wiem, że nic mu nie jest. Sprawdzam to na bieżąco - znowu zaczął stukać w klawiaturę.
- Tak, ale... Nie do końca - westchnął siadając na krześle. - Jako jego przyjaciel powinienem spuścić ci wpierdol, ale nie będę się mieszał, bo Michi tego nie chce. Więc nie może się dowiedzieć, że tu byłem... Chociaż nie jest idiotą i na pewno się tego domyśli...
- Po co przyjechałeś, Manuel? - westchnął Stefan.
- Bo chcę żebyś z nim porozmawiał.
- On nie chce ze mną rozmawiać. Dzwoniłem wiele razy. Pisałem też. Zablokował mój numer. Nie chce mnie znać.
- Co ty pieprzysz? - warknąłem. - On cię kocha, do cholery. Rozumiesz? Ale złamałeś mu serce. Jeszcze nikt nigdy go tak nie zranił i...
- I? Dobij mnie bardziej.
- Jeszcze nigdy go nie widziałem w takim stanie. Praktycznie nie sypia. Ciągle pracuje... On, cholera, ucieka w pracę przed emocjami... Porozmawiaj z nim. O nic więcej nie proszę.
- Po co? Żeby znowu mi powiedział, że mam się wynosić i zniknąć z jego życia? Żeby znowu mi powiedział, że nie chce mnie znać?
- Kochasz go? - zapytał Manuel.
- Oczywiście, że go kocham. Jest moim wszystkim. Najważniejszym co miałem! - Stefan machnął ręką, a Manuel dostrzegł obrączkę, którą dał Kraftowi Hayboeck.
- To zrób coś z tym! Michi do ciebie nie zadzwoni. Duma mu na to nie pozwoli. Znasz go. Wiesz jaki jest... Ego nie pozwoli mu skontaktować się z tobą pierwszemu. Ale gdy się u niego pojawisz to z tobą porozmawia. Stefan, on cię kocha - mówił Fettner.
- Ok. Przyjadę w weekend... I obyś miał rację.
- Mam rację. Przecież to oczywiste. Czy wściekłby się aż tak, gdyby się nie kochał? Nie - sam sobie odpowiedział. - Wtedy by go to tak nie ruszyło.
- Chyba masz rację.
- Na pewno.
I tak oto w sobotę wieczorem Manuel wyjątkowo nie wyciągnął Michaela w sobotę wieczorem na piwo. Hayboeck siedział w domu. Sam. I oglądał jakieś filmy akcji.
Stefan długo siedział w aucie pod domen blondyna i zastanawiał się czy ma iść. W końcu stwierdził, że i tak nie ma już nic więcej do stracenia, bo jego godność osobista została w biurze Michaela po ich ostatniej rozmowie, a miłość życia nie chce go widzieć na oczy.
Serce biło mu jak oszalałe. Myślał, że zaraz padnie na zawał, gdy pukał do drzwi.
Czuł jak jego puls przyspiesza coraz bardziej. Bał się, że zaraz straci przytomność ze stresu.
I wcale nie było lepiej, gdy Michael mu otworzył. Nie zobaczył swojego cudownego, chłopaka, który zawsze tryskał energią i optymizmem. Nie widział tych pięknych błękitnych oczu, z których cały czas biła radość i w których się tak zakochał. Zobaczył tylko cień tamtego chłopaka.
- Czego chcesz? - westchnął, opierając głowę o krawędź drzwi.
- Mogę wejść? - szepnął. Michael popatrzył na niego przez chwilę. Te niebieskie oczy, które jeszcze nie tak dawno patrzyły na niego z miłością teraz były wyprane z jakichkolwiek emocji.
Mężczyzna przesunął się i wpuścił Krafta do środka. Stefan wszedł bez wahania.
Zawsze coś, chociaż nie zamknął mi drzwi przed nosem - pomyślał.
Szedł za Michaelem do salonu. Obserwował go uważnie. Miał na sobie zwykle czarne dresy i koszulkę na ramiączka. Drugi raz widział go w takimi stroju. Michael rzadko nosił dres, praktycznie tylko jak chodził na siłownię. Zawsze wolał dżinsy i koszule. A Stefan zawsze uwielbiał go w koszulach, bo świetne podkreślały jego wysportowaną sylwetkę.
- Siadaj - wskazał na kanapę, a sam usiadł na fotelu i wyłączył telewizor. - Nie proponuję ci herbaty, bo raczej nie zostaniesz długo.
- Michael, ja... - Stefan zaczął bawić się swoimi palcami. - Przepraszam - szepnął, nie patrząc na niego. - Naprawdę chciałem ci powiedzieć. Chciałem żebyś znał prawdę, ale dostałem rozkazy. Bezwzględny zakaz. Nie mogłem. Naprawdę nie chciałem cię okłamywać, przecież cię kocham, ale... Kurwa - starł łzę, która spłynęła po jego policzku. - Po prostu przepraszam - wyłamywał palce i wtedy Michi dostrzegł, że ciągle ma obrączkę.
- Jak ich rozpracowałeś? - zapytał Hayboeck. Stefan spojrzał na niego zaskoczony.
Spodziewał się wszystkiego. Że go wyrzuci za drzwi, że zacznie krzyczeć i mówić jak bardzo go nienawidzi, a on zapytał o pracę.
- Słucham? - szepnął.
- Zazwyczaj wolą do takich zadań wysłać kobietę, bo ta go uwiedzie i omami. A jak jest piękna i zna się na rzeczy to nie ma z tym problemu. Więc jak ty sobie poradziłeś? - ponowił pytanie.
- Czy ty mi coś insynuujesz?
- Tak - oznajmił. - Wiem, że ma słabość do obu płci, więc pytam. Spałeś z nim? Czy wolałeś pomyśleć i podejść go inaczej?
- A jakie to ma znaczenie? - Stefan poruszył się niespokojnie.
- Czyli poszedłeś na łatwiznę i dałeś mu - oznajmił. - Poszedłeś z nim do łóżka zanim zacząłeś spotykać się ze mną? - rzucił kolejne pytanie.
- Tak.
- Czyli to ja byłem tym drugim - mruknął.
- To nie tak. Michi, nie oceniaj tego w ten temat sposób.
- A jak mam to ocenić?! - podniósł głos.
- Michi... Ja... Wiem, że spieprzyłem to, co było między nami.
- Nie, Stefan. Wcale nie - westchnął, a w sercu Krafta pojawiła się nadzieja, że może to jeszcze naprawią. - Nic nie spieprzyłeś, bo między nami nic poważnego nie było - wstał z fotela. - Idź już.
- Nic poważnego? - Stefan zerwał się na równe nogi. - Jak możesz tak mówić?! - podszedł do Hayboecka. - Zerwałem z tobą żeby cię chronić! - popchnął go. - Ten psychopata chciał mnie zabić za związek z tobą, a ty mówisz, że to nic poważnego?! - popchnął Michaela po raz kolejny. - Kocham cię, pieprzony idioto!!! - pchnął go po raz ostatni. - Ale jak masz to gdzieś to proszę bardzo! Nie ma będę się więcej narzucał! Manuel przekonywał mnie, że warto zawalczyć, bo przecież mnie kochasz, ale widzę, że to bez sensu! - krzyknął.
- Ja nie kocham ciebie?! A myślisz, że dlaczego tego wszystkiego słucham?! - złapał Stefana za ramię, gdy ten chciał wyjść. - Byłem nawet gotowy dać nam drugą szansę, ale... Kurwa, ty z nim sypiałeś!
- Michi, ja...
- Gdy cię dzisiaj zobaczyłem to wszystko... - machnął ręką. - Przestało mnie znaczenie, bo cholernie za tobą tęsknię i mi ciebie brakuje, ale... - puścił Stefana.
- Michi - Kraft złapał go za koszulkę na piersi. - Wiem, że to trudne i że proszę cię o wiele, ale... Kocham cię, daj mi ostatnią szansę.
- Ty z nim sypiałeś, jak ja mam... - Michael się do niego odsunął i przeczesał palcami włosy. - Nie wiem jak mam ubrać w słowa to, co mam w głowie.
- Wiem, że to wszystko jest trudne i...
- To jest kurewsko popieprzone - szepnął. Wczepił palce we włosy i podszedł do drzwi na taras.
- Mam na co liczyć? - zapytał cicho Stefan.
- A myślisz, że w innym przypadku byśmy rozmawiali? - blondyn opuścił ręce i oparł czoło o szybę. Stefan szybko do niego podszedł i zaryzykował mocno przytulając się do jego pleców. Michi w pierwszej chwili nie zareagował, ale potem położył dłoń na tych Stefana, splecionych na jego brzuchu.
- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam... Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo żałuję, że to wszystko się tak potoczyło - wyszeptał brunet. - Kocham cię, Michi.
- Ja też żałuję, że tak to się wszystko potoczyło - szepnął.
- Będziesz w stanie mi to wszystko kiedyś wybaczyć? - odsunął się lekko i stanął przed Michaelem, obejmując go w pasie. Blondyn pogłaskał go lekko po policzku i uśmiechnął się delikatnie.
- Tak mi się wydaje - odparł, a Kraft wtulił się w niego mocno, a po chwili poczuł jak Michael obejmuje go ramionami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top