| pizza man | K. Stoch & P. Prevc part II
- Nie bądź tchórzem - szepnąłem do siebie, mocno zaciskając dłonie na kierownicy. - To ma być tylko rozmowa, nic więcej... - podniosłem głowę na drzwi wejściowe do pizzerii. - Bądź mężczyzną, Prevc. - Wysiadłem z samochodu i skierowałem się do drzwi wejściowych. Wszedłem do knajpki i zobaczyłem blondynkę za ladą i kilka osób przy stolikach. Podszedłem do dziewczyny. - Cześć... Szukam Kamila - powiedziałem. Dziewczyna zlustrowała mnie i uśmiechnęła się lekko.
- Już go wołam - odeszła, a ja oparłem się o blat. Wziąłem jakąś ulotkę, która tam leżała i bawiłem się nią.
- Peter - usłyszałem głos bruneta i się odwróciłem. Uśmiechał się szeroko. - Miło cię widzieć.
- Ciebie też... - odpowiedziałem mu uśmiechem. - Wybacz, że nie uprzedziłem, ale...
- Nie ma problemu... Chodź - kiwnął głową. Podszedłem do niego i weszliśmy do pomieszczenia, które robiło za biuro. - Nie zwracaj uwagi na te wszystkie papiery - zaśmiał się, zbierając je z biurka. Usiadłem na krześle i czekałem aż on także zajmie swoje miejsce. - Naprawdę się cieszę, że cię widzę.
- A ja się cieszę, że przyjechałem - odparłem i zdjąłem szalik, i rozpiąłem kurtkę, która miałem na sobie.
- Prosto z pracy? - zerknął na moje ubranie.
- Tak, dopiero skończyłem zajęcia - odłożyłem szalik na biurko, a kurtkę powiesiłem na krześle.
- Dlaczego przyjechałeś? Musi być jakiś powód - pochylił się w moją stronę.
- I jest. Przecież zawsze jest jakiś powód - przysunąłem się do niego.
- Jaki tym razem?
- Chciałem cię zobaczyć - powiedziałem z uśmiechem.
- I?
- Nie jestem typem, który lubi przygody na jedną noc.
- Dlaczego? - usiadł wygodniej. - Przecież to całkiem wygodne. Tylko seks bez przywiązywania.
- Nie szukam przygód... I nigdy nie chodzę do łózka z obcymi. To był pierwszy raz.
- Wiem - patrzył mi w oczy.
- Dlaczego zostawiłeś mi numer? - zapytałem unosząc jedną brew.
- Bo mi się podobasz - odparł. Nie dałem po sobie poznać, ale zaskoczył mnie tym. - Jak długo trenowałeś ta pokerową minę?
- W pracy nie mogę zbytnio okazywać emocji i jak widać to się przenosi do życia codziennego - uśmiechnąłem się. - I nigdy jej nie trenowałem.
- Naprawdę? Ciężko odczytać cokolwiek z twojej twarzy... Nie wiem na ile mogę sobie pozwolić.
- Możesz na wiele - puściłem mu oczko.
Kamil wstał i podszedł do mnie, uniosłem głowę, aby patrzeć mu w oczy. Stanął miedzy moimi nogami i wziął moja twarz w dłonie, a następnie pochylił się, aby złączyć nasze usta.
Podniosłem się i oparłem go o biurko, pogłębiłem pieszczotę. Kamil na nim usiadł, a ja stanąłem między jego nogami, opierając dłonie o blat, na którym siedział. Polak wczepił palce w moje włosy, a ja przesunąłem usta ja niego szyję, jednocześnie wsuwając dłoń pod jego koszulkę.
- Nie, Peter, nie możemy - odepchnął mnie. - Nie tutaj.
- Dlaczego? - moje dłonie znalazły się na jego udach.
- Bo ja tu pracuję - złapał mnie za nadgarstki.
- Nigdy nie miałeś takiej fantazji? - przysunąłem się i muskałem ustami jego policzek. - To raczej często spotykane.
- A ty miałeś? - westchnął, gdy przygryzłem mu lekko skórę na szyi.
- Owszem - szepnąłem, a Kamil puścił moje ręce, więc od razu znalazły się pod jego koszulką.
- Spełniłeś ją? - zapytał.
- Nie miałem okazji... To znaczy okazję miałem, ale nie chciałem - zdjąłem z niego t- shirt.
- Zamknij chociaż drzwi - poprosił. Odsunąłem się od niego i przekręciłem klucz w zamku. Zdjąłem z siebie marynarkę i rzuciłem ją na podłogę. Zacząłem rozpinać koszulę, podchodząc do niego. - Dlaczego nie chciałeś? - spytał, gdy stałem między jego nogami, a on kończył rozpinać guziki mojej koszuli, która również wylądowała na podłodze.
- Nie kręcą mnie laski, a propozycję dostałem od studentki, która nie mogła zaliczyć przedmiotu.
- Zawsze myślałem, że to tylko takie gadanie, że można tak załatwić sobie dobrą ocenę - rozpiął guzik moich dżinsów. - Chodzisz w garniturach? - przysunął się do mnie.
- Tak, dość często - wziąłem jego twarz w dłonie i go pocałowałem. Ręce Kamil przesunęły się po moim ciele i spoczęły na moich pośladkach.
- Twój tyłek musi świetnie wyglądać w spodniach od garnituru - wymruczał w moje usta.
- Jutro się przekonasz - uśmiechnąłem się i pchnąłem go lekko na blat biurka. Następnie rozpiąłem jego spodnie i ściągnąłem je z niego, pozbywając się również jego butów i skarpetek. Pochyliłem się nad nim, opierając o blat, a on oplótł mnie bogami wokół bioder, przyciskając mnie do siebie mocno.
- Wiesz co? - szepnął, kiedy zacząłem całować jego ramię. - Jestem za stary na takie podchody - stwierdził. - Musimy się określić, że to jest albo tylko seks, albo chcemy czegoś więcej.
- Ja chcę wszystkiego - wymruczałem w jego klatkę piersiową. - Sam seks mnie nie interesuje, chociaż teraz wygląda to zapewne inaczej - podniosłem głowę. Kamil wyciągnął rękę i wplątał palce w moje włosy i przyciągnął mnie do pocałunku. Gdy pogłębiłem pieszczotę, mężczyzna rozpiął moje spodnie i wsunął dłoń w moje bokserki. Jęknąłem w jego usta, kiedy zacisnął dłoń na moim twardym członku.
- Musimy być cicho - wymruczał w moje wargi.
- Co ty nie powiesz - zaśmiałem się lekko i zsunąłem z niego bieliznę. Kamil nie pozostał mi dłużny, a potem zszedł z blatu i ukląkł przede mną, aby wziąć mojego penisa do ust. Zagryzłem wargę żeby powstrzymać jęk. Chwyciłem się dłonią o blat biurka, a drugą rękę położyłem na głowie Kamila, wplątując palce w jego włosy.
Odchyliłem głowę do tyłu, naprawdę ciężko było mi powstrzymywać jęki, więc co chwile zagryzałem wargę, aby je stłumić.
Kamil się podniósł, a ja dość gwałtownie pchnąłem go na biurko. Nie wydawał się tym zdziwiony, a gdy na nim usiadł złapałem go pod kolanami i pociągnąłem na skraj blatu.
- Jakieś specjalne życzenia? - wyszeptałem mu do ucha.
- Nie narób mi siniaków - jęknął, bo wsunąłem w niego jeden palec.
- Musimy być cicho - przypomniałem z uśmiechem, poruszając palcem, co wywołało kolejny jęk, tym razem lekko stłumiony, przez zagryzioną wargę.
- To ma być zemsta? - uśmiechnął się.
- Zaraz zobaczymy - wsunąłem w niego kolejny palec, co wyrwało z jego ust przeciągłe westchnienie. Poruszałem przez chwilę palcami, a potem je wycofałem. Złączyłem nasze wargi w gwałtownym pocałunku i wsunąłem w niego penisa, co spowodowało, że Kamil naprawdę głośno jęknął w moje usta. - Chyba musisz pomyśleć nad wyciszeniem tego pomieszczenia.
- Nienawidzę cię - jęknął wyginając plecy w łuk, podczas gdy ja gwałtownie się w nim poruszałem. Chciałem go doprowadzić na skraj jak najszybciej, więc moje ruchy były naprawdę szybkie i mocne.
No i nie chciałem żeby jego pracownica nam przerwała, pukając do drzwi.
- Peter - wymamrotał nieprzytomnie, odrzucając głowę do tyłu.
Przesunąłem dłoń po jego ciele, złapałem jego penisa i zacząłem poruszać ręką, co wywołało serię westchnień ze strony Kamila.
- Pero - jęknął. Był już blisko, widziałem to. Podobało mi się, jak jęczał moje imię, nie mogąc nad sobą zapanować. - Zaraz dojdę - wyszeptał, a ja przyspieszyłem jeszcze ruchy swoich bioder, a po chwili Kam doszedł mamrocząc moje imię. Osiągnąłem szczyt zaraz po nim.
Pochyliłem się nad nim, opierając przedramiona na blacie, na którym leżał. Kamil objął mnie ramionami. Trwaliśmy tak chwilę, uspokajając swoje oddechy. Wysunąłem się z niego i oparłem czoło o jego ramię, Kam przekręcił głowę i musnął ustami moje ucho.
- W porządku? - szepnąłem w jego skórę, chcąc się upewnić, że nie zrobiłem mu krzywdy, bo wiem, ze byłem dość ostry.
- Tak - przygryzł mi płatek ucha. Zaśmiałem się na ten gest, a on przesunął usta na moją szyję, a ja gwałtownie się odsunąłem. - Masz łaskotki - zaśmiał się.
- Mam... Nie dam się całować po szyi.
- Ale rękami cię dotykałem.
- Nie trafiłeś w odpowiednie miejsce - uśmiechnąłem się i odsunąłem od niego całkowicie. Podałem mu rękę, pomagając mu zejść z biurka. - Kamil?
- Mmmm...? - spojrzał na mnie zakładając spodnie.
- Co robisz wieczorem? - zapiąłem guzik dżinsów i sięgnąłem po koszulę.
- Chyba nic. Czemu pytasz? - spojrzał na mnie, poprawiając t-shirt na swoim ciele.
- Tak pomyślałem, że skoro mamy za sobą seks, to moglibyśmy iść na pierwsza randkę? - założyłem koszulę, Kamil uśmiechnął się i zaczął zapinać guziki.
- Jestem łatwy, dałem się zaciągnąć do łóżka przed pierwszą randką... - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałem. - To nowy level bycia łatwym - śmiał się, a ja razem z nim.
- Mi to jakoś bardzo nie przeszkadza - wzruszyłem ramionami.
- Zdziwiłbym się gdyby ci przeszkadzało - położył mi dłonie na ramionach, stanął na palcach i musnął lekko moje usta swoimi.
- Jesteśmy umówieni na wieczór? - położyłem mu dłonie na biodrach.
- Przyjadę po ciebie wieczorem.
- Nie - zaprzeczyłem, a Kamil zrobił zaskoczoną minę. - Ja cię zaprosiłem, więc ja przyjadę po ciebie... I nie kłóć się ze mną - dodałem, gdy chciał się odezwać. - Musisz mi podać adres.
- Na przeciwko. Czwarte piętro, mieszkanie numer 32. Trzecia klatka.
- Dobrze - pocałowałem go. Kamil objął moja szyję ramionami. - Więc widzimy się wieczorem... O 20?
- Tak - zgodził się, a ja znowu go pocałowałem.
- Muszę iść... - jęknąłem.
- Odprowadzę cię do samochodu - odsunął się.
Założyłem szalik i kurtkę, ale nie zapiąłem jej. Kamil wyjął swoje nakrycie wierzchnie z szafy, która stała w rogu i wyszliśmy. Blondynka, która stała za ladą uśmiechnęła się dziwnie na nasz widok. Przepuściłem Kamila w drzwiach i puściłem oczko do dziewczyny, a potem obejrzałem się za Polakiem. Widziałem jak blondynka się zaśmiała.
Szedłem za Kamilem, patrząc na jego pośladki, a on zatrzymał się gwałtownie, więc prawie na niego wpadłem.
- Gdzie patrzyłeś? - odwrócił się do mnie.
- Nie powiem - zaśmiałem się.
- Zapnij się - zasunął suwak mojej kurtki. - Przeziębisz się.
- Nic mi nie będzie - objąłem ramieniem jego barki.
Szliśmy do mojego samochodu, który był zaparkowany prawie pod samym wejściem.
- O dwudziestej? - upewnił się, kiedy się zatrzymaliśmy.
- Tak, wymyślę coś fajnego - uśmiechnąłem się.
- Dobrze. Do zobaczenia.
- Hej - pochyliłem się i złączyłem nasz usta w delikatnym pocałunku. Odsunąłem się i wsiadłem do samochodu, a potem odjechałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top