Mix couple
FRAGMENT 1 - D. Prevc & K. Stoch
Przekręciłem się na drugi bok na łóżku, chcąc przytulić mojego Polaka, ale jego nie było. Usiadłem i zobaczyłem, że budzik wskazuje dziewiątą rano. Wstałem, zawinąłem się kołdrą i zszedłem na dół. Brunet akurat wszedł do domu targając choinkę.
- Co robisz?
- Kupiłem drzewko - oparł je o ścianę. - Hej, skarbie - podszedł i pocałował mnie.
- Hej... Trzeba było mnie obudzić, pojechałbym z tobą.
- Za rok będę o tym pamiętać... Ubieraj się, teraz trzeba ją przystroić.
- W domu zawsze robiłem to z całą rodziną, chociaż bracia nigdy tego nie lubili - szepnąłem, wtulając się w mojego męża. Nadal było to dla mnie trochę dziwne. Niby minął rok, ale nadal nie mogłem się przyzwyczaić.
- Ja też starałem się tego nie robić. Lepiej czuję się w kuchni - zaśmiał się.
- Zaraz wracam - poszedłem do sypialni i wciągnąłem jakiś dres.
Mężczyzna zdążył się rozebrać i postawić drzewko w salonie.
- Pobawimy się - zaśmiał się, podając mi bombki.
- Wolałbym się inaczej pobawić - oznajmiłem. Polak spojrzał na mnie zaskoczony.
- Jeszcze ci mało? Ja już nie jestem taki młody - śmiał się. Rzuciłem w niego bombką. - Masz szczęście, że nie są szklane - klepnął mnie w pośladki.
- Oddam ci.
- Na to liczę - wieszał ozdoby na choince.
Kiedy wszystko było gotowe usiadłem na podłodze naprzeciw choinki i patrzyłam na nią. Brunet usiadł za mną i obejmował mnie w pasie.
- Nasze pierwsze święta - pocałował mnie w szyję.
- A w zeszłym roku? - zdziwiłem się.
- Wtedy nie byłeś mój - dotknął obrączki na moim palcu. Podniósł moją dłoń i złożył pocałunek na wewnętrznej stronie nadgarstka.
- Zawsze byłem twój... Odkąd zacząłem skakać w Pucharze Świata - obróciłem lekko głowę na bok.
- To kawał czasu - pocałował mnie lekko. - Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham - szepnąłem, a on objął mnie mocniej.
- Mam dla ciebie prezent.
- Ej! Umawialiśmy się.
- Wiem, że ty też masz dla mnie - pocałował mnie w kark.
- No mam - przyznałem się. - Ale to jutro - odwróciłem się i usiadłem mu na kolanach. Mój mąż objął mnie w pasie i pocałował. - Żałuję jednej rzeczy - szepnąłem.
- Jakiej?
- Kiedy z tobą zerwałem.
- To było dawno... Nie straciliśmy dużo czasu - wyszeptał w moje usta. Wsunąłem mu dłonie pod koszulkę i ściągnąłem z niego.
- Chłopaki! - usłyszałem brata, który bez pukania wszedł do naszego domu. - Nie macie sypialni?
- U siebie w domu możemy to robić nawet na stole w kuchni - oznajmiłem.
- A była taka sytuacja?
- Nie powiem, że nie - odparł mój facet, a ja wstałem z niego.
- Co w domu? - zapytałem.
- Mama trochę wydziwia, ale to nic nowego. Będziecie na Wigilii, no nie?
- Będziemy.
Dopakowaliśmy rzeczy i razem z moim bratem pojechaliśmy do mojego rodzinnego domu, żeby święta spędzić w gronie najbliższych. Czyli w dużym gronie.
FRAGMENT 2 - D. A. Tande & K. Stoch
Gdy zostaliśmy sami, usiadłem wygodniej na podłodze i oparłam się o łóżko, na którym mężczyzna położył łokieć i usiadł przodem do mnie.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - szepnąłem.
- Mogę dotknąć twojej twarzy?
- Oczywiście - zgodziłem się i prawie natychmiast poczułem jego palce na twarzy, przymknąłem oczy.
Delikatnie muskał palcami moją skórę. Przysunął się do mnie bliżej i oparł czoło o moją skroń.
Moje serce waliło jak oszalałe, gdy złapałem go za nadgarstek i przesunąłem jego dłoń na moją klatkę piersiową.
- Ale ci serce wali - szepnął, poczułem jego oddech na policzku. - Wiesz, że nie musisz tego robić?
- Chcę - odparłem, a brunet wolną rękę wplątał w moje blond włosy. Puściłem jego rękę, a on chciał ją zabrać, lecz go powstrzymałem. - Jest dobrze - wyszeptałem i znowu zabrałem rękę, a jego dłoń pozostała na mojej klatce piersiowej.
- Nie zejdź mi na zawał - przez materiał koszulki muskał mój mostek.
- Postaram się - uśmiechnąłem się lekko. - Poczekaj - zdjąłem z siebie jego rękę, wyprostowałem się i zdjąłem koszulkę, po czym ponownie położyłem jego dłoń na swojej piersi.
Niższy chłopak przesunął delikatnie palcami po mojej skórze, a ja zacisnąłem palce na koszulce, którą trzymałem w dłoniach.
- Słonko...
- Jest w porządku.
Czułem jak brunet zmienił pozycję, a po chwili przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Puściłem mój t-shirt i objąłem Kamila, wtulając się w niego. Spod moich powiek popłynęły łzy.
Stoch objął mnie mocniej i pocałował w skroń. Nic nie mówił, po prostu był.
- Ufam ci - szepnąłem w jego koszulkę. - Jak nikomu innemu.
- Doceniam to, słonko. Naprawdę... Kocham cię - oparł policzek o moją głowę i głaskał mnie po włosach. Wtuliłem się w niego mocniej.
- Nie zostawiaj mnie dzisiaj - poprosiłem.
- Nie zostawię, Danny. Zawsze będę przy tobie... Zawsze - poczułem jego usta na skroni. - A wiesz dlaczego?
- Dlaczego? - wyszeptałem.
- Bo jesteś moim ulubionym Norwegiem - zażartował, a ja się zaśmiałem głośno.
- A ty moim ulubionym skoczkiem - oznajmiłem.
- Jak większości kibiców, słonko - zaśmiał się.
- Ale moje zdanie jest ważniejsze, tak? - zerknąłem mu w oczy.
- Tak, kochanie - pocałował mnie w czoło.
***
Zjadłem śniadanie do końca i zmyłem się z moim chłopakiem do mojego pokoju. Brunet wszedł do łazienki, a ja położyłem się na łóżku, zakładając nogi na wezgłowie i bawiłem się telefonem. Mężczyzna wyszedł z łazienki i zaśmiał się, po czym położył się obok mnie, tyle, że jego nogi zwisały łóżka, a nasze głowy były na tej samej wysokości. Odłożyłem smartfon i przymknąłem oczy, gdy poczułem jego palce we włosach.
- Słonko - szepnął. Obróciłem głowę w jego stronę i podniosłem powieki. Nasze twarze były bardzo blisko siebie, a moje oczy były na wysokości jego ust.
- Tak?
- Pozwól mi - wyszeptał Kam.
- Na co?
- Pozwól mi się pocałować - poprosił.
- Ja...
- Proszę - dotknął mojej twarzy. - Tylko złączę nasze usta... Nic więcej.
- Nigdy się nie całowałem - wyznałem.
- Kochanie... - zaczął.
- Możesz - szepnąłem, a mężczyzna uniósł się na łokciu i pogłaskał mnie po twarzy. Pochylił się i jego usta miały dotknąć moich, gdy ktoś wpadł do pokoju. Kamil przekręcił głowę w stronę drzwi i odsunął się. Podniosłem się i zobaczyłem mojego kadrowego kolegę.
- Chyba nie w porę... - zauważył Johann.
- Nie mogłeś trafić gorzej - oznajmił mój chłopak. - Wypad.
- Ale muszę... - zaczął, ale brunet złapał poduszkę i w niego rzucił. - Dobra! Już mnie nie ma - wyszedł, a wzrok Stocha znowu spoczął na mnie.
- Jeszcze jedno podejście? - uśmiechnął się, a ja pokiwałem głową.
Mężczyzna oparł czoło o moje i pogłaskał mnie po policzku, przymknąłem oczy pod wpływem jego dotyku.
Po chwili poczułem jego usta na swoich. Jego wargi były takie miękkie i przyjemne w dotyku.
Tak jak obiecał, nie zrobił nic więcej. Nasze usta po prostu się dotykały.
Odsunąłem się troszeczkę i otworzyłem oczy, aby na niego spojrzeć. Trwaliśmy chwilę w tej pozycji, a potem brunet znowu złączył nasze usta, tym razem cały czas patrzył mi w oczy i delikatnie przygryzł mi dolną wargę, a ja lekko się uśmiechnąłem na ten gest.
- Kocham cię - wyszeptał muskając moje usta.
- Wiem... Ja... Wydaje mi się... To znaczy... Myślę, że... - zawahałem się. - Ja chyba ciebie też - wyszeptałem, a on uśmiechnął się szeroko.
- Ej, chłopaki - do pokoju wszedł kumpel z kadry mojego chłopaka, Maciek.
- Ja was, kurwa, nauczę pukać! - warknął, odsuwając się ode mnie. - Czego chcesz?
- Już nic... Lepiej pójdę - Kot wycofał się z pokoju.
- Nie denerwuj się tak - podniosłem się i położyłem, wspierając głowę o wezgłowie łóżka. Popatrzył na mnie, a po chwili przysunął się i położył przy mnie, kładąc głowę na moim brzuchu. - Kochanie?
- Tak, słonko?
- Cieszę się, że cię mam.
***
Usiadłem przodem do mojego ulubionego bruneta, który się do mnie uśmiechnął, ciągle trzymając moją dłoń.
Pod wpływem jego spojrzenia zrobiło mi się gorąco.
- Nie patrz tak na mnie - szepnąłem do Kamila.
- Jak?
- Właśnie tak - zakryłem mu oczy wolną dłonią. Zaśmiał się na ten gest i zabrał moją rękę.
- Dlaczego?
- Bo to mnie krępuje - przyznałem się.
- Rozumiem - uśmiechnął się. Podniósł się i usiadł mi na kolanach, co mnie kompletnie zaskoczyło, ale położyłem mu dłonie na udach. Kamil objął ramionami moją szyję i oparł czoło o moje. Uniosłem brodę, delikatnie musnąłem jego usta swoimi. Mężczyzna przysunął się bliżej i mocniej naparł na moje wargi, a po chwili wsunął język do moich ust. Zacisnąłem dłonie na jego nogach i odwzajemniłem pieszczotę.
Brunet wplątał palce w moje włosy, za które pociągnął, a z moich ust wyrwał się jęk. Chłopak naparł swoim ciałem na moje, a ja przesunąłem dłonie na jego plecy, przyciskając go do siebie.
- Zostawiłem telefon - Johann wpadł do pokoju, a my się od siebie oderwaliśmy. - Na litość boską... Zacznijcie zamykać drzwi, bo znając moje wyczucie czasu, to wejdę kiedyś, gdy będziecie w trakcie - poruszył brwiami.
- Twój telefon jest... - zacząłem.
- Widzę - zabrał go ze stolika. - Cześć - wyszedł, a mój chłopak wstał z moich kolan.
- Zamknę te drzwi, bo ode mnie z kadry mają podobne wyczucie co Johann - wyjaśnił, przekręcając klucz w drzwiach. Wrócił na moje kolana i ponownie objął moją szyję ramionami. - Na czym skończyliśmy? - zapytał, a ja się zaśmiałem. Brunet pokręcił głową i zamknął mi usta pocałunkiem. Wsunąłem dłonie pod jego koszulkę i przeciągnąłem palcami po jego brzuchu. - Masz świadomość, co ze mną robisz? - wyszeptał w moje usta.
- Chyba nie do końca - odparłem.
- Widzę - uśmiechnął się. - Nie masz pojęcia jak na mnie działasz, prawda? - jego usta znalazły się na mojej szyi.
- Kochanie - jęknąłem, gdy poczułem, że robi mi malinkę, a on uśmiechnął się tylko.
Oparł czoło o moje, przymknął oczy, kiedy musnąłem palcami skórę na jego brzuchu. Przesunąłem dłonie trochę wyżej, brunet odsunął się i zdjął z siebie koszulkę, a kiedy był nagi od pasa w górę, wrócił do poprzedniej pozycji, a ja ponownie zacząłem dotykać jego ciała.
- Wiesz, co najbardziej w tobie uwielbiam? - szepnął.
- Nie wiem.
- To, że jesteś taki nieśmiały. Wszystko robisz tak niepewnie... Nawet teraz... A nie masz pojęcia, jaką to mi sprawia przyjemność - złączył na chwilę nasze usta.
- Naprawdę?
- Potrzebujesz dowodu? - uśmiechnął się. Spojrzał w dół, podążyłem za jego wzrokiem. Jego erekcja była doskonale widoczna w czarnych dresach, które miał na sobie. Zaśmiał się na moją reakcję, którą było obalanie się rumieńcem. - Jesteś uroczy - pogłaskał mnie po policzku.
- Bo się rumienię?
- Też - uśmiechnął się. - Po prostu jesteś. Nie umiem tego uzasadnić... - głaskał mnie po policzku - I uwielbiam twoje usta... - przeciągnął kciukiem po mojej dolnej wardze. - Jak wypowiadasz moje imię, jak mnie całujesz - szeptał przysuwając twarz do mojej. - Jak przygryzasz wargę, gdy się zastanawiasz... Wszystko w tobie uwielbiam... - muskał ustami moje wargi. Pocałowałem go krótko, zaśmiał się lekko na ten gest. - Jeszcze raz - zażądał.
Uśmiechnąłem się i znowu złączyłem nasze usta, ale tym razem nie pozwolił mi się odsunąć.
Przesunąłem dłońmi po torsie i brzuchu mojego mężczyzny, zatrzymałem je tuż nad gumką spodni.
Kamil odsunął się trochę ode mnie i patrzył mi w oczy, unosząc jedną brew z uśmiechem. Oparł czoło o moje, a ja zagryzłem dolną wargę.
- Nad czym się zastanawiasz? - wyszeptał doskonale znając odpowiedź. - Słoneczko... - urwał, bo z jego ust wyrwał się jęk, gdy przez materiał spodni, przeciągnąłem palcami po jego męskości. - Zrób tak jeszcze raz - szepnął i położył moją dłoń na swoim penisie, a ja ponownie musnąłem go palcami. Puścił moją rękę, a ja rozwiązałem sznureczek w jego spodniach. - Wiesz co robisz?
- Nie mam pojęcia - odparłem, a on zaśmiał się lekko.
- Nie szkodzi. Pokażę ci - powiedział, a ja zsunąłem trochę jego spodnie.
FRAGMENT 3
Patrzyłem na tego przeklętego Polaka, który zawrócił mi w głowie.
Patrzyłem, jak śpiewa hymn, bo jego rodak wygrał w Ga-Pa.
Patrzyłem, jak się uśmiecha.
- Stary? - usłyszałem obok.
- Tak?
- Obśliniłeś się - warknął mój przyjaciel i odszedł.
Nie mogłem oderwać od niego wzroku.
Był taki idealny... W pewnej chwili podniósł wzrok i spojrzał mi w oczy. Uśmiechnął się szerzej, a ja poczułem, jak moje policzki robią się czerwone.
Przyłapał mnie na gapieniu się na niego. Cholera! Od sierpnia robiłem to dyskretnie, a teraz się wykopałem.
Odwróciłem się i poszedłem do domku mojej kadry. Zebrałem wszystkie swoje rzeczy i ruszyłem do pojazdu mojej reprezentacji.
Hotel mieliśmy ten sam, co Polacy, więc w holu wpadliśmy na nich... A dokładniej ja wpadłem. Na niego
- Przepraszam - szepnąłem.
- Nic się nie stało - pomógł mi zebrać moje rzeczy, które upadły. Podał mi je. Uśmiechnąłem się w podzięce i poszedłem do siebie.
Mój współlokator miał jakieś humorki, nie wiedziałem o co mu chodzi.
- Prawie zjadłeś go wzrokiem!
- Nie wiesz dlaczego? Chcesz to usłyszeć?! Jestem gejem. I jestem zakochany.
- A dlaczego on się dowiedział przede mną?- usłyszałem pytanie za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem bruneta stojącego w drzwiach naszego pokoju.
- Co ty tu robisz? - warknął mój przyjaciel.
- Wysiadła ci czapka - podał mi ją z uśmiechem. - I chyba musimy porozmawiać.
- Chodźmy - złapałem kurtkę, wypchnąłem chłopaka z pokoju.
- Dokąd idziemy? - zdziwił się.
- Jeszcze nie wiem, ale nie miałem ochoty siedzieć z moim współlokatorem.
- No to chodźmy do mnie - ruszył na piętro wyżej, a ja za nim.
- Słuchaj... - zaczął. - To co powiedziałeś Stefanowi to prawda?
- To, że jestem gejem, czy że jestem w tobie zakochany? - wszedłem do jego pokoju, a on zamknął za nami drzwi.
- Jedno i drugie.
- To prawda - stanąłem na środku pokoju. - Nie oczekuję, że rzucisz mi się na szyję i powiesz, że ty też... W sumie to miałeś się o tym nie dowiedzieć.
- Dlaczego? Nie chciałeś sprawdzić, czy masz szansę?
- Chciałem, ale się bałem.
- Odrzucenia?
- Tak.
- Nie jestem gejem, ale nie chcę żebyś poczuł się odrzucony i zraniony. Lubię cię, naprawdę, ale tylko jako kumpla.
- Rozumiem - szepnąłem. - Chyba powinienem już pójść.
-Jesteś naprawdę fajnym facetem. Spotkasz kogoś, kto odwzajemni twoje uczucia - położył mi rękę na ramieniu.
- Dzięki, doceniam to, naprawdę - wyszedłem z jego pokoju i wróciłem do siebie.
FRAGMENT 4 - D. A. Tande & A. Fannemel
[IMIĘ},
Długo myślałem o tym, jak mam ci to powiedzieć, w końcu stwierdziłem, że nigdy nie zdobędę się na odwagę, aby powiedzieć ci to prosto w oczy.
Kocham cię.
Jesteś miłością mojego życia. Chcę żebyś był szczęśliwy. Jeśli jesteś, ale nie ze mną... To dobrze, cieszę się razem z tobą. Bo ty jesteś dla mnie najważniejszy.
Teraz, czytając ten list, pewnie zastanawiasz się dlaczego ci to piszę, przecież zaraz się zobaczymy.
Nie zobaczymy się. Już nie pojawię się na treningu, nie pojadę na zawody... Chociaż nie. To drugie może się zdarzyć. Pojadę żeby chociaż z trybun cię zobaczyć.
Od razu wybiję ci też z głowy pomysł pojechania do mojego mieszkania. Nie ma mnie.
Gdzie jestem? Daleko. A wiesz dlaczego? Bo się boję. Boję się, że nie czujesz tego co ja, tego, że mnie wyśmiejesz. Że się ode mnie odsuniesz.
A przecież ja cię tylko kocham.
Jesteś moim wszystkim. Liczę, że kiedyś zdobędę się na odwagę i pojawię się w twoich drzwiach. Mam nadzieję, że mnie wtedy nie odrzucisz.
Napiszę to ostatni raz. Kocham cię.
Żartowałem, nawet nie wiesz jakie to wspaniałe uczucie móc to wreszcie powiedzieć. Chcę to wykrzyczeć całemu światu.
Kocham cię.
Na zawsze twój,
D.
- Ty cholerny tchórzu - pomyślałem cały czas patrząc na ostatnie słowa listu. - Ty pieprzony egoisto - po moim policzku spłynęła łza. - Ja też cię kocham, dupku.
FRAGMENT 5 M. Kot & A. Wellinger
Siedziałem na trybunach skoczni w Bischofshofen. Było już ciemno, a obiekt wyglądał tak tajemniczo.
Myślałem o jutrzejszym konkursie.
W sumie... Co tu myśleć? I tak pójdzie mi słabo.
Westchnąłem i ukryłem twarz w dłoniach.
Już nie wiem co mam robić, by moja forma była lepsza. Wydaje mi się, że wszystko robię tak jak trzeba, ale mi nie wychodzi.
Nagle poczułem dłoń na ramieniu. Pokręciłem głową.
- Daj mi spokój - warknąłem strącając jego rękę.
- Nie mówię po polsku - usłyszałem angielszczyznę z niemieckim akcentem. Podniosłem głowę i zobaczyłem błękitne oczy Andiego.
- Czego chcesz?
- Co się dzieje? - usiadł obok mnie.
- Nic - mruknąłem.
- Nie umiesz kłamać, kochanie - zaśmiał się.
- Słucham? - myślałem, że się przesłyszałem.
- Widzę, że coś cię gryzie.
- Nie chcę rozmawiać... - spuściłem wzrok na swoje stopy.
- Więc pomilczymy - usiadł wygodniej opierając łokcie na krzesełkach obok. - Wiesz...
- Mieliśmy milczeć.
- Ja nie umiem milczeć... Zwłaszcza, gdy widzę, że coś cię męczy... Co się dzieje?
- Moja forma się dzieje - wyprostowałem się i spojrzałem na niego.
- Przecież jest ok.
- Ok?! Nie dla mnie. Miejsca w drugiej dziesiątce mnie nie zadowalają....
- Spokojnie - położył mi dłoń na ramieniu. - Musisz sobie trochę odpuścić. Wtedy będzie łatwiej... Wyluzuj...
- Nie umiem...
- Chodź... Pokażę ci mój sposób - wstał, złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku skoczni. Gdy znaleźliśmy się na samej górze usiedliśmy na stopniach obok belki. - Wyłącz się na chwilę... Zamknij oczy i wycisz się... - powiedział cicho. Popatrzyłem na niego i przymknąłem oczy. Starałem się o niczym nie myśleć, ale w mojej głowie cały czas było to, że jestem słaby. - Chyba nie idzie ci zbyt dobrze, co?
- To trudniejsze niż się wydaje - szepnąłem.
- Wiem... - poczułem jego dłoń na kolanie, zdziwiło mnie to, ale nic nie powiedziałem.
- Co robisz? - zapytałem, bo jego ręka mnie rozpraszała.
- Przepraszam - zabrał dłoń, a mi natychmiast zaczęło jej brakować.
- Wiesz... - zacząłem i otworzyłem oczy, wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że z miejsca zrobiło mi się gorąco. - Muszę iść - wstałem. Spanikowałem.
- Dobrze, chodźmy - podniósł się i skierowaliśmy się do wyjścia. Całą drogę do hotelu milczałem. Próbowałem sobie wyjaśnić moje zachowanie.
To uderzenie gorąca, gdy zobaczyłem wzrok Niemca...
Zatrzymaliśmy się pod jego pokojem, mieszkał piętro niżej ode mnie.
- Dobranoc - uśmiechnąłem się.
- Maciej... - zaczął.
- Tak?
- Ja... Może wejdziesz? Wiem, że jest już późno, ale...
- Dobrze - przerwałem mu.
Co ja robię, do cholery?!
Weszliśmy do pokoju, usiadłem na jego łóżku opierając się o ścianę.
- Chcesz coś do picia?
- Nie, dziękuję - uśmiechnąłem się.
Nie wiem co tu robię, ale chyba wiem do czego to prowadzi.
Andi usiadł obok mnie i popatrzył z uśmiechem.
- Czemu tak patrzysz? - zapytałem, bo trochę mnie to krępowało.
- Chcę ci coś pokazać - cały czas się uśmiechał.
- No dobrze.
- Zamknij oczy - poprosił. Zmarszczyłem brwi, ale zrobiłem to. Poczułem jakiś ruch na łóżku, chyba wstał.
Czekałem, ale tego co się stanie nie przewidziałem.
Gdy poczułem jego miękkie wargi na swoich, gwałtownie otworzyłem oczy i odepchnąłem go.
- Zwariowałeś?
- Tak, zwariowałem... Nie mogę przestać o tobie myśleć. Cały czas siedzisz mi w głowie.
- Nie jestem gejem - wstałem i szybko wyszedłem z jego pokoju.
Czekając na windę myślałem o jego ustach na moich. Nie mogłem pozbyć się tej myśli z głowy.
Drzwi windy się otworzyły, ale ja zamiast do niej wejść zrobiłem krok w tył.
Wróciłem pod pokój Niemca i zapukałem. Kiedy otworzył i mnie zobaczył wydawał się zaskoczony.
Zobaczyłem łzy w jego oczach i ich ślady na policzkach. Zbliżyłem się do niego, zamknąłem za sobą drzwi i wziąłem jego twarz w dłonie. Starałem łzy z policzków, aby po chwili go pocałować.
Blondyn położył dłonie na mojej piersi i zacisnął pięści na mojej koszulce jakby bojąc się, że znowu ucieknę.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie, oparłem czoło o jego, a on objął ramionami moją szyję.
- Nie jesteś gejem? - szepnął.
- Chyba jestem bi - przytuliłem go mocno.
FRAGMENT 6 K. Stoch & G. Schlierenzauer
Patrzyłem na niego, gdy stoi na podium.
Nie powiem, że nie zazdrościłem mu tego. Jest w takiej formie... A zaraz igrzyska, gdzie będzie bronił swoich tytułów.
Stałem i patrzyłem, pozornie wyglądałem na spokojnego, ale aż się we mnie kotłowało.
- Gregor? - usłyszałem zdziwiony głos Maćka. - Co tu robisz?
- Przyjechałem obejrzeć konkurs na żywo - uśmiechnąłem się do niego.
- Kamil wie, że jesteś?
- Nie... Nie mów mu... Nie musi o tym wiedzieć...
- Nic mu nie powiem, ale... On sam do tego doszedł... Tak mi się wydaje - oznajmił.
- Jak to? - zdziwiłem się.
- Stwierdzam to po jego zaskoczonej minie i tym, że tu idzie - uśmiechnął się.
- Cholera... Jeśli teraz się pożegnam i odejdę to wyjdę na dupka? - zapytałem Kota.
- Już wyszedłeś - usłyszałem za sobą głos mojego Kamila. Posłałem koledze błagające spojrzenie, ale ten tylko się zaśmiał i nas zostawił. Odwróciłem się do bruneta z uśmiechem. - Chodź ze mną - ruszył w kierunku domku swojej kadry. Poszedłem za nim. - Powinienem dać ci w mordę - warknął, gdy byliśmy w środku.
- Więc to zrób - wzruszyłem ramionami. - Obaj wiemy, że zasłużyłem.
- A co to zmieni? Wolę posłuchać wyjaśnień - założył ręce na piersi.
- Nie będę się tłumaczył.
- Owszem - pchnął mnie na ławkę, więc musiałem usiąść - będziesz.
- A co tu tłumaczyć... Potrzebowałem przerwy, więc ją sobie zrobiłem.
- Potrzebowałeś przerwy... Świetnie... Dobrze, że podałeś mi jakikolwiek powód naszego rozstania, teraz mi lepiej.
- Chcesz wiedzieć czemu, tak? - wstałem i zbliżyłem się do niego. Pokiwał głową. - Już ci mówię... Potrzebowałem wyjechać, odciąć się od skoków... A ty... Jesteś nieodłączną częścią tego świata.
- Wystarczyło żebyś powiedział słowo, a rzuciłbym to w cholerę i pojechał z tobą.
- Wiem. Ale nie chciałem żebyś przerywał karierę. Nie wygrał byś...
- No i co?! Nie pomyślałeś, że wolałbym być z tobą?!
- A wolałbyś?
- Jesteś takim idiotą! - krzyknął. - Kocham cię! Oczywiście, że wolałbym być z tobą. Żadna nagroda nie zastąpi mi ciebie!
- Przepraszam - spuściłem wzrok.
- Nie przepraszaj... Po prostu - zbliżył się do mnie trochę. - Po prostu pozwól mi być przy tobie.
- Zrobię co tylko zechcesz... Ja... Kocham cię.
- Więc mnie pocałuj - uśmiechnął się, a ja to zrobiłem.
FRAGMENT 7 P. Prevc & J. A. Forfang ( tu chyba kiedyś był ktoś inny, ale Johann mi tu pasuje 😂)
- Dlaczego się tak gapisz? - mruknąłem do Domena.
- Zamierzasz coś z tym zrobić?
- Z czym?
- Z tym Johannem. Chłopak zaraz cały stolik zaślini. Albo mu powiedz, że nie jesteś zainteresowany...
- Albo co? - westchnąłem.
- Albo go przeleć.
- Braciszku... Dziecko - pokręciłem głową. - Nie za dużo filmów dla dorosłych? Już ci się seks na mózg rzuca.
- Nie mów mi, że ci się nie podoba. Obaj wiemy, że jest w twoim typie.
- Zajmij się sobą, dobra? Nie mam ochoty rozmawiać z tobą o...
- Myślę, że brakuje ci dobrego seksu odkąd rozstałeś się z...
- Nawet nie próbuj. Nie chcę o nim rozmawiać.
- Martwię się o Ciebie. Jesteś moim bratem, możemy sobie skakać do gardeł, ale nie mogę patrzeć, gdy zachowujesz się jak teraz. Obaj wiemy, że to fajny facet... Nie musisz się z nim od razu wiązać... Chociaż z nim pogadaj.
- D...
- Bo pomyślę, że nie masz odwagi.
- Przecież wiesz, że nie o to chodzi... Ja... Po prostu nie chcę go zawieść i zranić - szepnąłem, patrząc na swoje dłonie.
- Zrobimy tak... Ja tam podejdę, zagadam Daniela i go zabiorę, a ty pogadasz z twoim fanem - wstał. - Do roboty - skierował się do ich stolika. Zerknąłem za nim i zobaczyłem jak tam podszedł, zagadał Tandego, a po chwili odeszli.
- Dawaj - mruknąłem do siebie, po czym podniosłem się z miejsca. Podszedłem do Norwega i usiadłem naprzeciw niego.
- To nie był przypadek, co? - uśmiechnął się i wskazał na drzwi, przez które wyszli Daniel i Domen.
- Nie, nie był... Pogadamy?
- O czym? - z jego twarzy zszedł uśmiech.
- Zauważyłem, że... - zawahałem się, bo w sumie nie wiedziałem co powiedzieć. - To nie jest odpowiednie miejsce... Chodź - wstałem. Chłopak zrobił to samo i ruszył za mną do windy. Tam zatrzymałem się i wcisnąłem guzik. Gdy metalowe drzwi się uchyliły, puściłem chłopaka przodem i wsiadłem za nim. Wcisnąłem numer mojego piętra i winda ruszyła. - Usiądź - poprosiłem, gdy znaleźliśmy się w moim pokoju. Zajął miejsce na jednym z foteli, a ja usiadłem na kanapie.
- Co się dzieje?
- Wiem, że ci się podobam - oznajmiłem.
- To...
- Poczekaj - przerwałem mu. - Daj mi powiedzieć, dobrze?
- Tak.
- Nie chodzi o to, że mi się nie podobasz... Wręcz przeciwnie, ale... Ja... Nie wiem, czy wiesz, ale... Jakiś czas temu zakończyłem dość długi związek... I... Nie wiem, czy jestem gotowy, aby się ponownie zaangażować... - przerwałem i spojrzałem mu w oczy. Zraniłem go. Widziałem to po jego spojrzeniu. - Chcę żebyśmy spróbowali, ale... Po prostu boję się, że nie będę w stanie zaangażować się tak, jakbyś tego oczekiwał i cię zranię... A nie chcę sprawić ci bólu.
- Ja wszystko rozumiem - przesiadł się na kanapę. Chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. - Mogę ci dać tyle czasu ile potrzebujesz - uśmiechnął się lekko. - Ale... Myślę, że lepiej będzie żebyśmy po prostu do wszystkiego doszli małymi kroczkami... Jeśli wiesz co mam na myśli.
- Chyba wiem - wolną ręką pogłaskałem go po twarzy. - To dobry pomysł - szepnąłem. Chłopak uśmiechnął się i przytulił do mnie, obejmując w pasie. Oplotłem go ramionami i oparłem policzek o jego głowę.
- Nie będę niczego przyspieszał - szepnął w moją koszulkę. - I cieszę się, że chcesz dać mi szansę - odsunął się trochę.
- Ta szansa to dość egoistyczne zachowanie - oparłem czoło o jego. - Z jednej strony boję się ponownego zaangażowania, ale z drugiej... Chcę mieć cię dla siebie.
- Ja też chcę cię mieć - szepnął. - Dlatego jestem w stanie na ciebie czekać jak długo będzie trzeba.
- Długo już na mnie czekasz, prawda?
- Zależy co rozumiesz przez "długo" - uśmiechnął się. - Ale tak... Dość długo... W zeszłym roku... Pamiętasz styczeń 2017? Od tamtej pory czekam... Nie chciałem rozbijać ci związku.
- Wtedy to już nie było czego rozbijać - odparłem. - Rozstaliśmy się w lutym... Nie chcę o tym rozmawiać.
- Więc porozmawiajmy o czymś weselszym - zaproponował.
- Mam lepszy pomysł... Chodźmy na spacer - wstałem i wyciągnąłem do niego rękę. Złapał ją, ale nie pozwolił mi ruszyć do wyjścia. - O co chodzi?
- A nie możemy zostać? Nie musimy rozmawiać, jeśli nie masz ochoty. Możemy razem pomilczeć.
- Dobrze, jeśli tak chcesz - usiadłem na kanapę, a on zajął miejsce obok mnie. Objąłem chłopaka ramieniem, a on się we mnie wtulił.
- Słuchaj... - odsunął się minimalnie.
- Tak?
- Pocałuj mnie - szepnął. Uśmiechnąłem się i pochyliłem w jego stronę, alby złączyć nasze usta.
Miał to być zwykły pocałunek. Krótkie muśnięcie warg, ale gdy poczułem jego usta na swoich, ciężko mi było nad sobą zapanować.
Przyciągnąłem go mocno do siebie, jednocześnie wsuwając język do jego ust. Chłopak usiadł mi na kolanach, wczepił palce w moje włosy i całował mnie z takim samym zaangażowaniem jak ja jego.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, nasze urwane oddechy mieszały się ze sobą.
- Zrób to jeszcze raz - uśmiechnął się, a ja spełniłem jego prośbę.
Pod tym shotem pojawiło się mnóstwo komentarzy, że ten shipp nie ma prawa bytu... Poszedł nawet większy hejt niż pod kazirodczym shotem z Prevcami :-p
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top