K. Stoch & P. Prevc, S. Kraft & M. Hayboecka part III
{1884}
Stałem na środku pokoju patrząc na Pero, który nie odrywał ode mnie chłodnego spojrzenia. Nigdy nie widziałem u niego tej maski i lodowatego spojrzenia skierowanych w moją stronę. Bardzo często był taki dla innych, ale dla mnie zawsze był ciepły i czuły.
Maciek zawsze się się śmiał, że to tak jakbym miał dwóch facetów.
Prevc założył ręce na piersi i oparł się o kanapę. Nie odrywał ode mnie wzroku, zaczynałem czuć się nie swojo pod tym spojrzeniem, a nigdy do tej pory tak nie było. Kochałem jak na mnie patrzył.
- Chciałeś rozmawiać i nic nie powiesz? - szepnąłem.
- To nie ja powienienem się tłumaczyć - odparł chłodno.
- A ja powinienem? Myślisz, że chciałem tego wszystkiego? - zapytałem.
- Nie wiem co ma o tym myśleć - oznajmił. - Obaj wiemy, że powinieneś kazać mu po prostu spierdalać, ale tego nie zrobiłeś. Więc nie jesteś bez winy. Nie mówię, że go prowokowałeś... Ale nie postawiłeś mu jasno granicy.
- Nie postawiłem granicy?! Miałem się odgrodzić drutem kolczastym pod napięciem?!
- Nic nie rozumiesz!!! - krzyknął. A on nigdy nie krzyczał. - Nie rozumiesz, że przez to, że nie kazałeś mu się od ciebie trzymać z daleka, on sądziłem, że tak naprawdę tego chcesz! Że chcesz tego, ale boisz się mnie! Że coś ci zrobię, kiedy mnie zostawisz!!!
- Co?! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?!
- Daniel to powiedział! Nie uwierzyłem mu, myślałem, że chce namącić, ale potem rozmawiałem z Johannem! Jemu mówił to samo!
- Obwiniasz mnie, bo Daniel ma coś nie tak z głową? - krzyknąłem.
- Nie o to cię obwiniam - oznajmił lodowatym tonem. Podszedł do mnie. - Wiele razy mówiłem ci, że masz mu powiedzieć żeby się do ciebie nie zbliżał, że nie chcesz mieć z nim nic wspólnego. Zrobiłeś to? - stanął przede mną. - Nie. Nie zrobiłeś. Więc się nie dziw, że on znowu się do ciebie przystawiał i że ja się wkurwiam.
- Pero - położyłem dłonie na jego piersi. - Kocham tylko ciebie.
- Wiem. Ale on tego nie wie - cofnął się. - Mnie nie słucha. Uważa, że cię zastraszam. Ty masz to załatwić. A jak to zrobisz... To wrócimy do tej rozmowy - podszedł do drzwi. Popatrzył jeszcze na mnie i wyszedł.
- Zajebiście, kurwa - warknąłem do siebie. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Stefana. Odebrał po kilku sygnałach.
- Sądząc po krzykach, które było słuchać w całym hotelu, nie jest dobrze, co? - oznajmił, jak tylko odebrał.
- Jest chujowo.
- Przyjść?
- Tak, chcę pogadać.
- Już idę - rozłączył się.
Kilka chwil później wszedł do mojego pokoju.
- Gdzie Michi?
- Poszedł do Petera. Może i za sobą nie przepadają, ale w tej sytuacji się dogadają - usiadł na łóżku. - Co się wydarzyło?
Usiadłem na podłodze opierając się plecami o ścianę pod oknem i zacząłem opowiadać. Stefan słuchał z miną, z której nic nie mogłem odczytać.
- Wiesz... - zaczął, gdy zamilkłem. - On ma trochę racji. Może źle do tego podszedł, ale ma rację... Nie postawiłeś Danielowi granicy... Jak od nas wyszedłeś to Michi też powiedział, że na pewno nie powiedziałeś Danielowi, że ma spadać, a to zasadnicza kwestia... Przecież... Gdy Michi mnie pierwszy raz pocałował, nie odepchnąłem go, bo go kocham, ale... Gdybym go nie kochał i tylko odepchnął,i powiedział, że nie powinien tego robić i sobie poszedł, to sądzisz, że by odpuścił?
- Oczywiście, że nie. On cię kocha.
- Właśnie. Próbował by dalej. A gdybym go odepchnął i powiedział, że nie chcę żeby się do mnie zbliżał, że jest dla mnie kumplem i nikim więcej, że mam chłopaka, którego kocham i nie chcę nikogo innego.
- Odpuścił by.
- Rozumiesz o co chodziło Peterowi? Ty musisz to załatwić... On tego za ciebie nie zrobi. Chociaż chciał i próbował. I myślę... - przerwał, bo jego telefon zasygnalizował przejście wiadomości. - Sorry - wyjął smartfon z kieszeni. Odblokował go i pokręcił z uśmiechem głową. Podał mi go, a ja zobaczyłem wiadomość od Michaela.
Kochanie💕: Zabieram Petera na
piwo, będę późno. Kocham cię ❤️
- Mówiłem, że się dogadają - rzucił, gdy podałem mu telefon. Odpisał coś szybko i odłożył smartfon. - Masz numer do Daniela?
- Nie. Skąd mam mieć? - zdziwiłem się.
- Czekaj. Zaraz zobaczę... Może ja mam - zaczął przeglądać listę swoich kontaktów. - Jest... Nie wiem skąd, ale jest... Tylko nie mów, Hayboeckowi, bo będę miał aferę. Nie lubi Daniela... Masz - podał mi telefon. - Dzwoń... Tylko weź na głośnik. Chcę posłuchać.
- Ciekawski jesteś - uśmiechnąłem się, biorąc jego telefon. Wziąłem głęboki oddech i zadzwoniłem, włączając na głośnik.
- Nie powiem, że nie jestem zdziwiony - rozległ się głos Daniela. - Co cię skłoniło do tego telefonu, Kraft?
- Telefon Stefana jest tylko pośrednikiem - oznajmiłem. - Musimy porozmawiać, Daniel.
- Kamil... Miło cię słyszeć. Peter spuścił się ze smyczy?
- Dzwonię ci powiedzieć, że masz trzymać się ode mnie z daleka. Na konkursach masz do mnie nie podchodzić, nie gratulować mi, nawet na mnie nie patrzeć. Nie chcę nic od ciebie. Nic do ciebie nie czuję. Kocham Petera i jestem z nim szczęśliwy. Nie rozwalaj mi życia...
- On ci kazał to powiedzieć? Kamil, wiem, że on...
- Nic nie wiesz. Ja go kocham. Długo walczyłem i wiele poświęciłem żeby z nim być i niczego nie żałuję. Pero jest miłością mojego życia... Zostaw mnie. Znajdź kogoś, kto chce twojej miłości i będzie w stanie ją odwzajemnić... A ode mnie trzymaj się z daleka. Jeśli jeszcze raz spróbujesz mnie pocałować, to nie skończy się to dobrze.
- Rozumiem - rzucił i się rozłączył.
- No to chyba załatwione - Kraft wziął swój telefon. - Zadzwonię do Michaela i mu powiem. Niech już wracają.
- Dobra.
Austriak wybrał numer swojego chłopaka, a że znakami niemiecki to rozumiałem całą rozmowę.
- Hej, skarbie, jak tam? - zapytał. Przez chwilę słuchał swojego chłopaka. - Mhymm... Tak, słuchaj... Kamil załatwił sprawę z Danielem, może powinniście wrócić i... Ale jak to?! - podniósł głos. - To co wy piliście? - zdziwił się. - Aha... To oznajmiam ci, że masz 15 minut na powrót do hotelu... Nie, nie kochaniuj mi tutaj, tylko macie wracać... To porozmawiają rano, ale Prevc powinien nie mieć za dużego kaca... To chciałem usłyszeć. Pa - rozłączył się. - Porozmawiasz z Peterem rano... Trochę przesadzili. Nie są w barze, tylko w hotelu obok u Freitaga.
- Piotrek tam był - oznajmiłem.
- Spokojnie, Michi jest w całkiem niezłym stanie i zaraz przyprowadzi Pero do jego pokoju.
- Zawsze mu mówiłem żeby nie pił z Piotrkiem... Zawsze słuchał... Do dziś.
- Mniejsza... Pogadacie rano. Wyjaśnicie sobie wszystko i będzie super.
- Mam nadzieję - mruknąłem.
Stefan siedział ze mną jeszcze kilka minut, a gdy zebrał się do wyjścia i otworzył drzwi do pokoju wpadli, zataczając się, Peter i Michael.
Pero od razu położył się na łóżko, a Hayboeck przytulił się do swojego chłopaka mówiąc coś, czego nie zrozumiałem. I Stefan raczej też nie, sądząc po jego minie.
- Zawsze cię szanowałem, Hayboeck - oznajmił Pero, siadając z trudem.
- Ja ciebie też, stary - chciał do niego podejść, ale Stefan go powstrzymał.
- Jutro powiecie sobie, jak bardzo się lubicie, skarbie - Kraft obejmował Michaela w pasie.
- Masz rację - poczochrał mu włosy. - Jak zawsze - objął ramionami jego szyję.
- Super. Wychodzimy... Kamil, dasz sobie radę?
- Oczywiście - wstałem z podłogi. Nie musisz się martwić - stanąłem w nogach łóżka, na którym Pero ponownie się położył.
Austriacy wyszli, a ja patrzyłem na Słoweńca.
- Nie możemy teraz rozmawiać. Teraz nie umiem się na ciebie denerwować i...
- Załatwiłem sprawdzę z Danielem. Na dobre - oznajmiłem.
- Naprawdę? - usiadł z trudem. - Nie spodziewałem się, że to zrobisz - odparł. Patrzyłem na niego zdziwiony. Na trzeźwo. - Nie chciałem tego powiedzieć.
- Wiem. Ale powiedziałeś - usiadłem obok niego. - Pero, wiesz, że cię kocham i jesteś moim wszystkim... I naprawdę nie chciałem żeby tak to wyszło.
- Wiem, wiem - położył się z głową na moich kolanach. - Przepraszam, że podniosłem na ciebie głos - wymamrotał. - Ale się zdenerwowałem.
- To nic - przeczesałem jego włosy. - Nie jestem o to zły.
- To super... Śpię dzisiaj z tobą.
- Dobrze, ale musisz usiąść na chwilę. Pomogę ci się rozebrać.
- Za chwilę - wyszeptał.
- Nie, teraz.
I westchnął ciężko i zaczął się podnosić. Pomogłem mu usiąść i stanąłem między jego nogami. Zdjąłem z niego kurtkę, która nadal miał na sobie i rzuciłem ją na podłogę.
- Ręce do góry - poprosiłem, gdy złapałem za dół jego koszulki. Pero posłusznie podniósł ręce, a ja go rozebrałem. Ściągnąłem kołdrę z łóżka i kazałem mu się położyć. Zdjąłem mu buty i skarpetki, które też rzuciłem z boku, a potem zacząłem rozpinać jego spodnie. Pero bawił się moimi włosami, ale nic nie mówił. Rozebrałem go do końca i przykryłem. - Zaraz do ciebie przyjdę.
- Dobrze - wymamrotał.
Poszedłem do łazienki wziąć prysznic, a gdy wróciłem do pokoju Pero już spał. Zamknąłem drzwi na klucz, położyłem się do łóżka i zasnąłem.
STEFAN
Zamknąłem za nami drzwi do pokoju Kamila. Michi cały czas obejmował ramieniem moje barki, wspierając się na mnie.
Blondyn nucił jakąś piosenkę, ale nie rozumiałem słów, dopiero gdy dotarliśmy do pokoju zapytałem, co śpiewa.
- I can't live, if living is without you - pochylił się w moją stronę i oparł czoło o moje. - I can't live, I can't give anymore - objął mnie mocno w pasie. - I can't live, if living is without you - muskał ustami moje wargi. - I can't give, I can't give anymore* - pocałował mnie lekko. I wszystko byłoby idealnie, gdyby się nie zachwiał i nie przewrócił nas. - Chyba jestem pijany - stwierdził rozkładając się na podłodze.
- Oczywiście, że jesteś - zaśmiałem się i wstałem. - Inaczej byś mi nie śpiewał - podałem mu dłoń.
- Lubię śpiewać - złapał moją rękę, a ja pociągnąłem go do pionu.
- Wiem, śpiewasz pod prysznicem... Usiądź na łóżku - poprosiłem go, a gdy zajął miejsce zacząłem ściągać z niego t-shirt, a gdy rzuciłem go na podłogę, a Hayboeck wsunął dłonie pod bluzę, którą miałem na sobie.
- Ty też się rozbierz - zadarł bluzę do góry, a gdy ją z siebie zdjąłem, pocałował mój brzuch. Objął mnie ramionami i przytulił się. Z nas dwóch to zawsze ją byłem przylepą, ale jak widać Michaelowi załącza się ten stanę po alkoholu. Ale on bardzo rzadko pije. A odkąd jesteśmy razem to praktycznie wcale i nie takie ilości.
- Kochanie połóż się, proszę cię - przeczesałem palcami jego włosy.
- A będziemy się kochać - zadarł głowę do góry.
- Nie. Jesteś pijany.
- Ale ja chcę - oparł brodę o moje ciało i patrzył na mnie.
- Jesteś pijany.
- Ale tylko trochę - złapał mnie za tyłek.
- Michael - pociągnąłem go za włosy. - Spać.
- Ale ja nie chcę spać.
- Kochanie, proszę cię - westchnąłem, a on zabrał ręce. - Połóż się już.
Michi odrzucił kołdrę na bok, a potem się położył.
- Ale wiesz, że mogę się sam rozebrać.
- To się rozbierz, a ja idę pod prysznic.
- A mogę z tobą? - zapytał.
- Nie.
- Ale Stefi - jęknął i wstał z łóżka, rozebrał się z dżinsów.
- Do łóżka i spać - oznajmiłem, ale on tylko przyciągnął mnie do siebie. - Michael - westchnąłem. Chciałem się odsunąć, ale Hayboeck usiadł na łóżku ciągnąc mnie na swoje kolana. - Michi puść. Muszę iść pod prysznic.
- Mam na ciebie ochotę - wymruczał w moje usta.
Wiedziałem, że nie ma ci wdawać się , nim w dyskusję, więc postanowiłem go trochę przechytrzyć.
- Jak wrócę z łazienki - pocałowałem go lekko. - Połóż bazie i poczekaj na mnie - pogłaskałem go po policzku.
- Ok - odparł i pozwolił mi wstać że swoich kolan.
Wszedłem do łazienki i rozebrałem się do końca. Nie spieszyłem się z prysznicem. Doskonale wiedziałem, że jak wrócę do pokoju, to Michi będzie już spał.
I nie myliłem się, kiedy wszedłem do pokoju, wycierając jeszcze włosy i mając na sobie tylko bieliznę. Zamknąłem pokój od środka, sprzątałem nasze rzeczy i położyłem się do łóżka, prawie od razu zasypiając.
*Nie potrafię żyć,
Jeżeli mam żyć bez ciebie,
Nie mogę żyć,
Nie jestem w stanie poświęcać się już więcej,
Nie potrafię żyć,
Jeżeli mam żyć bez ciebie,
Nie mogę żyć,
Nie jestem w stanie poświęcać się już więcej - Mariah Carey - Without you
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top