K. Stoch & P. Prevc part I
Dla prochlove
- Hej - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem Pero, stojącego w drzwiach domku mojej reprezentacji.
- Peter - uśmiechnąłem się szeroko. Podszedłem do niego i mocno go przytuliłem. Słoweniec objął mnie ramionami. - Tęskniłem - wyszeptałem. Nie widziałem go od rozpoczęcia sezonu. To znaczy na żywo, bo często rozmawialiśmy przez kamerkę.
- Ja za tobą też... - szepnął. - Nawet nie wiesz jak tęskniłem za przytulaniem cię - pocałował mnie w czoło.
- Tylko przytulaniem? - przesunąłem dłońmi po jego plecach.
- Nie chciałem pierwsze co powiedzieć, to że brakowało mi seksu - zaśmiał się. - Ale owszem - pochylił się. - Cholernie mi tego brakowało - złączył nasze usta.
- Wiem - wymruczałem w jego wargi. - Mi też - dodałem, a dłonie Słoweńca znalazły się na moich pośladkach.
- Musimy przestać - odsunął się. - Inaczej wezmę cię tutaj, pod ścianą - oparł się o stół na którym leżały narty.
- To nie byłoby takie złe - zagryzłem dolną wargę.
- A gdyby ktoś wszedł? - zapytał.
- To byłby kłopot - podszedłem do niego. Mężczyzna od razu objął mnie ramionami. - Może warto zaryzykować?
- Nie. Nikt oprócz mnie nie będzie cię oglądał w takim stanie... - oparł czoło o moje.
- Jest to jakiś argument... Pocałuj mnie.
Peter pochylił głowę i złączył nasze usta. Objąłem jego szyję ramionami, a dłonie Pero znalazły się na moich pośladkach. Pogłębiłem pieszczotę, a Słoweniec przygryzł mi dolną wargę. Pociągnąłem go lekko za włosy.
Skrzypnęły drzwi wejściowe, odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem Stefana.
- Nie przeszkadzajcie sobie - zaśmiał się. On jako jeden z niewielu o nas wiedział.
- Ja już i tak wychodziłem.
- Właśnie widziałem - śmiał się Hula. - To już rozumiem czemu Kamil taki dziwny dziś był. Już się nie mógł doczekać.
- Nie przesadzaj - pokręciłem głową.
- Ja już naprawdę uciekam - Pero pocałował mnie w czoło. - Widzimy się później... Cześć, Stefan - Słoweniec wyszedł z domku.
- Co? - zapytałem przyjaciela, bo patrzył na mnie z uśmiechem.
- Jak dzieci. Jak na was patrzę to mam wrażenie, że widzę licealistów na pierwszej randce.
- Na pierwszej randce mnie nie obmacywał - mruknąłem. - Poza tym lepiej zmieńmy temat.
- Dlaczego? Bardzo chętnie posłucham, na której randce zaczął się do Ciebie dobierać.
- Nie będę z tobą o tym rozmawiać - zaśmiałem się. - Zaraz zaczyna się druga seria, idziemy - wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem. Słyszałem za sobą śmiech Stefana.
Całą drugą serię nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Chciałem żeby jak najszybciej się skończyła.
Kiedy już byłem w swoim pokoju, szybko wziąłem prysznic i przebrałem się. Pero przyszedł kilka minut po tym, jak mu napisałem, w którym pokoju jestem.
Jakiś czas później leżeliśmy w moim łóżku przytulając się mocno i rozmawiając szeptem. Lubię spędzać z nim czas w ten sposób. Wiem, że mam go wtedy tylko dla siebie, że nie muszę się nim dzielić z jego partnerką i synem.
Zawsze staram się rozumieć to, że syn jest dla niego najważniejszy, że już nie ja jestem na pierwszym miejscu, ale także zawsze będzie mi przeszkadzać to, że w pakiecie z synem idzie jego matka.
I mimo że nigdy mu tego nie powiedziałem to Pero to wie. Stara się nie wspominać o Minie, a ja naprawdę to doceniam.
- Jak tam, Młody? - szepnąłem, muskając ustami jego szyję. Kątem oka widziałem jak uśmiechnął się na myśl o synu.
- Świetnie... Bardzo szybko rośnie - spojrzał na mnie. - Chcę żebyś go kiedyś zobaczył.
- Obaj wiemy, że Mina na to nie pozwoli - uniosłem się na łokciu.
- Ona...
- Rozumiem ją, naprawdę - przerwałem mu. - Chce żebyście mieli coś dla siebie, coś w czym ja nie będę brał udziału, w czym mnie nie będzie... A wasz syn to jedyne co mnie z tobą nie łączy, a łączy cię z nią.
- To ciebie kocham, a nie ją.
- Wiem Pero - pocałowałem go lekko. - Wiem to od prawie pięciu lat - uśmiechnąłem się. - I ja też cię kocham.
- Wiesz... Może nigdy nie dałem tego po sobie poznać... Ale naprawdę bałem się ci powiedzieć, że chcę mieć dziecko. Do tego z Miną... Myślałem, że się wściekniesz.
- Byłem wściekły, ale doskonale rozumiem co wtedy czułeś - uśmiechnąłem się lekko. - To prawie jak pozwolenie na zdrady - zaśmiałem się.
- Przecież wiesz, że z nią nie sypiam - przyciągnął mnie do siebie.
- Wiem... - muskałem palcami jego nagą pierś. - Strasznie mi brakowało takich naszych rozmów. Wiesz tak na żywo, kiedy mogę cię dotknąć, przytulić i w ogóle.
- Mi też, słonko - przeczesał palcami moje włosy. - Wiesz, że dochodzi już druga?
- Nie wypuszczę cię - przylgnąłem do niego mocniej.
- Nigdzie się nie wybieram. Zostaję dziś z tobą... Tylko muszę wyjść wcześniej żeby trener mnie nie widział - pocałował mnie w czoło.
- Jak zawsze - zaśmiałem się. - Kocham cię, Pero.
- Ja ciebie też, Kamil.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top