K. Stoch & P. Prevc
Dla twhiddlestonv
- Ale, kochanie - zaczął Pero, kiedy otwierałem drzwi pokoju - warunki były słabe. Powiedzmy sobie szczerze... Gdyby nie wiatr to byś wygrał - słuchałem jego głosu przez telefon.
- Powinienem wygrać mimo to - rzuciłem torbę na podłogę. - Mogłem wygrać i gdybym nie spóźnił... - zdjąłem kurtkę.
- Kamil przestań! - podniósł głos. - Za każdym razem muszę ci powtarzać, że to że spóźniasz skoki nie ma znaczenia? Wyluzuj.
- Kiedy się zobaczymy? - szepnąłem, kładąc się na łóżku.
- Nie wiem, skarbie.
- Myślałem, że przyjedziesz w ten weekend - zagryzłem dolną wargę.
- Wiesz, że trener mnie teraz nie weźmie na zawody - mówił, a w tle usłyszałem jakiś hałas.
- Wiem... Co to było?
- Telewizor - odparł. - Kamil... Wiesz, że zawsze się wspieram, że zawsze w ciebie wierzę i że bardzo cię podziwiam. Byłem, jestem i będę z ciebie dumny. Jestem twoim największym fanem i największą hotką - oznajmił, a ja zaśmiałem się głośno. - Kocham cię, skarbie.
- Wiem, Pero. Ja ciebie też kocham... Oddzwonię do ciebie za 30 minut, dobrze? Ogarnę się trochę.
- Jasne. Będę czekał. Pa.
- Hej - rozłączyłem się i rzuciłem telefon na łóżko.
Poszedłem do łazienki, gdzie się rozebrałem i wszedłem pod prysznic. Bardzo długo stałem pod strumieniem gorącej wody. Chciałem się wyciszyć. Wyłączyć myślenie, co było bardzo trudne. Przynajmniej dla mnie.
Po dłuższym czasie wyszedłem z kabiny. Na pewno byłem tam dłużej niż pół godziny. Owinąłem się ręcznikiem wokół bioder i wszedłem do pokoju.
Dostrzegłem chłopaka leżącego na moim łóżku. Uśmiechnąłem się szeroko na jego widok.
- Oszust - oznajmiłem, a on oderwał wzrok od telefonu i popatrzył na mnie.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę - Peter wstał z łóżka i podszedł do mnie. - Ale ty mi zrobiłeś lepszą - objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie mocno.
- Tęskniłem - wtuliłem się w niego. - Nie miał mnie kto przytulać - zadarłem głowę, a Pero złączył nasze usta. - I całować.
- Mogłeś sobie znaleźć zastępstwo... Chętnych jest aż nadto.
- Już ci kiedyś powiedziałem... Dlaczego mam się zadowalać Fiatem na parkingu skoro w garażu mam Porsche? - uśmiechnąłem się. Pero ze śmiechem pokręcił głowę.
- Więc wykorzystaj, że Porsche się wytoczyło z garażu - przytulił mnie mocniej.
- Wytoczyło? Za dużo na ręcznym latało? - zagryzłem wargę.
- Zdecydowanie... Czas na zmienię... Trzeba podriftować - złączył nasze usta, a ja roześmiałem się w jego usta.
- Kocham z tobą rozmawiać.
- Wiem skarbie - szepnął.
- Zimowe opony?
- Ciągle dojazdówki - całował moją szyję.
- Można poszaleć - wsunąłem dłonie pod jego bluzę.
- Zdecydowanie. To już ich ostatni sezon - złapał za mój ręcznik i ściągnął go ze mnie. - Zamknąłem drzwi - rzucił go na podłogę.
- Świetnie - zdjąłem z niego bluzę, a potem rozpiąłem jego spodnie.
Pero uniósł mnie, a gdy oplotłem go nogami, podszedł do łóżka, na którym mnie położył.
- Pokaż mi te swoje drifty - zaśmiałem się.
- Bardzo chętnie - pocałował mnie mocno.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top