K. Stoch & P. Prevc
- Przyznaj, że liczyłeś na to - zaśmiał się Peter, gdy weszliśmy do mojego pokoju.
- Na pojedynek między nami? - upewniłem się, a on pokiwał głową. - No jasne. Lubię z tobą rywalizować - uśmiechnąłem się.
- Nie mam odpowiedniej formy, żeby z tobą rywalizować - podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
- Wystarczą dobre chęci - przytuliłem się do niego, wieszając się na nim. - Próbowałem.
- No rzeczywiście - zaśmiał się. - Kochanie... Obiecuję, że w następnym konkursie bardziej się postaram, więc nie będziesz musiał psuć skoku - żartował.
- Nie jesteś zabawny - śmiałem się.
- Właśnie widzę - zsunął dłonie po moim ciele. - Powinienem ci pogratulować kwalifikacji? - wyszeptał w moje usta.
- Nie. Powinieneś mi już dziś życzyć powodzenia na jutro - stanąłem na palcach.
- Mhymmm... - wymruczał. - Bardzo chętnie.
- Tylko się postaraj, żebym jutro dobrze skoczył - uśmiechnąłem się.
- Jak się bardzo postaram to jutro w ogóle nie usiądziesz na belkę - zaśmiał moje wargi, a ja pociągnąłem go lekko za włosy. - Kamil! - klepnął mnie w pośladki, a ja znowu go pociągnąłem, więc Peter ponownie dał mi klapsa.
- Nie bij mnie - wyszeptałem.
- Całkowicie zignoruję to spojrzenie - odsunął się ode mnie trochę. - Powinieneś się wyspać - pocałował mnie w czoło.
- Chcę żebyś ze mną został - wtuliłem się w niego, a on ponownie mnie przytulił. - Pero - zadarłem głowę do góry.
- Tak, kochanie? - pogłaskał mnie po policzku.
- Zostaniesz ze mną?
- Oczywiście - pocałował mnie w czoło. - Czy ja ci kiedyś odmówiłem?
- Tak. Odmawiałeś mi przed każdym konkursem Turnieju w zeszłym sezonie.
- Dobrze na tym wyszedłeś - zaśmiał się. - Widzisz? Byłeś bardziej zmotywowany... Poza tym wynagradzaniem ci to po każdym z niedzielnych konkursów - dodał.
- Prawda... A teraz możesz mi życzyć powodzenia w tegorocznym Turnieju - wczepiłem palce w jego włosy.
- Powodzenia, kochanie - pocałował mnie w czoło.
- Peter! - podniosłem głos. - Dlaczego nie rozumiesz moich aluzji?!
- Do mnie musisz mówić wprost... Przecież wiesz, że inaczej wykorzystam to przeciw tobie.
- Kochaj się ze mną.
- Nie - pocałował mnie.
- Pero - jęknąłem, chociaż doskonale znałem jego argumentację i wiedziałem, że go nie przekonam.
- Jest późno, ty się musisz wyspać. Poza tym jutro konkurs i...
- Wiem. Znam tę argumenty... Są te same za każdym razem, gdy mi odmawiasz - przestałem go obejmować i założyłem ręce na piersi.
- Przecież wiesz, że to dlatego że cię kocham, że jestem twoim największym fanem - pocałował mnie w czoło. - A teraz leć pod prysznic i spać - pocałował mnie w czoło.
- Zostań ze mną - poprosiłem.
- Przecież powiedziałem, że zostanę - uśmiechnął się i złączyłem nasze usta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top