G. Schlierenzauer & T. Morgenstern part V
Taka krótka kończąca serię część 😁
Obudziłem się przytulony do mojego partnera. Po tym jak jasno było na zewnątrz domyślałem się, że dochodzi już południe. Thomas przesunął ręką po moim ramieniu.
- Dzień dobry - szepnąłem.
- Dzień dobry - pocałował mnie w czoło. - Wyspałeś się?
- Mhymmm... - wymruczałem i pocałowałem go w pierś. - A ty?
- Też, skarbie - przeczesał palcami moje włosy.
- Która godzina?
- Dziesiąta trzydzieści... Wstajemy? Lily już miała plan cię obudzić, bo chciała iść na sanki.
- Zaraz pójdziemy - wtuliłem się w niego jeszcze.
- I wiem co się stało z zaginionym lubrykantem.
- Gdzie był?- szepnąłem.
- Pod łóżkiem.
- Musimy jeszcze taki kupić. Wolę ten truskawkowy - wymamrotałem, a Tomi roześmiał się głośno. - Naprawdę, a ty nie?
- Dla mnie wszystko jedno, ale skoro tak wolisz, to taki kupimy - rzucił.
- Tato!!! - Lily zapukała do dzwi. - Mogę wejść?!
- Możesz! - odparłem, a mała wbiegła do sypialni i wskoczyła na łóżko. Przekręciłem się na plecy i w duchu podziękowałem Thomasowi za jego upór w tym, że chciał się ubrać po tym jak się kochaliśmy. - Co tam, słoneczko? - spojrzałem na Lily.
- Nudzi mi się... Chcę iść na sanki... Już wstałeś więc możemy.
- Dobrze. Pójdziemy po śniadaniu, ok?
Lily nie zdążyła odpowiedzieć, bo zadzwonił telefon Thomasa. To była matka Lily. Chciała spotkać się z Thomasem i dogadać się dokładnie jak ma wyglądać dalsza opieka. Thomas wprost powiedział, że chce żeby było jak wcześniej. Lili zostaje z nim, a ona ma każdy weekend z córką. Ustalili też, że w najbliższy piątek Tomi zawiezie Lily do niej.
- W piątek pojedziesz do mamy na weekend, dobrze? - spojrzał na córkę, odkładając smartfon.
- Dlaczego?
- Nie chcesz zobaczyć mamy? - zdziwiłem się.
- Chcę, ale nie chcę wyjeżdżać - przytuliła się do mnie.
- W niedzielę po ciebie przyjadę - obiecał jej.
- I wujek też - przytuliła się do mnie mocniej.
- Oczywiście, kochanie - pocałowałem ją w głowę.
- No dobrze. Czyli muszę się spakować?
- Tak, zaraz ci pomogę - powiedział Thomas, gdy mała wstała.
- Poradzę sobie - wyszła.
Popatrzyłem na mojego partnera i zaśmiałem się głośno.
- Czyli mamy weekend dla siebie - przytuliłem się mocno do Thomasa. - Co będziemy robić? - zsunąłem dłoń po jego ciele.
- Pojedziemy gdzieś... Tylko we dwóch - pocałował mnie lekko. - Albo zostaniemy w domu...
- I nie wyjdziemy z łóżka przez weekend - przerwałem mu, szepcąc w jego usta.
- Dokładnie tak.
- Ta opcja podoba mi się najbardziej - pocałowałem go szybko i wstałem. - Idę zrobić śniadanie - oznajmiłem, a on się zaśmiał. - Jestem głodny - odparłem z uśmiechem i wyszedłem z sypialni do kuchni.
Raj?
Zdecydowanie tak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top