G. Schlierenzauer & T. Morgenstern part III

{1486}

Ze snu wyrwało mnie szarpnięcie za rękę.

- Wujku - Lily znowu pociągnęła mnie za rękę. - Obudź się - szepnęła. Otworzyłem oczy. - Musisz mi pomóc.

- W czym kochanie? - wymamrotałem.

- Chodź odsunęła się i wyszła z sypialni. Usiadłem na łóżku i zerknąłem na Thomasa, który spał po drugiej stronie łóżka. Wstałem i poszedłem za dziewczynką.

Ta była w salonie i siedziała na podłodze przy stoliku. Podszedłem i usiadłem obok niej. Podała mi kluczyki od samochodu Thomasa.

- Popsułam - podała mi też drugą część. Kluczyk był w dwóch częściach. Pilot i właściwy kluczyk. - Naprawisz?

- Spróbuję, ale nie wiem czy dam radę, słonko... Złamałaś kluczyk - oglądałem szkodę. - Wiesz, myślę, że najłatwiejszym sposobem będzie, jeśli dorobimy kluczyk. Oddamy to do naprawy.

- Ale tata będzie zły, że popsułam.

- Nie będzie, bo się nie dowie... Leć się ubrać, a ja znajdę zapasowy kluczyk - pocałowałem ją w czoło.

- Dobrze - mała pobiegła do pokoju się ubrać, a ja wróciłem do sypialni, wyciągnąłem dresy i zacząłem szukać kluczyka.

To znaczy, wiem gdzie on jest, więc wyjąłem go z odpowiedniej szuflady i poszedłem do kuchni. Tam napisałem partnerowi karteczkę, że wziąłem Lily i pojechaliśmy do miasta, oraz że wziąłem jego auto, bo zastawił moje. To było mi bardzo na rękę.

Pojechaliśmy pod budynek, gdzie pracował mój znajomy, który dorabia klucze. Weszliśmy do środka, a Andreas uśmiechnął się szeroko na widok mój i Lily.

- Cześć - podał mi rękę.

- Hej - uścisnąłem jego dłoń. - To Lily, córka Thomasa.

- Witam piękną panią - puścił jej oczko.

- Jestem Lily - oznajmiła.

- W każdym razie - zacząłem - mamy problem.

- Jaki?

- Połamany kluczyk - podałem mu przedmiot.

- Ojojoj... Co się z tym stało? - oglądał szkodę.

- Chciałam zobaczyć jak bardzo się wygnie... I pękło - oznajmiła dziewczynka.

- Masz zapasowy? - zapytał mnie.

- Mam.

- To daj. Dorobię kluczyk i zamontuję w pilocie, bo nic więcej nie wymyślę.

- Jasne - podałem mu zapasowy kluczyk od samochodu. - Długo to zajmie?

- 20 minut. Tak mniej więcej - odparł.

- No dobra. To do zobaczenia - złapałem Lily za rękę i wyszliśmy. Poszliśmy do naleśnikarni, która była niedaleko. Nie jedliśmy śniadania, więc zamówiliśmy dwie porcje. Ja z truskawkami i serem, a Lily z jabłkami i cynamonem. Zawsze mnie śmieszyła słabość dziewczynki do cynamonu.

- Wujku?

- Tak? - spojrzałem na nią.

- Nie powiesz tacie? Byłby zły.

- Nie powiem. Sama to zrobisz. I nie będzie zły. Spokojnie, skarbie - uśmiechnąłem się.

- Kochasz tatę, tak? - zapytała tak po prostu.

- Tak - potwierdziłem.

- Bardzo?

- Bardzo - patrzyłem na nią, pijąc kawę, którą zamówiłem.

- Więc się całujecie? - spytała.

- Tak.

- Dlaczego?

- Wiesz... Całujemy ludzi, którzy są dla nas ważni. Ciebie często całuję w głowę - zauważyłem. - Pocałunki to popularny sposób ukazywania czułości tym, których kochamy.

- Mnie też kochasz?

- Oczywiście, że cię kocham - uśmiechnąłem się.

- Ja ciebie też kocham, wujku.

- Cieszę się...

- Dlaczego nie kłócisz się z tatą?

- Wiesz, kochanie... Ja i twój tata limit kłótni wyczerpaliśmy już do końca życia - zaśmiałem się. - Gdy się poznaliśmy bardzo dużo się kłóciliśmy. Teraz już się za dobrze znamy i za bardzo się kochany żeby tracić czas na kłótnie.

- Mhymmm... Ale kiedyś mówiłeś, że jak ludzie się kłócą to znaczy, że im na sobie zależy.

- Bo tak jest, ale to, że się nie kłócą nie znaczy, że nie zależy.

- Dlaczego kochasz tatę?

- To... Fajne pytanie... Pytasz o to samo tatę? - chciałem wiedzieć.

- Tak - potwierdziła. - Więc dlaczego?

- Bo rozumie mnie jak nikt inny. Często nie muszę mu nic mówić, a on po prostu wie co myślę. Bo troszczy się o mnie, opiekuje się. Jest zawsze gdy go potrzebuję... Po prostu kocham.

Zjedliśmy naleśniki i poszliśmy odebrać kluczyki od samochodu. Andreas był rozbawiony tą całą sytuacją. Po powrocie do domu, zastaliśmy Thomasa w salonie.

- Tatusiu! - Lily do niego podbiegła. - Wujek zabrał mnie na naleśniki! - przytuliła się do ojca.

- Czemu wstaliście tak wcześnie? - kucnął przed córką i pomógł jej się rozebrać.

- A nie będziesz krzyczał? - zapytała go Lily.

- Co zrobiliście? - zaniepokoił się, trzymając kurtkę córki w dłoniach.

- Tato, musimy porozmawiać - oznajmiła mała. Jej głos był tak poważny, że ledwo powstrzymywałem śmiech.

- Dobrze. O co chodzi? - Tomi uśmiechnął się lekko.

- Popsułam twoje kluczyki od samochodu - oznajmiła, zaskakując ojca. - Ale wujek już naprawił i wszystko działa... Nie bądź na mnie zły - objęła go za szyję. Ten ją przytulił i zaśmiał się.

- Nie jestem zły, kochanie - pocałował ją w głowę. - Czyli nie chcecie śniadania? - spojrzał na mnie.

- Raczej nie, ale zrobię nam kawę - uśmiechnąłem się i wszedłem do kuchni. Słyszałem jak Thomas rozmawia jeszcze chwilę z Lily, a ta stwierdziła, że chce obejrzeć bajkę, więc poszła zapewne do sypialni, bo naprawdę rzadko oglądała telewizję w salonie.

- Powinieneś był jej kazać mnie obudzić - Morgenstern stanął w drzwiach.

- Nie chciała żebyś się na nią denerwował. Obudziła mnie, bo myślała, że sam to naprawię - odwróciłem się od ekspresu. - Co?

- Kocham cię - oznajmił, a ja podałem mu kubek.

- Wiem - uśmiechnąłem się. - Ja też cię kocham.

Thomas odstawił kawę i zbliżył się do mnie. Objął mnie w pasie i złączył delikatnie nasze usta.

Na ślepo odstawiłem kubek objąłem ramionami szyję Thomasa, pogłębiając pieszczotę.

Przerwał nam głośny pisk, a kiedy oderwaliśmy się od siebie, zobaczyliśmy Lily, która stała w drzwiach i zakrywała sobie oczy.

- Fuuuuu!!! - krzyknęła. - Już mogę patrzeć? - rozchyliła palce i zerknęła na nas, a ja zaśmiałem się głośno, opierając czoło o ramię Thomasa. - Dlaczego to robicie? - zapytała, opuszczając dłonie.

- Wiesz skarbie - Tomi odsunął się ode mnie i ukucnęł przy córce - gdy ludzie się kochają to się całują i...

- Tak wiem, wujek mi mówił, ale...! Powiedziałeś... - wskazała na mnie palcem - że mnie też kochasz.

- Ale to inny rodzaj miłości - oznajmiłem. - Inaczej kocha się córkę, a inaczej osobę, z którą jest się w związku.

Dziewczynka wodziła wzrokiem ode mnie do Thomasa i z powrotem.

Zaraz padnie petarda - pomyślałem.

- Bardziej kochasz mnie czy wujka? - zapytała patrząc na ojca, a ja wybuchnąłem śmiechem. Thomas odwrócił się i rzucił mi mordercze spojrzenie.

- Wiesz, skarbie, tak jak powiedział wujek, kocham was zupełnie inaczej. Nie da się określić kogo bardziej... To inne uczucia.

- Ale miłość to miłość, przecież...

- Nie da się zmierzyć miłości - przerwałem jej.

- No tak... Przyszłam was o coś zapytać - zaczęła, gdy wziąłem kubek z kawą do ręki.

- O co, kochanie? - zapytał Thomas.

- Chciałam włączyć bajki, a w telewizji był włączony jakiś film i tam pani mówiła coś o seksie - oznajmiła, a ja zakrztusiłem się kawą. Thomas wstał i poklepał mnie po plecach. - Co to znaczy uprawiać seks? - zapytała, a ja z Tomim wymieniliśmy spojrzenia. Powstrzymywałem śmiech i odstawiłem nieszczęsną kawę.

- To znaczy... Wiesz co? Nie sądzę żebyś to zrozumiała, kochanie. Jesteś jeszcze troszeczkę za mała...

- Tato! Mam 6 lat! Mam prawo wiedzieć!

- Wytłumacz jej tato - zaśmiałem się.

- Wujku! Nie przeszkadzaj! - podniosła głos.

- To jest tak, że gdy ludzie bardzo się kochają, to się kochają... To znaczy... - zaplątał się, a ja znowu się zaśmiałem. - To znaczy... Chcą być ze sobą bardzo blisko... I wtedy...

- I co wtedy, Tomi? - powstrzymywałem śmiech.

- I wtedy...

- Uprawiają seks? - przerwała mu.

- Tak... To kochanie jest tak, że ludzie którzy się kochają i dobrze się znają, i świetnie się rozumieją chcą być tak blisko siebie, że chcą być jakby... Jednością... - przerwał na moment.

- Więc są nago? - dopytała.

- Tak - potwierdził. - Bardzo mocno się wtedy przytulają i... - przerwał mu mój kolejny wybuch śmiechu, za co podarował mi kolejne mordercze spojrzenie.

- A wy uprawiacie seks? - chciała wiedzieć.

Kucnąłem, opierając się plecami o szafkę i śmiejąc się głośno.

- Tak. Gdy ludzie kochają się, i chodzi mi o taką miłość jak między mną a wujkiem, to uprawiają seks.

- Często to robicie?

- A jak rozumiesz często? - dopytał ja ojciec.

- Codziennie?

- Chciałbym - odpowiedziałem jej, a Thomas spojrzał na mnie mrużąc oczy.

- A ty tato byś nie chciał?

- Wujek żartuje, kochanie. Nie tak często nie uprawiamy seksu. Wiesz, to nie jest tak, że wyznaczamy sobie jakiś dzień tylko to zawsze wychodzi spontanicznie.

- Mhym... Dobrze - pokiwała  głową. - Wszystko rozumiem - odwróciła się i odeszła, a Tomi spojrzał na mnie, mrużąc oczy.

- Nic nie zrobiłem - zaśmiałem się, gdy wstał i podszedł do mnie. Wyciągnął rękę, a gdy ją złapałem pociągnął mnie do pionu.

- Codziennie, tak? - przycisnął mnie mocno do swojego ciała.

- Tak - objąłem jego szyję ramionami.

- Chcesz sprawdzić, kto pierwszy zrezygnuje? - zsunął dłonie po moich plecach na pośladki.

- Oczywiście, że ty - odparłem, a on zacisnął palce na moich pośladkach.

- Przekonamy się - pocałował mnie lekko. - Ale chyba najpierw powinienem cię ukarać za to, że przeszkadzałeś - zsunął usta na moją szyję.

- W jaki sposób? - wyszeptałem.

- Hmmm... Pomyślmy - wymruczał w moją szyję. - Czego by ci najbardziej brakowało?

- Czego?

- Myślę... - szeptał wprost do mojego ucha - że mnie nad tobą - przygryzł płatek ucha - i w tobie.

- Nie zrobisz mi tego - wczepiłem palce w jego włosy.

- No nie wiem. Jakaś kara się należy - odsunął się. - Zaczniemy od teraz - uśmiechnął się i wyszedł.

- Thomas! - krzyknąłem za nim, ale usłyszałem tylko śmiech.

Westchnąłem i po chwili poszedłem za nim. Wszedłem do sypialni i zobaczyłem, że leży z Lily na łóżku i oglądają bajki.

- Pooglądasz z nami? - zapytała wesoło.

- Jak zrobicie mi miejsce - uśmiechnąłem się. Mała odsunęła się od ojca, a ja położyłem między nimi. Thomas przytulił się do moich pleców, a Lily położyła głowę na mojej ręce. Objąłem ją, przytulając do siebie.

I takie dni były spełnieniem moich marzeń. Byłem wtedy najszczęśliwszy.

Właśnie tak zawsze wyobrażałem sobie swoją przyszłość.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top