A. Wellinger & S. Leyhe part V
Impreza po zdobyciu podium przez Stephana?
Oczywiście, jak najbardziej.
Dużo alkoholu?
Tak.
Stephan, który za dużo wypił?
Obecny i uroczy.
Wyciągnąłem go z klubu, w którym byliśmy i chciałem żebyśmy wrócili do hotelu.
Stephan nie protestował za bardzo. Uwiesił się na moim ramieniu i szliśmy powoli w stronę hotelu.
- Andi - chłopak bawił się suwakiem mojej kurtki.
- Co tam? - przyciągnąłem go do siebie.
- Kochasz mnie? - odsunął suwak mojej kurtki.
- Tak. Kocham... Bardzo mocno kocham - odpowiedziałem. - Nie rozbieraj mnie teraz. Jest zimno - zaśmiałem się, a Stephan wsunął rękę pod moją kurtkę i przytulił się do mnie mocno.
Szliśmy w ciszy do hotelu. Leyhe mocno się do mnie tulił. Było mi trochę zimno przez rozpiętą kurtkę, ale zupełnie to ignorowałem.
- Ja ciebie też kocham - wymamrotał, gdy wsiedliśmy do windy w hotelu. - Ale na trzeźwo tego nie powiem, więc lepiej to zapamiętaj - dodał.
- Dlaczego?
- Bo się boję. Boję się zaangażować - szeptał, gdy wysiedliśmy z windy. - Dlatego na początku cię odepchnąłem.
- Poczekaj - oparłem go o ścianę. Szukałem klucza do jego pokoju w kieszeni.
- Chodźmy do ciebie - zrobił krok w moją stronę, prawie się przewracając. - Chcę zostać z tobą.
- Dobrze, tylko się nie zabij - zaśmiałem się. Chłopak przylgnął do mnie.
Powoli poszliśmy do mojego pokoju, tam jak tylko przekroczyliśmy próg pokoju, Steph zdjął kurtkę, podszedł do mnie i wziął moją twarz w dłonie.
- Naprawdę cię kocham - powiedział poważnie i gdyby nie oczy, po których było widać, że jest pijany to wziąłbym go na poważnie. Ale z drugiej strony osoby pijane mówią prawdę. - Nie lubię się angażować. Boję się tego. Nie wiem, czy umiem. Boję się, że cię zranię... A nie chcę tego - zaczął rozpinać moją koszulę.
- Słonko - złapałem go za nadgarstki. Nie chciałem żeby doszło do czegoś, kiedy jest pijany.
- Myślałem, że chcesz więcej - rozpiął moją koszulę.
- Chcę, ale nie kiedy jesteś pijany - złapałem go za ręce i odsunąłem je od swojego ciała.
- Ale jestem tylko trochę pijany... Przecież będę to pamiętał... Nawet mówię składnie.
- Jutro, dobrze?
- Ale ja chcę teraz - jęknął. - Andi... Pocałuj mnie chociaż.
- Przypomnę ci o tym wszystkim jutro.
- Dobrze - stanął na palcach i mnie pocałował. Puściłem jego ręce, a on od razu objął mnie w pasie i pchnął na drzwi za mną.
- Stephan - wyszeptałem w jego usta. - Nic z tego, jesteś pijany.
- Ale...
- Nie. Idziemy spać. Już.
- Nie chcę spać.
- Ale ja chcę.
Poszliśmy do łóżka, popchnąłem na nie chłopaka i zdjąłem z niego dżinsy, buty i skarpetki. Sam też się rozebrałem i położyłem z nim.
Miałem nadzieję, że Stephan szybko zaśnie, ale niestety. Przez chwilę leżeliśmy jeszcze, a Steph próbował mnie namówić żebyśmy posunęli się dalej. A kiedy już zasnął odetchnąłem.
Szkoda, że nie namawiam mnie na seks, kiedy jest trzeźwy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top