Possess Vol. 2

Category: F/M
Fandoms: The Silmarillion and other histories of Middle-earth
Relationships: Aredhel|Irissë/Eöl, Maeglin/Idril Celebrindal, Maeglin & Aredhel|Irissë
Characters: Aredhel|Irissë, Eöl, Maeglin, Idril Celebrindal, Turgon|Turukáno

~~~~~~~~~~

Była najpiękniejsza, najmilsza, najzabawniejsza, najmądrzejsza. Najwspanialsza kobieta, jaką znał.

Jedyna kobieta, jaką znał.

Podziwiał ojca. Eöl był rzemieślnikiem, artystą, świetnym myśliwym i czarownikiem. Umiał i wiedział wiele.

Aredhel za to była zawsze taka ciepła, taka kochająca. Piekła ciasteczka, zabierała go na nocne spacery, otulając grubym swetrem, by nie zmarzł w mrocznym Nan Elmoth, do którego nie docierało słońce.

Był świadomy, że rodzice się kłócą. Kochali się, ale bywało, że się nie odzywali do siebie przez kilka dni.

Aredhel mawiała: jesteś ślicznym noldorskim księciem, Lómion, ale nie mów o tym tacie. To będzie nasza tajemnica.

No i nie mówił. Ojciec dość rzadko z nim rozmawiał, i zazwyczaj nazywał go po prostu synem. Imię otrzymał od niego niedawno: Maeglin.

Chociaż czuł się niekiedy Lómionem. To imię miało w sobie więcej uczuć... więcej miłości.

Dlatego wybrał kobietę ponad mężczyznę, światło ponad ciemność. Miała w sobie więcej miłości.

***

Nie wszyscy jednak Noldorowie tacy byli.

Witające go spojrzenia były podejrzliwe, nawet wrogie. Panny szeptały sobie na ucho z dziwnymi uśmieszkami, mężczyźni mierzyli go wzrokiem, jakby oceniali jego siłę w walce. Król Turgon patrzył na niego jak na jakiegoś bękarta, którego ojciec śmiał dotknąć jego siostry. Aredhel jednak, jego ukochana matka, trzymała mocno jego dłoń, uśmiechając się do niego.

***

A teraz najważniejsza kobieta w jego życiu leżała na posadzce. Słudzy Turgona mocno schwycili Eöla. Aredhel natychmiast wstała, nie bacząc na rozorane ramię - i uderzyła w twarz gwardzistę, który chciał ją powstrzymać.

- Uzdrowiciela! - krzyczeli elfowie w tłumie.

- To mój mąż...! Eöl, dlaczego...? Turukáno! TURUKÁNO! Nie wolno wam...

Przybyły uzdrowiciel złapał jej smukłe ciało, gdy straciła równowagę.

- Mamo! - Lómion podbiegł do pobladłej kobiety. Aredhel znów starała się wstać.

- Turukáno...

- Irissë, przestań. Jak śmiałeś, psie, zranić moją siostrę, księżną Noldorów?!

Eöl zaśmiał się chrapliwie.

- Noldorów! To wy, Noldorowie, sprowadziliście nieustanne wojny!

- A ty, Mroczny Elfie, sprowadzasz na siebie śmierć. Jeszcze dziś zostaniesz zrzucony w przepaść.

- Nie lękam się śmierci, Noldorze! I wy umrzecie, zarówno bratobójca, jak i matkobójca!

- Lómion, nie słuchaj go! - Aredhel pierwszy raz wypowiedziała to imię w obecności męża. - To nie twoja wina...

Nagle zakaszlała, a na jej białą szatę spadła kropla krwi.

- Matkobójca... Irissë?! - przeraził się Turgon.

- Panie, nie będę ukrywał prawdy. Ostrze było zatrute - powiedział uzdrowiciel.

- Ale jest antidotum?! - wykrzyknął Turgon.

- Panie... przykro mi, już... za późno.

Przez chwilę zdawało się, że władca straci kontrolę nad emocjami, ale po chwili się powściągnął.

- Taka była wola Eru. Irissë, zechciej odpocząć, tam, gdzie tylko zapragniesz.

- Turukáno, nie możesz...

- Błagam, Irissë.

Blada księżniczka skinęła głową i wyszła, razem z uzdrowicielem i Idril. Lómiona zatrzymano.

***

Ta miłość była chora, wiedział o tym doskonale. Nie powinien aż tak rozpaczać po śmierci matki. Nie powinien był pić do nieprzytomności przez dwa tygodnie bez przerwy, powinien był zadbać o to, żeby mieszkańcy Gondolinu mieli o nim dobre zdanie.

Jednak to Aredhel była jego pierwszą, dziecięcą miłością, i zdał sobie z tego sprawę dopiero teraz. Być może winna temu była całkowita izolacja jego rodziny od świata zewnętrznego, i może stąd wzięła się ta miłość - nigdy nie spotkał innej kobiety.

Chciał poznać kogoś dobrego, ale zewsząd otaczały go nieprzychylne spojrzenia. Wchodził do komnaty - rozmowy cichły, dosiadał się do kolegi - ten natychmiast wstawał. Co prawda niektórzy dowódcy, zwłaszcza Ecthelion i Glorfindel, traktowali go dość przyjaźnie - Salgant wręcz uniżenie - ale nie o to chodziło.

Była jedna osoba, która przypominała mu matkę. Może nie była tak wojownicza, ale z pewnością równie uśmiechnięta i radosna - i to jej Maeglin uczepił się jak ostatniej deski ratunku. Lubiła z nim rozmawiać, chodziła wraz z nim po mieście.

No i - jakże by inaczej - i tym razem przyszła miłość. Od reszty świata izolował go już nie las, ale gondoliński strach przed nieznanym i niezmienna niechęć. Ta jedna osoba, która miała wstęp do jego zamkniętego serca, stała się jego marzeniem i jedyną radością.

Problem w tym, że Idril Celebrindal była jego kuzynką. O ile Maeglin od początku nie przepadał za Turgonem, to znienawidził go wręcz za to, że był bratem Aredhel.

***

- Wujek Maeglin! - złotowłosy, prześliczny malec wpadł do komnaty i z całej siły przytulił się do Maeglina. - Ale tęskniłem!

- Przecież wczoraj się spotkaliśmy - wydusił Maeglin ze ściśniętym sercem, starając się, by chłopiec nie zauważył jego rozpaczy.

- Wiem! Lord Ecthelion nakrzyczał dzisiaj na mnie za pływanie w fontannie - roześmiał się blondynek. - Ale miał śmieszną minę, jak psiknąłem na niego wodą!

Maeglin wiedział, że Eärendil żyje z tym żywiołem w dziwnej komitywie i że często różne wodne wypadki działają na jego korzyść. Tymczasem jego dziecko z Idril nie byłoby tak śliczne jak złotowłosy chłopiec. Byłoby upośledzone, zrodzone z kazirodczego związku.

Tuor nie tylko był lubiany przez lud Gondolinu, miał względy u Turgona i przyjaźń innych lordów, ale wyprzedzał Maeglina nawet w dziedzinie tak banalnej, jak płodzenie dzieci.

***

Nikt nigdy nawet nie podsunął Maeglinowi myśli, że może jego miłość nie jest całkiem beznadziejna, że może jeszcze jest nadzieja.

A teraz słyszy, że nie tylko ją pocałuje, ale że zostanie jej mężem! Zamieszkają razem gdzieś w dzikiej kniei, w niedostępnym mateczniku, i będą tak szczęśliwi jak Eöl i Aredhel. Już nikt i nic ich nie rozdzieli, nikt im nie stanie na drodze.

A jeśli nie chce mieć jej za żonę? Umrze, a ten niewyobrażalny ból wciąż będzie mu towarzyszył.

Co z niewinnymi? Co z dziećmi i starcami?

Nie ma niewinnych. Zamordowali mi ojca, nie uratowali mamy, nikt mnie nie wsparł w rozpaczy. Nikt w Gondolinie nie jest niewinny, wszyscy mnie nienawidzą, na czele z Turgonem i Tuorem.

Niech już przestanie boleć! Idril będzie moja...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top