Tak długo czekałem [Bucky Barnes]
Skromne mieszkanie na trzecim piętrze. Z małym salonem połączonym z kuchnią i drugim pokojem o kilku metrach kwadratowych.
A w środku niego jest on. Mężczyzna o oczach koloru szaroniebieskiego i brązowych, dłuższych włosach o lekkich falach. Siedzi sam, już od dłuższego czasu. Kosmyki włosów, barwy sierści niedźwiedzia, bezwładnie padają na jego zamyśloną, delikatnie bladą twarz.
Swoje oczy, jak dwa duże kryształki lodu, skupia na złotym zegarku z łańcuszkiem, który trzyma w dłoni. Śledzi wskazówki, które wędrują po tarczy zegarka.
Czy ona nareszcie przyjdzie?
Obiecała, że tak...
Wsłuchuje się w cichy dźwięk zegarka, czeka.
Dostał go od niej, na znak, że jeszcze ma czas, że wciąż ma czas, aby znaleźć szczęście, być szczęśliwy. Jeszcze nic straconego, może właśnie za rogiem czekają na niego dobre lata, tylko trzeba za niego zajrzeć.
- Jeszcze jest czas, Bucky - często to powtarza.
Zaś on odpowiada, że chciały w to uwierzyć.
Słyszy niegłośne pukanie w drzwi. Nareszcie jest, już przyszła.
Tak długo czekałem...
Zapraszam was was do komentarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top