I can't listen to the rain [Thor]

Już nie widzę Twojej twarzy w deszczu, wśród słodkich kropel spadających na ziemię.

Już nie potrafię Cię w nich dostrzec, Twojej twarzy, Twojej sylwetki.

Choć zawsze mi przypominają o Tobie, kochanie, jak tańczysz pośród strug deszczu.

Byłaś taka roześmiana, szczęśliwa, nie martwiąc się o nic, niczego nam nie brakowało, niczego nie potrzebowaliśmy.

Mieliśmy siebie na wzajem, czego byśmy mogli jeszcze chcieć? Powiedz...

A teraz, gdy jest nasza ulubiona, kapryśna pogoda, nie potrafię słyszeć deszczu.

To jak piękną melodie tworzą, opadające na ulice zimne krople.

Rozmywają się bezpowrotnie, czuję się pusty, jak harfa z popękanymi, zniszczonymi strunami.

Nie potrafię już pięknie zagrać, jak robiliśmy to kiedyś, przypominając ten instrument.

Czarującą, złotą harfę, przykuwającą wzrok, budzącą zachwyt, lecz nie mogę dać to co mam w sobie najpiękniejsze, kochanie.

Nawet w tedy kiedy myślę, że nasza miłość już odeszła.

Wciąż czuję, jak Twoja krew, płynie w moich żyłach, w moich żyłach...

Nadal jesteś częścią mnie, wiem, że nigdy nie pozbędę się tego, wcale tego nie pragnę.

Chcę Cię zatrzymać w sobie, jak najdłużej nosić w sercu.

Nawet w tedy, kiedy patrzysz na mnie swym kamiennym wzrokiem. A Twoje oczy wyglądają, jak dwa piękne, twarde szmaragdy.

Nawet w tedy, kiedy dajesz mi do zrozumienia, że nic już do mnie nie czujesz.

Ja wiem, że to nie prawda, moje umęczone serce pęka...

Właśnie podczas tych chwil, najmocniej mnie kochasz, moje słońce. Nie potrafisz tego ukryć, wiesz o tym?

Rozmazujemy się, kochanie,w tym świecie.

Który przecież miał być nasz, stał się naszym labiryntem.

Ponownie szukamy się w nim, a więc wołam Cię, abyś podążała za moim głosem.

Zgubiłaś drogę, dostrzegam to, pomogę Ci się odnaleźć.

Czy mnie słyszysz, nie otrzymuję Twojej odpowiedzi?

Odeszliśmy za daleko od domu, którym wzajemnie dla siebie jesteśmy.

Mówisz, że nie ma dla nas odwrotu. Nie wrócimy do tych ukochanych dni, kiedy wszystko lśniło w jasnych, kolorowych barwach.

Dlaczego wątpisz? Straciłaś wiarę...

Idziemy do siebie po cienkiej, delikatnej linie, a przepaść rozciąga się pod nami.

Nie patrz w dół, nie patrz w dół, kochanie!

Przeraża Cię perspektywa upadku, skieruj swoje oczy na mnie.

I idź ku mnie, choćby najmniejszymi kroczkami,tak jak ja zmierzam do Ciebie. Będę cierpliwy, obiecuję, będę czekał.

Ponownie pada deszcz, z ciężkich szarobiałych chmur.

Słyszysz go, moje słońce?Ja już nie potrafię...

Proszę naucz mnie na nowo, zachwycać się nad pięknem jego melodii.

Podoba się wam mój amatorski biały wiersz? :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top